PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Kiedy wyprowadziliście się z domu rodzinnego?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Hej wszystkim!

Szukam tzw. kopa, jakiejś inspiracji.
Rok temu byłam bardzo bliska wyprowadzeniu się od rodziców, miałam odłożone pieniądze na pierwsze 5 miesięcy, zaczęłam pracę na pełen etat. Nawet miałam kilka linków z mieszkaniami zachowanych. Niestety straciłam pracę, co spowodowało niesamowity spadek nastroju, a także opóźnienie w obronie magisterki (udało się 8 miesięcy od skończenia studiów). Ostatnio mnie przyjęli w nowej pracy, za nie długo dostanę pierwszą wypłatę. Mam 3 miesięczny okres próbny. Jestem pewna, że nie chce na razie się wyprowadzać, tylko dopiero jak dostanę umowę po tym okresie, na czas nieokreślony. Zresztą nie mam też żadnych oszczędności na razie, ponieważ ostatnie pół roku byłam bez pracy więc wydałam wszystko co miałam.
Jak mnie zatrudnili to sobie zaplanowałam, że za pół roku się wyprowadzę (wtedy już powinnam dostać normalną umowę i mieć jakieś oszczędności). Jednak znowu dostaje straszne lęki, staram się z tym walczyć i wychodzić do ludzi/być poukładana w pracy żeby ją nie stracić. Ale jest ciężko.....jeszcze dodatkowo co 2 tydzień nocują u nas brat z żoną, bo rodzice im odstępują jeden pokój, żeby przyoszczędzili sobie trochę (mają firmę rodzinną i często ich zlecenia przypadają na nasze miasto), co wprawia mnie w podły nastrój, bo mam jeden wielki hałas, śmiechy i ogólny brak prywatności w czasie wolnym. Wszystko mi mówi, że czas się pozbierać i od nowa zaplanować tą wyprowadzkę..... ale jest mega ciężko się pozbierać w sobie, pominąć strach i niepewność i zmienić coś w życiu.

Co was popchnęło do wyprowadzenia z domu? Jak wyglądały pierwsze miesiące życia bez rodziców dla was?
Do osób, które jak ja, nadal mieszkają z rodzicami - co by was najbardziej popchnęło do wyprowadzki/ jaka sytuacja życiowa czy zmiana by to wam ułatwiła?
Hej, ja się wyprowadziłem od razu po liceum ob miałem możliwość do dziadków. Po jakichś ponad 2 latach zacząłem wynajmować kawalerkę. Chodziło od początku o to, by jak najszybciej uciec z toksycznej, hałaśliwej atmosfery domu rodziców, a później. dziadków. Pierwsze miesiące zupełnie samodzielnego mieszkania to było prawie, że głodowanie i straszna bieda, brak pracy, ciułanie ale już to wolałem niż z kimkolwiek dzielić mieszkanie, ponieważ sama myśl o życiu ze współlokatorami wydawała się (i wydaje się) koszmarem. Tak więc moja motywacja? Poszukiwanie spokojnego kąta za wszelką cenę.
(02 Sty 2022, Nie 19:50)Omen napisał(a): [ -> ]Hej, ja się wyprowadziłem od razu po liceum ob miałem możliwość do dziadków. Po jakichś ponad 2 latach zacząłem wynajmować kawalerkę. Chodziło od początku o to, by jak najszybciej uciec z toksycznej, hałaśliwej atmosfery domu rodziców, a później.  dziadków. Pierwsze miesiące zupełnie samodzielnego mieszkania to było prawie, że głodowanie i straszna bieda, brak pracy, ciułanie ale już to wolałem niż z kimkolwiek dzielić mieszkanie, ponieważ sama myśl o życiu ze współlokatorami wydawała się (i wydaje się) koszmarem. Tak więc moja motywacja? Poszukiwanie spokojnego kąta za wszelką cenę.
 

Mam taką samą motywacje na razie, czyli szukanie spokojnego kąta. Jednak niestety (stety, można się spierać) nie mam jeszcze tragedii, a   kontakt z rodzicami i z innymi współlokatorami nie jest taki tragiczny, jak był w przeszłości. Stąd kurde nie mam tej determinacji co kiedyś....Ale tak samo by było z innymi poważnymi decyzjami w życiu, typu branie kredytu/ bycie w stałym związku itd. Zawsze zazdroszczę osobom, którym takie decyzje przychodzą z łatwością.
Mnie do wyprowadzki popchnęła nadopiekuńczość mojego ojca, czułam się jakbym nadal miała te 15-16 lat, cenię sobie też spokój i prywatność, mój ojciec poznał niedawno jakąś pannę i przyłaziła na weekendy, pili, śmiali się głośno w nocy, baraszkowali za ścianą, a ja nie miałam ochoty tego słuchać, irytowała mnie ta baba :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Odkładałam kasę i w końcu mieszkam w fajnym mieszkanku z moim kotem na spokojnej dzielnicy i nie tęskno mi za domem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Cytat: le tak samo by było z innymi poważnymi decyzjami w życiu, typu branie kredytu/ bycie w stałym związku itd. Zawsze zazdroszczę osobom, którym takie decyzje przychodzą z łatwością.

