PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Miłość.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Kiedyś słuchałem tej piosenki bez przerwy. Postanowiłem, że jeżeli spotkam kogoś tak pięknego, jak ta piosenka, zatańczymy do niej razem. Więc chciałem zatańczyć z Helen. Byliśmy razem w klasie. Kiedy szła przede mną, widziałem tylko jej bursztynowe włosy. Raz odwróciła się do mnie nieśmiało. Wystarczyło, że się uśmiechnęła. Może dlatego, że to był jedyny uśmiech, jaki dostałem, zakochałem się. Układałem w głowie różne scenariusze: jakby wyglądała rozmowa, spotkanie...
Zazdroszczę ludziom, którzy kochają i są kochani. Uczucia aż do śmierci.
Kochaliście?
Tak, byłam zakochana.

Myślę też, że mogę powiedzieć brzydkie słowo na literę k (znaczy "kocham", nie że przekleństwo), chociaż bardzo długo nie umiałam go użyć.

Natomiast w kwestii "uczucia aż do śmierci" mam przyziemne stanowisko - możliwe jest wytrwanie w jednej relacji, ale poziom uczuć będzie ulegał poważnym wahaniom na przestrzeni lat. Kwestia silnego postanowienia partnerów, że chcą się dogadać, umiejętności przyjmowania kompromisów, bardzo dużej dozy empatii i ogólnego nie-nienawidzenia się za bardzo.

Szary

(23 Lis 2020, Pon 9:43)Ha. napisał(a): [ -> ]Kiedyś słuchałem tej piosenki bez przerwy. Postanowiłem, że jeżeli spotkam kogoś tak pięknego, jak ta piosenka, zatańczymy do niej razem. Więc chciałem zatańczyć z Helen. Byliśmy razem w klasie. Kiedy szła przede mną, widziałem tylko jej bursztynowe włosy. Raz odwróciła się do mnie nieśmiało. Wystarczyło, że się uśmiechnęła. Może dlatego, że to był jedyny uśmiech, jaki dostałem, zakochałem się. Układałem w głowie różne scenariusze: jakby wyglądała rozmowa, spotkanie...
Zazdroszczę ludziom, którzy kochają i są kochani. Uczucia aż do śmierci.
Kochaliście?

O jaką piosenkę chodzi?

Odpowiedź na ostatnie pytanie: chyba nie, a jeżeli tak, to nieświadomie.
Fuj, oksytocyna d:
A ja myślałem na początku, że chodzi o heroinę  :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Z nieodwzajemnionym zakochaniem jest chyba jak z BDSM - boli, ale jakoś tak fajnie ...   :Tuzki - Na lajcie pomimo:
Nie i nie sądzę, żeby to miało nastąpić. Nie zamierzam się nieszczęśliwie zakochiwać, jakkolwiek to brzmi xd
Ha- to, co czules to zauroczenie, nie milosc, do milosci trzeba kogos poznac dobrze. Wierze,ze unosiles sie nad ziemia a motyle mialy gniazdko w Twoim brzuchu.
I tak- Romeo i Julia to najwieksza bujda wszechczasow ,ale prosze panstwa- jaka nosna!
Tak, kochalam a gdy milosc odeszla zostawila mnie polamana i zniszczona a kawalkow mojego rozszarpanego serca bede jeszcze szukac przez lata.
POLECAM :Stan - Uśmiecha się:
(23 Lis 2020, Pon 21:49)Lamparcica napisał(a): [ -> ]a motyle mialy gniazdko w Twoim brzuchu.
Nie wiem czy tylko ja jestem takim biolo-zbokiem ale ta metafora zawsze kojarzyła mi się z motylicą wątrobową :forak:
Miłość jest chorobą. Staram się stronić. Ale ciężko mi idzie...
Ja bym chciałaby być w takiej relacji przyjaźni plus uczucia.

Takie same romanse mnie nie interesują, nie żeby coś ale po roku nic nie zostaje z motylków w brzuchu. Sęk w tym żeby znaleść kogoś kogo z kim się rozumie bez słów jest naprawdę ciężko. Seks i inne takie to tylko dodatek do relacji. Nie wiem czy udało mi się wyjaśnić moje pojęcie miłości.

Więc zauroczona byłam i tylko tyle.
Zawsze mnie ciekawiły te motyle w brzuchu, nigdy nie miałem i raczej mieć nie będę.
(20 Gru 2020, Nie 22:23)U5iebie napisał(a): [ -> ]Zawsze mnie ciekawiły te motyle w brzuchu
Dobre 7/10 w skali nieprzyjemności, nie polecam.

Samo uczucie było bardzo podobne do takiego "trzęsienia się w środku" ze stresu (coś jak wibrujące flaki) - tylko to nie było ze stresu.

To chyba jakieś pierwotne instynkty powodują :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ni wie o czym wy mówicie... chociaż te motyle to chyba tylko kobiety mają. Tak przynajmniej wynika z komedii romantycznych i reklam środków na zaparcia.
Tyle w kwestii motylków :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


[Obrazek: Ao27tDpCMAAw9CA.jpg]
Nie ale serio, to jest ciekawe, jak bardzo dużo innych doznań z ciała, które większość ludzi twierdzi, że czuje, a ja nie bardzo. To już na terapii miałem okazję się przekonać, że moja emocjonalność pod tym względem się trochę różni, moje ciało prawie nigdy nie reaguje na bodźce tak wewnętrzne jak i zewnętrzne, tak mocno jak ciała wielu innych osób. Z jednej strony to spoko bo mnie omija dużo nieprzyjemności, ale z drugiej strony właśnie przyjemności też.