PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Radykalny sposób na fobię.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Aenai napisał(a):
żołnierz napisał(a):fuck:Stan - Niezadowolony - Obraża się:, poddaje się bo z tym tez miałem doczynienia
Ja także, żołnierzu. Dlatego teraz już zwątpiłem, a już na pewno nie wierzę w te teksty o tzw. "miłości".

z tym że kocham powiedziałem raz, 2 osoba tez mi to powiedziała, ale po kilkunastu miesiącach znajomości, nawzajem powiedzielismy, byłem czujny, tego ze kocham nie powiedziałem nigdy nawet mamie, a tu bęc, po 6 miesiacach tego wszystkiego tak o sobie powiedziała ze mnie w uja robiła :] starałem sie zrozumiec, co ze mna nie tak, obwiniałem siebie, ale pozniej zobaczyłem, przenalizowałem że ja sie starałem, nigdy jej nie okłamałem, byłem szczery itp, służyłem pomocą bla bla bla...

po tym wszystkim płeć przeciwną traktowałem jak ekhm... chciałem się zmienić, ale zobaczyłem ze nie potrafię i ze może kiedys znowu uda mi się pokochac, ale teraz mam wielki dystans do tego, wtedy tez miałem, aleterazpoprostu nie jestem juz taki ufny

a co do tematu, byłem dzisiaj u lekarza, czaiłem się bardzo długo, czekałem az wszyscy wyjdą :Stan - Uśmiecha się - LOL: ale mi się udało, chyba to jest do tego tematu

pozdrawiam
Aenai napisał(a):ja przeżyłem jeszcze gorsze piekło "miłości" i to trwające 8 miesięcy,

Moglibyśmy się policytować,kto z nas przeżył większe piekło w miłości,ale...nie wiem czy byś tego chciał...Wystarczy Ci chyba,że napiszę,że rozumiem Cię pod tym względem i szczerze współczuje tego,co musiałeś przeżyć...
:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:[/list]
SzukamMiłości napisał(a):hej lostsoul nie marudź tylko weź się za tą swoją dzikuske, może ją jeszcze zreformujesz, świat jest pełen niespodzianek :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Skoro tak to do dziś przeżywasz musiała mocno się wryć w twoje serducho :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Jak przeżyjesz coś takiego,to zrozumiesz...Wtedy dopiero porozmawiamy :Stan - Uśmiecha się: bo będziemy mieli o czym,jeżeli chodzi o sprawy uczuciowe...Narazie to nie mam zamiaru się za nikogo brać,a tym bardziej za tą osobę,o której mówisz.Jak się mówi,tej samej książki się dwa razy nie czyta...:Stan - Uśmiecha się:
:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Gość

Trzeba samemu przeżyć, żadna teoria, jak książki, etc, nic nie jest w stanie dać, jeśli chodzi o zrozumienie, jak to wygląda ze strony przeżywania z pierwszej osoby.
Piotrek u mnie było tak ze po leczeniu u psychoterapeuty przez około rok, dostałem takiego powera że oprócz mojej podstawowej pracy, zatrudniłem się na weekendy jako kierowca w pizzer. Było super, miałem wspaniały kontakt z grupą osób tam pracujacych, dziewczyny i facecie, a do tego dowóz pizzy, co chwilę pukasz do drzwi i otwiera ci nieznajoma osoba. Coś tam zagadasz, uśmiechniesz się, dostajesz napiwek. To mi sie podobało, ale do czasu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem że mam fobie, i leczenie u psychologa było ukierunkowane na moje problemy zyciowe wcześniejsze. Ale chce podkreślić że sama psychoterapia dała mi naprwadę dużo sił i pozwoliła robić rzeczy o których wcześniej nie było mowy.
Jest też smutna strona tej historii, poźniej choroba dała o sobie tak mocno znać że musiałem pojść na zwolnienie lekarskie, na którym jestem do tej pory.Ale lecze się i to dla mnie najwazniejsze
Cóż... może nie jest ze mną tak źle, bo mam znajomych, nawet dobrych kumpli itp itd i kontakt z nimi układa mi się całkiem nieźle, ale już większy tłok, dworce, kluby, imprezy masowe to jest dla mnie koszmar i gdyby nie kumple to unikałbym tego do końca życia.

