PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Demotywujący rodzice
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Czy rodzice zniechęcają was do robienia rzeczy?
Ja mam tak, że jak chcę spróbować coś nowego, nie wiem, ugotować coś, i kupię składniki a mój patriarcha albo matrona rodu to zobaczą, to zadają pytania typu:
Cytat:Suny co tu kupiłeś, od kiedy ty lubisz gotować?
Cytat:Co ty, gotować chcesz? Gotować?
A jak kupię sobie jakąś grę komputerową innego gatunku niż zazwyczaj ogrywam:
Cytat:Co to? Od kiedy ty lubisz takie gry?
I mi się zaraz odechciewa robić danej rzeczy po tych komentarzach. Jedyne nowe rzeczy, które robię, robię na komputerze i ukrywam przed rodzicami. Jak czytam książkę to tylko PDFa i jak rodzice przechodzą to przełączam ALT+TAB na grę komputerową żeby uniknąć pytań typu od kiedy lubię czytać.
Ile masz lat?
26 lvl

Użytkownik 102314

Ale to chyba dobrze że rodzice się tobą interesują co nie?
Masz jakąś realną możliwość uniezależnienia się od rodziców? Wynajem/kupno mieszkania w możliwej do przewidzenia przyszłości wchodzi w grę?

To Ty znasz najlepiej swoich rodziców. Może są złośliwi, a może tylko mają taki styl bycia, że komentują wszystko, co ich zdaniem odstaje od normy.

Ogólnie współczuję, bo sama nie potrafię znieść ludzi, którzy muszą gadać, nawet (a może zwłaszcza?) jeśli mieliby gadać głupio.
(20 Lis 2020, Pią 19:09)kartofel napisał(a): [ -> ]Masz jakąś realną możliwość uniezależnienia  się od rodziców? Wynajem/kupno mieszkania w możliwej  do przewidzenia  przyszłości wchodzi w grę?

To Ty znasz najlepiej swoich rodziców. Może są złośliwi, a może tylko mają taki styl bycia, że komentują wszystko, co ich zdaniem odstaje  od normy.

Ogólnie współczuję, bo sama nie potrafię znieść ludzi, którzy muszą gadać, nawet (a może zwłaszcza?) jeśli  mieliby gadać głupio.
Już się wyprowadziłem od nich, ale co jakiś czas mnie odwiedzali i było to samo. Starałem się niczego w swoim mieszkaniu nie zmieniać a wszystkie nowe rzeczy chować żeby uniknąć kolejnych pytań typu "dlaczego ty masz w domu X? od kiedy ty lubisz X? naprawdę lubisz X? ale że X?!?". Zawsze gdy rozważam zakup czegoś, zastanawiam się jak to przed nimi ukryję w razie wizyty.
Po tym jak się wyprowadziłem, raz mnie matka zauważyła poza domem (przejeżdżała samochodem). Później do mnie zadzwoniła z pytaniami gdzie byłem i co robiłem.
Ze względu na pewne okoliczności niezależne ode mnie musiałem znowu się do nich wprowadzić i przez najbliższe tygodnie nie mogę się wyprowadzić.
No, rozumiem problem i sam mam podobnie. Niby się cieszę, że jednak chociaż oni się interesują mną, ale jakoś czuję potrzebę ukrywania się przed rodziną i jakieś takie wrażenie, że cokolwiek bym nie zrobił to wstyd. Nie potrafię za bardzo wyjść z domu bez konkretnej przyczyny, bo wiem że się będą dopytywać.
Nie potrafię też się względem rodziny uzewnętrznić, bo wiem, że dopytywaliby. Ukrywam emocje przed nimi.
Az tak to mimo wszystko nie mam, tzn... z grami nie mam, a nic innego nie robię, chociaż pewnie z wieloma rzeczami byłoby podobnie.
Współczuję, ty to masz juz całkiem prze....e

Mam nadzieję, że będziesz mógł znowu się wyprowadzić, wtedy musisz się otrząsnąć, uwolnić, To jedyna droga, żeby coś zmienić.
Nie mogę powiedzieć, że rodzice wprost mnie do czegoś zniechęcają, ale zawsze były różne komentarze, które nie pomagały, trochę w stylu tego co opisałeś, wyręczanie we wszystkim i czasami nie mogłem czegoś zrobić samemu, no bo jak to tak. A że ja nieasertywny w głębi duszy chyba czekałem aż ktoś mnie wyręczy. O jakimś wsparciu czy zachęcaniu do samodzielności nie wspominam, chociaż też nikt mi nie mówił wprost, że nie dam rady, że jestem do niczego itd. Rodzice działają na mnie demotywująco, chociaż nie zawsze wiem do końca dlaczego

Cytat:Już się wyprowadziłem od nich, ale co jakiś czas mnie odwiedzali i było to samo. Starałem się niczego w swoim mieszkaniu nie zmieniać a wszystkie nowe rzeczy chować żeby uniknąć kolejnych pytań typu "dlaczego ty masz w domu X? od kiedy ty lubisz X? naprawdę lubisz X? ale że X?!?". Zawsze gdy rozważam zakup czegoś, zastanawiam się jak to przed nimi ukryję w razie wizyty.
Po tym jak się wyprowadziłem, raz mnie matka zauważyła poza domem (przejeżdżała samochodem). Później do mnie zadzwoniła z pytaniami gdzie byłem i co robiłem.
Ze względu na pewne okoliczności niezależne ode mnie musiałem znowu się do nich wprowadzić i przez najbliższe tygodnie nie mogę się wyprowadzić.

