PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Kierownicze stanowisko a fobia społeczna
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Cześć,


Nie widziałem podobnego tematu, chciałbym poznać Waszą opinię na ten temat.
Chciałbym Was zapytać co sądzicie o stanowisku kierowniczym mając fobię społeczną bądź mając inne zaburzenia lękowe lub społeczne? Czy Wy widzicie siebie na takim stanowisku?  Jak byście się zachowywali gdyby z dnia na dzień ktoś Was awansował na takie właśnie stanowisko w tym samym dziale bądź innym gdzie już nikogo nie znacie, a w skład takiej grupy wchodziłoby co najmniej kilka osób? Dodatkowo musielibyście chodzić na różne spotkania operacyjne i spotkania z dyrektorem, gdzie jest czasami kilkadziesiąt osób, a Wy idziecie jako reprezentant działu?


Zadaję to pytanie, ponieważ dotyczy mnie ta sprawa, dostałem propozycję, ale na 200% się do tego nie nadaje, ponieważ nie potrafię rozmawiać z ludźmi i mam różne lęki. Jedyne co potrafię to dobrze udawać i sprawiać pozory i dzięki temu mi się to udało. Taki już jestem, że przykrywam swoją prawdziwość wszystkim innym aby tylko nikt się nie dowiedział jaki jestem na prawdę.
Temat dla mnie, bo właśnie ostatnio obserwowałam moich kierowników w pracy i zastanawiałam się, jak wielka przepaść mentalna i charakterologiczna mnie od nich dzieli.... Nie wyobrażam sobie być na takim stanowisku, bo kierownik zarządza zespołem, musi być bardzo komunikatywny, operatywny, "proaktywny". Wszyscy kierownicy - zespołów jak i wyższego szczebla - w mojej pracy są typowymi ekstrawertykami kochającymi kontakt z ludźmi. To takie typy, które nie odpuszczą nawet pani sprzątającej czy panu portierowi, po prostu muszą z każdym zagadać. Przychodzi im to naturalnie i ewidentnie sprawia im przyjemność.

Dodatkowo taki kierownik musi być bardzo pewny siebie, by umieć zdyscyplinować pracowników, częste są różne sytuacje sporne, nad którymi trzeba umieć panować...
Są osoby fobiczne, u których większość rzeczy rozgrywa się wewnątrz, a jakoś funkcjonują i udają, ale twierdzą, że sprawia im to ogromny problem, wywołuje lęki itd., a są też osoby, trochę (tak to nazwijmy) niekontaktowe i wycofane. Moim zdaniem jeśli już komuś zaproponowano dane stanowisko, to na pewno nieźle udaje i na 100% nie jest takim "niekontaktowym" typem, ale...

Inna sprawa, czy mimo dobrego udawania jest się w stanie udźwignąć to wszystko, co spadnie na głowę. Ja co prawda nie miałam kierowniczego stanowiska, ale miałam w obowiązkach organizowanie spotkań, zapraszanie ludzi ważniejszych i mądrzejszych ode mnie (dyrektora, zarząd, kierownictwo działów), prowadzenie szkoleń (w tym też dla mądrzejszych/bardziej doświadczonych ode mnie) i narzucanie zadań ludziom z innych działów, w ramach "współpracy" (a w praktyce po prostu non stop musiałam się prosić o łaskawe wysłanie mi dokumentacji, która była mi potrzebna do pokazania na kontrolach, urzędom, przedstawicielom innych firm itd. - dzwonienie, proszenie, ponaglanie, załączanie kierownika tych osób do korespondencji, dalej proszenie a ostatecznie zawsze wszystko i tak wysyłane wcale albo po terminie, co oczywiście było zawsze "moją winą" według mojej kierownik, bo "za mało zaradna jestem" (a nieraz to było kilkanaście próśb...)). U mnie skończyło się to solidnym załamaniem nerwowym i rzuceniem tej pracy. Nie nadawałam się.
Nie wyobrażam sobie siebie na takim stanowisku z moim upośledzeniem społecznym. Od dziecka unikałam wchodzenia w role, gdzie trzeba było przewodzić i nadzorować. Zawsze lepiej się czułam jako "pionek" wykonujący polecenia. Trochę żałuję, że nie mam predyspozycji do bycia liderką i przez to nie mogę zrobić oszałamiającej kariery x)

