04 Cze 2007, Pon 20:54
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114
04 Cze 2007, Pon 20:58
Autor tematu powinien zacząć . To taka niepisana zasada
04 Cze 2007, Pon 21:17
Cytat:To taka niepisana zasadaPierwsze słyszę, to chyba ostatnio coś wprowadzili nową świecką tradycję
Pierwsza była Agata w 1 klasie, taka trochę mulateczka i te sprawy. Jej ojciec miał piekarnię to dobra partia była. Jako pierwszy w klasie chyba siedziałem z dziewczyną w jednej ławce ( ktoś musiał ich wszystkich naprowadzić na właściwa ścieżkę). Niestety nasz związek (nie lubię tego słowa dziwnie się kojarzy) nie przetrwał próby odległości w 3 klasie Ona wyprowadziła się na drugi koniec miasta... Teraz Ty :arrow:
05 Cze 2007, Wto 0:59
Mój pierwszy "narzeczony" miał na imię Artur, ciemne włosy, ciemne oczy. Chodziliśmy trzymając się za ręce... Romantycznie, nie? Ale niestety, to było w przedszkolu
05 Cze 2007, Wto 14:32
Mamy się cofnąć aż do tak odległej przeszłości??
No dobrze... niech Wam będzie .
W zerówce "chodziłam" z dwoma chłopakami . I byłam "zakochana" w obu. Jeden miał na imię Hubert, a drugi Łukasz (w Łukaszu kochały się wszystkie dziewczyny z zerówki ).
Było fajnie... dopóki Hubert nie dowiedział się o Łukaszu... . Ostatecznie obaj się na mnie obrazili i tak zakończył się mój "bigamiczny związek" .
No dobrze... niech Wam będzie .
W zerówce "chodziłam" z dwoma chłopakami . I byłam "zakochana" w obu. Jeden miał na imię Hubert, a drugi Łukasz (w Łukaszu kochały się wszystkie dziewczyny z zerówki ).
Było fajnie... dopóki Hubert nie dowiedział się o Łukaszu... . Ostatecznie obaj się na mnie obrazili i tak zakończył się mój "bigamiczny związek" .
05 Cze 2007, Wto 16:02
Lilith<---- już się wprawiasz, widzisz
P.S. mam ciemne oczy
Muszę postarać się ładnie opisać historię mojego ostatniego autobusowego podrywu.
P.S. mam ciemne oczy
Cytat: W zerówce "chodziłam" z dwoma chłopakamiładnie się zapowiada czekamy na następne posty
Cytat:w Łukaszu kochały się wszystkie dziewczyny z zerówkiteraz dziewczyny mówią chyba ciacho ?
Muszę postarać się ładnie opisać historię mojego ostatniego autobusowego podrywu.
05 Cze 2007, Wto 19:26
LEON napisał(a): ładnie się zapowiada czekamy na następne posty
To co było później jest ściśle tajne
Cytat:teraz dziewczyny mówią chyba ciacho?
Muszę postarać się ładnie opisać historię mojego ostatniego autobusowego podrywu.
Szczerze mówiąc nie wiem.... ale pewnie nie jestem "na bieżąco". Ja w każdym razie nie mówię ciacho.
Nie musisz ładnie opisywać, najważniejsze żebyś napisał czy się zakończył sukcesem
05 Cze 2007, Wto 21:18
Czy zakończył się sukcesem?
Moim sukcesem jest to, że w ogóle do niego doszło. Zazwyczaj nie podrywam na ulicy (do grudnia ub. roku), ale mniejsza o to
W ubiegłym semestrze miałem na 8 cały tydzień.
W autobusie zawsze tłok dlatego wsiadam w pierwsze drzwi przy kierowcy niby jest luźniej. Ale przede mną wysiada dziewczyna żeby przepuścić wysiadających ludzi i pierwsze co sobie pomyślałem ,,ale ona ma czerwoną kurtkę" kurtka Bergson'a (tak było na kołnierzu napisane), niesamowicie czerwona, aż biła po oczach.
Panna też niczego sobie: duże oczy, szatynka, ładna. Na kolejnych przystankach wychodziliśmy razem i wchodziliśmy żeby przepuścić ludzi, bo staliśmy w drzwiach. W końcu wysiadłem Ona pojechała dalej.
Ale nazajutrz znowu ją widzę w autobusie w tej samej kurtce.