Nie brzmi to dobrze, nawet jeśli nie mają złych intencji, albo po prostu negatywnie odbierasz niektóre komantarze to jednak nie dziwię się, ze źle to na ciebie działa, ponowna wyprowadzka to najlepsza opcja wg mnie
To ja mam coś podobnego. Najbardziej to się zawsze obawiałem tematu dziewczyn. Sam nie wiem jak to opisać, ale czuję że gdybym nawet wspomniał że jakaś mi się podoba to by były jakieś komentarze w stylu "uuu, podoba ci się, kiedy ślub" jakieś takie pierdoły (wolę mówić że mi się nie podoba jakaś tam i mieć spokój). No i mnie to i inne rzeczy, zniechęciły do tematu. No i z ubiorem też tak jest, komentarze jakieś krępujące. Niby nie złośliwe, ale nie lubię jak się robi z tego wielkie zamieszanie.
Oj tak, ile razy usłyszałam, że ja to tylko przed komputerem umiem siedzieć albo siedzieć z książką w kącie...

Próbowałam z tatuażami, handpoke, sterylność zachowana, to źle - bo gdzieś to musiałam robić, a więc stwarzałam bezpieczny kącik z jednorazowymi narzędziami w swoim pokoju, bo "OBCA OSOBA" wejdzie do mieszkania. Omatkobosko, no i co z tego? Na ile, na godzinę? A ja za to wezmę 300zł, dla przykładu. Już miałam uzbierane na maszynkę i naprawdę duże zainteresowanie, ale podcięto mi skrzydła. Obecnie nie mam gdzie takiego bezpiecznego kąciku zrobić, więc odpada.

Próbowałam z pływaniem, to po miesiącu usłyszałam złośliwe "coś średnio na tym pływaniu chudniesz, a musisz tyle pieniędzy wydawać?" - mimo, że istotnie schudłam w swoim PCOSowym tempie na stałe ze dwa, trzy kilo i zaczęłam nosić bardziej obcisłe rzeczy, ale jak coś mi idzie dobrze, to zaraz trzeba to uciąć. Bo jeszcze mi sie uda.

Próbowałam porozmawiać o zrobieniu u siebie domówki integracyjnej, to już w ogóle kosmos... A więc nie odbyła się, naturalnie ja na żadne też nie zostałam potem zaproszona i początek studiów minął mi w kompletnej samotności.

Szczególnie denerwujący był dla mnie przykład z basenem, usłyszane od osoby jarającej jak smok i wydającej na tytoń o wiele więcej, niż mój karnet. Nawet teraz chętnie poszłabym na basen, mam blisko, tylko sytuacja covidowa temu nie sprzyja... i jakieś tam moje pomniejsze lęki przed rozebraniem do kostiumu (który na pewno gdzieś się zapodział, no ale jest)

Nie rozumiem, jak można tak ucinać możliwości bliskiej osobie. Chciałabym czasem np. wzorować się z hobby na np. matce, ale nie ma żadnego. Babka - o nie, sztafety w oglądaniu propagandy politycznej nie przejmę. Ogólnie mieszkając z "ex" nie spraszałam osób, bo wiedziałam, że tego nie lubi - z perspektywy czasu olbrzymi błąd, miałam do tego prawo płacąc za mieszkanie - a po powrocie do M2 dzielonego z matką i babką, to zwyczajnie głupio w moim wieku gnieździć się jak za czasów "pszepani, mogę odwiedzić Karolinę?". Ściana.

Już nawet nie słyszę pytań o ludzi, kiedy gdzieś wyjdę (poza tym zawsze jest potem "eee teraz to lepiej nie wychodzić"), choć z drugiej strony raz zapłakana matka mówi mi, że przyjemność by jej sprawiło moje oświadczenie "dziś wychodzę, będę nad ranem bo mam cośtam, biorę telefon" - no ale skąd ma się taka inicjatywa pojawić, jak najpierw kogoś się przez lata blokuje, a potem wielkie zdziwienie...?

Przestałam mieć ochotę nawet ogrywać cokolwiek czy oglądać filmy, jak czytam w łóżku to czasem zdarzy mi się usnąć albo zamyślić - i to jest mój smutny odpoczynek.

Szary

Okej, jak ja dobrze rozumiem to, co napisała MissCthulhu. Też zawsze było "Po co Ci to potrzebne?", "A co z tego będziesz miał?", "Czy to aby na pewno dobry pomysł?", "Bo X mówił, że Z to robił i nic z tego nie wyszło". Ucinanie skrzydeł level po cichu, delikatnie, ale skutecznie. A potem "Ty to nie masz kontroli nad swoim życiem, bierzesz to co wiatr przyniesie, żadnej inicjatywy", "Tylko leżysz i czekasz na cud", "Jesteś dorosłym mężczyzną, powinieneś już podejmować dojrzałe decyzje". Sprzeczne komunikaty. A z tym komentowaniem nowych rzeczy - ciuchy, fryzura, książki, prezenty - to co Karol napisał, jest zawsze wokół tego jakieś nieadekwatne zamieszanie, tak jakby świętem było to, że kupię sobie coś nowego albo dostanę od kogoś. W rezultacie kitram wszystkie takie rzeczy, by uniknąć jakichkolwiek komentarzy, pytań, ocen. Tak się nie da zmieniać życia. Współczuję wszystkim powyżej i łączę się w niedoli.