PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Kompleks niskiego wzrostu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Hej,
całkowicie przypadkiem znalazłem to miejsce w internecie. Nie miałem pojęcia, że istnieje gdzieś taka przestrzeń do rozmawiania o swoich wszelkich bolączkach, na dodatek w postaci popularnych w latach dwutysięcznych forum.
Piszę tutaj, bo chciałbym się wyżalić, dokonać wymiany poglądów w danej sprawie i być może zasięgnąć porad, co powinienem zmienić w swoim życiu, aby wyjść ze swoich problemów z psychiką. Być może dla sporej ilości osób będą się one wydawać błahe, ale mi bardzo siadają na psychikę i ciężko jest się od nich odciąć - wracają jak boomerang w najmniej spodziewanych momentach.  :Stan - Niezadowolony - Zawstydzony:

Przechodząc już do rzeczy, bo po krótce chciałbym opowiedzieć wam moją historię.
Jestem nieśmiałym i wrażliwym 22 letnim facetem, o raczej przeciętnym wyglądzie twarzy, mającym zaledwie 162 cm wzrostu, posiadającym dość rzadko spotykaną pasję i nieźle realizuję się w swoim zawodzie. Robię po prostu coś związanego z tą pasją. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że jestem samotny. Odczuwam silną potrzebę bliskości z kobietą, miłości i akceptacji mnie takiego jaki jestem.  :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Praktycznie w całej historii mojej edukacji szkolnej byłem najniższy, w każdej klasie. W szkole podstawowe nie stanowiło to dla mnie jakiegoś większego problemu, bowiem bardzo rzadko zdarzało się by ktoś mi dokuczał z tego powodu, jednakże regularnie byłem jechany za odmienne zainteresowania. W 6 klasie mieliśmy wf łączony z przeciwną klasą, co było najgorszym co mogło mnie w tamtym okresie spotkać. Wyśmiewanie mnie w szatni, a nawet bicie paskiem przez "kolegów" z tej przeciwnej klasy, stało się normą.
Wszystko zmieniło się na przełomie podstawówki i gimnazjum, gdy zacząłem interesować się płcią przeciwną, a ze względu na niewielką ilość dzieciaków mojego rocznika, od teraz moja klasa B i przeciwna klasa A stała się połączonym bytem. Bardzo prędko pewien cwaniaczek znalazł sobie wyśmienite przezwisko na mnie i zaczął mnie nazywać "karzełkiem". Miałem wtedy 158 cm. Najgorsze jednak było wysłuchiwanie przeze mnie częstych przytyków ze strony koleżanek:
- "[moje imię], kiedy ty w końcu urośniesz?"
- "czemu ty jesteś taki mały?"  (pierwszy i drugi przykład to randomowe sytuacje, zazwyczaj na przerwach między lekcjami)
- "ja nie chcę być z [moje imię], bo razem będziemy wyglądać jak flip i flap" (przy próbie tańczenia poloneza w 3 kl gimnazjum)
Na pewno było ich sporo więcej, ale wymieniłem te, który najbardziej wryły się w moją pamięć. Popadłem w tym czasie w problematyczne kompleksy na tle mojego niskiego wzrostu. Łącząc fakty z tym, że bardzo chciałem w tym wieku poznać jakąś dziewczynę, uświadomiłem sobie, że z moimi centymetrami i trądzikiem na przeciętnej twarzy, nie mam u żadnej szans. To były lata popularności memów, na których wyśmiewało się niskich facetów, propagowało się treści "prawdziwy mężczyzna zaczyna się od 180". Wszystko to tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, iż jestem na przegranej pozycji.
Większość swoich oszczędności zacząłem wydawać na wkładki podwyższające do butów, poza tym kupowałem tylko najwyższe air-maxy. To dawało mi trochę wyższe poczucie własnej wartości, miałem te 7-10 cm więcej, ale nie rozwiązywało problemu. Noszenie wkładek wywołało u mnie problemy zdrowotne. Od urodzenia mam krzywe stopy, a używanie tego ustrojstwa tylko pogorszyło ten stan. Ponadto moje stopy zawsze były tak wysoko dociśnięte do cholewki, że dobrze zaciśnięte sznurówki w niektórych pozycjach nogi odcinały mi dopływ krwi. 
Gimnazjum to również był czas, kiedy byłem mocno zauroczony (ówcześnie odbierałem to jako zakochanie) rok młodszą dziewczyną. Jako wstydliwy chłopak ciężko mi było zagadywać do płci przeciwnej w realu, co zresztą pozostało mi do dziś, więc wolałem pierwszy raz napisać do niej przez Facebooka. Moim osobistym sukcesem było wyciągnięcie jej na jednorazową "randkę", która w zasadzie była 20-minutowym spacerem w najgorszych możliwych warunkach pogodowych i przy akompaniamencie najbardziej żenującego prezentu dla niej, jaki mogłem tylko wymyślić - zwykły lizak chupa chups za kilkanaście groszy. Oczywiście była wyższa ode mnie, chyba o pół głowy. Przyjaźniła się z bardzo wysoką koleżanką. Szybko stałem się obiektem dyskusji między nimi i nie musiałem długo czekać na informację zwrotną od psiapsi - nie staram się o dziewczynę, a lizak to stanowczo za mało by zdobyć jej serce. Po czasie wspominam te wydarzenia z humorem, przecież nie miałem wtedy żadnego doświadczenia. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Wtedy jednak mocno to przeżywałem wewnętrznie. Warto zaznaczyć, że słowem nie wypomniały mi mojego wzrostu.