I pojutrze znowu w tej samej kurtce w tym samym miejscu... tak sobie myślę deja vu <--trudne słowo!
Lady in Red jeździła ze mną przez cały tydzień i następny tydzień i następny.
Zacząłem się jej przypatrywać, oczywiście za każdym razem było mam cię gasiła mnie dosłownie zawsze, zawsze kiedy się przyglądałem...
reszta może w kolejnym odcinku nie chce mi się pisać
Moim sukcesem jest to, że w ogóle do niego doszło. Zazwyczaj nie podrywam na ulicy (do grudnia ub. roku), ale mniejsza o to
W ubiegłym semestrze miałem na 8 cały tydzień.
W autobusie zawsze tłok dlatego wsiadam w pierwsze drzwi przy kierowcy niby jest luźniej. Ale przede mną wysiada dziewczyna żeby przepuścić wysiadających ludzi i pierwsze co sobie pomyślałem ,,ale ona ma czerwoną kurtkę" kurtka Bergson'a (tak było na kołnierzu napisane), niesamowicie czerwona, aż biła po oczach.
Panna też niczego sobie: duże oczy, szatynka, ładna. Na kolejnych przystankach wychodziliśmy razem i wchodziliśmy żeby przepuścić ludzi, bo staliśmy w drzwiach. W końcu wysiadłem Ona pojechała dalej.
Ale nazajutrz znowu ją widzę w autobusie w tej samej kurtce.
I pojutrze znowu w tej samej kurtce w tym samym miejscu... tak sobie myślę deja vu <--trudne słowo!
Lady in Red jeździła ze mną przez cały tydzień i następny tydzień i następny.
Zacząłem się jej przypatrywać, oczywiście za każdym razem było mam cię gasiła mnie dosłownie zawsze, zawsze kiedy się przyglądałem...
reszta może w kolejnym odcinku nie chce mi się pisać
05 Cze 2007, Wto 21:32
Nie mogę się doczekać następnej części
08 Cze 2007, Pią 17:43
Oczekiwany odcinek drugi
Pewnego dnia postanowiłem sprawdzić czy przypadkiem Ona nie mieszka blisko, (zawsze stała blisko mnie w zatłoczonym autobusie, więc musiała dopiero co wsiąść ). Wybrałem się w tym celu o 1 przystanek wcześniej na trasie, to nie była duża różnica nawet niektórzy sąsiedzi tam czekają na autobus. Dla mnie to trochę niewygodne bo musiałbym okrążać blok, ale czego to się nie robi dla ... no wiecie.
Wstałem wcześniej, idę i myślę ile jeszcze mógłbym nadłożyć drogi gdybym jej nie spotkał ( przejście aż do pętli też rozważałem ).
Na przystanku tłum ludzi z sąsiednich bloków i nic czerwonego nie zauważyłem niestety Podchodzę bliżej wiaty a wtedy 10 metrów dalej idzie moja dziewczyna. Zauważyliśmy się oboje prawie w tym samym momencie i dosłownie nas zamurowało tak na 2 sekundy. Pewnie jej coś nie pasowało, jeszcze chyba nie była pewna czy ją śledzę czy nie.Weszła pod wiatę poczekaliśmy razem na autobus, a ja już wtedy obmyślałem PLAN
PLAN był rozbrajająco prosty, dlatego bezbłędny: nawiązać rozmowę w miarę dyskretnie na przystanku ( autobus zdecydowanie odpada).
Następnego dnia gładko ogolony, pachnący idę obmyślałem kwestię na podryw, czekam na nią a tu nic żadnej dziewczyny w czerwonym
Wybaczcie to grafomaństwo, ale żeby oddać atmosferę potrzebny będzie jeszcze jeden odcinek
Pewnego dnia postanowiłem sprawdzić czy przypadkiem Ona nie mieszka blisko, (zawsze stała blisko mnie w zatłoczonym autobusie, więc musiała dopiero co wsiąść ). Wybrałem się w tym celu o 1 przystanek wcześniej na trasie, to nie była duża różnica nawet niektórzy sąsiedzi tam czekają na autobus. Dla mnie to trochę niewygodne bo musiałbym okrążać blok, ale czego to się nie robi dla ... no wiecie.
Wstałem wcześniej, idę i myślę ile jeszcze mógłbym nadłożyć drogi gdybym jej nie spotkał ( przejście aż do pętli też rozważałem ).
