PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak leczyć osobowość unikającą ?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Mogę teraz porównać moje myślenie przed ozdrowieniem z tym teraz. Zastanawiają mnie różnice. Teraz o 99,99%mniej analizuję zachowania mojego otoczenia i swoje, jestem bardziej spontaniczny i mam większą skłonność do ryzyka. Jestem skłonny podejmować działania których nie podjąłbym nigdy przedtem. Nigdy np nie interesowały mnie kredyty ponieważ zawsze się bałem czegoś co uniemożliwi mi spłatę. Teraz nawet nie biorę pod uwagę takich ewentualności , jestem pewien że spłacę. Pytanie co jest bardziej normalne to co było , czy to co jest? Nie żartuję zadając to pytanie: czy przypadkiem ozdrowienie fobika nie polega na zmniejszeniu samoświadomości , częściowym zaniku realnej oceny swojej osoby i swoich możliwości , na ześwirowaniu upadabniającym nas do otoczenia zlożonego w 99% z tzw "normalnych"? Jeśli jest tak jak mi sie wydaje to recepta na wyjście z błędnego koła fobii jest prosta - przestać się zastanawiać i mniej myśleć. Należy uznać że nawet jak się jest ewidentnym zerem to że się jest kimś. Mam okazję obserwować swoich podwładnych prostych robotników w większości właśnie zdaje się tzw normalnych. Jednego dnia bywa że jegomość upije się do nieprzytomności , zarzyga i zasika (czasem gorzej). Następnego dnia przychodzi normalnie do pracy jakby nic się nie stało , wesoły , zadowolony z siebie , mało tego jest skłonny nawet udzielać rad innym jak należy się prowadzić. Niestety , ale wszystko wskazuje na to że na tym właśnie polega bycie niefobikiem. Należy zwyczajnie beztrosko sfiksować i przestać stać twardo nogami na ziemi. Zawsze zastanawiałem się gdzie biorą poczucie swojej wielkiej wartości ludzie ewidentnie niewiele warci , teraz już wiem. Zawsze się zastanawiałem jak to jest że każdy menel z pod pobliskiego monopolowego nie dopuszcza nawet myśli że jest nic nie wartym śmierdzącym zapijaczonym menelem i nic mu tak naprawdę z powodu swojej sytuacji nie dolega. Oni zwyczajnie są normalni.
Pewnie większość fobików podobnie jak ja kiedyś jak cos robi to robi perfekcyjnie , a jak coś nie wyjdzie to dostaje doła , nawet jeśli tym czymś jest jeden punkt z całości zadania które ma punktów sto. Ten perfekcjonizm jest jest niepotrzebny. Normalni robią na wszystko na aby aby i są przekonani że zrobili coś najlepiej na świeci. I nic ich nie przekona że jest inaczej. Trzeba brać przykład. Trzeba się od nich uczyć jak wmówić otoczeniu że tak właśnie jest. Psychiatrzy i psychologowie zwą to umiejętnościami społecznymi. Ty będziesz ciężko pracował , a tzw normalny bimbał cały dzień , ale i tak wyjdzie że to on najmocniej się napracował.
Krajem gdzie fobia społeczna jest największym problemem jest słynąca z solidności Japonia , a najmniejszym w krajach południa znanych z rozlazłości , lenistwa , braku dyscypliny , braku higieny , niskiej jakości produkcji.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Hikikomori
To jest bardzo proste, tak naprawdę najważniejsza jak dla mnie jest genetyka. Możesz mieć skopane dzieciństwo, ale wyjdziesz z tego obronną ręką. Dlatego porównywanie ludzi w ogóle nie ma sensu. "Zobacz, on miał gorzej, a się trzyma i nie narzeka". To jest on. Urodził się silniejszy, i dał radę, mi trzeba pomóc.

Jak jesteś wrażliwszy to zaczynasz brać rzeczy do siebie, jesteś bardziej spięty, czujesz się gorszy, bo tak naprawdę jesteś trochę słabszy - psychicznie. Jak Ci nikt w dzieciństwie nie będzie kładł dobrego do głowy, to zginiesz w niesprzyjającym środowisku, albo będziesz żył z nerwicą.

Tabletka daje to, czego nie dostałeś od natury, albo strasznie zniszczyło Ci dotychczasowe życie. Jak byłeś wrażliwy, to stajesz się bardziej obojętny, silniejszy, niektóre sprawy, które Cię kiedyś martwiły w ogóle Ci głowy nie zawracają. Czujesz się silniejszy = podejmujesz więcej działań, więcej osiągasz.

