PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Brak checi do aktywnosci
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Postanowilem tutaj napisac mimo, ze chodze takze do psychiatry ale u niego jakos nigdy nie potrafie wytlumaczyc o co dokladnie mi chodzi.

Kilka lat temu stwierdzono u mnie nerwica, lekarz przepisal Escitalopram, wydawalo mi sie, ze pomogl na to co mogl pomoc bo minal mi paniczny strach przed smiercia, kolatania serca itp. A reszta problemow kiedys sama sie rozwiaze albo jakos rozwiaze je ja. I tak mijaly tygodnie, miesiace lata... Czas leci a ja ciagle stoje w miejscu. Jeszcze do niedawna ludzilem sie ze dam sobie rade sam ale teraz wiem, iz bez czyjejs pomocy sie nie etica,

]W tym momencie mam 27lat, wydaje mi sie, ze duze mozliwosci aby cos osiagnac. Bardzo tez cos osiagnac bym chcial. Nie potrafie jednak ruszyc z miejsca. A problemem moim jest to, ze przerazliwie nic mi sie nie chce robic. Prawie kazda czynnosc wywoluje u mnie takie dziwne uczucie w klatce piersiowej, jakby bardzo silnego zniechecenia, odrzucenia. Ciezko mi to opisac. Nie chce mi sie samemu sobie zrobic nawet kanapki. Wyjscie z domu to bardzo duzy problem nie ze strachu przed czyms tylko przed sama aktywnoscia. Od kilku juz lat moje prawie cale zycie to lezenie w łózku, przegladanie internetu na telefonie i palenie papierosow. Ogolnie lubie robic pewne rzeczy, grac w pilke, wyjsc do ludzi. Do ludzi oczywiscie z najblizszego grona bo mam dosc duze (w czasach szkolnych nawet ogromne) problemy z pewnoscia siebie. Co z tego jednak, ze wiem co lubie i co chce w zyciu robic i co osiagnac jak mi sie nic nie chce.
Tragiczne jest tez to, ze jestem z dziewczyna juz ponad 6lat a ja nic z tym zwiazkiem nie robie. Nawet do spotkan z nia musze sie zmuszac, ciagle sie tylko wykrecam , przekladam wszystko mimo ze sie umawialismy. I własnie ta niechęc przede wszystkim wzbudza we mnie okropna frustracje, frustracja zlosc, przez ta zlosc jeszcze bardziej nie chce mi sie wychodzic z lozka i koło sie zamyka.
Nie potrafie tego powiedziec psychiatrze bo ciagle cos zapomne dodac, opisac a on mysli chyba ze ja po prostu jestem smutny w depresji i na ostatniej wizycie dolozyl mi triticco kolejny antydepresant dzialajacy na serotonine. Lepiej mi sie tylko po tym spi, nic wiecej.

Prosze, wypowiedzcie sie co myslicie o moim przypadku.
Dziękuję
(11 Lis 2020, Śro 21:38)Mateusz1231 napisał(a): [ -> ]Postanowilem tutaj napisac mimo, ze chodze takze do psychiatry ale u niego jakos nigdy nie potrafie wytlumaczyc o co dokladnie mi chodzi.

Kilka lat temu stwierdzono u mnie nerwica, lekarz przepisal Escitalopram, wydawalo mi sie, ze pomogl na to co mogl pomoc bo minal mi paniczny strach przed smiercia, kolatania serca itp. A reszta problemow kiedys sama sie rozwiaze albo jakos rozwiaze je ja. I tak mijaly tygodnie, miesiace lata... Czas leci a ja ciagle stoje w miejscu. Jeszcze do niedawna ludzilem sie ze dam sobie rade sam ale teraz wiem, iz bez czyjejs pomocy sie nie etica,

]W tym momencie mam 27lat, wydaje mi sie, ze duze mozliwosci aby cos osiagnac. Bardzo tez cos osiagnac bym chcial. Nie potrafie jednak ruszyc z miejsca. A problemem moim jest to, ze przerazliwie nic mi sie nie chce robic. Prawie kazda czynnosc wywoluje u mnie takie dziwne uczucie w klatce piersiowej, jakby bardzo silnego zniechecenia, odrzucenia. Ciezko mi to opisac. Nie chce mi sie samemu sobie zrobic nawet kanapki. Wyjscie z domu to bardzo duzy problem nie ze strachu przed czyms tylko przed sama aktywnoscia. Od kilku juz lat moje prawie cale zycie to lezenie w łózku, przegladanie internetu na telefonie i palenie papierosow. Ogolnie lubie robic pewne rzeczy, grac w pilke, wyjsc do ludzi. Do ludzi oczywiscie z najblizszego grona bo mam dosc duze (w czasach szkolnych nawet ogromne) problemy z pewnoscia siebie. Co z tego jednak, ze wiem co lubie i co chce w zyciu robic i co osiagnac jak mi sie nic nie chce.
Tragiczne jest tez to, ze jestem z dziewczyna juz ponad 6lat a ja nic z tym zwiazkiem nie robie. Nawet do spotkan z nia musze sie zmuszac, ciagle sie tylko wykrecam , przekladam wszystko mimo ze sie umawialismy. I własnie ta niechęc przede wszystkim wzbudza we mnie okropna frustracje, frustracja zlosc, przez ta zlosc jeszcze bardziej nie chce mi sie wychodzic z lozka i koło sie zamyka.
Nie potrafie tego powiedziec psychiatrze bo ciagle cos zapomne dodac, opisac a on mysli chyba ze ja po prostu jestem smutny w depresji i na ostatniej wizycie dolozyl mi triticco kolejny antydepresant dzialajacy na serotonine. Lepiej mi sie tylko po tym spi, nic wiecej.

