PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Kim jesteście podczas rozmowy?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Kiedy mowa o fobii społecznej (którą swoją drogą nie wiem czy wciąż można nazwać to, co mi dolega, leczę się, ale poza nieco inną diagnozą - zaburzenia osobowości mieszane i zaburzenia lękowo depresyjne - na skierowaniu na terapię od psychiatry na samym początku nie podano mi żadnych konkretów) to w kontekście rozmowy można znaleźć sporo o braku myśli w głowie. Kiedyś miałam tak nieustannie, dziś zdarza mi się to najczęściej wtedy gdy rozmawiam sam na sam z kimś kto mnie stresuje (spora część ludzi, ale nie wszyscy) lub w grupie, która mnie stresuje. Nie jest więc tak źle, choć wiadomo, znacznie utrudnia życie. Dziś czasami zdarza mi się inna strategia, na którą kiedyś nie mogłabym sobie pozwolić, bo nie miałam w sobie pewności, żeby się w ogóle móc odzywać a co dopiero coś pozorować, mianowicie: strategia udawania wyluzowanej. Oczywiście zależy od sytuacji, nie ma reguły w moim zachowaniu, sama nie umiem niestety przewidywać jak się będę czuła, ale kiedy już włączam sobie ten "luźny styl bycia" to zdarza mi się czynić i mówić różne głupoty. Jasne, że fobicy (o ile się do nich zaliczam) robią sobie wyrzuty o nic, ale te zachowania akurat myślę, że naprawdę są niemądre. Ludzie przestają się do mnie odzywać, nie umiem mieć relacji, i totalnie się ludziom wokół mnie nie dziwię, bo świadomie bym nie była tamtym człowiekiem, którym zdarza mi się być wśród nich... czuję jakbym mówiła obcymi narracjami, mówię rzeczy których nie myślę, od mojej osoby płyną komunikaty, z którymi nie pozostaję w zgodzie, a kiedy mowa o moich zainteresowaniach czuję się głupia, czuję, że nic nie wiem, nie potrafię sobie nawet przypomnieć ani skojarzyć różnych rzeczy, albo po prostu czegoś nie wiem, za co jest mi wstyd. 
Chciałam zapytać czy wy też tak macie. Bo kiedy przeglądam np. to forum mam wrażenie, że kiedy się w końcu przełamujecie to się da, inni ludzie są w stanie was czasami odkryć, [size=small]niektórzy z was są w związkach[/size]. I zastanawiam się czym jest ten stan mówienia bzdur i czy wy raczej kiedy już się otwieracie to idzie w miarę ok? Czy macie też takie sytuacje, że patrząc na nie później trzeźwo myślicie że te zdania płynące z waszych ust kompletnie do was nie pasowały?
Hejka, mi też zdarzało się, to bardzo często. Najczęściej właśnie w jakiejś większej grupce osób, którą albo mało znałem, albo tamta grupka jakoś lepiej się znała i ciężko, było dołączyć do rozmowy. W takich momentach wyłączał mi się mózg, wzrastał poziom kortyzolu i starałem się nawet na siłę ,włączyć do rozmowy, żeby nie wyjść na dziwaka, który tylko siedzi i nic nie mówi. No i najczęściej, mówiłem albo jakieś głupoty, dziwactwa lub robiłem z siebie błazna, byle tylko coś mówić i zaistnieć jakoś w towarzystwie. Moim zdaniem za ten stan odpowiada stres i brak pewności siebie no i "co ludzie o tobie pomyślą". Jako nastolatek miałem z tym mega problem (chęć przynależenia do jakiejś grupy, poczucie bycia gorszym od innych itp.). Teraz jest już trochę lepiej, ale i tak jeszcze dużoooooooo mi brakuję do takiej prawdziwej pewności siebie i nieudawania nikogo ani niczego. Nie wiem jak, to u ciebie dokładnie wygląda, ani co wtedy czujesz, ale mi bardzo pomogła moja praca i tworzenie sobie takich stresowych sytuacji, żeby się do tego przyzwyczaić. Typu wchodzenie do jakiejś gry i gadanie przez mikro albo właśnie w pracy gdzie cały czas musisz gadać z obcymi ludźmi (przynajmniej w moim przypadku). Na początku jest, to mega ciężkie, żeby w ogóle się przełamać, ale potem nawet jak mało gadasz przez ten mikrofon, to przynajmniej w środku odczuwasz taki prawdziwy spokój :Stan - Uśmiecha się:
(06 Sty 2021, Śro 0:24)Boobek napisał(a): [ -> ]Hejka, mi też zdarzało się, to bardzo często. Najczęściej właśnie w jakiejś większej grupce osób, którą albo mało znałem, albo tamta grupka jakoś lepiej się znała i ciężko, było dołączyć do rozmowy. W takich momentach wyłączał mi się mózg, wzrastał poziom kortyzolu i starałem się nawet na siłę ,włączyć do rozmowy, żeby nie wyjść na dziwaka, który tylko siedzi i nic nie mówi. No i najczęściej, mówiłem albo jakieś głupoty, dziwactwa lub robiłem z siebie błazna, byle tylko coś mówić i zaistnieć jakoś w towarzystwie. Moim zdaniem za ten stan odpowiada stres i brak pewności siebie no i "co ludzie o tobie pomyślą". Jako nastolatek miałem z tym mega problem (chęć przynależenia do jakiejś grupy, poczucie bycia gorszym od innych itp.). Teraz jest już trochę lepiej, ale i tak jeszcze dużoooooooo mi brakuję do takiej prawdziwej pewności siebie i nieudawania nikogo ani niczego. Nie wiem jak, to u ciebie dokładnie wygląda, ani co wtedy czujesz, ale mi bardzo pomogła moja praca i tworzenie sobie takich stresowych sytuacji, żeby się do tego przyzwyczaić. Typu wchodzenie do jakiejś gry i gadanie przez mikro albo właśnie w pracy gdzie cały czas musisz gadać z obcymi ludźmi (przynajmniej w moim przypadku). Na początku jest, to mega ciężkie, żeby w ogóle się przełamać, ale potem nawet jak mało gadasz przez ten mikrofon, to przynajmniej w środku odczuwasz taki prawdziwy spokój :Stan - Uśmiecha się:

tak sobie też to zwykle tłumaczę, że ze stresu mogą się dziać nawet i takie wypowiedzi. Jednak czasami nie daje mi spokoju dlaczego mówię akurat w taki sposób, czy to jakoś nie płynie jednak z głębi mnie, czy to nie jest tak, że czasami wtedy obnażam to, co chcę bardzo ukryć. Albo jakoś inaczej, sama nie wiem. Zastanawiam się po prostu czemu akurat taki komunikat ze mnie wypływa, jakaś postawa, której wręcz sama bym nie akceptowała. W każdym razie, jakoś raźniej jest wiedzieć, że innym też to się zdarza. Niby czasami widuję zestresowanych ludźmi ludzi, ale z nimi nigdy nie rozmawiam o takich sytuacjach, bo chyba ciężko byłoby się dogadać dwóm osobom, które są silnie nieśmiałe... a jakoś jak myśli się samemu o sobie to wszystko się inaczej odbiera.