PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak uniknąć zaproszenia na wesele ?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
(06 Sty 2022, Czw 18:36)abcd napisał(a): [ -> ]Cóż, jeżeli żyjesz w nieświadomości, że Bóg każdego człowieka stworzył( niewiastą albo mężczyzną), to nie dziwota, że wisi Ci to, Qaz, ale dla człowieka zawierzającego Bogu istotny jest też porządek rzeczy jaki ustanowił Bóg( a Kościół stoi na straży tego porządku). Poza tym, jeżeli myślisz że wystarczy samo słowo Twoje i dziewczyny z którą, załóżmy, tworzysz związek, to się mylisz. Prędzej czy później raczej rozpadnie się taki związek.

A jak weźmiesz ślub to niby związek nie może się rozpaść? Jest bardzo duży odsetek rozwodów w tych czasach, ślub niczego nie gwarantuje xD
Qaz, wiadomo

(06 Sty 2022, Czw 19:13)Kacper napisał(a): [ -> ]
(06 Sty 2022, Czw 18:36)abcd napisał(a): [ -> ]Cóż, jeżeli żyjesz w nieświadomości, że Bóg każdego człowieka stworzył( niewiastą albo mężczyzną), to nie dziwota, że wisi Ci to, Qaz, ale dla człowieka zawierzającego Bogu istotny jest też porządek rzeczy jaki ustanowił Bóg( a Kościół stoi na straży tego porządku). Poza tym, jeżeli myślisz że wystarczy samo słowo Twoje i dziewczyny z którą, załóżmy, tworzysz związek, to się mylisz. Prędzej czy później raczej rozpadnie się taki związek.

A jak weźmiesz ślub to niby związek nie może się rozpaść? Jest bardzo duży odsetek rozwodów w tych czasach, ślub niczego nie gwarantuje xD
Bardzo dużo związków tworzą ludzie niedojrzali do związku, więc głównie dlatego się rozpadają. Z ludzkiej winy i słabości. Ale jeżeli ludzie dojrzali udzielają sobie sakramentu małżeństwa( przy nie sprzeciwie Kościoła oczywiście) i prawdziwie się miłują i pozwalają by Bóg był ich wsparciem , to nie ma siły by taki związek się rozpadł.

Szary

No tak. Jeśli związek przetrwał długi czas to dzięki Bogu, ale jeżeli się rozpadł, to wynik słabości człowieka.
(06 Sty 2022, Czw 11:41)Dalinar napisał(a): [ -> ]Zaraz po bierzmowaniu był "obowiązek" uczestnictwa w czymś co się właśnie nazywało nauki przedmałżeńskie , który kończył się nawet egzaminem   i bez tego papierka ksiądz u nas ślubu dać nie chcę. Większość moich rówieśników poszło. Ja nie, bo i tak założyłem ,że mi się raczej nie przyda xd.
A to ,że kościół nie powinien uczyć tego typu rzeczy to rzecz oczywista . Są szkoły, gdzie ksiądz uczy WDŻ

(05 Sty 2022, Śro 17:15)The_The napisał(a): [ -> ]U kogo nie zaliczyłeś nauk? Z tego, co się orientuję, każdy pleban chce osobiście maczać paluchy w życiu intymnym przyszłych małżonków, więc i tak czekałaby cię wizyta u lokalnego klechy. Zresztą - pomyśl logicznie. Czy ktoś taki w ogóle może uczyć czegokolwiek o pożyciu małżeńskim? No miejże odrobinę rozumu i godności człowieka.

Normalny pleban nie macza palców w życiu intymnym nupturientów, nawet jak się seksisz lub mieszkasz razem z dziewczyną przed ślubem. Wtedy po prostu odpuszcza ci pierwszą spowiedź przedślubną, ponieważ po takiej spowiedzi i tak byś zaraz wrócił do domu i nadal siał taką samą rozpustę, więc uważa się, że nie ma ona sensu.

Dziwią mnie te stwierdzenia o egzaminach do nauk przedmałżeńskich, WDŻ prowadzone przez księży, czy zarzucanie księdzu, że uczy o pożyciu małżeńskim itp. Ciekawe ile w tym prawdy, a ile miejskiej legendy. Chociaż z drugiej strony oszołomów na świecie pełno, więc może i to po części prawda.

----------------------------------------------------

Sam odbyłem nauki przedmałżeńskie i nie było tam jakichś egzaminów. Po prostu trzeba było przyjść i wysłuchać co mówią. Trwały kilka dni i tylko w pierwszym dniu pojawił się ksiądz. Jego wypowiedzi skupione były głównie na ogólnych kwestiach wiary - mówił, że biblia jest nadrzędna, ale gdy była potrzeba to odwoływał się tylko do prawa kanonicznego i katechizmu. Były też wątki aby głęboko się zastanowić, czy na pewno chcesz brać ślub z tą właśnie osobą. Że warto to sobie w środku siebie jeszcze przemyśleć - czy zna się na pewno bardzo dobrze drugą osobę, jej wady, co w niej denerwuje.

