PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Erytrofobia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam, jestem 22-letnim facetem który do grudnia 2008 roku był zdrowy :Stan - Uśmiecha się: . Niestety od tamtej pory moje życie zmieniło się diametralnie, stało się udręką. Na początku dla niewtajemniczonych wyjaśnię termin erytrofobia:

Erytrofobia (łac. erythrophobia) – chorobliwy lęk przed czerwienieniem się. Jest zwykle jednym z objawów fobii społecznej, choć może też występować samodzielnie (erythrophobia separata). Zwykle skutkuje właśnie rumienieniem się, np. w sytuacjach towarzyskich; może to prowadzić do unikania ich.

Do dziś ciężko mi określić czy jest to erytrofobia, na pewno objawy somatyczne ma podobne do fobii społecznej.

Jestem prawie pewien, że wszystko zaczęło się od pewnej upokarzającej mnie sytuacji, a przynajmniej wtedy tak mi się wydawało i chyba właśnie od tamtego zacząłem unikać sytuacji w których będę się czerwienić dodatkowo moje policzki na stałe nabrały czerwonego koloru przez co przestałem siebie akceptować, wydawałem się sobie nie atrakcyjny i że inni będą mnie jako takiego już zawsze postrzegać. Im częściej unikałem tym bardziej stawałem się niewolnikiem własnego umysłu. Czerwienienie, pocenie się i zdenerwowanie występowało nawet w sytaucjach na pozór banalnych. Nawet mówienie o kolorze czerwonym czy o tym, że ktoś inny się zaczerwienił wywoływało u mnie lęk, że ja mogę się zaraz zaczerwienić i tak też się działo. Stało się to moją obsesją. Czasami w rozmowie z mamą czy siostrą dochodziło do tego że się czerwieniłem, naszczęście to już przeszłość. Wtedy tego nie rozumiałem odczuwałem taki lęk jak przed egzaminem i wydawało mi się, że mogę się zaczerwienić. Potem następowała już tylko reakcja łańcuchowa. Na początku myślałem, że może jest coś nie tak z moim organizmem w sensie fizycznym, chodziłem po lekarzach, robiłem badania testy itp. - wszystko było ok. Po jakimś miesiącu nastąpił moment przełomowy zajrzałem do internetu i poczułem jakby strzała trafiła mnie prosto w serce! 'F*ck chyba mam erytrofobię'.

Długo tłamsiłem w sobie ten fakt, bałem się o tym mówić... W końcu nie wytrzymałem i z drżącym głosem powiedziałem o tym bratu. O dziwo nie smiał się ze mnie tylko trochę się zmartwił i powiedział, że mi pomoże. Po tej rozmowie cały czas myślałem, że jak wylęczę skórę ( podbuduję swoją warotość) to wszystko wróci do normy- kosztowne zabiegi IPL, kremy itd. nie mogę zaprzeczyć pomogło, do dzisiaj używam Diroseal'u który stopniowo leczy moje poliki, zabiegi już sobie darowałem. Okazało się, że jednak wraz z polepszeniem stanu mojej cery lęki natrętne myśli wcale nie odeszły. Brat kazał mi pójść do psychologa i tak też zrobiłem. To był świetny pomysł bo trafiłem na dobrego specjalistę z którym mogłem sobie porozmawiać, wyżalić się. Po serii rozmów i badań poczułem się lepiej byłem bardziej świadomy tego co mi dolega. Lekarz powiedział mi, żebym nie traktował tego jako chorobę, nie robił z siebie męczęnnika i postarał się zaakceptować takiego jakim jestem. W czasie tych spotkań uświadomiłem sobie, że główną przyczyną moich dolegliwości jest fakt, że staram się być idealny, zbyt idealny, a przecież tacy ludzie nie istnieją. Bałem się złych opinii na swój temat, bałem się, że moja wartość spadnie w oczach innych, myślałem że wszyscy mnie obserwują i oceniają. Po pewnym czasie udało mi się wypracować pewien tok myślenia, mniej przejmowałem się sobą, przestałęm unikać sytuacji wywołującychy zdenerwowanie, peszenie się i rumień na mojej twarzy, stałęm obok lęku, nie uciekałem. Dzięki temu to wszystko stało się lżejsze mniej istotne. Potem postanowiłem wspomóc się lekami propanolol, hydroxyzinum, żaden nie pomagał do tego oba mnie zamulały do tego stopnia, że nie mogłem normalnie funkcjonować bo myślałem tylko o tym żeby się położyć spać. Postawnowiłem jeszcze raz udać się do lekarza, który przepisał mi SEROXAT, przestrzegł mnie jednak, żebym przemyśłal sobie moją sytuację dogłębnie i uświadomił sobie czy lek psychotropowy jest mi potrzebny. Po tej rozmowie Seroxat brałem 6 dni po czym zrezygnowałem doszedłem do wniosku, że przecież ja nie jestem jakimś "psycholem" żebym łykał tabletki. Uwierzyłem w siebie! Oczywiście od tego dnia nic nie było łątwiejsze...
Seroxat tłumi w nas lęki, ale nie rozwiązuje problemu, nie zamierzałem brać tabletek i niszczyć swojego organizmu chemią do końca życia.
Dzisiaj jest znacznie lepiej, problem nie zniknął , ale mogę normalnie rozmawiać, śmiać się i cieszyć nawet najmniejszymi rzeczami. Każdy atak staram się traktować jako kolejne zadanie do wykoanania, po którym będę mógł wejść na jeden szebel wyżej. Wiem, że psychoterpia pomogłaby mi się uwolnić od tego problemu już na stałe, niestety w moim mieście taka terapia jest raczej nie możliwa...