Odnośnie radykalnego sposobu działania: we wtorek we Wrocławiu jest koncert mojego "guru" na który jadę SAM, jest to spełnienie jednego z moich małych marzeń, więc musiałem choćby nie wiem coby się miało dziać, żałowałbym później do końca życia.
Ale cofnijmy się jednak trochę wstecz. Na początku roku podjąłem pracę w zakładzie zatrudniającym z 1000 osób i było dobrze, nikt nie zwracał na Ciebie uwagi, nie uśmiechał się głupio, tzn byłeś tego pewien, co z kolei nie wygląda tak różowo na ulicy, czy też wyżej wspomnianych masówkach. Niestety sam typ pracy mi nie odpowiadał, więc zwolniłem się i znów rzuciłem na głęboką wodę... tym razem stacja paliw (nie będę wymieniał nazwy co by nie robić reklamy) wydawałoby się samobójstwo dla fobika i faktycznie na początku była trauma, trząsłem się jak galareta, siedziałem cicho ale jakoś dawałem radę. Później było coraz, aż w końcu mój trudny charakter wziął górę i mnie wypieprzyli, nie będę się wdawał w szczegóły pracy w każdym bądź razie na dłuższą metę niewiele to pomogło bo, znów czuje na swoich plecach oddech i wzrok innych.
Tyle, że coraz bardziej mam tego dość... bo może i staram się normalnie funkcjonować, to ile stresu się najem, wiem tylko ja. Moim marzeniem jest podróżować, ale jak to zrobić jak żyję w klatce, jestem więźniem swojego fotela. Do głowy przychodzą coraz to różne pomysły, ostatnim takim jest włąśnie wolontariat na którym już kiedyś byłem, tylko że tym razem już poza kontynent europejski
Cel mega trudny ale do zrealizowania.

Więc nie jest regułą to, że wyżej zawieszona poprzeczka pomoże nam wyjść z fobii... chociaż gdybym może nauczył się pływać, przytył trochę i dobrze się bronił w razie zagrożenia... do tego jakiś obcy język perfekt to kto wie... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
manu napisał(a):wolontariat na którym już kiedyś byłem, tylko,że tym razem już poza kontynent europejski

opowiedz coś więcej :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
W mojej mieścinie jest organizacja wysyłająca na projekty do różnych państw UE. Projekty są różnorakie od opieki nad starszymi osobami po zwyczajne prace fizyczne.
Moim małym marzeniem był wyjazd do Portugalii, czyli do jak najdalszego zakątka europy, jak najdalej stąd. Ale ostatecznie wylądowałem w nie tak chłodnej jakby się mogło wydawać Skandynawii, a konkretniej w Danii, robiłem tam skrzynki na wina :Stan - Uśmiecha się: Rzecz jasna za nic nie płaciłem, wszystko pokrywały organizacje wysyłająca i przyjmująca, mieliśmy swojego opiekuna po przyjeździe, a oprócz pracy - rozrywki, wszelkiego rodzaju zwiedzanie.
I nie żałuję, było naprawdę świetnie; nowe doświadczenie, nowa kultura i język - notabene bardzo trudny, na samym początku było bardzo ciężko, dopiero jak ktoś odezwał się po angielsku miałem wrażenie, że to mój ojczysty :Stan - Uśmiecha się:
Teraz zamierzam znaleźć odpowiednią organizację, gdzie na podobnych zasadach lub w miarę nieduży koszt wyjadę poza Europę.. myślę tu o Ameryce Łacińskiej lub Afryce, ew. Australia lub Oceania. Może się uda.

I tak przy okazji offtopowo a może i nie.