Nie masz czego zazdrościć. Moim zdaniem branie kredytu, to jest dla człowieka, a zwłaszcza z fobią rzecz BARDZO ryzykowna.
A może w rzeczywistości łączą Cię jednak na tyle pozytywne czucia z rodzicami/współlokatorami, że po części wolisz jednak towarzystwo. Czym innym jest nieśmiałość wobec ludzi obcych, a jakiś jednak stopień zażyłości z otoczeniem które się zna od dłuższego czasu. Największy problem co wiem po sobie to jak przy jakiejś decyzji praktycznie jest 50% a 50% przeciw
W ogóle szacun dla tych, którzy odkładają, ja zawsze ładowałem kasę w naturalne antydepresanty, słodycze i inne głupoty, typu roksy bo nie potrafiłem na dup*e usiedzieć. Teraz zaczyna się 35 rok życia 🤨 Nawet mieszkania po babci nie chciałem, bo złe wspomnienia czy co tam mi nie pasowało. Głównie na wynajmowanym mieszkałem. Teraz już chciałbym odbić ale wróciłem niepotrzebnie do rodziców, od razu stwierdzili, że na pewno ćpię i potrzebuję terapii czy detoksu 😐
Ja się wyprowadziłem jak uzbierałem na wkład własny. Nie trwalo to długo, bo kupiłem małą kawalerkę. Zawsze marzyłem o własnym kącie, a po to są marzenia by je spełniać. Chyba chciałem się usamodzielnić, być niezależny, wolny, mieć wiecej swobody, przestrzeni. Pierwsze tygodnie rewelka, cisza, spokój, nikt nie mówi jak żyć. Później trochę tęsknota i smutek bo powrót z pracy do pustych 4 ścian, nie ma do kogo gęby otworzyć, wszystko trzeba (albo może wypada?) samemu ogarniać. Ale wszystko ma swoje plusy i minusy. Aktualnie nie narzekam i nie chciałbym wracać do rodzinnego domu.
Ja jako introwertyk właściwie od dziecka marzyłem, że budzę się rano i mam do dyspozycji cały dom bez żadnych ludziów.
To co mnie powstrzymywało to między innymi chęć oszczędzenia pieniędzy, ale uważam, że było to złe podejście bo ciągle pojawiają się jakieś potrzeby finansowe i właściwie można oszczędzać bez końca. Na szczęście w tamtym czasie pokłóciłem się z rodzicami, co dało mi niesamowitą motywację do wyprowadzki. Z perspektywy czas uważam, że to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu, bo w ciągu roku samodzielnego mieszkania zrobiłem większy progres niż przez te wszystkie lata przebywania w domu rodzinnym. Szczególnie jeśli chodzi o różnego rodzaju phobiczne problemy. Kiedy ma się świadomość, że jest się zdanym tylko na siebie, to umysł zupełnie inaczej funkcjonuje co pozwala nam osiągnąć rzeczy, których nawet byśmy się po sobie nie spodziewali.
(02 Sty 2022, Nie 20:18)niki111 napisał(a): [ -> ]Mnie do wyprowadzki popchnęła nadopiekuńczość mojego ojca, czułam się jakbym nadal miała te 15-16 lat, cenię sobie też spokój i prywatność, mój ojciec poznał niedawno jakąś pannę i przyłaziła na weekendy, pili, śmiali się głośno w nocy, baraszkowali za ścianą, a ja nie miałam ochoty tego słuchać, irytowała mnie ta baba :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:  Odkładałam kasę i w końcu mieszkam w fajnym mieszkanku z moim kotem na spokojnej dzielnicy i nie tęskno mi za domem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Jeśli moge spytać, po jakim czasie od kiedy zaczełaś odkładać udało ci sie wyprowadzić? Czułaś, że twoja sytuacja  z pracą jest pewna, czy nadal miałaś jakieś obawy?

(02 Sty 2022, Nie 20:20)Omen napisał(a): [ -> ]
Cytat: le tak samo by było z innymi poważnymi decyzjami w życiu, typu branie kredytu/ bycie w stałym związku itd. Zawsze zazdroszczę osobom, którym takie decyzje przychodzą z łatwością.