Najważniejsze jest to żeby nie postrzegać tego jako coś co jest ogromną traumą naszego życia, bo wtedy taką się stanie. Starać się nie myśleć o tym zbyt często, warto znaleźć sobie jakieś zajęcie, które odciągnie nas od bezsensownych myśli. Oczywiście czekanie na cud też nas nie wyleczy, trzeba trenować, układać sobie pewne priorytety w życiu. Nauczyłem się , że najlepszym wyjściem z tego problemu nie jest ucieczka w leki, która jest najprostszą metodą, lecz ta która sprawia nam najwięcej trudu i bólu, bo właśnie taka droga daje nam najlepsze efekty, gdy uda się w tym wytrwać wszystko minie.

Pozdrawiam
ende
doskonale cie rozumiem Ende. Też przez to przechodziłam :Stan - Uśmiecha się: jeszcze wtedy nie wiedziałam nic na temat fobii ani nawet nie przypuszczałam, że jest coś takiego jak Erytrofobia. Kiedyś znalazłam jakiś artykuł na ten temat...a potem to już po kolei, o fobii i innych zaburzeniach :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: dziś już sie tym nie przejmuje, zdaje sobie sprawe z tego, że każdy się czerwieni i to zupełnie normalne :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: nawet często sobie z tego żartuje. Niestety pamiętam jak potrafi to utrudnić życie. Ciesze się, że czujesz się już lepiej. Wspaniale, że masz takiego brata, który zrozumiał to i chętnie starał się ci pomóc. To naprawde ważne w takich momentach.
Życzę powodzenia w dalszej walce. Niech moc będzie z tobą :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:
Może zabrzmię jak kaznodzieja, czy szaleniec głoszący dziwne teorie, ale... skoro pamiętasz moment, w którym mogło się to zacząć, to dobrze. Masz świadomość, skąd w Tobie taki lęk. A co ważniejsze - jest do pole do popisu dla hipnotyzera. Są w Polsce znani, cenieni, a nie jakieś elementy nie wiadomo skąd.
Podczas hipnozy (możesz być całkowicie świadomy, jest to jedynie duże wyciszenie), hipnotyzer prawdopodobnie poprosi, być udał się w to miejsce, w którym to wszystko się stało. Co czułeś w tej chwili? Co widziałeś? Jakie emocje temu towarzyszyły, jakie negatywne skutki to ma? Możesz się wyciszyć, wiedząc, że to była głupota...
Powie, żebyś cofnął się na moment przed tym wydarzeniem, i wyobraził sobie teraz, jak wszystko idzie innym torem, całkowicie omijając tamtą sytuację. A kiedy się obudzisz będziesz świadom tej dobrej drogi, którą poszedłeś i jej wszystkich dobrych skutków, zapomnisz tamto złe na zawsze. Podczas seansu hipnotycznego można tak oszukać umysł i być może będziesz podświadomie sądził, że wcale do tamtej sytuacji nie doszło.
Zainteresuj się hipnozą, to może być jakieś wyjście.
vbcvc
...
ja cierpie na erytrofobie gdy ktos patrzy mi sie gleboko w oczy odrazu robie sie czerwona d;atego unikam kontaktu wzrokowego gdy jest mi glupio tak samo czerwienie sie jest mi z tego powodu tak strasznie wstyd chcialabym miec normalna cere jak inni a ja boje sie z kimkolwiek ziwazac z tego powodu to moj najwiekszy kompleks i nie wiem jak sie go pozbyc:Stan - Niezadowolony - Smuci się:
A ja mam inaczej, ja mam prawie cały czas czerwoną twarz. Niektóre koleżanki się nawet pytają czy miałam peeling, także jest to niezmiernie miłe.
.....
wyobraz sobei taką sytuację.

