PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Patologiczni sąsiedzi w kamienicy...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Miesiąc temu wyprowadziłem się od rodziców i zamieszkałem w nowym mieście. 22 metry i może kamienica dość obdrapana, ale za to jest mi wygodnie i nienajdrożej. Wszystko byłoby OK, gdyby nie to, że mieszkanie jest podzielone na dwa niezależne lokale, a równolegle ze mną wprowadziła się do części B. młoda matka z dzieckiem. Niestety, szybko okazało się, że nie jest tak samotną matką, jak mogło się wydawać na początku i dołączył do niej jej partner i ojciec dziecka. Od tamtej pory zza mojej cienkiej ściany prawie codziennie dochodzą dźwięki awantur, trzaskania drzwiami i płacz, tudzież krzyki trzyletniego dziecka. On wyzywa ją od szmat i grozi, że ją za+:Ikony bluzgi kochać 2:, ona każe mu oddać pieniądze i wy+:Ikony bluzgi pierd:ć, a później na zmianę drą się na dziecko, by "przestało wyć bez powodu". Wczoraj wieczorem byłem bliski pukania do nich, ale okazało się, że ona pakuje jego rzeczy i go wywala z domu. Po przemowach rodem z brukowego romansu rozgrywających się w naszym wspólnym przedpokoju opuścił mieszkanie, ale już dzisiaj wrócił, a tym samym i wszystko inne wróciło "do normy". Innym razem on siedział sam w domu z dzieckiem, a ona wróciła pijana z imprezy i łomotała do drzwi i ja musiałem jej otworzyć, bo on nie miał zamiaru. I tego typu cyrki prawie co dzień...

Nie jestem typem społecznika, a w kryzysowych konfrontacjach zmieniam się w kłębek nerwów, ale zbyt stresuje mnie takie sąsiedztwo. Dlatego dzisiaj po raz pierwszy zareagowałem. Zostawiłem im kartkę na drzwiach, wyjaśniającą, że dłużej nie będę ich tolerował... Nie pomogło, więc rozmowa z wynajmującymi mnie nie ominie, ale oni już mają ogólne pojęcie, kto mieszka obok. Boję się, że albo wszystko to mnie przerośnie, albo dostanę w twarz, albo że nieumyślnie doprowadzę do jakiejś tragedii. Z drugiej strony, źle się czuję nic nie robiąc, bo to tak jakbym im wysyłał komunikat, że mogą zrobić wszystko, a ja mam to gdzieś i przyzwalam na każdą patologię...

Za dużo mnie to kosztuje energii, inne rzeczy w moim życiu wymagają skupienia. Macie jakiś pomysł na złoty środek? Może macie własne doświadczenia z trudnymi sąsiadami?
Z przyjemnością bym nasłała ośrodek pomocy społecznej na takich patusów, bo dzieciaka jednak trochę szkoda. Później obserwuj, czy się trochę ogarnęli, czy jednak nie. Chociaż nie liczyła bym na to. Wynajmujesz to mieszkanie? Może zgłoś właścicielowi, co dzieje się obok. Jest szansa, że zareaguje w bardziej konkretny sposób niż rozmowa. Bo raczej nie ma się co łudzić, że takim ludziom prośby przemówią do rozsądku. To jest zupełnie inny stan umysłu. Dlatego polecam działać anonimowo, z boku, nie zwracać uwagi na siebie rozmowami itd. To jest nawet łatwiejsze rozwiązanie dla fobika xd

Serio, nie wahaj się korzystać z pomocy odpowiednich służb, w takich sytuacjach trzeba reagować. Nie tylko dla siebie, z tego co piszesz to dziecko już ma zafundowaną traumę
Wyrośnie kolejny mały fobik albo ćpun. Z tego niema złego albo dobrego wyjścia. Reakcja albo jej brak może skończyć się tragedią albo poprawić sytuację. Powinieneś mieć też na względzie Siebie. Czasem lepiej dostać po mordzie ale później nie mieć wyrzutów sumienia. Taka sytuacja nie była by komfortowa nawet dla osoby pewnej siebie i bez fobii.
Trochę żałuję, że nie są jeszcze bardziej patologiczni... Boję się, że reakcja zakończy się niczym, że nie są wystarczająco patologiczni. Bo jednak w naszym kraju matka krzycząca na dziecko "zamknij się" na ulicy, to coś prawie normalnego. Gdyby łamali meble ścianą o trzeciej w nocy... Albo gdyby ta dziewczyna chodziła z twarzą jak panda... A tak? Zwykłe "trudne sprawy". Istnieje szansa, że wszyscy wzruszą ramionami.

Ale macie rację, nie mogę tego zupełnie zignorować. Na razie jednak nie mogę zadzwonić do wynajmujących i niewiele więcej, bo nawet nie wiem jak się ci ludzie zza ściany nazywają.
Ja mieszkam w bloku i piętro niżej też mieszka patola, taka baba krzykaczka albo pijaczka albo chora psychicznie, nie wiem, ale potrafi do 23 drzeć się, na szczęście później cisza. Ostatnio patrzyłam sobie przez okno i akurat widziałam jak idzie z psem, zaczęła się oglądać za siebie czy czasem nikt jej nie widzi i patrze, a ta kopie psa, w jednej chwili wszystkie moje lęki społeczne nie miały już znaczenia, otworzyłam okno i krzyknęłam "co ty kobieto robisz?!" i coś tam jeszcze, już nie pamiętam, bo emocje mną zawładnęły, chyba się przestraszyła, bo aż uciekla szybko do klatki. Masakraaa.
To u mnie takie coś w budynku to norma, nie zwracałem na tu uwagi. Bardziej irytowały wrzaski dzieci od rana do wieczora na podwórku latem. To drugie na szczęście spowolniło w ostatnich dwóch latach, bo to był koszmar.
Masz prawo zadzwonić po policje kiedy są krzyki w mieszkaniu sąsiada. Nie musisz mówić całej prawdy, wystarczy powiedzieć, że się niepokoisz tą sytuacją, że może dochodzi do rękoczynów itd. Z doświadczenia wiem, że policja nie jest najlepszą pomocą na problemy w rodzinie ale jeśli matka jest w miarę ogarnięta, to na pewno policja nie zaszkodzi, a jej typ się przestraszy. W twojej relacji wynika, że oboje się kłócą i oboje mają problemy ze sobą, ale jak sam piszesz, awantury się zaczęły od przyjścia partnera. Czyli gdy była sama, było w porządku. W swojej rodzinie miałam osoby, które były agresywne względem kobiet i je dominowali, ale na policje reagowali jak spłoszone szczeniaki. Myślę, że by się przestraszył takiej sytuacji. Oczywiście, w przypadku rodzin z dziećmi sytuacja się komplikuje, bo patrzy się też pod względem dobra tego dziecka, chociaż na pewno nic nie robiąc, nic się nie zmieni.

Nie ignoruj! Telefon po policje nic nie kosztuje. Zapukają do nich, nie do Ciebie, więc nie będzie konfrontacji. Może zadadzą Ci kilka pytań później, ale dyskretnie więc nie masz się co obawiać. Też się sama obawiałam takiej akcji, ale po kilku telefonach już wiem, że nie ma czego. A możesz komuś tym pomóc.
Ja bym zadzwonił do wynajmującego, jeśli on nie pomorze to do opieki, bo tak być nie może, potem właśnie z dziecka rośnie fobik, czy tam ćpun, nie wiem, postaraj się zareagować z daleka i nie zbliżaj się do tej patoli najlepiej.