Na przystanku tłum ludzi z sąsiednich bloków i nic czerwonego nie zauważyłem niestety Podchodzę bliżej wiaty a wtedy 10 metrów dalej idzie moja dziewczyna. Zauważyliśmy się oboje prawie w tym samym momencie i dosłownie nas zamurowało tak na 2 sekundy. Pewnie jej coś nie pasowało, jeszcze chyba nie była pewna czy ją śledzę czy nie.Weszła pod wiatę poczekaliśmy razem na autobus, a ja już wtedy obmyślałem PLAN
PLAN był rozbrajająco prosty, dlatego bezbłędny: nawiązać rozmowę w miarę dyskretnie na przystanku ( autobus zdecydowanie odpada).
Następnego dnia gładko ogolony, pachnący idę obmyślałem kwestię na podryw, czekam na nią a tu nic żadnej dziewczyny w czerwonym
Wybaczcie to grafomaństwo, ale żeby oddać atmosferę potrzebny będzie jeszcze jeden odcinek
09 Cze 2007, Sob 0:35
Leon ależ Ty budujesz napięcie, czekam na kolejny odcinek (telenoweli) z wypiekami na twarzy
09 Cze 2007, Sob 20:14
Odcinek 3003
[Obrazek: 6990330.3.jpg]
Nie widziałem Jej caaały długi tydzień, zaczynałem się niepokoić, że coś się z Nią stało ( albo, że może poznała PLAN ). Ale nie, w poniedziałek widzę ją znowu w autobusie, widocznie grypa męczyła dziewczynę przez tydzień była jeszcze trochę zakatarzona. Miałem porozmawiać z Nią za trzy dni- to był ostateczny termin (dałem sobie trochę czasu na ponowne przemyślenie taktyki). Ku mojemu zdumieniu dziewczyny znowu brak <-- to nie odzwierciedla nawet w 1/10 poziomu mojej rozpaczy. Nie pamiętam ile smutnych dni minęło, przywykłem do myśli, ze Jej nie zobaczę a tu pewnego dnia...Ona. Rozjaśniła nieznacznie włosy i włożyła cieplejszą białą kurtkę nie wiem dlaczego nie poznałem od razu, chyba cały czas szukałem tej czerwonej kurtki. Odwraca się do mnie w autobusie i patrzymy sobie w oczy, dzieli nas może metr. Sytuacja idealna wystarczy powiedzieć ,,CZEŚĆ" czy ,,Poznajesz mnie" ale to był mój przystanek (tak sobie to tłumaczyłem zresztą każdy pewnie ops: byłby trochę yym niespokojny)
Okazja nadarzyła sie w środę 06.12.2006r była konferencja i odwołali mi zajęcia miałem na 10 nic mnie już nie powstrzyma!
Tora! Tora! Tora!
W dniu ataku ogolony, pachnący i zdeterminowany wyruszyłem na przystanek odpowiednio wcześniej. Stanąłem z boku i czekałem. Widzę ją zbliżającą się do mnie jest w białej kurtce, zimno strasznie więc narzuciła kaptur i schowała dłonie w rękawach. Zatrzymuje się 1,5 metra ode mnie i też czeka. Nie widzi jak zaczynam się skradać ( zaskoczenie to w wielu wypadkach kluczowy element zwycięstwa) i kiedy już otwieram usta żeby zacząć wsiada do innego autobusu bo widzi koleżankę
Kolejna zmarnowana okazja, ale skoro już wstałem to pojadę na uczelnię, trudno. Wsiadłem do autobusu i dwa przystanki dalej wsiada ( wiecie kto [Obrazek: angel-smiley-002.gif] ) wsiadła trochę dalej, bo z przodu tłoczno. Tym razem jadę z Nią do końca!! Wysiadamy ok 5 przystanków dalej, jak przypuszczałem tu przesiada się na inny autobus. Jest w odległości 10m (to duży dystans dla kogoś kto ma galaretowate ze strachu kolana) sytuacja wyśmienita.
Podchodzę i postanowiłem (po części z konieczności) przyjąć strategie ,,na pierdołę" i zaczynam:
-Dziś znowu na 8 ?
[Ona odwraca się do mnie]
-Słucham?