Dlatego czasami duzi i pozornie silni są "miśkami", a jakiś mikrus potrafi zawalczyć o swoje. Psychika to podstawa.
Przestań Sosen myśleć o sobie. Nie analizuj swoich zachowań. Zacznij analizować błędy otoczenia. Daj się ponieść rytmowi życia. Co będzie to będzie. Zacznij trochę bardziej z przymrużeniem oka podchodzić do życia. Zacznij dostrzegać wady nie tylko swoje , ale też ludzi ktorych spotykasz. Może to dziwne rady , ale mi pomogły w dostrzeżeniu że inni są podobni do mnie albo znacznie gorsi i są uśmiechnięci od ucha do ucha (dziwne bo ja na ich miejscu coś bym ze sobą zrobił). Naprawdę pomaga. Słucham też czasami nagrania ściągniętego kiedyś ze strony podanej przez gościa podpisującego się tu jakoś "rock" czy coś podobnego. To też mi pomogło.
oczywiście nie jestem specjalistą, żeby móc to stwierdzić, ale z tego co czytam i co u niego obserwuję, wszystko się zgadza. prowadzi bardzo samotniczy tryb życia, pracuje w domu, ma problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, w towarzystwie robi wrażenie mruka, unika nowych sytuacji, brak mu jakiejkolwiek spontaniczności, przy tym w tym co robi jest chorobliwym perfekcjonistą, pedantem, na ważne wystąpienia przygotowuje się miesiącami, bardzo wrażliwy na krytykę, z tego co wiem nie ma dziewczyny i nie wiem, czy kiedykolwiek miał, ja w każdym razie nigdy zadnej nie spotkałam, chociaz znamy się wiele lat, o homoseksualizm go nie podejrzewam

mam pytanie, czy można mu jakoś pomóc? boję sie mu zasugerować, że ma jakiś problem i powinien cos z tym zrobić, bo bardzo zależy mu na wizerunku silnego faceta i to chyba strasznie by go dotknęło, ale w sumie nic innego nie przychodzi mi do głowy. będę wdzięczna za sugestie
Wspomnij mu w sytuacji dającej pewność że zapamięta to co mówisz i zwróci jego uwagę że czytałeś o czymś takim jak osobowość unikająca. Opisz krótko na czym polega rzecz i co się traci z życia żyjąc z tym. Facet może nawet nie wie że ma problem. Ja np przeżyłem dwadzieścia kilka lat zanim dowiedziałem się że coś ze mną jest nie ok.
Sosen chyba ma racje nic tak nie pomaga nam fobikom jak ''odpowiednio" dobrana tabletka.
Od lat jestem bez pracy, bo nie udało mi się znaleźć pracy w lesie albo na latarni. Gdzie kontakt z ludźmi byłby przynajmniej ograniczony.
Rezygnowałam z prac zanim w ogóle je rozpoczęłam, bo nie potrafiłam przełamać lęku przed zmierzeniem się z własnymi lękami. Taka sytuacja powtarza się już od jakiegoś czasu nagminnie, że mówię "tak", po czym w ostatniej chwili się wycofuję. Bo zalewa mnie lęk, może nie przed kontaktem z ludźmi samymi w sobie, ale przed konfrontacją własnych niedoskonałości w kontakcie z innymi ludźmi.
Niebawem mam zacząć pracę wymagającą ode mnie bardzo bezpośrednich kontaktów z różnymi ludźmi, gdzie wymagana będzie komunikatywność, wygląd, efektywność, a nie tylko zdolności. Czyli wszystko to, czego nie posiadam.
Nie umiem nawet siebie wyobrazić na tym stanowisku. Wydaje się to czymś zupełnie nierealnym.
Jednocześnie jeśli tym razem zawale pracę, to już nie pozostanie mi nic, jak dołączyć do tych z ulicy.
Dlatego trafiłam na to forum - w poszukiwaniu jakichs rozwiązań problemu.
Jak na razie nie umiem sobie wyobrazić, że mogłabym tej pracy nie zawalić.
Byłam u psychiatry po jakieś pigułki na ten problem, to dostałam Xanax (do noszenia w kieszeni dla poczucia bezpieczenstwa) i usłyszałam tylko jakieś teksty w stylu, jak do zdrowej osoby, że "jak już pani zacznie tą pracę, to lęk minie, nie bedzie tak źle, poradzi sobie pani". Bla, bla, bla, pozostała tylko złość po wizycie. Jakbym siebie nie znała, to może bym uwierzyla.
Piszecie coś o odpowiednim dobraniu leków, czy dobrze rozumiem??
Jakieś sugestie?
Nie poradzę sobie sama z tym lękiem, zawalę wszystko.
Cytat:Jednocześnie jeśli tym razem zawale pracę, to już nie pozostanie mi nic, jak dołączyć do tych z ulicy.
Też często tak sobie mówiłem, ale to podejście oparte na niewłaściwych założeniach. Znasz takie przysłowie: "nigdy nie mów nigdy"? Właśnie tak jest w życiu: nie istnieje dno ani sufit. Zawsze może być jeszcze lepiej albo jeszcze gorzej.

Nawet jak zawalisz swoją aktualną pracę, to nie będzie żadnego końca. Okaże się, że będziesz miała w swoim życiu jeszcze tysiące nowych szans. Więc nie łam się; próbuj aż do skutku.

Cytat:Byłam u psychiatry po jakieś pigułki na ten problem, to dostałam Xanax (do noszenia w kieszeni dla poczucia bezpieczenstwa) i usłyszałam tylko jakieś teksty w stylu, jak do zdrowej osoby, że "jak już pani zacznie tą pracę, to lęk minie, nie bedzie tak źle, poradzi sobie pani". Bla, bla, bla, pozostała tylko złość po wizycie. Jakbym siebie nie znała, to może bym uwierzyla.
Szukaj innych psychiatrów i psychologów, aż znajdziesz dobrego. To najbardziej stresująca czynność podczas leczenia, ale mi pomogła.
Nigdy nie wiadomo, który lek albo która terapia okażą się na Ciebie skuteczne. Ja znalazłem właściwą metodę po sześciu miesiącach szukania.
Dzięki za odpowiedź.

klocek napisał(a):Nawet jak zawalisz swoją aktualną pracę, to nie będzie żadnego końca. Okaże się, że będziesz miała w swoim życiu jeszcze tysiące nowych szans. Więc nie łam się; próbuj aż do skutku.

Nie do końca tak w mojej sytuacji jest. Dlatego właśnie nie wolno mi zawalić tej roboty, że nie mam w perspektywie żadnego innego źródła utrzymania. A brak jakiegokolwiek źródła = ulica. To oczywiste. Niestety, właścicieli mieszkania, którego jestem najemcą, nie interesują moje zaburzenia. Płacisz = masz dach nad głową, nie płacisz = won.
Ta praca, to dla mnie być albo nie być.

Cytat: Szukaj innych psychiatrów i psychologów, aż znajdziesz dobrego. To najbardziej stresująca czynność podczas leczenia, ale mi pomogła.
Nigdy nie wiadomo, który lek albo która terapia okażą się na Ciebie skuteczne. Ja znalazłem właściwą metodę po sześciu miesiącach szukania.

Tymczasem na "wyleczenie się" z moich zaburzeń związanych z fobią, mam kilka dni. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Sześć miesięcy, to, z mojego punktu widzenia, bardzo szybko znalazłeś. :Stan - Uśmiecha się:
Ja nie za bardzo mam szczęscie. Albo taki przpadek ze mnie. Zdarzają mi się z lekarzami przyjaźnie, to i owszem, ale mało ma to wspólnego z leczeniem.

PS Na swego kota czasem mówie "klocek" :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Cytat:Nie do końca tak w mojej sytuacji jest. Dlatego właśnie nie wolno mi zawalić tej roboty, że nie mam w perspektywie żadnego innego źródła utrzymania. A brak jakiegokolwiek źródła = ulica. To oczywiste.
Nie masz rodziców, dziadków, rodzeństwa? Nawiąż z nimi kontakt, masz na to 6 dni :Stan - Uśmiecha się:.

Cytat:Sześć miesięcy, to, z mojego punktu widzenia, bardzo szybko znalazłeś.
Byłem zdesperowany, bliski załamania i samobójstwa, w dodatku byłem zakochany. Więc miałem motywację :Stan - Uśmiecha się:.

Cytat:Ja nie za bardzo mam szczęscie.
Nie licz na szczęście. To kwestia determinacji. U ilu psychiatrów byłaś i jak długo średnio u jednego się leczyłaś?

Cytat:PS Na swego kota czasem mówie "klocek"
Miau!
Cytat:Nie masz rodziców, dziadków, rodzeństwa? Nawiąż z nimi kontakt, masz na to 6 dni :Stan - Uśmiecha się:.

W takim sensie, to nie mam. Ale wyczerpałam już limit, gdzie się tylko dało.

Cytat:Byłem zdesperowany, bliski załamania i samobójstwa, w dodatku byłem zakochany. Więc miałem motywację :Stan - Uśmiecha się:.

Przez pół roku nie zdążyłeś przetestować wszystkich psychologów w swojej okolicy, więc siłą rzeczy trochę szczęścia miałeś na pewno.

Cytat:Nie licz na szczęście. To kwestia determinacji. U ilu psychiatrów byłaś i jak długo średnio u jednego się leczyłaś?

U ilu? czekaj, policzę... Z 12 psychiatrów, z czego większość, to były pojedyncze wizyty. Jeden był fajny i czułam, ze może mi pomóc, ale po dwóch spotkaniach wyjechał zagranice. Ale tak w ogóle, to jeśli chodzi o psychiatrów, nie mam innych oczekiwań, niż otrzymanie recepty.
Zaś psychoterapii było kilka...

Cytat:Miau!

: ))
agrets napisał(a):
Cytat:Nie masz rodziców, dziadków, rodzeństwa? Nawiąż z nimi kontakt, masz na to 6 dni :Stan - Uśmiecha się:.

W takim sensie, to nie mam. Ale wyczerpałam już limit, gdzie się tylko dało.
Piasałam w innym temacie o uruchamainiu własnych (często nieuświadomionych) zasobów w krytycznej sytuacji. Nie rzadko dzieje się tak właśnie wtedy gdy jest się zdanym TYLKO na siebie.
Bo właśnie wtedy sami musimy konfrontować się z rzeczywistością bez uników, ucieczek.
Okazuje się wówczas, że bardziej nas przerażają wyobrażenia o X, niż realny X.
Ja żeby dodać sobie otuchy często mówię sobie "no nawet jeśli ....., to przecież słońce nie zgaśnie" :Stan - Uśmiecha się:
Naprawdę nie ma sytuacji bez wyjścia, agrets. Jak zawalę na jednej płaszczyźnie -jest to początek jakiegoś nowego etapu.
Szalenie ważne jest mieć wobec siebie realne oczekiwania, dlatego nie zakładaj sobie, że musisz się "wyleczyć" z lęków w 6 dni, bo to nierealne.
Stań mocno na ziemi: bój się... i rób swoje, ale nie zamykaj się w "muszę", nie mogę".
Polaryzacja nas ogranicza, przestrasza i blokuje, a rzeczywistość nie jest czarno-biała i nie jest tak, że jesteśmy doi czegoś zmuszeni.
Spróbuj zamieniać "muszę", na "chcę, bo"...wówczas zobaczysz jak wiele masz możliwości :Stan - Uśmiecha się:

Cytat:Jednocześnie jeśli tym razem zawale pracę, to już nie pozostanie mi nic, jak dołączyć do tych z ulicy.
Bzdura.
Fakty są takie: jeśli zawalisz pracę, to...zawalisz prace.
To jeszcze daleko do wylądowania na ulicy.
Kilka lat temu przez kilka m-cy byłam bez pracy. Nie miałam co jeśc i za co opłacić stancji. Zadbałam o zaspokojenie tych podstawowych potrzeb-szukałam pomocy ...w moprze i caritasie.
Dostałam jednorazową pomoc, która pozwoliłą mi uwierzyć, że nie ma sytuacji bez wyjścia.
By napisać i rozesłać porządne cv i lm, chodziłam do Biura Aktywizacji Bezrobotnych, do Urzedu Pracy i korzystając z ich telefonu, komputera, drukarki oraz z pomocą osób tam pracujących wyszłam z rozpaczliwego marazmu w jaki wpadłam...Schowałam dumę w kieszeń, zapomniałam że mam "opory"-wziełam sie za robotę, żeby stanać na nogi.
Póżniej podnosiłam sobie poprzeczkę. Już pracując, szukałam czegoś lepszego. Chciałam pracować w ZUS-ie, więc wkuwałam przepisy i stawiałam się na wszystkie możliwe rekrutacje.
A w miedzyczasie trafiło mi się coś innego...:Stan - Uśmiecha się:

Wracając do Twoich (zacytowanych powyżej) słow: nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wielką krzywdę robisz sobie takim myśleniem, które w Twoich oczach skazuje Cię na porażkę, kiedy nie spełniasz TYLKO 1 warunku.

Cytat:Zaś psychoterapii było kilka...
Jak dawno temu?
Indywidualnych czy grupowych?
I jakie masz refleksje na ich temat?

Nie pakuj się w leki, agrets-to droga do nikąd.
Może lepiej odpuść sobie psychiatrów, dopóki nie zaczniesz chodzić do psychologa. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Zoe, masz zaskakująco logiczny tok myślenia. Jak na kobietę oczywiście :Stan - Uśmiecha się:.

Ale chcę powiedzieć, że myślę niemal dokładnie jak Ty. Na to, żeby zastępować słowo "muszę" przez "chcę", też parę lat temu wpadłem.

Cytat:Chciałam pracować w ZUS-ie, więc wkuwałam przepisy i stawiałam się na wszystkie możliwe rekrutacje.
Jejku, do czego desperacja może doprowadzić :Stan - Uśmiecha się:. Całe szczęście, że uniknęłaś tego losu :Stan - Uśmiecha się:.
Miałam problem z zabraniem się za odpowiedź. Bo obawiałam się, że skupi się ona na "pokazywaniu" mojej sytuacji.
Cytat:Piasałam w innym temacie o uruchamainiu własnych (często nieuświadomionych) zasobów w krytycznej sytuacji. Nie rzadko dzieje się tak właśnie wtedy gdy jest się zdanym TYLKO na siebie.
Bo właśnie wtedy sami musimy konfrontować się z rzeczywistością bez uników, ucieczek.
Też tak uważam.
Dlatego ucieczka tym razem byłaby już chyba tylko jednoznaczna ze śmiercią.
Cytat: Okazuje się wówczas, że bardziej nas przerażają wyobrażenia o X, niż realny X.
Z tym sie nie zgadzam : ) Przynajmniej w moim przypadku.
Cytat:Ja żeby dodać sobie otuchy często mówię sobie "no nawet jeśli ....., to przecież słońce nie zgaśnie" :Stan - Uśmiecha się:
No, słońce nie zgaśnie, ale ja bym mogła. Sytuacja u mnie jest poważna.
Jednak publicznie nie chcę za dużo o sobie pisać.
Cytat:Naprawdę nie ma sytuacji bez wyjścia, agrets. Jak zawalę na jednej płaszczyźnie -jest to początek jakiegoś nowego etapu.
Ładnie piszesz.
Niestety, muszę się znowu odwołać do tego, że nie znasz mojej sytuacji.
W każdym razie nie mogę dopuścić do ów "nowego etapu".
Cytat:Szalenie ważne jest mieć wobec siebie realne oczekiwania, dlatego nie zakładaj sobie, że musisz się "wyleczyć" z lęków w 6 dni, bo to nierealne.
Żartowałam. Po prostu szukam sposobów na wyzwolenie się chociaż trochę z lęku, jaki mnie przeszywa od stóp do głów na samą myśl o tej pracy, żeby nie schować głowy w piasek, zanim ją w ogóle zacznę.
Przez sześć dni nie wyzdrowieję, ale mogę złapać choć trochę równowagi, żeby paraliżująca panika odpuściła.
Cytat:Stań mocno na ziemi: bój się... i rób swoje, ale nie zamykaj się w "muszę", nie mogę".
Polaryzacja nas ogranicza, przestrasza i blokuje, a rzeczywistość nie jest czarno-biała i nie jest tak, że jesteśmy doi czegoś zmuszeni.
Spróbuj zamieniać "muszę", na "chcę, bo"...wówczas zobaczysz jak wiele masz możliwości :Stan - Uśmiecha się:
Nie potrafię, za dużo obezwładniających emocji na samą myśl.
Wiem, że z boku można spojrzec na to trzeźwo. Gdybym stała z boku, to bym sie pewnie niczego nie bała. Pamiętam jak egzamin zawaliłam jeden raz (nie podeszłam do niego wcale, bo lęk mnie tak paraliżował, że nie byłam w stanie się zupełnie do tego egzaminu przygotowac), miałam podejsc za pół roku z inną grupą, znów zawaliłam (sytuacja się powtórzyła). No a za kolejne pół roku, to juz wiedziałam, ze to ostatnia szansa, a za dużo kasy w tą szkołę włożyłam, żeby tak se odpuścić papier.
No ale już na trzy miesiące wczesniej lęk o tym egzaminie paraliżował mnie. ja jedna wiem co przeszłam. Nie wiem czy ten papier wart był tej ceny. Ale po fakcie oczywiście uwierzyc nie mogłam w to, co sie ze mną działo... Po co się było bać? toż to tylko egzamin jakiś...
Sytuacja się powtarza. Byłam chora od lęku, miałam spaczony obraz tego, z czym miałam się zmierzyc i teraz też jest tak samo.
Cytat:Fakty są takie: jeśli zawalisz pracę, to...zawalisz prace.
To jeszcze daleko do wylądowania na ulicy.
Kilka lat temu przez kilka m-cy byłam bez pracy. Nie miałam co jeśc i za co opłacić stancji. Zadbałam o zaspokojenie tych podstawowych potrzeb-szukałam pomocy ...w moprze i caritasie.
Dostałam jednorazową pomoc, która pozwoliłą mi uwierzyć, że nie ma sytuacji bez wyjścia.
By napisać i rozesłać porządne cv i lm, chodziłam do Biura Aktywizacji Bezrobotnych, do Urzedu Pracy i korzystając z ich telefonu, komputera, drukarki oraz z pomocą osób tam pracujących wyszłam z rozpaczliwego marazmu w jaki wpadłam...Schowałam dumę w kieszeń, zapomniałam że mam "opory"-wziełam sie za robotę, żeby stanać na nogi.
Póżniej podnosiłam sobie poprzeczkę. Już pracując, szukałam czegoś lepszego. Chciałam pracować w ZUS-ie, więc wkuwałam przepisy i stawiałam się na wszystkie możliwe rekrutacje.
A w miedzyczasie trafiło mi się coś innego...:Stan - Uśmiecha się:
Cóż, podziwiam i zazdroszczę zaradności życiowej.
Cytat:Wracając do Twoich (zacytowanych powyżej) słow: nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wielką krzywdę robisz sobie takim myśleniem, które w Twoich oczach skazuje Cię na porażkę, kiedy nie spełniasz TYLKO 1 warunku.
Tego nie bardzo rozumiem (?)
Cytat:Jak dawno temu?
Indywidualnych czy grupowych?
I jakie masz refleksje na ich temat?
Głównie grupowe. Ostatnia rok temu.
Jakie refleksje... Za długo by pisać. Każda była inna, co innego wniosła.
Cytat:Nie pakuj się w leki, agrets-to droga do nikąd.
Może lepiej odpuść sobie psychiatrów, dopóki nie zaczniesz chodzić do psychologa. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
To tylko tak strsznie zabrzmiało :Stan - Uśmiecha się:
Ja zawsze byłam antylekowa, stawiałam na psychoterapie.
Ale też nieskuteczne były u mnie próby z lekami.
Od niespełna dwóch lat jestem na lekkich antydepresantch, które też nie działają wg mnie, ale może się mylę. Ostatnio chodzi mi po głowie, żeby je odstawić.
Równolegle z pracą mam rozpocząć kolejną psychoterapię, ale nie wiem czy dam rade ciągnąć jedno i drugie. Ale chciałabym. Możliwe, że dobrym rozwiązaniem byłoby podjecie terapii indywidualnej długoterminowo, ale prywatnie to nie jest mozliwe ze względów finansowych, a innej możliwości obecnie nie ma.

Dziękuję za odpowiedź
i pozdrawiam Cię serdecznie, Zoe.
Gdybym nie myślała o sobie, że jestem brzydka, albo gdybym była ładna,
gdybym nie była taka ciamajda i gdybym nie spotykała się tak często z traktowaniem mnie przez innych ludzi, jak kogoś gorszego gatunku,
a więc gdybym nie musiała się skupiać na tym, jak jestem odbierana, postrzegana i w ogóle dbać o to, ani bać się, że ktoś mi dokopie tylko dlatego, że się nie umiem bronić,
gdybym mogła się skupić tylko i wyłacznie na pracy, a zapomniała o sobie,
to bym się nawet cieszyła z tej pracy... a nawet bardzo bym się cieszyła...

Zoe, spójrz na mnie i powiedz, co ze mną nie tak, że ludzie się na mnie gapią (tak!) i w większości jestem odbierana negatywnie w tych pierwszych chwilach.

Albo to rozczarowanie w spojrzeniach i w reakcjach, jakby spodziewał się kogoś innego, albo czegoś innego. Co ja mam na czole wypisane?
->
agrets napisał(a):
Zoe napisał(a):Okazuje się wówczas, że bardziej nas przerażają wyobrażenia o X, niż realny X.

Z tym sie nie zgadzam : ) Przynajmniej w moim przypadku.
oh, ryli? 8)


->
Cytat:ludzie się na mnie gapią (tak!) i w większości jestem odbierana negatywnie w tych pierwszych chwilach.

Albo to rozczarowanie w spojrzeniach i w reakcjach, jakby spodziewał się kogoś innego, albo czegoś innego. 8)
fju, fju
a skąd Ty masz taką wiedzę, agrets, nt tego co czują/myślą inni?

czy to nie są Twoje wyobrażenia(projekcje)?


Pamiętaj, że tu jesteś wśród Swoich :Stan - Uśmiecha się:

Wiecej-jutro, bo jestem zdechlaczkiwm :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Cytat:czy to nie są Twoje wyobrażenia(projekcje)?


Nie są to moje wyobrażenia, bo np. umawiam sie z kimś przez telefon, z kim się nigdy wcześniej nie widziałam i potem, gdy dochodzi do spotkania, ktoś np. pędzi w moją stronę, po czym w ostatniej chwili widzę tylko jak mina rzednie, wzrok ucieka, uśmiech zastępuje jakiś grymas. Albo gdy to ja do kogoś wchodze, po prostu (rozczarowane?) spojrzenie mówi samo za siebie.
Dopiero po kilku chwilach wszystko się normuje.
Nie wydaje mi się, żeby to były projekcje, bo jestem zawsze zaskoczona i jest mi przykro, i choć wielokrotnie zastanawiałam się nad tym, co takiego we mnie jest, przynajmniej na to pierwsze wrażenie, to jednak odpowiedzi nie znalazłam. Ale może wyglądam odrażająco. Bardzo chciałabym się dowiedzieć. Ale trudno liczyć na szczerość (kto by to nie był), jeśli to miałoby być coś dla mnie przykrego.


Cytat:Pamiętaj, że tu jesteś wśród Swoich

Tak : ) Trochę mi się spokojniej zrobiło, jak zobaczyłam, że jest więcej w tak podobny sposób odjechanych osób.
a dopuszczasz taką możliwość, że ów grymas może być
a) wpisany w mimikę danej osoby
b) może być spowodowany innym bodźcem niż widok Twojej osoby?

Przypisujesz sobie dużą moc. Nie dość, że potrafisz czytać w myślach( "jestem odbierana negatywnie" ), to jeszcze masz siłę oddziaływania, która powoduje opisywane reakcje.
Ty kosmitka jakś jesteś, agrets :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Cytat: bo jestem zawsze zaskoczona i jest mi przykro, i choć wielokrotnie zastanawiałam się nad tym, co takiego we mnie jest, przynajmniej na to pierwsze wrażenie, to jednak odpowiedzi nie znalazłam. Ale może wyglądam odrażająco. Bardzo chciałabym się dowiedzieć. Ale trudno liczyć na szczerość (kto by to nie był), jeśli to miałoby być coś dla mnie przykrego.

zobacz agrets: wszystko rozbija się o oczekiwania po obydwu stronach.
Jeśli ktoś przeżywa rozczarowanie (np. Twoim wyglądem), to problem nie tkwi w Tobie, ale w jego wyobrażeniach Ciebie i związanych z nimi oczekiwaniach.
Z kolei Ty oczekujesz by pierwsza reakcja na Ciebie była jakaś (tu możesz wpisać sobie wszystko co w tej jakości się mieści).
Twoje oczekiwania nie zostaja spełnione-jesteś rozczarowana i zawiedziona. A im większe nagromadzenie wyobrażeń i napięcie oczekiwań - tym większy dramat rozczarowania.
Przy czym warto żebyś zdała sobie sprawę z pewnej przypadłości ludzi: nasze ego chce mieć rację 8) ...tak bardzo, że nieświadomie szukamy potwierdzeń na wizję świata jaką mamy wdrukowaną w łepetynę.
Jeśli masz przekonanie, że ludzie są źli, fałszywi i obłudni-będziesz szukać potwierdzenia tych prawd o świecie.
I gwarantuję Ci-znajdziesz je....tak jak te, że ludzie są dobrzy, wrażliwi, troskliwi.

Pytanie-Jakiej prawdy potrzebujesz(->szukasz), żeby wizja Twojego Świata (jakiego?) była kompletna.
Cytat:zobacz agrets: wszystko rozbija się o oczekiwania po obydwu stronach.
Jeśli ktoś przeżywa rozczarowanie (np. Twoim wyglądem), to problem nie tkwi w Tobie, ale w jego wyobrażeniach Ciebie i związanych z nimi oczekiwaniach.

Nie sądzę, zeby druga strona miała oczekiwania jakiekolwiek, przynajmniej nie na świadomym poziomie. Myślę dana osoba sama nie oczekuje niczego, ani pozytywnego ani negatywnego, a jednak zostaje czymś zaskoczona.

Cytat:Z kolei Ty oczekujesz by pierwsza reakcja na Ciebie była jakaś (tu możesz wpisać sobie wszystko co w tej jakości się mieści).

Nie nazwałabym tego oczekiwaniem. Nie oczekuję w sensie przewidywania czegokolwiek, wyobrażania. Raczej życzyłabym sobie braku reakcji, która mówi cokolwiek o wrażeniu, jakie ktoś odniósł na mój widok.
Nie twierdzę zresztą, że każdy i zawsze tak na mnie reaguje.
Zastanawiam się też, na ile może to być kwestia jakiegoś konkretnego stanu emocjonalnego, w jakim się znajduję, co z kolei może być "jakoś" odczytywane, niekoniecznie zgodnie z tym stanem.
Inną sprawą są chamscy ludzie np. za ladą (niektórzy, acz nie jest ich tak mało). Ktoś mi powiedział, ze wyczuwają, kogo mogą traktować byle jak w ramach wyżycia się bez konsekwencji. Ale nie jestem przekonana.