Też tak macie, że pomimo fobii wymyślacie sobie właśnie takie trudne cele coby udowodnić przede wszystkim sobie, ale też i innym, że jednak nie jesteście do niczego i coś jednak potraficie zrobić?
I drugie pytanie: czy macie ochotę czasem uciec jak najdalej od własnego miejsca zamieszkania, znajomych, rodziny itp itd.? Co w zasadzie kłóci się z FS i właściwie kończy się tylko na myśleniu.
Cytat:czy macie ochotę czasem uciec jak najdalej od własnego miejsca zamieszkania, znajomych, rodziny itp itd.?
no bardzo często. Czasami jak wracam z pracy autobusem to chciałabym żeby się nie zatrzymywał na moim przystanku tylko jechał dalej i dalej i nie wazne gdzie byle dalej od mojego świata...ostatnio to nawet przyjaciół unikam...nie chce mi się z nimi rozmawiać ani przebywać w ich towarzystwie... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Cytat:Też tak macie, że pomimo fobii wymyślacie sobie właśnie takie trudne cele coby udowodnić przede wszystkim sobie, ale też i innym, że jednak nie jesteście do niczego i coś jednak potraficie zrobić?

Wymyślam...i na myśleniu się kończy :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:

Cytat:czy macie ochotę czasem uciec jak najdalej od własnego miejsca zamieszkania, znajomych, rodziny itp itd.? Co w zasadzie kłóci się z FS i właściwie kończy się tylko na myśleniu.

Z jednej strony tak ale z drugiej coś mnie trzyma w moim miejscu zamieszkania, mimo że to syf i bur*el. Zresztą już kiedyś o tym wspominałem w którymś wątku chyba [Obrazek: mysli.gif]
manu też bym chciał tak wyjechać, nawet za darmo, tylko wyrwać się i trochę świata zwiedzić, nawet sam bym zapłacił gdyby koszta były nieiwielkie:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

możesz mi napisać tu albo na pw gdzie mieszkasz i gdzie to się idzie, ile takie coś trwa itp?

pozdrawiam
Wracajac do tematu:
"Po przestudiowaniu WIEEELU materialow nt. fobii spolecznej i niesmialosci najbardziej przekonujaca i najszybsza metoda o jakiej slyszalem jest po prostu systematyczne stawianie sie w stresujacych sytuacjach przez dluzszy okres czasu. Czyms takim bylaby praca jako sprzedawca/rozdajacy zaproszenia,kelner..."

To mnie cieszy, bo okazuje sie, ze jestem na dobrej drodze. Coprawda jako kelnerka przepracowalam dopiero dwa dni. W pierwszy dzien z trudem powstrzymywalam sie zeby sie nie rozplakac. Pierwszy klient - katastrofa. Zamowil jedno piwo, a ja nie bylam w stanie policzyc ile mu wydac reszty, pustka w glowie i paraliz. To jeszcze nic, do tego nie umialam otworzyc portfela! ( pierwszy raz mielam w reku taki specjalny portfel). Facet mial niezly ubaw. Za drugim razem lyknelam ze 4 perseny, co mnie znacznie uspokoilo.
Zdarzaja sie ciagle jeszcze momenty, gdy nie jestem w stanie myslec, (tzn. obliczyc ile powinnam wydac rezty) kiedy przede mna stoi klient i czeka, robie sie czerwona a moj mozg jest sparalizowany.
Walcze, chce tam pojsc jeszcze raz i udowodnic sobie, ze moge. Jest to dla mnie szczegolnie bolesne, gdy pomysle, ze przeciez skonczylam studia :Różne - Wykrzyknik: ( to chyba jet trudniejsze niz wydawanie reszty!!!), bylam calkiem niezla ze statystyki, a wczesniej jeszcze w szkole zakwalifikowalam sie do 2 etapu olompiady matematycznej :Różne - Wykrzyknik: Ironia losu :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Mysle ponadto, ze praca kelnera wymaga przedewszystkim doswiadczenia, rutyny, cos tak jak nauka jazdy samochodem.
Nie jestem jednak pewna czy, jezeli juz taka rutyne sie zdobedzie, czy to samoistnie zgeneralizuje sie tez na inne dziedziny zycia. Czy bede tez smielsz np. w sytuacjach spotkan towarzyskich? Skoro jednak badania potwierdzaja skutecznosc takiej "szok-terapii" to narazie sie nie poddaje.
Ja pracuje jako sprzedawca....niestety :Stan - Niezadowolony - Obraża się:
Na początku, był to sklep z podłogami i drzwiami, obecnie sklep rtv agd. Ta praca faktycznie dodaje trochę pewności siebie. Tzn. w pracy mogę w miarę normalnie rozmawiać z ludźmi, uśmiechać sie itd.....no właśnie, ale tylko w pracy. Mój sklep to takie bezpieczne terytorium na którym mogę się w miarę swobodnie czuć. Chyba że jest naprawdę sporo ludzi. Nie lubię też jak ktos patrzy mi na ręce. No i świadomość obserwowania mnie przez innych wcale nie ustąpiła. Pozatym rozmowa z klientem jest bardzo sztuczna, to wyuczona regułka, trochę tylko zmieniana. To właśnie taka rutyna....zagadać, sprzedać do widzenia. Wiele razy udawało mi się nawiązywać całkiem interesujące rozmowy z klientami, ale wiem że w życiu już nie jest tak fajnie. Z tą samą osobą na tematy inne niż jakiś produkt, czy praca, nie potrafie porozmawiać.