W szkole średniej sytuacja już była nieco inna, bo każdy trochę dojrzał i zajmował się bardziej swoim życiem. Całkowicie przypadkiem w końcu znalazłem rok młodszą partnerkę, mieszkającą kilkadziesiąt kilometrów ode mnie. Po prostu pewnego dnia otrzymałem na Facebooku zaproszenie do znajomych od nieznanej mi osoby, które zaakceptowałem, ale spytałem czy się znamy. Była nieznacznie wyższa ode mnie, maksymalnie 5 centymetrów. Kompleks jednak dalej tkwił w mojej głowie, rzecz jasna musiałem mieć od nie słowne potwierdzenie, że jej to nie przeszkadza. Toteż zostałem o tym zapewniony. Niestety ta relacja trwała krótko, bo 8 miesięcy. To ona wyszła z "inicjatywą" rozstania. :Gesty i Ikony - Przeciera oczy: Dla mnie był to ogromny ból i oznaczał płacz dzień w dzień przez bite dwa tygodnie. Nie będę się więcej zagłębiał w ten związek, bo jednak głównym tematem przewodnim są tu moje problemy z akceptacją siebie. Jednakże ta relacja dała mi pewną siłę, poczucie pewności siebie i swojej wartości. Wreszcie poczułem się męski mimo swojego wzrostu. Niestety nie trwało to wybitnie długo.
W ostatniej klasie szkoły średniej już zaczęło mi znowu brakować bliskości i miłości. Wypatrzyłem na szkolnym korytarzu dziewczynę. Siedziała zawsze sama, z nikim nigdy nie rozmawiała, praktycznie cały czas patrzała w telefon. Wydawała się mi idealną osobą do spróbowania moich sił, bo przecież ja też taki byłem. Siedzący gdzieś tam w kącie, nigdy z nikim nie rozmawiałem na przerwach, byłem wstydliwy i zajmowałem się tylko telefonem. Mimo, że siedziałem na korytarzu dosłownie naprzeciwko niej, to i tak zagadanie na żywo było czymś, czego nie mogłem sobie nawet wyobrazić. Kiedyś po szkole jednak zebrałem się na odwagę i napisałem do niej na Facebooku. Tak, dobrze czytacie - nawet zwykłe napisanie do dziewczyny przez internet powoduje u mnie panikę i szybkie bicie serca. :Stan - Niezadowolony - Brak słów: Dużo minut mija zanim wcisnę ten enter... Odwagi nie dodawał mi fakt, że tym razem była ode mnie aż cztery lata młodsza. Dla mnie osobiście była to kosmiczna różnica i czułem się nieswojo. Nie wiedziałem, czy nie zostanę odebrany za jakiegoś zboczeńca.
Ku mojemu zaskoczeniu odpowiedziała na moją wiadomość i nasza konwersacja popłynęła w bardzo pozytywnym tonie. Teraz już nie mogłem jej dłużej unikać na przerwach w szkole. Byłem zmuszony zagadać na żywo. Z wielkimi oporami i ciągłym szczypaniem się w okolicach łokcia, ale to zrobiłem. Udało mi się nawet umówić z nią na spotkanie. I w tym momencie znowu wlatuje wtrącenie co do różnicy wzrostu - sięgałem jej mniej więcej do oczu, więc musiała mieć minimum te 170. Pierwsze spotkanie przebiegło bardzo przyjemnie i bez żadnych komplikacji. Na drugim zaś zaliczyłem wpadkę. :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Chyba za szybko wystartowałem z propozycją przyjechania do jej miejscowości. Była mocno zmieszana moją propozycją, więc spróbowałem obrócić to w żart. Tu znowu, na żadnym kroku tego epizodu nie wystąpiły uwagi co do mojego wzrostu.

Podsumowując, nigdy nie doświadczyłem wprost odrzucenia z powodu niskiego wzrostu przez kobiety, z którymi się umawiałem. Ale właśnie może to z jego przyczyny nie wyszło z tych relacji nic więcej? Najwięcej dyskryminacji jednak doświadczyłem w gimnazjum i to właśnie słowa dziewczyn najbardziej mnie zraniły.
Ten post wyszedł dłuższy niż się spodziewałem. Może jest trochę chaotyczny, ale chciałem przybliżyć wam moją sytuację. Czuję, że życie mi ucieka, a ja wciąż jestem sam. Bardzo chciałbym znaleźć w końcu jakąś partnerkę, która zaakceptuje mój wzrost i styl bycia. Korzystam z jednej aplikacji randkowej oraz ogłaszam się na grupach i profilach matrymonialnych - bez skutku. Z powodu kompleksu nigdy nie podaję swojego wzrostu, ale też niemalże nigdy żadna kobieta mnie o niego nie pyta. Być może w znalezieniu partnerki nie pomaga mi mój światopogląd. Jestem wierzącym, praktykującym, zdecydowanie konserwatywnym mężczyzną, a w dzisiejszych czasach zdecydowanie więcej jest ateistek i lewicowo-liberalnych kobiet niż kiedykolwiek wcześniej.  :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Szczerze mówiąc, nie wiem nawet gdzie miałbym szukać partnerki, która podzielałaby moje wartości. Jestem w internetowych miejscach dla katolików, ale tam większość to 30-40 latkowie. Chciałbym również jakoś pozbyć się mojego kompleksu, ale bez zaakceptowania swojego ciała jest to chyba niemożliwe. Ciężko jest dobrze żyć ze sobą, gdy wszędzie na około widzisz, że nie spełniasz czyichś tzw. "preferencji". W ogóle te "preferencje"... uważam za bardzo krzywdzące. Osobiście nie zwracam uwagi na cechy fizyczne drugiej osoby i byłbym w stanie zaakceptować kobietę puszystą, tak samo niższą lub wyższą. Dla mnie to na serio nie ma żadnego znaczenia.   :Stan - Niezadowolony - Nie-nie:

Proszę was o rady dla mnie. Kiedyś byłem dwa razy u psychologa, ale te wizyty nic nie pomogły. Czułem się tam potraktowany masowo... mam na myśli to, że po prostu rozmowa z ludźmi to praca psychologa i nie nawiązuję z nim realnej więzi. Nie pomaga to.
Miałeś dwie partnerki, mimo tego faktu to nie dowód, że masz szansę na znalezienie kogoś ? tym bardziej, że nie masz jakiś wygórowanych wymagań co do wyglądu.. Sam mam nie wiele więcej (bo, tylko 5-8cm , więcej ) i rozumiem kompleksy na tym punkcie, ale nadal jest cała masa niższych od Ciebie i im może to mniej przeszkadzać. Przynajmniej ja mam takie odczucia z własnego doświadczenia jak i patrząc na innych z mojego otoczenia.
Czasy szkolne programują negatywnie jak jasny grzyb i tylko sekta piłkarzyków przechodzi przez nie bez szwanku. Dzieci to zwierzęta.
Z wieloma kwestiami można się nie pogodzić, czuć żal i obarczać kogoś/siebie winą, ale ze wzrostem nie zrobi się nic. To kwestia do pogodzenia się, jak konieczność odżywiania się częściej niż raz na pół roku. Kwestia do traktowania jak powietrze. Dosłownie jak jakiemuś przygłupowi/przygłupicy się nie podoba to :Ikony bluzgi grzybek: w odwłok.
Od czasu ogólniaka, a potem kontaktów towarzyskich w życiu dorosłym, nijak nie słyszałem śmieszków z tego, że ktoś jest kurduplem. To jest niepoważne i niedorozwinięte.
(pomijając kumpelskie "pociski", ale to jest gra konwencją i najwyższy wyraz braterskiej miłości. To tak jak z n-wordem).

Lizak akurat zabawny, ale nie jestem babą to nie wiem. Ale z tym zapraszaniem na start do wioski to już zdrowo czerwone lampeczki się zapalają. To niezbyt zgrabne podejście a nie wzrost są problemem. Chyba. Jeśli było to problemem dla tej baby, to dobrze jak daje znać na początku, można zlać zimnym moczem.

Masz pasjorobotę, cokolwiek to jest to jesteś na plus względem masy populacji.
I możesz sobie łatwo fotel znaleźć i nie dorobić się zwyrodnień kręgosłupa na starość.



Disclaimer: autor jest żyrafą i pisze w duchu "height doesn't matter"
Niestety kobiety w znacznej wiekszosci beda oceniac niskich facetow przez pryzmat wzrostu. Nic z tym nie zrobisz, nic na to nie poradzisz, nie bardzo masz wybor jak tylko zaakceptowac to i wziac to na klate. Wspolczuje, rozumiem, jestes wrazliwcem, ale tego nie zmienisz. Kwestia co z tym zrobisz. Stary, przeciez nie poddasz sie, bo wylosowales 162 w DNA. To, co mozesz zmienic to wylacznie Twoj mindset i ja dobrze wiem, ze startujesz z punktu, w ktorym bedziesz mial dluga droge do przebycia, ale dasz sobie rade. Podoba mi sie to, ze nie traktujesz kobiet zle, bo bardzo wielu niskich facetow zmierza w redpillowe rejony, z ktorych czesto nie ma powrotu. To jest morderca nadziei, nie idz w te strone.

