PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Relacja z ojcem alkoholikiem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Chciałabym podzielić się swoim doświadczeniem i przemyśleniem.
Na początek nakreślę moją sytuację. Jestem DDA. Przez zle wspomnienia z dzieciństwa mam spory problem z emocjami, jeszcze większy ze stabilnością i relacjami z innymi.
Parę lat temu nauczylam się pomagać sobie w trudnych chwilach alkoholem. Jakoś to było,  do czasu, aż popłynęłam za daleko (jakieś 3 miesiące temu). Krótko mówiąc,  nawaliłam się tak, że zadzwoniłam, w ataku złości i rozpaczy, do ojca (alkoholika). 

Naprzemian krzyczałam do słuchawki że go nienawidzę, wypominając złe rzeczy i przepraszałam za to,  co mówię. Takich rozmów, w których jestem pijana i wypominam różne sytuacje z mojego dzieciństwa, kilka mieliśmy już za sobą , ale tym razem musiałam powiedzieć coś, co miało jakieś większe znaczenie, bo przyjechał po mnie, w środku nocy, prawie 300km (mieszkałamw innym mieście) i pijaniutką zabral do domu.

Następnego dnia odbyliśmy poważną rozmowę o tym, co się wydarzyło  i dlaczego. Mimo tego że jestem już dorosłym człowiekiem i rozumiem, że kiedyś on nawet w minimum nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie krzywdził, i że poniekąd rozumiem jego picie, wciąż miewam te same koszmary co wtedy, gdy chodziłam do szkoły podstawowej.  Mimo zrozumienia, emocje emocjami. Wciąż czuję ten sam lęk i napięcie.
Ale bardzo zaskoczyła mnie jego odpowiedź na to. Ojciec powiedział tak "ja teraz, jak widzę co robisz, jak dzwonisz pijana albo nie odbierasz w ogóle telefonu, to dopiero rozumiem, ile nerwów musiałem wszystkim napsuć ".
Powiedział, że wie, że nigdy nie był dobrym ojcem. Że rozumie, że brakowało nam zawsze takiego "poklepania po plecach", za dużo było  krzyków i zwykłego niedbalstwa. I że on chce choć trochę ten czas nadrobić . No i tak niby przez ostatnie tygodnie "nadrabialiśmy". Rzuciłam studia i zostałamu u rodziców na "odwyku". Pomagałam mu w remoncie, robiliśmy eksperymenty w kuchni, bo oboje lubimy gotować.  Generalnie - było całkiem normalnie.

Teraz znów zapił, kilka dni temu. Nie mam pojęcia, co w tej chwili mogło go do tego skłonić..
Ciąży mi bardzo uczucie takiej.. nie wiem, niemożności. Trochę też poczucie winy i odpowiedzialności- może mogłam być dla niego milsza? A może nie chodzi o to jaka jestem dla niego, tylko po prostu jest mu wstyd za mnie (mimo wcześniejszych słów).

Jak jeszcze byłam dzieckiem, to ojciec zawsze starał się mnie przekupić czymś żebym tylko nie mówiła mamie że widziałam jak on pije piwo. Za każdym razem obiecywał,  że "tak to się nie skończy".A zawsze, rzecz jasna, było jak zawsze - łapał ciąg, no i różne rzeczy się działy. Do jego obietnic więc niby przywykłam . Ale i tak jest mi przykro, bo tym razem, po tych wszystkich ostatnich  "dorosłych"  rozmowach i obietnicach, wszystko wydawało się być innym. No ale jest jak jest. 

Nigdy nie potrafiłam określić swojego stosunku do ojca. Wiem że właśnie ta niemoc była dla mnie dużą przeszkodą w ułożeniu sobie wszystkiego w głowie w "czasie dojrzewania". Zawsze chciałam móc czuć tylko nienawiść,  bo tak byłoby najłatwiej. Ale gdy nie pił to nie był zly. Dlatego wewnętrznie jakby ten temat "pomijałam".
Ale teraz będąc dorosłą widzę, że nie da się takich spraw jak stosunki z rodzicem mentalnie przeskoczyć. Żeby móc pójść dalej trzeba się cofnąć i to poukładać.

Czuję wstyd, bo czuję się taką 28letnią dziewczynką. I jest mi przykro.
dobrze, że próbujecie sobie ułożyć relacje, ale trochę nierealne jest oczekiwanie, że się nawzajem wyleczycie z alkoholizmu/dda. Na pytanie, co mogło skłonić alkoholika do picia jest niestety prosta odpowiedź: alkoholizm. Twoje poczucie niemożności jest czymś naturalnym, bo to w końcu Twój ojciec, ale jest niepotrzebnie potęgowane oczekiwaniami, że masz wpływ na to czy ojciec "zapije" czy nie. To alkoholizm sprawia, że ojciec wpadnie w ciąg. Alkoholizm leczy się terapią, lekami - to nie jest Twoja rola. To poczucie winy/odpowiedzialności wynika też ze specyficzności relacji jaka powstaje między osobą uzależnioną a otoczeniem, w której pojawiają się zachowania jak we współuzależnieniu. Przykładem jest to przekupywanie Twojego milczenia w dzieciństwie. Ojciec wciągał Cię w swój alkoholizm, Ty jako dziecko nie chciałaś sprawić przykrości tacie (i pewnie też mamie) - a teraz jako dorosła zastanawiasz się czy jesteś odpowiedzialna za alkoholizm ojca. To uczucie wynika z toksyczności tej relacji, bo jako dziecko nie powinnaś była brać udziału w podobnych sytuacjach, ale niestety zostałaś w nie wciągnięta.