Nie masz czego zazdrościć. Moim zdaniem branie kredytu, to jest dla człowieka, a zwłaszcza z fobią rzecz BARDZO ryzykowna.
A może w rzeczywistości łączą Cię jednak na tyle pozytywne czucia z rodzicami/współlokatorami, że po części wolisz jednak towarzystwo. Czym innym jest nieśmiałość wobec ludzi obcych, a jakiś jednak stopień zażyłości z otoczeniem które się zna od dłuższego czasu. Największy problem co wiem po sobie to jak przy jakiejś decyzji praktycznie jest 50% a 50% przeciw

No niestety, u mnie jest fifty fifty. Dużo argumentów za/dużo przeciw. Rodzice nie pomagają bo ich zdaniem mieszkanie wynajmować to wielka strata pieniędzy, że powinnam poczekać ze dwa lata i odkładać, a potem wziać kredyt i kupić mieszkanie (że niby by sie dołożyli też)....oczywiście byłoby to nie głupie gdyby rzeczywiście mieszkało się względnie dobrze u nich, a tylko momentami tak jest. Plus prywatność jest prawie zerowa.
Trochę się boje samotności mieszkania samemu, bo często z problemami zwracam się do matki. Ale w sumie od czego jest telefon, plus wyprowadze się do innego mieszkania, a nie miasta.

(02 Sty 2022, Nie 20:33)ekstra_intro napisał(a): [ -> ]Ja się wyprowadziłem jak uzbierałem na wkład własny. Nie trwalo to długo, bo kupiłem małą kawalerkę. Zawsze marzyłem o własnym kącie, a po to są marzenia by je spełniać. Chyba chciałem się usamodzielnić, być niezależny, wolny, mieć wiecej swobody, przestrzeni. Pierwsze tygodnie rewelka, cisza, spokój, nikt nie mówi jak żyć. Później trochę tęsknota i smutek bo powrót z pracy do pustych 4 ścian, nie ma do kogo gęby otworzyć, wszystko trzeba (albo może wypada?) samemu ogarniać. Ale wszystko ma swoje plusy i minusy. Aktualnie nie narzekam i nie chciałbym wracać do rodzinnego domu.

Rodzice mnie namawiaja na kupno mieszkania, ale wiem że wiarze sie z tym przynajmniej kolejne 2 lata mieszkania z nimi (przy założeniu że mam te same zarobki co teraz i odkładam sporo), no i miałabym może przy dobrych lotach połowe pieniedzy na mała kawalerke w moim mieście, a połowe musiałabym wziać kredytu (rodzice może by coś dołożyli ale nie sa za bogaci). Tylko chyba ja nie jestem w stanie tyle czekać

(02 Sty 2022, Nie 21:05)Shirohebi napisał(a): [ -> ]Ja jako introwertyk właściwie od dziecka marzyłem, że budzę się rano i mam do dyspozycji cały dom bez żadnych ludziów.
To co mnie powstrzymywało to między innymi chęć oszczędzenia pieniędzy, ale uważam, że było to złe podejście bo ciągle pojawiają się jakieś potrzeby finansowe i właściwie można oszczędzać bez końca. Na szczęście w tamtym czasie pokłóciłem się z rodzicami, co dało mi niesamowitą motywację do wyprowadzki. Z perspektywy czas uważam, że to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu, bo w ciągu roku samodzielnego mieszkania zrobiłem większy progres niż przez te wszystkie lata przebywania w domu rodzinnym. Szczególnie jeśli chodzi o różnego rodzaju phobiczne problemy. Kiedy ma się świadomość, że jest się zdanym tylko na siebie, to umysł zupełnie inaczej funkcjonuje co pozwala nam osiągnąć rzeczy, których nawet byśmy się po sobie nie spodziewali.

Fajnie się to czyta, powodzenia dalej, oby Ci passa sprzyjała jak najdłużej :Stan - Uśmiecha się: Mam nadzieje, że u mnie to samo będzie.
W sumie odkładałam jakoś pół roku, odłożyłabym wcześniej, ale co jakiś czas były nieplanowane wydatki, a to dentysta, a to mój kot zachorował, no różnie bywało, a chciałam mieć większą ilość gotówki, bo wiadomo kaucja, coś do mieszkania kupić itd. Praca na dzień dzisiejszy jest pewna (znajomości rodzinne, normalnie pewnie bym nie dostała :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:), no i ojciec co miesiąc wysyła mi 600 zł, nie prosiłam go o kasę, sam zadeklarował, że póki pracuje to chce mi wysyłać "kieszonkowe". W sumie to samo szukanie mieszkania dość długo mi zajęło, co zadzwoniłam to już nieaktualne albo jestem 5 w kolejce, zostawały albo bardzo drogie albo jakieś mikrokawalerki, z tym mieszkaniem miałam szczęście, bo w ostatniej chwili jakaś para zrezygnowała i babka zadzwoniła do mnie i bez zastanowienie powiedziałam, że biorę :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Na dzień dzisiejszy jestem zadowolona, właścicielka nie przychodzi niezapowiedzianie, bardzo sympatyczna babka i kociara jak ja więc z kotem żadnego problemu nie miała, a z kotem wiadomo też problem, bo dużo ludzi nie zgadza się na zwierzaka w mieszkaniu :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: