PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Strach przed uczeniem się.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Mam bardzo podobny problem. Kiedyś po prostu lubiłam się uczyć, tak dla siebie, np. języków. Potem, kiedy nauki w kolejnych szkołach było coraz więcej, uczyłam się do upadłego, żeby być najlepsza. I całkiem mi się to podobało. Przeszkadzał mi tylko ciągły stres, nawet jak nie miałam żadnych zapowiedzianych sprawdzianów nie mogłam spać w nocy. No i w końcu po roku takiej nauki nadesżły wakacje, więc myślałam, że sobie odpocznę. Jednak już pierwszego dnia pojawiło się drżenie rąk, bezsenność, ne mogłam w ogóle sonie znaleźć miejsca. Wieczór wcześniej czytałam książkę w ogóle nie przeznaczoną dla mojego wieku i pod jej wpływem zaczęłam myśleć, że jestem złym człowiekiem i na pewno czeka mnie piekło. Przychodziły mi do głowy różne powody, każdy głupszy od poprzedniego. Wiedziąłąm o tym, ale nie mogłam się od nich odpędzić. Odechciało mi się żyć. Bardzo mocno bolało mnie to wszystko jeszcze przez 4 miesiące, aż w końcu mój mózg był chyba wykończony, bo w jakiś sposób zdołał się przekona co do tego, że może nie jestem taka zła. Mimo wszystko na kolejne 3 lata pozostał we mnie lęk, że to powrci i rzeczywiście, raz wróciło. Wtedy jeszcze najważniejsze było dla mnie, zeby po prostu przeżyć i się tego pozbyć no i się udało. Odgrodziłam się od ciąhłego strachu przed konsekwencjami wszystkich moich dziąłań, przestałam analizować i dbać o cokolwiek. Bo tak było łatwiej. Od tego czasu jest coraz gorzej. Nie mam żadnych uczuć. Mam wrażenie, ze gdyby umarł mi ktoś bliski, to nawet bym nie płakała. Nie potrafię się z nieczego cieszyć, nie potrafię przebywać wśród ludzi. Często w trakcie wypowiedzi zapominam o czym mówiłam na poczatku i co chciałam przekazać. Mam w głowie ogromną dziurę, nie dam rady się na niczym skupić. Teraz jestem na studiach i nie ma wykładu, którego byłabym w stanie wysłuchać dłużej niż 5 minut. Kiedyś miałam naprawdę dobrą pamięć, potrafiłam kojarzyć fakty, dowcipkować, a teraz nic. NIe mam ochoty się uczyć, bo wiem, że jeśli się w nią wdrożę, to już w ogóle niec mi nie zostanie. A tak przynajmniej mogę zostac w swiecie moich fantazji, bo tylko jeszcze w nich cokolwiek czuję. Unikam nauki jak ognia, bo chyba boję się, że to wszystko powróci. A kolejnego razu już nie zniosę. NIe umiem przeskakiwać z trybu pracy na tryb odpoczynku, tak jak robią to normalni ludzie. Dlatego zamiast się uczyć wcześniej prawie nic nie jadłam, teraz z kolei obżeram się i tyję oglądając coraz to nowe seriale i chodząc po kilka godzin dziennie po mieście słuchając muzyki lub wydając mnóstwo pieniędzy na ubrania. Ostatnio całkowicie bezemocjonalnie stwierdziłam, że inni mają łatwiej ode mnie i że to niesprawiedliwe. tak bardzo mnie to wszystko przygnębiło i zestrwesowalo, że prawie 2 tygodnie nie wychodziłam na uczelnie, tylko siedzialam w domu calkiem sama. Wszystko odkładam na ostatnią chwilę, a czasem nie robię w ogóle, przez co mam już przerąbane u 2 wykładowców. Byłam kiedys bardzo nieśmiałą i wrażliwą, a nawet przewrażliwioną osobą. Mimo dobrych wyników nie czułąm się zbyt inteligentna i uważałam, że one o niczym nie świadczą. Teraz jestem chyba najgorsza w całej mojej grupy. I nawet mnie to specjalnie nie obchodzi.
Wiem, że długie, nudne, może bez ładu i składu, ale cieszę się, że mogłam w końcu to wyznać. Nikt nie musi tego czytać.
Merrick napisał(a):Nikt nie musi tego czytać.
A i tak każdy przeczyta :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Merrick, przeczytałem, jak dla mnie(czyli osoby która się za bardzo nie zna) to prokrastynacja.
Tak patrząc na pierwszy post autorki mam prawie tak samo. Niestety spowodowało to u mnie dwukrotne zawalenie roku i porzucenie uczelni. To taka selektywna forma prokrastynacji z naciskiem na naukę, ale wiele winne też jest podejście "albo wszystko albo nic" czyli przeklinany przez nas perfekcjonizm.
Może sprostujmy. To nie strach przed uczeniem się (chyba?), tylko przed wynikiem (dobrym, słabym lub średnim), skutkami nauki (zazdrość innych) niechęcią do procesu (bo wolę pójść na imprezę, pobiegać, bo źle mi się kojarzy z przeszłości).
Mam tak samo. Strasznie boję się uczyć przez to ,że czegoś nie zrozumiem. A u mnie cżesto tak jest. Odkładam naukę nie z powodu lenistwa, tylko obawy ,że znowu czegoś się nie nauczę. Przez naukę , a raczej brak jej efektów popadłam w depresję. Ja choruję na 2 powazne choroby przez co mam utrudnione przyswajanie wiedzy. Wynikami w nauce równiez nie mogłam się pochwalić, czy być zadowoloną. Przez chorobę i odkładanie "na póżniej" prokrastynację (?) zawaliłam jedne studia (dzienne), a z drugich zamierzam zrezygnować w poniedziałek [zaoczne](?) Jest ogrom materiału ,którego nie potrafię pojąć, co ogromnie mnie przybija oraz nie radzę sobie z kontaktami w grupie (sami faceci).Zawsze dziwiłam się dlaczego jestem taka rozkojarzona i nie mogę przyswoić wiedzy- teraz doskonale rozumiem.
Och Eremite, nie rezygnuj tak łatwo. Życie polega na pokonywaniu przeszkód, które z pozoru wydają się niemożliwe do pokonania. Mnie też często ogarnia taki strach, że nie zrozumiem tego, co inni mogą pojąć w krótkim czasie. Wtedy robię totalny porządek w pokoju. Wszystkie notatki, książki porządkuję w zależności od ich przydatności do danego celu. Wmawiam sobie, że jestem inny, dlatego uda mi się nauczyć. Następnie puszczam cicho muzyczkę do mission impossible i uczę się dopóty, dopóki nie będę pewny, że rozumiem lub znam dane zagadnienie czy cały przedmiot lepiej niż inni. Spróbuj do tego podejść w ten sposób. Nie poddawaj się. Nawet jeśli jest to jakiś egzamin, do którego trzeba się uczyć dwa tygodnie i nie dasz rady - nie załamuj się. Zawsze można później pomęczyć wykładowcę lub prowadzącego zajęcia żeby pozwolił Ci zdawać jeszcze raz.
Stron: 1 2 3