Niezależnie od tego jak dużo rozmów teraz odbędziecie problem alkoholizmu z tej relacji nie zniknie.
Zastanawiam się nad tym, co go tym razem do napicia się skłoniło, bo przez te wszystkie lata zaobserwowałam, że po pierwsze piwo zawsze sięga po sprzeczce z kimś ( jakby zawsze zapijał nie smutki tylko złość) . Tym razem wydawało mi się, że te wszystkie zapewnienia, które sobie daliśmy, były dużo ponad takie drobne sprawy. Stąd moje rozczarowanie. Ale w sumie.. myśląc tak, że powodem jest właśnie alkoholizm, to wszystkie takie sprawy mogą być tylko nie powodami a pretekstami.

Leczy się, bierze Tegretol i Citronil. Tuż po tym jak zdał sobie sprawę z moich problemów, spędził miesiąc w szpitalu. Dostał skierowanie od swojego lekarza. Po czasie sam mi powiedział, że miał myśli samobojcze. Świadomość tego, że jego dziecko idzie w jego ślady chciał, rzecz jasna, przede wszystkim zapić. No ale jaki dałby mi wtedy przykład. Więc zamiast pójść do sklepu po wódę umówił się na wizytę u swojego psychiatry. I właśnie od tego czasu nie pił, do teraz.
(23 Mar 2023, Czw 21:35)joanna3693 napisał(a): [ -> ]Zastanawiam się nad tym, co go tym razem do napicia się skłoniło, bo przez te wszystkie lata zaobserwowałam, że po pierwsze piwo zawsze sięga po sprzeczce z kimś ( jakby zawsze zapijał nie smutki tylko złość)
Jasne, być może sprzeczki go triggerują, tyle że ciężko przejść przez życie bez sprzeczek (tym bardziej w trudnej relacji jaką przecież macie). No i zazwyczaj ludzie nie wpadają w ciągi alkoholowe po sprzeczkach.

Jeśli zastanawiasz się co go mogło skłonić do picia, to zrozumiałe, ale raczej nie spodziewaj się, że znajdziesz jakiś szczególnie dobry powód. Zdenerwował się, posmutniał, rozczarował się życiem, albo sobą... może po alkoholu lepiej mu się śpi, albo przyjemniej słucha muzyki. Z biegiem lat i postepowania choroby każdy powód staje się dobry. Być może kiedyś, gdy dopiero powstawało uzależnienie psychiczne, to jakiś dobry powód by się znalazł... a może rozpił się przy rozrywkowym towarzystwie.
Jako formę pomocy sobie (a może też komus, majacemu podobne do moich doswiadczenia) chciałabym opowiedzieć więcej o swoich stosunkach z rodzicami. Skłoniła mnie do tego dzisiejsza rozmowa z mamą.

Irytuje mnie jej "bezradność". Prawie dziś przy mnie płakała, bo nie wie, co dalej robić.

Odkąd pamiętam, jak tylko ojciec łapał ciąg, to babcia (jego mama) zawsze do nas przyjeżdżała i go pilnowała (razem z mamą i ze mną) żeby nie chodził po wsi i wstydu nie robił. Wódkę miał podstawiana pod nos, bo inaczej awantury robił. Karmiono i sprzątano po nim jak po dziecku. Finansowo pomagali też inni członkowierodziny. Po każdympiciu były wielkie rozmowy, groźby, prośby, obietnice, ale po kilku dniach wszystko siępo kościach rozchodziło, słowa rzucane na wiatr.
W tym wszystkim bratem i mną nikt się specjalnie nie interesował. Nigdy nie byliśmy zaniedbani materialnie, ale emocjonalnie już tak.
Gdy byłam mała i nie rozumiałam jeszcze, co się dzieje, dlaczego tata krzyczy, nigdy, nigdy nie usłyszałam dobrego słowa od mamy. Żadnego wyjaśnienia, na dziecięcy sposób, sytuacji. Żadnego przytulenia.
Gdy byłam trochę starsza, w dużej mierze winiałam ją za picie ojca. Czułam wręcz nienawiść za to, że na to pozwala. Że nie jesteśmy dla niej wystarczająco ważni, żeby o nas dbała. Albo ona wystarczająco zaradna.
Szybko wyprowadziłam się z domu i od tego czasu trochę się między nami polepszyło. Zaczęłam sobie tłumaczyć i rozumieć i mamę i ojca.

Ale żal jest. A momentami nawet wściekłość. Tyle złych rzeczy czułam, a ona teraz szuka we mnie wsparcia. Bo widzi, że wszyscy się już odsunęli. Dzieci się wyprowadziły. A ona została sama z mężem alkoholikiem.