Rozmawiasz z kimś i nagle ten ktoś robi się czerwony. Ale w dalszym ciągu patrzy Na Ciebie i dalej rozmawia tak samo. CO sobie pomyślisz? gorąco mu się zrobiło?

Ta sama sytuacja. Rozmawiacie, robi się czerwony, ale spuszcza wzrok, gdzieś nim błądzi, udaje że nic się nie stało, ale próbuje się odwrócić do Ciebie chociaż profilem, a najlepiej, to tyłem, coś pokazuje, coś kręci. Co myślisz? Dziwny jakiś, wstydzi się czegoś, o co mu chodzi.

Ja próbuję zachowywać się jak w tym pierwszym opisie.
Czerwienię się od zawsze i dość mocno i w różnych dziwnych sytuacjach :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Musiałam to więc jakoś zaakceptować.

Jak brałam fluoksetynę to było z tym lepiej.
pomaga mi też to:
http://www.lekolandia.pl/ziaja-med-kurac...-5741.html

ale muszę dodać jeśli chodzi o ten krem, że u mnie czerwienienie po części na pewno wynika z tego, że mam cerę naczynkową, a czynniki emocjonalne swoją drogą. Ale moim zdaniem ten krem warto wypróbować.
Mi pomagał, ale nie mogę go stosować regularnie, bo mi pory zatyka.
Na pewno ten temat pojawiał się już wielokrotnie na forum, ale po prostu chciałem sobie ulżyć i wygadać się ;-)

Otóż jakiś czas temu zmierzyłem się z jednym z największych zagrożeń jakie potrafiłem sobie wyobrazić, mianowicie poszedłem na studia drugiego stopnia.
Moja psycholoszka wymyśliła sobie, żebym na ostatnie zajęcia poszedł bez leków. To był fatalny pomysł. Przyniósł więcej złego, jak kiedy zastosowałbym tabletki. Na sali było z 400 osób!
Mimo, że dwa tygodnie wcześniej kiedy poszedłem było całkiem nieźle, to teraz, po wczorajszym lęk wrócił i boję się iść na dzisiejsze zajęcia.
Chodzi o to, że potrafię przez dłuuugi czas siedzieć na maksa czerwony. :Stan - Różne - Zaskoczony:ops: Trwało to pół godziny i wyszedłem bo miałem już dosyć. Załamałem się trochę. Jestem zły na siebie, na nią i mam dosyć.
Przed tym incydentem, kiedy jeszcze było dobrze, zapisałem się z dziewczyną na kurs tańca, który zaczyna się jutro.

Ehh... strach się bać. Trudno, idę, spróbuję. Najwyżej znowu wyjdę z zajęć, ale to już mnie ładnie pogrąży. Wziąłem Afobam i beta blokera. Może styknie. Nie ma co karmić traumy, tylko spróbować ponownie.
A jesteś pewien, że cały czas się czerwieniłeś? Może tylko Ci się wydawało : )
Właśnie że jestem pewien tego czerwienienia. Wziąłem psychotropy i dzisiaj było już OK.

Trochę mi ulżyło, bo porozmawiałem z matką o ojcu. Relacje z nim są źródłem mojej choroby. Okazało się, że on też ma coś na kształt fobii. Może i fobię społeczną właśnie.

Przyznała mi rację, że to jej zlecił nasze wychowanie, a mi nie poświęcał czasu w takim wymiarze jak powinien. Ciągle był w domu, ale nie było go dla mnie. Nie potrafił inaczej, ale ja przez to czuje się nieudanym synem, skoro ojciec zepchnął nas z siostrą w stronę matki.

Nie mam już problemu z czerwienieniem jako takim, bo po terapii potrafię zaczerwienić się podczas rozmowy i dalej patrzec prosto w oczy. Problem mam z burakiem, który potrafi trzymać i paręnaście minut, aż do końca ekspozycji. Mowa ewidentnie o utrzymującym się skoku ciśnienia krwi.

Na małe pocieszenie dla borykajacych się z tym problemem, mam informację ze jest to reakcja typu walcz, więc mamy w sobie cos z wojownika ;-)
Czerwienienie się jest reakcją typu "walcz-uciekaj" i może działać w obie strony: jako dodatkowy motywator (chociaż bardziej uniknięcie spalenia cegły niż sam rumieniec), albo jako kolejny powód do unikania i wycofania. Niezależnie od interpretacji jest to mało przydatny mechanizm i każdy człowiek wolałby tego nie mieć.