W sklepie w miarę looz, ale już na ulicy nie czuję się wcale pewnie. Myślę że to tylko rutyna, i w sumie praca w sklepie nie pomaga zbyt mocno w walce z fobią. No może trochę.......Wydaje mi się że wolontariat byłby lepszym pomysłem.
Hej Piotrek,
Mysle,ze tak zwane rzucanie sie na gleboka wode moze miec wlasciwy efekt,jesli do tego skoku umiemy sie przekonac i choc troche przygotowac mentalnie.Rzeczy,ktorych sie podejmujemy nie zawsze wychodza po naszej mysli ..kiedy nastawieni jestesmy,ze cokolwiek by sie stalo i tak jestesmy o krok do przodu,to tak wlasnie sie stanie .
Dopoki jednak brak nam tej swiadomosci,choc odrobinki wiary w siebie i podejmowana inicjatywe,skaczac mozemy sobie zlamac kregoslup,albo zrazic na przyszlosc nowym lekiem.
Chyba nawet bardziej chodzi jakie wnioski wyciagamy z zakonczonej pracy na rzecz siebie. Kazda zla mysl da sie chocby splycic,a a jesli tak,to nie ma rzeczy,ktora nie moglaby sie wydawac lepsza ,niz myslimy,ze jest..wtedy i ryzyko smakuje lepiej :idea:
Hej,
Zalozylem ten temat w cholere dawno, od tego czasu podjalem sporo dzialan przeciwko fobii, mysle, ze zakonczonych sukcesem. Dzieki za odpowiedzi, sporo madrych widze ze jest :Stan - Uśmiecha się: . OK teraz moje spojrzenie na sprawe.
Mysle, ze bedac w stanie fobii spol. to jest taki stan paniki, zaklamania, boimy sie czegos, co tak naprawde nie istnieje. Prawdziwy swiat nie jest tak straszny jak nam sie wydaje. Pracowalem jako sprzedawca, mnostwo kontaktu z ludzmi co dzien i prawde mowiac bardzo mi sie podobalo. Jednak nie mam watpliwosci, ze podejmujac te prace w stanie wielkiego leku/depresji, moglo by nie byc tak dobrze. Potrzebne jest poczucie sukcesu, poczucie ze robimy cos dobrze. Bez tego nie przelamiemy sie i nie "pozwolimy" sobie na to by czuc sie dobrze i byc zadowolonym, pewnym siebie.
Dlatego polecam bardzo prace, ktora wystawia na ludzi, ale jesli tego chcemy. Najpierw mozliwe ze potrzebne beda inne dzialania, by stopniowo dojsc do poziomu z ktorego mozemy isc do takiej pracy. Oczywiscie na poczatku normalka jest, ze sie boimy, ale po paru dniach powinno byc OK, tego sie spodziewajmy.
czyli co... ogólnie teza jest taka, ze z tego da się wyjść i że dobrym rozwiązaniem jest stawianie się w stresujących sytuacjach? W sumie może tak być... tylko że czasami człowiek ma taką blokadę, która zamyka go przez robieniem czegokolwiek w tym kierunku. Dopiero sytuacja "musowa" sprawia, że coś robi... oczywiście stresując się jak nie wiem co... I potem albo stwierdza, że kurde, dałem radę, nie jest tak źle, stresowałem się, ale przecież nie umarłem (:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:), następnym razem będzie lepiej. Albo może zareagować pesymistycznie - ale się stresowałem, wstyd jak cholera, jak ja wypadłem, normalnie porażka, już nigdy nie chcę czegoś takiego robić!!! Noi... jeśli sytuacja znów go nie zmusi, będzie unikał takiej sytuacji do końca życia i być może całe życie przeżyje w przeświadczeniu, że czegoś tam nie umie zrobić i że się nie nadaje i że jest beznadziejny. HHmmm... czyli wniosek - sytuacje zmuszające człowieka do stawiania się w stresujących sytuacjach mogą wyleczyć??