Prosze, wypowiedzcie sie co myslicie o moim przypadku.
Dziękuję

Tak zwany „brak motywacji” jest objawem nerwicy. W moim przypadku wygląda to tak jak u Ciebie. Ja się po prostu do wszystkiego zmuszam i robie na siłę...
Wierze,ze nadejdzie dzień,w którym będę miała chęć robić te wszystkie rzeczy,do których aktualnie się zmuszam.
@Mateusz1231, stan somatyczny masz w porządku? Badania podstawowe, hormony tarczycy OK? Czasem takie przewlekłe zmęczenie może mieć przyczynę w fizjologii organizmu.

Palenie papierosów i przeglądanie telefonu nie pomaga. I tak zużywa nikłe zasoby dopaminy czy coś. Przydałyby się naturalne bodźce aktywizujące. :Stan - Uśmiecha się:

Efekt przeciwdepresyjny Trittico jest trochę opóźniony w stosunku do nasennego. Oczywiście nie wszystkim ten lek pomaga nawet po odczekaniu tych paru tygodni i nie wszyscy go tolerują.

Próbowałeś psychoterapii? Może grupowa byłaby dobra?
Hm .. ja kiedyś byłam cała taka bardzo energiczna,ciągle coś robiłam,nie mogłam usiedzieć na miejscu.. ale odkąd zaczęłam brać leki nic mi się nie chce,ani sprzątać ani wychodzić .. ani rozmawiać.. jestem taka bylejaka ,dlatego odrzuciłam jeden lek i jest o wiele lepiej ze mną . Może to jest przyczyną.
Mam tak samo, w dodatku zaniżona samoocena, plus to, że wszystko jest teraz zamknięte jeszcze bardziej mnie pogrąża w marazmie
U mnie też ciężko o chęć do działania. Terapeutka kazała mi unikać bezczynności, ale co ja mam zrobić, kiedy czasami ta bezczynność to jedyne na co mnie stać w ciągu dnia. Czuję się lepiej, kiedy jestem czymś zajęta, a mimo to nierzadko sama myśl o robieniu czegokolwiek mnie męczy i odstrasza
Trzeba chciec, np. tak jak ten wojownik....

https://sport.interia.pl/mma/news-mma-by...Id,5145441
A mi się akurat chce. Wczoraj kosz i wyjście ze znajomymi na świeże powietrze. Dziś wieczór wyskoczę do kuzyna na sok, powinno być git. Oczywiście leki biorę ale bez benzo staram się takie wyjścia organizować.
(03 Kwi 2021, Sob 16:56)Ajka napisał(a): [ -> ]Czuję się lepiej, kiedy jestem czymś zajęta, a mimo to nierzadko sama myśl o robieniu czegokolwiek mnie męczy i odstrasza

Mam podobnie. Taki paradoks, nie? Te nasze mózgi w depresji działają naprawdę przewrotnie.
Co myślę? Na pewno dobrze, że coś robisz ze sobą i że masz dziewczynę (może związek nie leczy z problemów ale raczej pomaga). Może to ona będzie twoim motywatorem do działania. W końcu 27 lat i tyle lat razem.... Nie twierdzę, że trzeba w związku się do czegokolwiek spieszyć ale kiedyś dziewczyna będzie chciała ułożyć sobie z kimś życie tak na prawdę, pewnie założyć rodzinę i co jeśli nie będzie mogła zrobić tego z tobą? Ludzie rozchodzą się przez takie rzeczy. ("Nawet do spotkan z nia musze sie zmuszac, ciagle sie tylko wykrecam" - przez takie w sumie też).

Brak motywacji do działania to trudny problem ale powinno być łatwiej jeśli wiesz co chciałbyś robić. Może wyznacz sobie jakieś konkretniejsze cele? Takie, które możesz osiągać jeden po drugim, może to być coś małego. Ważna jest też samodyscyplina. Nie zawsze człowiekowi się chce, czasem trzeba się do czegoś zmusić, można zmotywować się tym jakie mogą być negatywne konsekwencje bezczynności. Wtedy nic się nie zmieni albo będzie jeszcze gorzej.

"Od kilku juz lat moje prawie cale zycie to lezenie w łózku, przegladanie internetu na telefonie i palenie papierosow." - a czas przepływa ci przez palce i to te lepsze lata, które większość osób później chętnie wspomina.

Dodatkowo może warto byłoby zrobić jakieś badania? Może to nie brak chęci do robienia czegokolwiek ale zmęczenie wynikające z jakichś zdrowotnych problemów? Faszerowanie się niepotrzebnymi antydepresantami to nie jest najlepszy pomysł, chyba, że na prawdę pomagają.

Myślę, że może twój problem wynikać z problemów psychicznych, może innych zdrowotnych a może to też zwykłe lenistwo, przyzwyczajenie albo wygoda, kto wie. Ale może nie trzeba też tego poddawać grubszej analizie bo w każdym przypadku rozwiązanie będzie podobne - podejmowanie aktywności, nie ważne czy chce się czy nie. Spróbuj znaleźć w sobie trochę samozaparcia, wprowadzić w swoje życie jakieś zmiany (choćby małe) i zobacz co się stanie, jak się wtedy poczujesz. Zobaczysz pewnie, że lepiej czujesz się dzięki temu, że coś robisz, pozbędziesz się tego poczucia frustracji. Może wtedy okaże się, że coś jest fajne, coś nowego zacznie cię cieszyć, będziesz czuł się lepiej, nawet jak na początku będzie ciężko się zmobilizować.