-Dziś znowu na 8 ?[posłałem jej swój zabójczy ]
-Tak na 8, jak codziennie. [uśmiech lekki, figlarny w odpowiedzi]
-Jak masz na imię ops: [nie wiem czy byłem czerwony, pewnie nie, ale puls miałem niczym Małysz na belce startowej]
-Justyna
- A ja ..... [w tej chwili istniało dla mnie tylko jedno imię, chciałem powiedzieć JA TEŻ JUSTYNA, albo JUSTYNIAN, ale w ostatniej chwili zmieniłem temat]
- Studiujesz ekonomię, tak?
- Ja już skończyłam studia [ cały moj PLAN przepadł a wariantu B nie było ratowałem sytuację]
- A studiowałaś tu w .........?
- Nie w Łodzi. A ty studiujesz?
- Tak na wydziale T......
- To jest gdzieś tu [wskazuje palcem w kierunku akademików ]
- Nie, na ulicy.............
- To nie po drodze !
[posłała mi jeden z najpiękniejszych, olśniewająco białych uśmiechów jakie widziałem]
- Yyy no tak nie po drodze. Muszę podjechać dzisiaj przed zajęciami do kolegi w akademiku. [to było najlepsze co mogłem teraz wymyslec, Justyna nie dała po sobie poznać jak kretyńskie kłamstewko właśnie usłyszała]
Pytałem gdzie pracuje.
Powiedziała mi, że w poradni pedagogicznej.
-Ciekawa praca, podoba Ci się?
-Tak dzieci są bardziej PRZYSTĘPNE niż dorośli [ Pani nieprzystępna ]
Rozmawialiśmy jeszcze trochę o studiach i kiedy piszę pracę. Przyjechał nasz autobus. Przypomniałem sobie jak mam na imię - lepiej pozno niż wcale
Wysiadła przystanek dalej. Ale następnego dnia znowu na 8 i ......
Nie wiem czy opisywać dzień następny bo ta przygoda jeszcze się nie skończyła Czy wynika z tego jakikolwiek morał? Pewnie nie
Ale teraz WY dziewczyny
[Obrazek: 6990330.3.jpg]
Nie widziałem Jej caaały długi tydzień, zaczynałem się niepokoić, że coś się z Nią stało ( albo, że może poznała PLAN ). Ale nie, w poniedziałek widzę ją znowu w autobusie, widocznie grypa męczyła dziewczynę przez tydzień była jeszcze trochę zakatarzona. Miałem porozmawiać z Nią za trzy dni- to był ostateczny termin (dałem sobie trochę czasu na ponowne przemyślenie taktyki). Ku mojemu zdumieniu dziewczyny znowu brak <-- to nie odzwierciedla nawet w 1/10 poziomu mojej rozpaczy. Nie pamiętam ile smutnych dni minęło, przywykłem do myśli, ze Jej nie zobaczę a tu pewnego dnia...Ona. Rozjaśniła nieznacznie włosy i włożyła cieplejszą białą kurtkę nie wiem dlaczego nie poznałem od razu, chyba cały czas szukałem tej czerwonej kurtki. Odwraca się do mnie w autobusie i patrzymy sobie w oczy, dzieli nas może metr. Sytuacja idealna wystarczy powiedzieć ,,CZEŚĆ" czy ,,Poznajesz mnie" ale to był mój przystanek (tak sobie to tłumaczyłem zresztą każdy pewnie ops: byłby trochę yym niespokojny)
Okazja nadarzyła sie w środę 06.12.2006r była konferencja i odwołali mi zajęcia miałem na 10 nic mnie już nie powstrzyma!
Tora! Tora! Tora!
W dniu ataku ogolony, pachnący i zdeterminowany wyruszyłem na przystanek odpowiednio wcześniej. Stanąłem z boku i czekałem. Widzę ją zbliżającą się do mnie jest w białej kurtce, zimno strasznie więc narzuciła kaptur i schowała dłonie w rękawach. Zatrzymuje się 1,5 metra ode mnie i też czeka. Nie widzi jak zaczynam się skradać ( zaskoczenie to w wielu wypadkach kluczowy element zwycięstwa) i kiedy już otwieram usta żeby zacząć wsiada do innego autobusu bo widzi koleżankę
Kolejna zmarnowana okazja, ale skoro już wstałem to pojadę na uczelnię, trudno. Wsiadłem do autobusu i dwa przystanki dalej wsiada ( wiecie kto [Obrazek: angel-smiley-002.gif] ) wsiadła trochę dalej, bo z przodu tłoczno. Tym razem jadę z Nią do końca!! Wysiadamy ok 5 przystanków dalej, jak przypuszczałem tu przesiada się na inny autobus. Jest w odległości 10m (to duży dystans dla kogoś kto ma galaretowate ze strachu kolana) sytuacja wyśmienita.
Podchodzę i postanowiłem (po części z konieczności) przyjąć strategie ,,na pierdołę" i zaczynam:
-Dziś znowu na 8 ?
[Ona odwraca się do mnie]
-Słucham?
-Dziś znowu na 8 ?[posłałem jej swój zabójczy ]
-Tak na 8, jak codziennie. [uśmiech lekki, figlarny w odpowiedzi]
-Jak masz na imię ops: [nie wiem czy byłem czerwony, pewnie nie, ale puls miałem niczym Małysz na belce startowej]
-Justyna
- A ja ..... [w tej chwili istniało dla mnie tylko jedno imię, chciałem powiedzieć JA TEŻ JUSTYNA, albo JUSTYNIAN, ale w ostatniej chwili zmieniłem temat]
- Studiujesz ekonomię, tak?
- Ja już skończyłam studia [ cały moj PLAN przepadł a wariantu B nie było ratowałem sytuację]
- A studiowałaś tu w .........?
- Nie w Łodzi. A ty studiujesz?
- Tak na wydziale T......
- To jest gdzieś tu [wskazuje palcem w kierunku akademików ]
- Nie, na ulicy.............
- To nie po drodze !
[posłała mi jeden z najpiękniejszych, olśniewająco białych uśmiechów jakie widziałem]
- Yyy no tak nie po drodze. Muszę podjechać dzisiaj przed zajęciami do kolegi w akademiku. [to było najlepsze co mogłem teraz wymyslec, Justyna nie dała po sobie poznać jak kretyńskie kłamstewko właśnie usłyszała]
Pytałem gdzie pracuje.
Powiedziała mi, że w poradni pedagogicznej.
-Ciekawa praca, podoba Ci się?
-Tak dzieci są bardziej PRZYSTĘPNE niż dorośli [ Pani nieprzystępna ]
Rozmawialiśmy jeszcze trochę o studiach i kiedy piszę pracę. Przyjechał nasz autobus. Przypomniałem sobie jak mam na imię - lepiej pozno niż wcale
Wysiadła przystanek dalej. Ale następnego dnia znowu na 8 i ......
Nie wiem czy opisywać dzień następny bo ta przygoda jeszcze się nie skończyła Czy wynika z tego jakikolwiek morał? Pewnie nie
Ale teraz WY dziewczyny
09 Cze 2007, Sob 21:38
Wzruszyłam się, że są jeszcze tacy faceci.
09 Cze 2007, Sob 21:46
Cytat:Wzruszyłam się, że są jeszcze tacy faceci.
8) Jest mi niezmiernie miło
We Wrocławiu nie ma żadnych fajnych facetów? Chyba ja muszę się tam wybrac!!
09 Cze 2007, Sob 21:49
We Wrocławiu usłyszysz: "E, Malutka masz ochotę na numerek?"
13 Cze 2007, Śro 17:19
LEON napisał(a):Nie wiem czy opisywać dzień następny bo ta przygoda jeszcze się nie skończyła Czy wynika z tego jakikolwiek morał? Pewnie nie
Opisywać, opisywać! . Wciągająca historia
Jakby znudziła Ci się kariera elektrotechnika, to możesz zostać pisarzem . Naprawdę!
13 Cze 2007, Śro 20:02
Popieram Vacka , pisz dalej Leon, fajnie się czyta tę podrywankę
13 Cze 2007, Śro 22:15
Czekałem na pytanie co dalej z Justyną!
Nie myślicie, ze dałem sobie spokój co po tak wspaniałym podrywie
Prawie* EPILOG niestety
Kiedy wysiadłem z autobusu czułem się jakbym właśnie wysiadł z kolejki górskiej w wesołym miasteczku albo jak kiedyś, gdy omal nie potrącił mnie pusty pędzący pekaes (takie uczucie gorąca i ulgi, że uszedłem z życiem tylko trwało to trochę dłużej). Potrzebowałem czasu żeby ochłonąć więc zrobiłem sobie mały spacer przed zajęciami ( w grudniu w rozpiętej kurtce ). Zimno dobrze mi zrobiło i miałem trochę czasu na rozmyślaniu o naszej przyszłości. W pamięci w telefonu zapisałem sobie samo imię Justyna oczywiście na pierwszym miejscu! Zajęcia minęły mi szybko, specjalnie nie przejmowałem się nimi a w dodatku to było laboratorium i mogłem zrzucić robotę na resztę zespołu. Jak zwykle siedzę sobie obok: dowodzę i interweniuję w razie pożaru czy innej nagłej katastrofy Codzienność.
Cały czas kalkulowałem wiek Justyny. Według wariantu optymistycznego mogła po LO i 3 letnim licencjacie od razu rozpocząć prace a wtedy byłaby mniej więcej w moim wieku - nie dopuszczałem do siebie innej możliwości
Wiecie, niewiele pamiętam z tamtego dnia widocznie przedawkowałem uczucia bo rano po częściowo nie przespanej nocy obudziłem się z potwornym bolem głowy
Nie zrażony do przystankowych podrywów postanowiłem iść za ciosem, tym razem miejscem akcji miał być przystanek Justyny.
Robiłem w swoim życiu wiele głupich rzeczy, ale ta była zdaje się była najgłupszą (powiedzmy w pierwszej piątce).
Niestety zbyt wcześnie przyszedłem na miejsce, dziewczyna zauważyła mnie i schowała się za wiatą. Straciłem tak ważny element zaskoczenia już nie mogłem podejść i powiedzieć: O! znowu sie spotykamy
Postanowiłem poczekać i dopaść ofiarę tam gdzie nie miałaby możliwości ucieczki - w autobusie. Dziwię się sobie teraz, że nie zauważałem u Niej tego braku entuzjazmu Wsiadła tym razem przez tylne drzwi, ja oczywiście za Nią (przyznaję, że przez bardzo krotką chwilę chciałem dać za wygraną). Stoję z tyłu i mogę przysiąc jak ktoś z tyłu szepcze: ,,On zaraz zacznie zalecać się do tej dziewczyny!" Trudno musiał wysiąść wczoraj na tym samym przystanku co my Zacząłem rozmowę zwykłym -Cześć!
-O! cześć! [nieziemski uśmiech ...eh]
-Co tam słychać?
-A nic ciekawego [ ta wymijająca odpowiedz mi nie wystarczyła drążyłem dalej]
-Do której dziś w pracy?
-A tak do 15:30 chyba że jestem potrzebna dłużej to zostaję.
-Ja mam 15-tej. Same wykłady, cały dzień w jednej sali.
-
-Ciepło dziś
-No ciepło
-Podobno to najcieplejszy grudzień od 200 lat [ ten tekst wymiata 8) pozwolę Wam rozkoszować się nim chwilę ... ] c. d. n.
Nie myślicie, ze dałem sobie spokój co po tak wspaniałym podrywie
Prawie* EPILOG niestety
Kiedy wysiadłem z autobusu czułem się jakbym właśnie wysiadł z kolejki górskiej w wesołym miasteczku albo jak kiedyś, gdy omal nie potrącił mnie pusty pędzący pekaes (takie uczucie gorąca i ulgi, że uszedłem z życiem tylko trwało to trochę dłużej). Potrzebowałem czasu żeby ochłonąć więc zrobiłem sobie mały spacer przed zajęciami ( w grudniu w rozpiętej kurtce ). Zimno dobrze mi zrobiło i miałem trochę czasu na rozmyślaniu o naszej przyszłości. W pamięci w telefonu zapisałem sobie samo imię Justyna oczywiście na pierwszym miejscu! Zajęcia minęły mi szybko, specjalnie nie przejmowałem się nimi a w dodatku to było laboratorium i mogłem zrzucić robotę na resztę zespołu. Jak zwykle siedzę sobie obok: dowodzę i interweniuję w razie pożaru czy innej nagłej katastrofy Codzienność.
Cały czas kalkulowałem wiek Justyny. Według wariantu optymistycznego mogła po LO i 3 letnim licencjacie od razu rozpocząć prace a wtedy byłaby mniej więcej w moim wieku - nie dopuszczałem do siebie innej możliwości
Wiecie, niewiele pamiętam z tamtego dnia widocznie przedawkowałem uczucia bo rano po częściowo nie przespanej nocy obudziłem się z potwornym bolem głowy
Nie zrażony do przystankowych podrywów postanowiłem iść za ciosem, tym razem miejscem akcji miał być przystanek Justyny.