Szary

Są takie dni, że nie wyobrażam sobie siebie praktycznie na żadnym stanowisku. A kierownicze to już w ogóle abstrakcja. Ale jeżeli dostałeś taką propozycję, autorze, to może Twój przełożony widzi w Tobie potencjał, którego Ty nie dostrzegasz.
Też sobie tego kompletnie nie wyobrażam w moim przypadku, kontaktowość to jedno ale jeszcze trzeba potrafić zwrócić komuś uwagę, zmobilizować ludzi, skrytykować, no mieć jakieś minimum asertywności w sobie. Jak jest się super ugodowym jak ja to raczej nie wchodzi w grę. Tak to widzę przynajmniej, pojęcia za bardzo nie mam xd
Jak widzę mojego szefa, który jest kierownikiem, to nie chciałbym robić tak jak on. Nawet gdyby mi płacili miliony 😋 cały czas na baczność, biega i często nie ma czasu na przerwy. Dla fobika to odpada taka robota.
(25 Cze 2020, Czw 14:56)zlaosoba napisał(a): [ -> ]Zadaję to pytanie, ponieważ dotyczy mnie ta sprawa, dostałem propozycję, ale na 200% się do tego nie nadaje, ponieważ nie potrafię rozmawiać z ludźmi i mam różne lęki. Jedyne co potrafię to dobrze udawać i sprawiać pozory i dzięki temu mi się to udało. Taki już jestem, że przykrywam swoją prawdziwość wszystkim innym aby tylko nikt się nie dowiedział jaki jestem na prawdę.
Jeżeli Twoje przekonania są prawdziwe, to już sam sobie odpowiedziałeś.
Takie udawanie jest bardzo kosztowne psychicznie i fizycznie.

PS. Znam introwertycznego kierownika... ale to w instytucie matematyki. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
@zlaosoba Pisałeś w innym temacie, że pracujesz w tym miejscu 4 lata. To już samo w sobie świadczy o tym, że masz kompetencje do tego, czym się zajmujesz. Wiadomo - wszystko zależy od organizacji w zakładzie pracy, ale nie chce mi się wierzyć, że przez tyle czasu tylko sprawiasz pozory ogarniętego i jeszcze szef to docenił i chce Cię awansować. : )

Myślę, że często osoba wycofana społecznie może być lepszym kierownikiem niż pracownik będący duszą towarzystwa, bo na takim stanowisku nie powinno się zbytnio spoufalać z podwładnymi, a ciężko żeby ktoś, kto kumplowal się ze wszystkimi nagle porzucił sympatię i zaczął organizować im pracę. Dążę do tego, że może Twój szef wybrał Cię na kierownika ze względu na cechy, które Ty rozpatrujesz jako swoje wady. : )

Jeśli masz zarządzać zespołem, w którym nikogo nie znasz, to tylko lepiej, bo przyjdziesz z czystą kartą, pracownicy nie będą pluć jadem o to, że to nie oni są na twoim miejscu.

I wiesz, nawet gdy juz zaczniesz pracę na stanowisku, które teraz wydaje Ci się trudne, nikt nie może oczekiwać od Ciebie żebyś od razu ogarniał wszystko bezbłędnie, ustawiał wszystkich pod dyktando itp., tym bardziej jeśli nie masz doświadczenia w zarządzaniu ludźmi czy organizacją pracy na szerszą skalę.

Parę miesięcy temu byłam w podobnej sytuacji i byłam pewna, że skacząc na tak głęboką wodę utonę... ale wypłynęłam. :Stan - Uśmiecha się:
Na początku popełniałam masę błędów - głównie przez stres, problemy ze stanowczością, zwracaniem komuś uwagi, "walką o swoje" i tym bardziej dochodziłam do wniosku, że się nie nadaję, ale jak się okazało tylko niepotrzebnie wyolbrzymialam i zamartwialam sie się bez sensu, bo wszyscy są zadowoleni. 
Najtrudniej jest uwierzyć w siebie, ale... trzeba. xD
Żeby tylko nie szukali frajera, bo kierownik to już odpowiedzialność i papierologia.
Hmmm... Pomijając kwestię tego, że jestem szparagiem i chyba nawet za 100 lat nie będę miała dostatecznych umiejętności, żeby kierować tłumem, to po prostu nie lubię być w centrum zainteresowania no i nie lubię być postrzegana jako najważniejszą osobę w grupie, bo to nawet nie jest dla mnie przyjemne. Myślę, że najbardziej spełniałabym się(no i spełniam się już w pewien sposób) w roli szarej eminencji/zaufanego doradcy/członka grupy ekspertów/mentora.  :Husky - Podekscytowany:
Bylam w identycznej sytuacji jak Ty, propozycji nie przyjelam,bo lubie to ,co robie teraz, wiedzialam ze "awans" by mnie bardzo duzo kosztowal psychicznie, czasowo i ze zadne pieniadze swiata mi tego nie zrekompensuja, wole sobie robic to, co robie na wzglednym luzie, wrocic do domu i nie przejmowac sie niczym wiecej- jako szefowa nie mialabym tego "luksusu".

Powiem jeszcze tylko,ze otoczenie zupelnie nie rozumialo mojej decyzji, kazdemu sie tylko symbol dolara w oczach odpalal i wizja "wladzy", z ktorej swiadomie zrezygnowalam . "Zyj i pozwol zyc innym" .....tjaaaa
Udawając jesteś lepszym normalsem niż nie jeden normals. Nieźle.