Bardzo zycze Ci tego i chcialbym bys skupil sie na tym, na co masz wplyw. Wydajesz sie inteligentnym facetem, ktory ma swoje pasje, pielegnuj to i szukaj, badz w tym konsekwentny, a istnieje spora szansa, ze znajdziesz taka dziewczyne, ktora zaakceptuje Twoj wzrost, bo zrozumie, ze dostanie duzo wiecej od Ciebie niz od faceta, ktory mialby 12 centymetrow wiecej, ale mialby mase innych wad. Albo nie szukaj w ogole i wtedy nie istnieje zadna szansa na to, ze taka dziewczyne znajdziesz. Nie traktuj tez swojego swiatopogladu i podejscia do zycia jako wade, zrob z tego zalete, przeciez dla wielu dziewczyn to bylaby zaleta. Konserwatywne dziewczyny nadal istnieja i czesto sa bardzo samotne. Gdzie szukalbym konserwatywnych dziewczyn? W kosciele, I guess? Jakies konserwatywne tiktoki, na pewno sa jakies miejsca w sieci, takie osoby moga byc ciche, ale przeciez istnieja. Sledza jakies media spolecznosciowe, maja jakies swoje miejsca, komentuja jakies wydarzenia. Generalnie - szukaj.

Kazdy ma preferencje, Ty tez miej swoje, zreszta na pewno masz. Nie zaakceptowalbys kazdego, kto pojawilby sie w Twoim zyciu, zreszta sam wspomniales o swiatopogladzie, zakladam wiec, ze, slowo-klucz, preferowalbys taka dziewczyne. Jak masz z kim pogadac o tym jak zle sie z tym wszystkim czujesz - rob to, smialo. Jak nie masz - wskakuj mi w dm tu na forum, bedziemy dumac jak podejsc do tego. Wspomniales o swojej wrazliwosci, duzo w tym wszystkim jest emocji u Ciebie (co zrozumiale), ale mam wrazenie, ze pewnie trzebaby spojrzec na to mocno logicznie. At the end of the day it's a numbers game.

Powodzenia.
(14 Sty 2024, Nie 12:35)Dalinar napisał(a): [ -> ]Miałeś dwie partnerki, mimo tego faktu to nie dowód, że masz szansę na znalezienie kogoś ? tym bardziej, że nie masz jakiś wygórowanych wymagań co do wyglądu.. Sam mam nie wiele więcej (bo, tylko 5-8cm , więcej ) i rozumiem kompleksy na tym punkcie, ale nadal jest cała masa niższych od Ciebie i im może to mniej przeszkadzać. Przynajmniej ja mam takie odczucia z własnego doświadczenia jak i patrząc na innych z mojego otoczenia.
Miałem tylko jedną partnerkę, dokładnie przez osiem miesięcy. To był mój pierwszy i ostatni związek dotychczas w życiu. Można powiedzieć, że dziewczyna była moim prezentem na osiemnastkę, bo właśnie tak zgrało się to w czasie. Reszta moich relacji to zwykłe koleżanki, z którymi nic nie wyszło.
Nie lubię gdy ktoś mówi "nadal jest cała masa niższych od Ciebie", ponieważ utwierdza mnie to w przekonaniu, że społeczeństwo postrzega związki tylko przez pryzmat stereotypu, że musi być wyłącznie tak: wyższy on, niższa ona. Dlaczego nie może być na odwrót? Tak jak wspominałem, mi nie przeszkadzają wyższe ode mnie partnerki. Może to dlatego, że jestem do tego przyzwyczajony - przeciętna polka jest ode mnie wyższa o te kilka centymetrów.
(14 Sty 2024, Nie 13:24)criss702 napisał(a): [ -> ]
(14 Sty 2024, Nie 12:35)Dalinar napisał(a): [ -> ]Miałeś dwie partnerki, mimo tego faktu to nie dowód, że masz szansę na znalezienie kogoś ? tym bardziej, że nie masz jakiś wygórowanych wymagań co do wyglądu.. Sam mam nie wiele więcej (bo, tylko 5-8cm , więcej ) i rozumiem kompleksy na tym punkcie, ale nadal jest cała masa niższych od Ciebie i im może to mniej przeszkadzać. Przynajmniej ja mam takie odczucia z własnego doświadczenia jak i patrząc na innych z mojego otoczenia.
Miałem tylko jedną partnerkę, dokładnie przez osiem miesięcy. To był mój pierwszy i ostatni związek dotychczas w życiu. Można powiedzieć, że dziewczyna była moim prezentem na osiemnastkę, bo właśnie tak zgrało się to w czasie. Reszta moich relacji to zwykłe koleżanki, z którymi nic nie wyszło.
Nie lubię gdy ktoś mówi "nadal jest cała masa niższych od Ciebie", ponieważ utwierdza mnie to w przekonaniu, że społeczeństwo postrzega związki tylko przez pryzmat stereotypu, że musi być wyłącznie tak: wyższy on, niższa ona. Dlaczego nie może być na odwrót? Tak jak wspominałem, mi nie przeszkadzają wyższe ode mnie partnerki. Może to dlatego, że jestem do tego przyzwyczajony - przeciętna polka jest ode mnie wyższa o te kilka centymetrów.
Tylko ,że to nie jest koncert życzeń, możesz sobie lubić co chcesz, są takie , którym to nie będzie przeszkadzało( w sensie ,że będzie wyższa), bo ludzie są różni, ale natury nie oszukasz i tendencja jest jaka jest.
(14 Sty 2024, Nie 13:14)Ordo Rosarius Equilibrio napisał(a): [ -> ][...] Nie traktuj tez swojego swiatopogladu i podejscia do zycia jako wade, zrob z tego zalete, przeciez dla wielu dziewczyn to bylaby zaleta. Konserwatywne dziewczyny nadal istnieja i czesto sa bardzo samotne. Gdzie szukalbym konserwatywnych dziewczyn? W kosciele, I guess? Jakies konserwatywne tiktoki, na pewno sa jakies miejsca w sieci, takie osoby moga byc ciche, ale przeciez istnieja. Sledza jakies media spolecznosciowe, maja jakies swoje miejsca, komentuja jakies wydarzenia. Generalnie - szukaj.

Kazdy ma preferencje, Ty tez miej swoje, zreszta na pewno masz. Nie zaakceptowalbys kazdego, kto pojawilby sie w Twoim zyciu, zreszta sam wspomniales o swiatopogladzie, zakladam wiec, ze, slowo-klucz, preferowalbys taka dziewczyne. Jak masz z kim pogadac o tym jak zle sie z tym wszystkim czujesz - rob to, smialo. Jak nie masz - wskakuj mi w dm tu na forum, bedziemy dumac jak podejsc do tego. Wspomniales o swojej wrazliwosci, duzo w tym wszystkim jest emocji u Ciebie (co zrozumiale), ale mam wrazenie, ze pewnie trzebaby spojrzec na to mocno logicznie. At the end of the day it's a numbers game.

Powodzenia.
Absolutnie nie traktuję swojego światopoglądu jako wadę. Po prostu taki mam, w takiej rodzinie się wychowałem i przejąłem takie wartości. Tak jak wspominałem, jestem na pewnych grupach i profilach katolickich o zabarwieniu matrymonialnym w najpopularniejszych mediach społecznościowych. Odzew tam jest słaby, zazwyczaj raz na pół roku napiszą trzy kobiety, ale okazuje się, że nie mamy za wiele wspólnych tematów, nawet mimo wspólnej wiary. Poza tym zdecydowaną większość użytkowników stanowią 30-40 latki, a napotkanie kogoś ze swojego województwa graniczy z cudem. Z pewnych względów, których nie chciał bym tu za bardzo ujawniać, u mnie kilometry mają znaczenie. I to nie ze względu, że jestem leniwy by poświęcić czas na podróż, tylko zwyczajnie nie mam nawet jak tak odległej podróży zrealizować.

Oczywiście, kwestie światopoglądowe i wartości, którymi kieruje się druga osoba, są dla mnie istotne. Jak najbardziej można nazwać to moimi preferencjami. Nie lubię również korzystania z używek, wszelkich. Tylko, że miałem na myśli szufladkowanie kogoś ze względu na jego cechy fizyczne, na które nie ma wpływu. Wzrost się do nich zalicza, "wielkość ciała" również może, o ile jest to choroba, a nie zaniedbanie. Podtrzymuję stanowisko, że takie coś jest krzywdzące i nigdy tego nie robię. Akceptuję kobiety każdej "wielkości", w każdym tego słowa znaczeniu.

Czy mam z kim pogadać? Niezbyt, dlatego napisałem tutaj. Googlowałem rano coś o wierze i kobietach, po czym pojawiło mi się to forum. Z kolegami nie wyobrażam sobie rozmawiania na temat wzrostu. Czułbym się nieswojo, bo staram się nigdy nie ujawniać swoich kompleksów, przed nikim. Koleżanek praktycznie nie mam.
Nie wiem, jeżeli będę czuł potrzebę, to się odezwę do ciebie. Na chwilę obecną muszę wszystko przemyśleć.
Liczyłem też na to, że odezwie się pod tym wątkiem jakaś kobieta i wypowie się jak to wygląda z ich perspektywy.
Z braćmi można

ontopicznie: mój tata wyczaił mamę w chórze kościelnym, jestem dzieckiem anielskiego śpiewu
a moi się poznali na pielgrzymce xP

ale nasi rodzice so starzy xP teraz dziefczyny so co raz bardziej postępowe i wyzwolone xP ksiomc może im nadmuchać
Może poszukaj jakichś nieinternetowych społeczności katolickich, lub po prostu społeczności niekoniecznie katolickich, np. idź na kurs językowy czy innego tańca. Ogólnie tam gdzie bywają ludzie młodzi.
Cytat:a moi się poznali na pielgrzymce xP

Od tego są pielgrzymki, to taki katolicki Tinder.
(14 Sty 2024, Nie 14:40)criss702 napisał(a): [ -> ]Oczywiście, kwestie światopoglądowe i wartości, którymi kieruje się druga osoba, są dla mnie istotne. Jak najbardziej można nazwać to moimi preferencjami. Nie lubię również korzystania z używek, wszelkich. Tylko, że miałem na myśli szufladkowanie kogoś ze względu na jego cechy fizyczne, na które nie ma wpływu. Wzrost się do nich zalicza, "wielkość ciała" również może, o ile jest to choroba, a nie zaniedbanie. Podtrzymuję stanowisko, że takie coś jest krzywdzące i nigdy tego nie robię. Akceptuję kobiety każdej "wielkości", w każdym tego słowa znaczeniu.
tylko dlaczego uważasz kobiety, które nie podzielają Twojej wiary jako coś problematycznego( masz do tego prawo oczywiście), ale przecież wiara nie określa czyjeś wartości jako osoby. Sam zresztą napisałeś sama wspólna wiara nie wystarczy ,aby było o czym rozmawiać. Niepotrzebnie się ograniczasz i jeszcze bardziej zmniejszasz swoje szanse.
(14 Sty 2024, Nie 15:29)Dalinar napisał(a): [ -> ]
(14 Sty 2024, Nie 14:40)criss702 napisał(a): [ -> ]Oczywiście, kwestie światopoglądowe i wartości, którymi kieruje się druga osoba, są dla mnie istotne. Jak najbardziej można nazwać to moimi preferencjami. Nie lubię również korzystania z używek, wszelkich. Tylko, że miałem na myśli szufladkowanie kogoś ze względu na jego cechy fizyczne, na które nie ma wpływu. Wzrost się do nich zalicza, "wielkość ciała" również może, o ile jest to choroba, a nie zaniedbanie. Podtrzymuję stanowisko, że takie coś jest krzywdzące i nigdy tego nie robię. Akceptuję kobiety każdej "wielkości", w każdym tego słowa znaczeniu.
tylko dlaczego uważasz kobiety, które nie podzielają Twojej wiary jako coś problematycznego( masz do tego prawo oczywiście), ale  przecież wiara nie określa czyjeś wartości jako osoby. Sam zresztą napisałeś sama wspólna wiara nie wystarczy ,aby było o czym rozmawiać. Niepotrzebnie się ograniczasz i jeszcze bardziej zmniejszasz swoje szanse.
Uważam tak, ponieważ jestem wierzący i praktykujący. Wiara stanowi ważny element mojego życia i osobowości. Wierzę w Boga, modlę się, uczęszczam regularnie na mszę świętą, obchodzę wszystkie święta, popieram i zgadzam się z nauką głoszoną przez Kościół. Nie wyobrażam sobie być z osobą, która ma odmienne podejście do tematu. Przecież to byłoby absolutnie bez sensu, byśmy się nie dogadywali w podstawowych kwestiach.
Mam nadzieję, że wyczerpałem temat, bo wątek założyłem o wzroście, a nie wyznawanej przeze mnie religii.
(14 Sty 2024, Nie 15:37)criss702 napisał(a): [ -> ]Uważam tak, ponieważ jestem wierzący i praktykujący. Wiara stanowi ważny element mojego życia i osobowości. Wierzę w Boga, modlę się, uczęszczam regularnie na mszę świętą, obchodzę wszystkie święta, popieram i zgadzam się z nauką głoszoną przez Kościół. Nie wyobrażam sobie być z osobą, która ma odmienne podejście do tematu. Przecież to byłoby absolutnie bez sensu, byśmy się nie dogadywali w podstawowych kwestiach.
Mam nadzieję, że wyczerpałem temat, bo wątek założyłem o wzroście, a nie wyznawanej przeze mnie religii.
Jak Bóg da i będzie chciał to kogoś znajdziesz, zaufaj Bogu w tej kwestii, on Cie kocha i akceptuję ,więc na pewno ześle Ci kogoś wcześniej czy później.
Oho, zaczynajo się śmiechy i chichy.

Fakt że ciężki do spełnienia warunek, osób wierzących co raz mniej, tym bardziej aktywnie praktykujacych. xP Szczerze jak bym szukał kogoś takiego to jak dla mnie najlepszym szczałem by było np. przy spowiedzi zapytać po prostu księdza, gdzie można poznać innych młodych ludzi o podobnym światopoglądzie. On pewnie będzie miał najlepsze info na temat jakiś tam kółek katolickich, spotkań, organizacji, eventów itp. xP Pewnie im większe miasto tym łatwiej o takie rzeczy.
(14 Sty 2024, Nie 15:58)U5iebie napisał(a): [ -> ]Oho, zaczynajo się śmiechy i chichy.
Nie , to była odpowiedź jakiej on oczekuje i pasuje do jego bajki, tylko w tej bajce są rysy. Przecież prawdziwie wierząca kobieta na jego wzrost nie zwróci nawet uwagi, bo liczą się dla niej inne wartości, tylko ,że on w to nie wierzy tak naprawdę skoro powstał ten temat. Zapewne będzie oczekiwał również życia w zgodzie z naukami kościoła i oczekiwań od kobiety ,aby spełniała "tradycyjny" obraz i rolę kobiety. I jak dla mnie takie podejście jest większym problemem niż sam wzrost. Chcę akceptacji, ale sam tego nie robi. I ma do tego święte prawo, tak samo jak innym może nie odpowiadać jego wzrost, ale to nie czyni go lepszym.
Jedyna opcja to szukać podobnych do siebie, ale w takim przypadku nie powinien się przecież przejmować wzrostem a nawet może uznać go za "test" wstępny czy podziela jego wartości.
 
ps Moja wypowiedź nie ma na celu nikogo urazić  :Stan - Uśmiecha się - Anielsko:
(14 Sty 2024, Nie 15:05)leftcereal napisał(a): [ -> ]Może poszukaj jakichś nieinternetowych społeczności katolickich, lub po prostu społeczności niekoniecznie katolickich, np. idź na kurs językowy czy innego tańca. Ogólnie tam gdzie bywają ludzie młodzi.

Już to robiłem, szukałem. Jestem w kilku internetowych grupach i na profilach katolickich matrymonialnych. Odzew mizerny, kategoria wiekowa nie pasuje do mnie.
Co do kursów językowych, szkół tańca, oaz, czy innych takich społeczności - to nie moja bajka. Ja mam problem by wydusić z siebie "dzień dobry" mijając sąsiada na klatce, a co dopiero sam z siebie zagadywać ludzi na żywo... Poza tym zapisywanie się do jakichkolwiek szkół mija się chyba z celem. Tam idą ludzie, którzy rzeczywiście chcą się czegoś nauczyć, a nie po to, by znaleźć partnera.
Myślę, że Dalinar powinien darować sobie dalszą konwersację w tym wątku.
(14 Sty 2024, Nie 16:53)criss702 napisał(a): [ -> ]Myślę, że Dalinar powinien darować sobie dalszą konwersację w tym wątku.
Jak sobie życzysz :Różne - Lubię to:

ps prawie wszędzie ludzie chodzą w jakimś celu, tak się poznaję ludzi , przy okazji  :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Chyba warto najpierw trochę popracować nad nieśmiałością i brakiem pewności siebie, dopiero później szukać partnerki. Inaczej może być ciężko. Siłka też nie zaszkodzi, jak chłop przypakowany to wzrost traci na znaczeniu, sama znam taki przypadek.
(14 Sty 2024, Nie 17:11)medooza napisał(a): [ -> ]Chyba warto najpierw trochę popracować nad nieśmiałością i brakiem pewności siebie, dopiero później szukać partnerki. Inaczej może być ciężko. Siłka też nie zaszkodzi, jak chłop przypakowany to wzrost traci na znaczeniu, sama znam taki przypadek.

Bardzo chciałbym nad tym popracować, ale kompletnie nie wiem od czego zacząć  :Stan - Niezadowolony - Nie-nie: Z doświadczenia wiem, że tą pewność siebie budują we mnie właśnie spotkania z kobietami, tylko że jak widać, niewiele ich jest. Zastanawiałem się zarówno nad siłownią jak i amatorskim bieganiem po kilka kilometrów, aby odbudować formę. Z tym pierwszym problem jest taki, że w tygodniu po pracy zwyczajnie mi się już nie chce nigdzie chodzić. Wolę zaszyć się w domu.
(14 Sty 2024, Nie 17:11)medooza napisał(a): [ -> ]Chyba warto najpierw trochę popracować nad nieśmiałością i brakiem pewności siebie, dopiero później szukać partnerki. Inaczej może być ciężko. Siłka też nie zaszkodzi, jak chłop przypakowany to wzrost traci na znaczeniu, sama znam taki przypadek.

Nieśmiałość - to jest jasne, musisz się zmuszać do zagadywania, na przykład.

Pewność siebie - zdefiniuj. Dlaczego przypakowanie miałoby dodać pewności siebie? Jak zmienia się zachowanie? Właściwie nie ma o czym mówić dopóki nie zdefiniujesz czym jest "pewność siebie".
(14 Sty 2024, Nie 16:44)Dalinar napisał(a): [ -> ]Przecież prawdziwie wierząca kobieta na jego wzrost nie zwróci nawet uwagi, bo liczą się dla niej inne wartości, tylko ,że on w to nie wierzy tak naprawdę skoro powstał ten temat.
Nie jestem szpecem od wiary, ale nie wydaje mi się, żeby to było zgodne ze stanem faktycznym xP, może sobie mieć wartości, ale też katolicy, z tego co mi wiadomo, nigdzie nie mają przykazane, że w dobieraniu sobie partnera do pożycia małżeńskiego, nie wolno im się kierować również preferencjami wizualnymi. To, że masz jakieś większe wartości, nie determinuje od razu tego, że musisz kompletnie ignorować inne mniej istotne dla siebie aspekty, zresztą żadne wartości nie wynoszą ponad zwykłą biologię, jak nie ma fascynacji typowo seksualnej, na której pojawienie się lub nie, nie ma się wielkiego wpływu, to zwyczajnie nie ma ochoty na tego typu relacje. xP Związki to żaden mus, przecież taka kobieta może go cenić i być z nim na inny sposób, np. w relacji koleżeńskiej, przyjacielskiej i w ten sposób realizować swoje wartości, no więc, jak dla mnie obawa legitna, bo jednak kolega marzy o trochę innej relacji.

No i fakt, w praktyce pewnie będzie to większą przeszkodą niż wzrost, ale w sumie ciężko, od tak, zmienić sobie preferencje i odpuścić jeśli chodzi sprawy wiary, dla wielu ludzi to jednak istotne, ale jak kolega wejdzie w relacje z osobą, która nie podziela w tak fundamentalnych sprawach jego światopoglądu, to pewnie i tak będzie się w tej relacji męczył. xP

(14 Sty 2024, Nie 16:53)criss702 napisał(a): [ -> ]Co do kursów językowych, szkół tańca, oaz, czy innych takich społeczności - to nie moja bajka. Ja mam problem by wydusić z siebie "dzień dobry" mijając sąsiada na klatce, a co dopiero sam z siebie zagadywać ludzi na żywo...
Tu też widzę drugi, chyba najwiekszy zresztą problem. xP Ciężko, kogoś poznać, siebie dać poznać, jak się boi być wśród ludzi i do nich odzywać.

(14 Sty 2024, Nie 16:53)criss702 napisał(a): [ -> ]Poza tym zapisywanie się do jakichkolwiek szkół mija się chyba z celem. Tam idą ludzie, którzy rzeczywiście chcą się czegoś nauczyć, a nie po to, by znaleźć partnera.
Oczywiście ze się nie mija. Nikt nikogo o motywację nie pyta, chodzenie w takie miejsca po to, żeby poznać kogoś nie jest ani niczym złym, ani zabronionym, a przy okazji możesz się czegoś nauczyć, albo zrobić coś fajnego. Nie deprecjonowałbym też zwykłych koleżeńskich znajomości, pamiętaj że ludzie mają znajomych, swoja sieć społeczną, tak wiec who knows, może te starsze babki mają gdzieś w rodzinie jakieś młodsze laseczki co też mocno w wiarę i podrzucą im, że znają takiego fajnego porządnego kawalera. xd Stare baby lubio swatać. xd Trochę fantazjowanie, ale who knows, to potencjalnie jak najbardziej legitne drogi do poznania kogoś.

No i na początek już samo przebywanie wśród ludzi, w nowym środowisku, robiąc nowe rzeczy, może mieć dobry wpływ na pewność siebie. Nie trzeba od razu z motyką na słońce, najpierw naucz się nie uciekać od ludzi, atakować z zagadywaniem możesz w później. xP
Jakbym czytał o sobie, nawet wiek się prawie zgadza. Mam dokładnie ten sam problem co Ty, jednak jesteś lepszy ode mnie - miałeś dziewczynę. Krótko bo krótko, ale jednak.
Nie wiem czy to co napiszę w jakikolwiek sposób pomoże, ale może coś się przyda. Mnie to trochę pomogło i nawet zmotywowało do zmian.
Jak będziesz chciał pogadać na priv to możesz pisać śmiało :Stan - Uśmiecha się:

(14 Sty 2024, Nie 10:52)criss702 napisał(a): [ -> ]Korzystam z jednej aplikacji randkowej oraz ogłaszam się na grupach i profilach matrymonialnych - bez skutku.

Odpuść sobie portale randkowe. Serio. Przerabiałem to. Ilość facetów w porównaniu do ilości kobiet w takich miejscach jest 7:1, co oznacza, że na jedną kobietę przypada 7 facetów i niestety musisz wyjść założenia, że ci faceci są lepsi od ciebie. Nie tylko wyżsi, ale i bogatsi czy bardziej przebojowi. I nie oszukujmy się, skoro kobieta ma wybór: niski, biedny i nieśmiały vs wysoki, bogaty i przebojowy to raczej wybierze tego drugiego. Dodaj do tego fakt tzw. simpów, czyli facetów, którzy piszą do każdej kobiety (nieważne jakiej) i zalewają ją wiadomościami. Efekt? Przeciętna kobieta dostaje tyle wiadomości, że szanse że odpowie Tobie są niskie.
Sam miałem konto na Tinderze. Potem usuwałem i znowu zakładałem i tak kilka razy. Bez rezultatu.

Inna sprawa, że tym portalom na rękę jest to, że jesteś samotny. Dla nich (czyli dla portali randkowych) zbudowanie stałego związku to strzał w kolano bo będąc w stałym związku nie będziesz korzystał z tych portali a więc i nie będziesz generował zysku dla nich. Poczytaj sobie o algorytmach Tindera i tym jak zmusza do tego, żeby kupować płatne subskrypcje.

(14 Sty 2024, Nie 10:52)criss702 napisał(a): [ -> ]Być może w znalezieniu partnerki nie pomaga mi mój światopogląd. Jestem wierzącym, praktykującym, zdecydowanie konserwatywnym mężczyzną, a w dzisiejszych czasach zdecydowanie więcej jest ateistek i lewicowo-liberalnych kobiet niż kiedykolwiek wcześniej. 
Szczerze mówiąc, nie wiem nawet gdzie miałbym szukać partnerki, która podzielałaby moje wartości. Jestem w internetowych miejscach dla katolików, ale tam większość to 30-40 latkowie.

Oj, czyli jak rozumiem wiara jest dla Ciebie bardzo ważna? Cóż, powiedzmy to sobie wprost - nasze rówieśniczki nie są zbyt religijne. Kościół dla młodych ludzi praktycznie nie istnieje, ilość "młodych" w kościele na mszy raczej nie jest zbyt duża i nie wygląda na to, żeby się to zmieniło co powoduje, że młodych, wolnych dziewczyn które są wierzące jest bardzo, bardzo mało. Jak sam zauważyłeś internetowi katolicy to głównie osoby starsze od ciebie o ponad 10 lat, więc znajomości wielkich z nimi nie zbudujesz, nie mówiąc o szukaniu dziewczyny.
Jeśli wiara naprawdę jest dla ciebie aż tak ważna to musisz "uderzać" do miejsc w których przesiadują młode katoliczki - oazy kościele, chór, pielgrzymki. Większe prawdopodobieństwo, że spotkasz katoliczkę na oazie kościelnej niż na imprezie w klubie.

(14 Sty 2024, Nie 16:53)criss702 napisał(a): [ -> ]Co do kursów językowych, szkół tańca, oaz, czy innych takich społeczności - to nie moja bajka. Ja mam problem by wydusić z siebie "dzień dobry" mijając sąsiada na klatce, a co dopiero sam z siebie zagadywać ludzi na żywo

To jak Ty chcesz znaleźć dziewczynę skoro ciebie przerasta zwykłe dzień dobry? Myślisz, że związek to tylko chodzenie na mszę i ewentualnie trzymanie się za rączkę? Nie, związek to przede wszystkim rozmowa. Dopóki nie nauczysz się rozmawiać z drugą osobną (nie ważne czy to sąsiad czy recepcjonistka na siłowni) to nic z tego nie będzie. Nawet jeśli będziesz mieć 2 metry wzrostu , mięsnie jak Lewandowski i miliardy jak Elon Musk to dla kobiet będziesz jak duch. Co najwyżej będą się rumienić na twój widok, ale ty z powodu swojej nieśmiałości/fobii nie będziesz w stanie zrobić pierwszego kroku (ani drugiego czy piątego) to i tak będziesz w tym samym miejscu co teraz.

(14 Sty 2024, Nie 16:53)criss702 napisał(a): [ -> ]Poza tym zapisywanie się do jakichkolwiek szkół mija się chyba z celem. Tam idą ludzie, którzy rzeczywiście chcą się czegoś nauczyć, a nie po to, by znaleźć partnera.

Ironia losu bo właśnie około 80% facetów na kursie tańca to goście, którzy chcą znaleźć dziewczynę. Nie, nie żartuję. Większość to te same simpy co na Tinderze, więc sytuacja podobna. Kobiety nie chcą chodzić w takie miejsca bo mają dosyć tego, że są co chwile nieudolnie podrywane przez jakiś dziwaków.

Poza tym nie jest problem tylko z kursami. Na siłowni to samo. Chodzę na "siłkę" dla relaksu i co jakiś czas widzę jak jakieś mieśniaki co to widać, że mieszkają na siłowni próbują nieudolnie poderwać dziewczynę z recepcji. Szczerze to jej współczuję, użerać się z takimi kadłubkami.

Lepiej poznawać dziewczyny przez znajomych. Wtedy jest najłatwiej. Może popytaj jakiś kolegów czy kuzynostwo czy nie znają jakiś dziewczyn, które byłby wolne i pasowałby do ciebie. Nie, to nie jest creepy pytać bliskich o swatanie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Większość par tak się poznaje i jakoś nie widzę, żeby ktoś się z tego wyśmiewał.


(14 Sty 2024, Nie 13:24)criss702 napisał(a): [ -> ]Nie lubię gdy ktoś mówi "nadal jest cała masa niższych od Ciebie", ponieważ utwierdza mnie to w przekonaniu, że społeczeństwo postrzega związki tylko przez pryzmat stereotypu, że musi być wyłącznie tak: wyższy on, niższa ona. Dlaczego nie może być na odwrót? Tak jak wspominałem, mi nie przeszkadzają wyższe ode mnie partnerki. Może to dlatego, że jestem do tego przyzwyczajony - przeciętna polka jest ode mnie wyższa o te kilka centymetrów.

Bo tak po części jest, stereotyp. Wzrost czy mięśnie to atrybuty mężczyzny, tak samo jak figura czy nogi u kobiet. To, że tobie nie przeszkadza, że dziewczyna byłaby wyższa od ciebie nie ma znaczenia, bo to ona jeszcze musi to zrozumieć a tutaj może być ciężko. Ale zobacz, że jest dużo par gdzie facet nie grzeszy wzrostem a mimo to są w związkach. Jakoś tego musieli dokonać. Prawda?

Znowu, nie oszukujmy się, jesteś dosyć niski jak na faceta. Jednak jeśli zbudujesz mięśnie, "ogarniesz" resztę życia (wykształcenie, zainteresowania, praca) i przełamiesz nieśmiałość (nawiązuje do tego, że nie umiesz powiedzieć nawet dzień dobry sąsiadowi) to jest spora szansa, że znajdziesz dziewczynę, której nie będzie przeszkadzać twój wzrost. Oczywiście pod warunkiem, że nie będziesz "emanował" tym, że jesteś niski i podchodząc do jakieś panny będziesz mówił na dzień dobry "Popatrz jaki jestem niski".
Sam wzrost nie jest czynnikiem decydującym, pomaga, ale to nie jest coś co determinuje to czy będziesz w stanie zbudować związek czy nie. Tak samo jak portfel. Pieniądze pomagają, ale nie powodują, że nagle kobiety będą wieszać ci się na szyji (znaczy będą, ale materialistki a zakładam, że nie jesteś nimi zainteresowany).

(14 Sty 2024, Nie 17:14)criss702 napisał(a): [ -> ]Z doświadczenia wiem, że tą pewność siebie budują we mnie właśnie spotkania z kobietami

Oj oj, lepiej to zmień. NIE WOLNO budować swojej pewności siebie na podstawie innej osoby. Nie i już. Tak samo jak nie wolno uzależniać swojego szczęścia od innej osoby. To ty sam musisz być szczęśliwy sam ze sobą, tak samo pewność siebie musisz zbudować sam. Ok, posiadanie dziewczyny może podnieść pewność siebie faceta, ale nie może to być fundament.


Masz 22 lata a nie zauważyłem, żebyś coś pisał o studiach. Nie chcę nic mówić, ale to właśnie na studiach powstaje większość par. Oczywiście mam tu na myśli studia dzienne/stacjonarne na uczelni państwowej, na zaocznych/niestacjonarnych raczej się nie da (znaczy da się, ale trzeba mieć niezłego farta w życiu). Dlaczego nie studiujesz? A jeśli studiujesz to co takiego i dlaczego tam nie szukasz "tej jedynej"? Tak by było najprościej. Nie jestem jakoś mocno z wiarą, ale wydaje mi się, że są jakieś kółka katolickie na uczelniach czy coś w tym stylu.
(14 Sty 2024, Nie 19:18)Aspołeczny napisał(a): [ -> ]Odpuść sobie portale randkowe. Serio. Przerabiałem to. Ilość facetów w porównaniu do ilości kobiet w takich miejscach jest 7:1, co oznacza, że na jedną kobietę przypada 7 facetów i niestety musisz wyjść założenia, że ci faceci są lepsi od ciebie. [...] Efekt? Przeciętna kobieta dostaje tyle wiadomości, że szanse że odpowie Tobie są niskie.
Sam miałem konto na Tinderze. Potem usuwałem i znowu zakładałem i tak kilka razy. Bez rezultatu.

Inna sprawa, że tym portalom na rękę jest to, że jesteś samotny. [...]

Oj, czyli jak rozumiem wiara jest dla Ciebie bardzo ważna? Cóż, powiedzmy to sobie wprost - nasze rówieśniczki nie są zbyt religijne. [...] Jeśli wiara naprawdę jest dla ciebie aż tak ważna to musisz "uderzać" do miejsc w których przesiadują młode katoliczki - oazy kościele, chór, pielgrzymki. Większe prawdopodobieństwo, że spotkasz katoliczkę na oazie kościelnej niż na imprezie w klubie.


To jak Ty chcesz znaleźć dziewczynę skoro ciebie przerasta zwykłe dzień dobry? Myślisz, że związek to tylko chodzenie na mszę i ewentualnie trzymanie się za rączkę? Nie, związek to przede wszystkim rozmowa. [...]

Lepiej poznawać dziewczyny przez znajomych. Wtedy jest najłatwiej. Może popytaj jakiś kolegów czy kuzynostwo czy nie znają jakiś dziewczyn, które byłby wolne i pasowałby do ciebie. Nie, to nie jest creepy pytać bliskich o swatanie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Większość par tak się poznaje i jakoś nie widzę, żeby ktoś się z tego wyśmiewał.

Ale zobacz, że jest dużo par gdzie facet nie grzeszy wzrostem a mimo to są w związkach. Jakoś tego musieli dokonać. Prawda?

Znowu, nie oszukujmy się, jesteś dosyć niski jak na faceta. Jednak jeśli zbudujesz mięśnie, "ogarniesz" resztę życia (wykształcenie, zainteresowania, praca) i przełamiesz nieśmiałość (nawiązuje do tego, że nie umiesz powiedzieć nawet dzień dobry sąsiadowi) to jest spora szansa, że znajdziesz dziewczynę, której nie będzie przeszkadzać twój wzrost. Oczywiście pod warunkiem, że nie będziesz "emanował" tym, że jesteś niski i podchodząc do jakieś panny będziesz mówił na dzień dobry "Popatrz jaki jestem niski".

[...] NIE WOLNO budować swojej pewności siebie na podstawie innej osoby. Nie i już. Tak samo jak nie wolno uzależniać swojego szczęścia od innej osoby. To ty sam musisz być szczęśliwy sam ze sobą, tak samo pewność siebie musisz zbudować sam.


Masz 22 lata a nie zauważyłem, żebyś coś pisał o studiach. Nie chcę nic mówić, ale to właśnie na studiach powstaje większość par. [...] Dlaczego nie studiujesz? 
Od dawien dawna nie korzystam z Tindera. Mam natomiast Badoo i wydaje mi się, że jest nieco lepiej niż na tym pierwszym, jednak wciąż brak rezultatów. Zdaję sobie sprawę, że samotni ludzie to ich zarobek.

Tak, wiara jest dla mnie bardzo istotna i niewyobrażam sobie bycią w związku z kobietą, która jest przeciwna Kościołowi, jest ateistką i ma poglądy sprzeczne z moralnością katolicką, jak i nauczaniem kościoła. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nasze pokolenie nie jest zbyt religijne, ale wciąż trafiam na takie osoby na wspomnianych katolickich grupach i profilach w mediach społecznościowych. Owszem, jest tam sporo 30-40 latków, ale młodzieży oraz młodych dorosłych też trochę jest. Problem jednak leży również w tym, że nawet jeśli są, to ciężko znaleźć osobę ze swoich okolic. O to toczy się gra w moim przypadku.

Jestem człowiekiem nieśmiałym, bardzo wstydzę się kobiet. Głupio było by mi tak "na pałę" podejść do jakiejś grupki dziewczyn, np. ze scholi w mojej parafii i zacząć z nimi rozmawiać. To jest dla mnie zbyt wysoko ustawiona poprzeczka. Ponadto mam osobowość introwertyczną, czyli wolę być więcej czasu samemu, niż między ludźmi, a jeżeli już to tylko w małym gronie dobrych znajomych. Stąd wynika też to, że nie lubię zbytnio odzywać się do losowych ludzi - te "dzień dobry" na klatce schodowej to był tylko przykład. Mówię tą formułkę przywitania sąsiadom, ale za każdym razem mam takie "ehhh" kiedy muszę to zrobić.

Byłem raz w związku i wiem, że jednym z jego fundamentów jest komunikacja. Znam takie podstawowe rzeczy. Doskonale to rozumiem i swojej byłej zawsze powtarzałem, że jeżeli coś nie gra, coś jej się nie podoba w moim zachowaniu, w czymkolwiek... to niech o tym ze mną porozmawia. Rozmowa to podstawa funkcjonowania relacji jak i zaufania.

Nigdy nie próbowałem poznawania dziewczyn poprzez znajomych czy kuzynostwo. Otaczam się wyłącznie męskimi znajomościami. Moi najbliżsi kumple również są singlami i z tego co mi wiadomo nie znają żadnych kobiet, więc tu może być bardzo ciężko. Nie wiem jak z kuzynostwem. W zasadzie utrzymuję bliskie kontakty rodzinne tylko z jedną kuzynką, a z resztą niby są jakieś więzi, ale widzimy się raz na rok lub rzadziej i tak na prawdę to się niemalże nie znamy. 

Wiem, że istnieje sporo związków, które wychodzą poza utarte schematy społeczne dot. wzrostu. Sam w rodzinie mam wujka, który jest tak niski jak ja, a jego żona ma 180 cm. Moja rodzina to duży rozstrzał pod względem wzrostu. Ja akurat odziedziczyłem geny tych najniższych. Plus taki, że przynajmniej wśród swoich mogę czuć się wysoki  :Stan - Uśmiecha się:

Mam nadzieję, że przeczytałeś całą moją historię i będziesz wiedział do czego się teraz odniosę. Nigdy, do żadnej kobiety z którą kiedykolwiek się spotykałem, nie startowałem emanując negatywnym vibe'm ze względu na swój wzrost. Zawsze starałem się być pewny siebie i nawet na moment nie pokazywać, że czymś się przejmuję lub mam chwilę zwątpienia czy coś dobrze powiedziałem/zrobiłem. Myślę, że w tym akurat nie mam problemu. Po perturbacjach w gimnazjum nauczyłem się "pokazywać męskość", tą taką twardość, mimo że tak na prawdę nie jestem jej pewien.
Już nie pierwszy raz ktoś mi zwraca uwagę na to, że nie powinienem budować pewności siebie i swojego szczęścia na podstawie innej osoby. Wiem o tym, ciągle sobie to powtarzam, ale jakoś nie potrafię zaprzestać... Tak bardzo potrzebuję by ktoś mnie pokochał, wysłuchał, wziął w swoje objęcia i zaakceptował mnie, że ciężko mi z tym zerwać.

Nie studiuję. Po prostu. Szkoła wyższa to nie dla mnie. Nigdy nie byłem jakimś wybitnym uczniem, tylko przeciętnym. Miałem problemy z przedmiotami ścisłymi i nie posiadam matury, a samo wykształcenie średnie techniczne. Zresztą nigdy nie planowałem iść na studia. Być może to taki bunt przeciw rodzicom, którzy zawsze próbowali kłaść mi do głowy jaką ścieżką edukacyjną powinienem podążać. A ja chciałem iść swoją drogą i doszedłem - do zawodu, który wykonuję z przyjemnością i jest związany z moją pasją, która posiadam od małego dzieciaka gdy jeszcze uczęszczałem do przedszkola.

Przepraszam, że sposób w który odpisuję na posty może wyglądać tak pokracznie. Ostatni raz z softów forum MyBB korzystałem wieki temu i muszę na nowo opanować cytowanie.
(14 Sty 2024, Nie 21:16)Aspołeczny napisał(a): [ -> ]Bycie introwertykiem to nie wada i nie powoduje, że nie możesz mieć dziewczyny. Wiesz ilu jest introwertyków, którzy mają obrączki na palcach? Mnóstwo.

A czym się zajmujesz?
[...] Zakładam, że skoro nie masz matury to pracujesz fizycznie. [...] Praca fizyczna to nie jest coś co powinno się wykonywać dzień w dzień przez 30 lat. [...] Matura na poziomie podstawowym to nie jest rocket science i jest bardzo schematyczna.
Nigdzie nie powiedziałem, że uznaję swój introwertyzm za wadę i utrudnia to znalezienie partnerki. Sam wolę kobiety introwertyczki.
Nie chcę zbytnio ujawniać tutaj takich rzeczy na forum jak moja praca. Ogólnie mówiąc zajmuję się aspektami technicznymi. Teoretycznie jest to rodzaj zawodu, o którym wspominasz, bo nasz zakres kompetencji to w rzeczywistości od łopaty po biuro. W praktyce jednak nie przepracowuję się w niej zbytnio fizycznie i rzadko się to zdarza. Moi współpracownicy robią tak od 40 lat, więc da się.
Co do poziomu trudności matury, to nawet nie będę się tu wiele wypowiadał, bo każdy ma indywidualne predyspozycje... Jeden zrozumie po jednorazowym wytłumaczeniu, drugi zrozumie po czterokrotnym tłumaczeniu, a trzeci nie zrozumie wcale. Ponadto brak matury nie oznacza z góry pracy fizycznej. Mam znajomego, który skończył tylko szkołę podstawową, a jego zawód jest lekki (czy przyjemny, to już nie mnie oceniać)  :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Po raz drugi proszę innych użytkowników o prowadzenie konwersacji na temat przewodni wątku, czyli kompleksu wzrostu. Nie mam obowiązku ani ochoty nikomu tłumaczyć się dlaczego lubię to, a czemu tamtego nie.
W przeciwnym razie poproszę administrację o zamknięcie wątku, ponieważ dyskusja na tym forum zamiast pomagać zaczyna mnie powoli męczyć.

PS nie wiem dlaczego cytat wraz z moją odpowiedzią się powiela. Może to ja mam jakiś błąd.
Stron: 1 2