Ja z jednej strony powiem nie, z drugiej powiem tak.
Nie-całe życie stresujące mnie sytuacje publicznych wystapień wcale mnie nie zmieniły, wręcz pogorszyły tylko stan zdrowia.
Tak- im więcej przebywam z ludźmi, tym bardziej w siebie wierzę :Stan - Uśmiecha się: Tym mniej z dnia na dzień boję się takich sytuacji, rozmów, tym chętniej je podejmuję.

Ale czuję, ze tu jest jeszcze coś... To nie samo stawianie się w takich sytuacjach pomaga, nie samo "oswojenie". Ja chyba zaczynam coraz bardziej realnie patrzeć na świat. Kontakt z ludźmi, choć stresujący - daje mi prawidłowy obraz mnie w społeczeństwie. To oni, choć przyprawiają mnie o bicie serca, trzęsienie całego ciała i paniczny lęk, tak naprawdę mnie leczą swoim stosunkiem do mnie i swoim przykładem. Cóż za paradoks :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Czuję, ze polepszenie moich reakcji na sytuacje społeczne wypływa ze mnie... Większa wiara w siebie i mniejsze przejmowanie się reakcjami i opiniami innych ludzi na mój temat pomagają mi niejednokrotnie zachowywać się luźno wśród ludzi. To jest super. Wiem, ze pomaga mi tez terapia z tego forum, a także terapia DD, którą sobie sama osobiście serwuję w zaciszu pokoju codziennie rano i wieczór :Stan - Uśmiecha się: Noi przykład ludzi, którzy mnie otaczają na uczelni... z którymi do tej pory nie mogłam sie dogadać, których unikałam, których nie lubiłam, bo czułam sie gorsza... a teraz z czasem ich zachowanie tak jakby przechodzi na mnie :Stan - Uśmiecha się: Nigdy bym w to nie uwierzyła, gdybym sama nie doświadczyła :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Tak więc... - inni ludzie, ich przykład prawidłowego reagowania w różnych sytuacjach - terapia z forum - sytuacje zmuszające stawiania się w stresujących sytuacjach (oczywiście w dość znośnym tempie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:) to czynniki, które w ostatnim dość krótkim czasie sprawiły, że mniej przejmuję się opinią innych ludzi i znajduję wreszcie wartość w sobie, a co za tym idzie - mniej się stresuję w sytuacjach społecznych (i potrafię powoli wyrażać swoje myśli, bez zająkania, albo mamrotania :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: )
Takie są moje impresje na ten temat, przepraszam, ze tak długo i nieskładnie. Dałam popłynąć swoim myślom w eter bez zbytniego układania. Mam nadzieję, że ktoś coś pozytywnego z nich wyniesie. :Stan - Uśmiecha się:

Hmm... a może ja po prostu wreszcie uczuciowo dorastam??
Stron: 1 2 3