Robiłem w swoim życiu wiele głupich rzeczy, ale ta była zdaje się była najgłupszą (powiedzmy w pierwszej piątce).
Niestety zbyt wcześnie przyszedłem na miejsce, dziewczyna zauważyła mnie i schowała się za wiatą. Straciłem tak ważny element zaskoczenia już nie mogłem podejść i powiedzieć: O! znowu sie spotykamy
Postanowiłem poczekać i dopaść ofiarę tam gdzie nie miałaby możliwości ucieczki - w autobusie. Dziwię się sobie teraz, że nie zauważałem u Niej tego braku entuzjazmu Wsiadła tym razem przez tylne drzwi, ja oczywiście za Nią (przyznaję, że przez bardzo krotką chwilę chciałem dać za wygraną). Stoję z tyłu i mogę przysiąc jak ktoś z tyłu szepcze: ,,On zaraz zacznie zalecać się do tej dziewczyny!" Trudno musiał wysiąść wczoraj na tym samym przystanku co my Zacząłem rozmowę zwykłym -Cześć!
-O! cześć! [nieziemski uśmiech ...eh]
-Co tam słychać?
-A nic ciekawego [ ta wymijająca odpowiedz mi nie wystarczyła drążyłem dalej]
-Do której dziś w pracy?
-A tak do 15:30 chyba że jestem potrzebna dłużej to zostaję.
-Ja mam 15-tej. Same wykłady, cały dzień w jednej sali.
-
-Ciepło dziś
-No ciepło
-Podobno to najcieplejszy grudzień od 200 lat [ ten tekst wymiata 8) pozwolę Wam rozkoszować się nim chwilę ... ] c. d. n.
13 Cze 2007, Śro 23:13
Nie każ nam zbyt długo czekać. Co było dalej?
14 Cze 2007, Czw 12:42
Leon! To czysta złośliwość, żeby przerywać w takim momencie!...
15 Cze 2007, Pią 23:57
Teraz to już naprawdę EPILOG!!
Zaczynając nie myślałem, że aż tak się rozpiszę. To już ostatni odcinek, naprawdę ostatni.
Justyna nie podzielała mojego zainteresowania sprawami meteorologicznymi Nie pamiętam dlaczego wybrałem sobie taki okropny temat. Wydaje mi się, że chciałem żeby pomyślała o mnie jak o takim zwyczajnym znajomym z osiedla, a nie jak o kimś kto... nie ma szans. Może pomyślała sobie coś gorszego, miała mnie za chama który chciał tylko... no wiecie czego
Wpadłem na pomysł, że może należałoby Ją przeprosić za to wczorajsze ale nie mogłem z siebie tego wydusić. Przez te sześć minut razem dużo było ciszy, opowiedziałem jej coś jeszcze o mojej uczelni. A na koniec wysiadając:
-Moj przystanek to do zobaczenia [dotknąłem lekko Jej ramienia, nie ja to wymyśliłem tak napisali w podręczniku dla podrywaczy ,,oswajać dziewczynę z dotykiem" ]
- CZESC
- Do poniedziałku [powiedziałem to przez poł autobusu - gwoźdź do trumny tego podrywu]
-C Z E S C [to chyba była ewidentna oznaka ...w.... wzburzenia ]
W poniedziałek jak przypuszczacie Jej nie było. Przez trzy tygodnie także.
Ponieważ widzę przystanek na którym wsiada z okna jedząc śniadanie, wiedziałem że wstaje na wcześniejszy autobus i przesiada się gdzie na mieście. To nie jest wcale miło czuć się winnym probowałem wstać wcześniej i porozmawiać, ale nie wyszło, widząc mnie wsiadała do pierwszego lepszego autobusu.
Od pewnego czasu znowu jeździ ze mną, wsiada z tyłu, zawsze z tyłu! Raz kiedy Ją zauważyłem posłała mi spojrzenie: ,,Zabije jak sprobujesz znowu!"
Dwa razy widziałem ją poza tymi kontrolowanymi przez MPK miejscami:
raz na zakupach i raz w zeszłą niedzielę na spacerze z córką i psem (nie jestem pewien na 100% czy to rzeczywiście Ona).
Zakończenie takie sobie mi wyszło
KONIEC
P.S. Justyno jeśli w jakikolwiek sposób to do Ciebie dotrze to wiedz, że... Przepraszam
Zaczynając nie myślałem, że aż tak się rozpiszę. To już ostatni odcinek, naprawdę ostatni.
