damio napisał(a):ja mam na mysli samotnosc doslowną czyli jestes 24h sam powiedzmy przez 95% czasu albo jak wyobrazasz sobie kompletna izolacje? nie wydaje ci sie to przykre? moim zdaniem nawet jak ktos ma dosc ludzi to po dluzszym czasie bedzie mial dosc samotnosci na dluzsza mete bedzie to prowadzilo raczej do pewnego rodzaju cofania sie w rozwoju a juz napewno wszystkiego co zwiazane z komunikacja expresją słowną niewerbalną i rzeczami powiazanymi...jesli pisze oczywiste rzeczy to sorki
edit: dla mnie izolacja i osamotnienie to zle zjawisko,zle mi sie to kojarzy,ale mozna tez wsrod ludzi,majac powierzchowne albo udawane kontakty czuc sie tak samo samotnym.
Jestem sama może w 80- 85% czasu, ale nie izoluję się kompletnie. Rozwijam własne zainteresowania, pasje i odkrywam nowe. Uczestniczę normalnie w rozmowie, jesli ktos ma na nią ochotę, ale po zajęciach i obowiązkach z ulga wracam do swoich spraw i zainteresowań. To oznacza mniej więcej tyle, ze w towarzystwie pojawiam sie i znikam, jeśli wiesz o co mi chodzi. Nie robię z siebie jakiejś męczennicy typu "oooo jaaka jestem samotna, a to wszystko wina tych wrednych ludzi" - mnóstwo ludzi ukrywa się , za takim podejściem i wydaje mi się to śmieszne, W szczególności obwinianie kogos za własne położenie.Dla mnie ważne jest żeby złapać balans i nie przeginać w żadną stronę - a jeśli mam świadomość swoich tendencji to punkt dla mnie, mogę nauczyc się nimi operować. Nie sądzę, żeby samotność prowadziła do cofania sie w rozwoju - chyba, że tego chcesz. Moim zdaniem samotność ma wiele odmian i odcieni , ale jedną z jej mocnych stron jest ukazywanie prawdy o człowieku. A gdy spotkasz swoje własne "ja" nie masz żadnej gwarancji , że Ci sie spodoba - dlatego niektórzy ludzie wolą żyć w grupach. Często w oczach innych, w ich uznaniu, widzą odbicie swojej wartości i jest im to potrzebne jak woda. I nie widzę w tym nic złego - potrzebujesz koło siebie kogoś , w porządku. Ja spotkałam w swoim życiu kilku wspaniałych ludzi, z którymi mam głębokie relacje, a że jestem na początku dorosłego zycia, wierzę , że będzie dobrze. Potrzebna jest tylko cierpliwość , praca nad sobą i zdobywanie wiedzy. Gdyby ludzie, zyli bardziej wg zasady "zaraz, nie wszystko naraz" byliby o niebo szczęśliwsi. Uważam, że jest jeszcze różnica pomiędzy byciem samotnym a osamotnionym - to pierwsze to wg mnie bardziej świadomy wybór człowieka, a to drugie to po prostu niewygodne położenie. Dlatego zgadzam się , osamotnienie nie jest czymś przyjemnym , ale samotności nie uważam juz za coś negatywnego. Wielu ludzi sądzi , że osoby samotne sa smutne , przegrane , czy złe. A ja uważam ,że to jednostki zaradne i samowystarczalne. Bardzo przyjemnie się z takimi ludźmi rozmawia. Nie uznaję powierzchownych i udawanych kontaktów, wolę ich nie mieć ,niz się niepotrzebnie męczyć. Istnieje kilku ludzi, którzy maja dla mnie wielkie znaczenie i z którymi nadaję na tych samych falach. Z resztą np grupy utrzymuję przyjazne stosunki, akceptując ich, bez żadnych sztuczności. Przez ostatnie 1,5 roku nabrałam trochę doświadczenia, choć nie obeszło sie bez upadków,nałogów i ogólnie narowistości umysłu
. Myślę, że kiedy człowiek dojrzewa wewnętrznie, umysł może płatać nam wtedy różne figle np . atakami złych myśli czy lękami. Jeśli chodzi o to ,polecam świetny artykuł , naprawdę warto przeczytać:
http://zenforest.wordpress.com/2008/06/3...noc-duszy/
Nie czujcie się czasem obrażeni moją obcesowością, drodzy forumowicze, nie mam złych intencji
Pozdrawiam i niech budyń kawowy będzie z wami