Cytat:Twoje oczekiwania nie zostaja spełnione-jesteś rozczarowana i zawiedziona. A im większe nagromadzenie wyobrażeń i napięcie oczekiwań - tym większy dramat rozczarowania.
Przy czym warto żebyś zdała sobie sprawę z pewnej przypadłości ludzi: nasze ego chce mieć rację 8) ...tak bardzo, że nieświadomie szukamy potwierdzeń na wizję świata jaką mamy wdrukowaną w łepetynę.
Jeśli masz przekonanie, że ludzie są źli, fałszywi i obłudni-będziesz szukać potwierdzenia tych prawd o świecie.
I gwarantuję Ci-znajdziesz je....tak jak te, że ludzie są dobrzy, wrażliwi, troskliwi.

Pytanie-Jakiej prawdy potrzebujesz(->szukasz), żeby wizja Twojego Świata (jakiego?) była kompletna.

Mądrze piszesz, tylko mam wrazenie, ze nie do końca na temat.
Gdyby ktoś, tak jak ja, szukał pdf z rozdziałem o osobowości unikającej:
"Terapia poznawcza zaburzeń osobowości" A. Beck
http://chomikuj.pl/komodo/Psychoterpia+Z...510190.pdf
Czy ktoś ma dane dotyczące wyleczenia ou? Czy Ośrodki oferujące leczenie osobowości są skuteczne i czy psychoterapeuci tylko ściemniają?
Bo leczenie tego wymaga kilku lat oraz dużego nakładu pieniężnego a skutek po kilku latach może być żaden i możemy dojąc to tego że czujemy się oszukani i bez nadziei. Z tego co wyczytałam i na co zwróciłam uwagę potrzebna jest więź miedzy psychoterapeutą i pacjentem i to ma być leczęce czy aby na pewno?
(06 Sty 2019, Nie 19:36)Agatka napisał(a): [ -> ]Z tego co wyczytałam i na co zwróciłam uwagę potrzebna jest więź miedzy psychoterapeutą i pacjentem i to ma być leczęce czy aby na pewno?
To ma byc m.in. czynnik leczący oprócz innych specyficznych dla jakiegoś nurtu psychoterapii.
W niektórych podejściach mówi się, że "frustracja leczy". Coś w tym jest, pod warunkiem że frustracja nie spowoduje porzucenia terapii.
(24 Sie 2009, Pon 12:08)mops napisał(a): [ -> ]w osobowości unikającej przełamywanie się, na zasadzie stopniowego robienia rzeczy które stwarzają nam problem nie pomaga.

Wiem, że to zostało napisane dawno, ale przeczytałam to dziś i bardzo się z tym zgadzam. Za każdym razem muszę się przełamywać na nowo, żeby do kogoś zadzwonić nawet do kogoś z rodziny (oprócz mojej siostry), powiedzieć nawet cześć w pracy, z kimś porozmawiać, napisać na forum.
(12 Cze 2021, Sob 18:05)Inika napisał(a): [ -> ]Wiem, że to zostało napisane dawno, ale przeczytałam to dziś i bardzo się z tym zgadzam. Za każdym razem muszę się przełamywać na nowo, żeby do kogoś zadzwonić nawet do kogoś z rodziny (oprócz mojej siostry), powiedzieć nawet cześć w pracy, z kimś porozmawiać, napisać na forum.

Mam dokładnie tak samo, zawsze, ale to zawsze mam lęk, nieważne czy już coś robiłem czy nie - po prostu zawsze. No przełamałem się, i co :Ikony bluzgi kurka:? To samo, przez całe życie : (
(01 Wrz 2021, Śro 19:30)Kacper napisał(a): [ -> ]
(12 Cze 2021, Sob 18:05)Inika napisał(a): [ -> ]Wiem, że to zostało napisane dawno, ale przeczytałam to dziś i bardzo się z tym zgadzam. Za każdym razem muszę się przełamywać na nowo, żeby do kogoś zadzwonić nawet do kogoś z rodziny (oprócz mojej siostry), powiedzieć nawet cześć w pracy, z kimś porozmawiać, napisać na forum.

Mam dokładnie tak samo, zawsze, ale to zawsze mam lęk, nieważne czy już coś robiłem czy nie - po prostu zawsze. No przełamałem się, i co :Ikony bluzgi kurka:? To samo, przez całe życie : (

To samo.
Stron: 1 2