Justyna nie podzielała mojego zainteresowania sprawami meteorologicznymi Nie pamiętam dlaczego wybrałem sobie taki okropny temat. Wydaje mi się, że chciałem żeby pomyślała o mnie jak o takim zwyczajnym znajomym z osiedla, a nie jak o kimś kto... nie ma szans. Może pomyślała sobie coś gorszego, miała mnie za chama który chciał tylko... no wiecie czego
Wpadłem na pomysł, że może należałoby Ją przeprosić za to wczorajsze ale nie mogłem z siebie tego wydusić. Przez te sześć minut razem dużo było ciszy, opowiedziałem jej coś jeszcze o mojej uczelni. A na koniec wysiadając:
-Moj przystanek to do zobaczenia [dotknąłem lekko Jej ramienia, nie ja to wymyśliłem tak napisali w podręczniku dla podrywaczy ,,oswajać dziewczynę z dotykiem" ]
- CZESC
- Do poniedziałku [powiedziałem to przez poł autobusu - gwoźdź do trumny tego podrywu]
-C Z E S C [to chyba była ewidentna oznaka ...w.... wzburzenia ]
W poniedziałek jak przypuszczacie Jej nie było. Przez trzy tygodnie także.
Ponieważ widzę przystanek na którym wsiada z okna jedząc śniadanie, wiedziałem że wstaje na wcześniejszy autobus i przesiada się gdzie na mieście. To nie jest wcale miło czuć się winnym probowałem wstać wcześniej i porozmawiać, ale nie wyszło, widząc mnie wsiadała do pierwszego lepszego autobusu.
Od pewnego czasu znowu jeździ ze mną, wsiada z tyłu, zawsze z tyłu! Raz kiedy Ją zauważyłem posłała mi spojrzenie: ,,Zabije jak sprobujesz znowu!"
Dwa razy widziałem ją poza tymi kontrolowanymi przez MPK miejscami:
raz na zakupach i raz w zeszłą niedzielę na spacerze z córką i psem (nie jestem pewien na 100% czy to rzeczywiście Ona).
Zakończenie takie sobie mi wyszło
KONIEC
P.S. Justyno jeśli w jakikolwiek sposób to do Ciebie dotrze to wiedz, że... Przepraszam
16 Cze 2007, Sob 20:43
Cytat:P.S. Justyno jeśli w jakikolwiek sposób to do Ciebie dotrze to wiedz, że... no już pewnie wiesz co chciałem powiedzieć
Cytuję sam siebie ale zabrzmiało to dwuznacznie, więc po prostu zmienię na przepraszam!!!
17 Cze 2007, Nie 18:44
No, niezła historia Naprawdę mnie wciągnęła. Ty się ciesz, że potrafiłeś chociaż trochę z nią pogadać. Do mnie niestety dziewczyny same podchodzą na mieście, ale jak się orientują, że jestem słaby w gadaniu to zaraz sie ewakuują w stylu "dobra ja już lecę, bo koleżanka na mnie czeka" A ja się tylko denerwuję, że mam tyle okazji, żeby kogoś poznać a nie mogę, bo nie mam pomysłu na rozmowę
17 Cze 2007, Nie 19:40
To, że sobie trochę pogadałem wcale mnie nie cieszy. Niepotrzebne mi złudzenia, że mogę spotykac się z kims, założyc rodzinę, miec znajomych.
19 Cze 2007, Wto 12:42
A co myślicie o związku dwóch fobików? (płci odmiennej lub tej samej, w zależności od preferencji
Z jednej strony jest to fajne, bo nikt nie zrozumie fobika lepiej, niż osoba z takimi samymi problemami.
Ale z drugiej strony... np. takiej rodzinie na pewno będzie ciężko "odnaleźć się" w społeczeństwie... i zamiast wspierać się wzajemnie, mogą pogrążać się w swojej fobii....
Oczywiście wszystko zależy od ludzi.
A Wy jak uważacie?
Z jednej strony jest to fajne, bo nikt nie zrozumie fobika lepiej, niż osoba z takimi samymi problemami.
Ale z drugiej strony... np. takiej rodzinie na pewno będzie ciężko "odnaleźć się" w społeczeństwie... i zamiast wspierać się wzajemnie, mogą pogrążać się w swojej fobii....
Oczywiście wszystko zależy od ludzi.
A Wy jak uważacie?
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114