Z takich ciekawszych rzeczy co zapamiętałem, to informacja, że w katolicyzmie nie ksiądz udziela ślubu. W katolicyzmie to kobieta i mężczyzna nawzajem udzielają sobie ślubu - nawzajem sobie ślubują. A ksiądz jest jedynie świadkiem tego ślubowania i go błogosławi (coś w tym stylu, być może trochę poplątałem).

Ksiądz nawiązywał też do kwestii organizacyjnej samego ślubu oraz kwestii porządkowych, np. aby zrezygnować z konfetti i pozostać przy samym ryżu podczas wyjścia z kościoła, bo konfetti zostawia potem straszny syf, który biedny kościelny musi sprzątać.

W kolejnych dwóch dniach nauk pojawił się żonaty facet, który trwał w małżeństwie już X lat, posiadał własne dzieci i skupiał się na opowiadaniu spraw rodzinno-społecznych. To były takie normalne życiowe rady, nic spektakularnego.

W ostatnich dniach zjawiło się małżeństwo i poruszało kwestię głównie seksualności (ale nie tylko). Według nich ogólna zasada KK jest taka, że to Bóg daje dzieci, więc najważniejszym z technikaliów seksu jest to aby wytrysk był zawsze w pochwie (przy czym nie wolno stosować antykoncepcji). Inne sprawy w zasadzie chyba są dowolne, tj. jaką pozycje seksualną chcesz stosować, itp.
Samej pani mocno zależało aby trafić do obecnych kobiet, bo chyba w nich pokładała nadzieję, aby nie stosować prezerwatyw, bo jak to argumentowała: "jeżeli możecie zbawić temu człowiekowi życie (swojemu przyszłemu mężowi) to zróbcie to i nie pozwólcie mu korzystać z gumek". Pan za to polecał wstrzemięźliwość seksualną w dni płodne żony - twierdził, że po takiej przerwie seks zawsze lepiej smakuje.

Po naukach przedmałżeńskich wymagane jest udanie się do poradni rodzinnej. Trzeba się do niej udać trzy razy. Na dwóch pierwszych spotkaniach pani opowiadała budowę narządów rozrodczych, ogólne kwestie zajścia w ciążę oraz sprawy poboczne, typu wpływ hormonów na zachowanie, czy różne trybu aktywności w ciągu dnia mężczyzny i kobiety. Kobiecie zaleca badać temperaturę, śluz z pochwy i kilka innych rzeczy, dzięki czemu będzie mogła ustalić kiedy posiada dni płodne. Według niej jeżeli planuje się dziewczynkę to należy współżyć zaraz po pojawieniu się (zgęstnieniu?) śluzu zwiastującego dni płodne. W przypadku chęci posiadania chłopca, można zwiększyć szansę jego posiadania poprzez odczekanie 1-2 dni po pojawieniu się śluzu (tj. wtedy gdy śluz jest bardziej lepki). Ile w tym prawdy - nie wiem.

Pani z poradni ubolewała też, że coraz częściej odwiedzają ją kobiety, które wprost deklarują jej, że są niezależne i uważają się za feministki. Według niej głową rodziny powinien być mężczyzna (rolą kobiety powinno być bycie "szyją" tej głowy), tj. w różnych sprawach małżonkowie powinni wspólnie ustalać pewne kwestie, ale gdy dochodzi do podjęcia ostatecznej decyzji to powinien to zrobić mężczyzna (tj. jak może być tylko jeden kapitan statku, który nim kieruje - jakoś tak to porównała).

Ostatnia wizyta dotyczyła sprawdzenia czy kobieta poprawnie mierze swoje śluzy, temperatury, itp. Podczas tej wizyty zaskoczył mnie wtedy fakt, że pani z poradni jest w ciąży. Gdy spytałem się, która to ciąża pani odpowiedziała, że dwunasta. Przyznam, że trochę mnie to zbiło z tropu i nie dałem rady się zapytać czy te 12 ciąż było chociaż w miarę zaplanowane, czy jednak te pomiary wydzieliny z ćipki nie zdają do końca egzaminu.

Z rzeczy, które mnie osobiście jakoś zniesmaczyły to stwierdzenie wprost, że naprotechnologia jest dużo skuteczniejsza od in vitro. Sporo czytałem o tym po powrocie do domu i w zasadzie naprotechnologia w dużej mierze zajmuje się tym, co robi się przed samym zabiegiem in vitro, tj. leczenie hormonami, poprawianie drożności jajowodów, leczenie endometrium, itd. To co można dodać do naprotechnologii to dokładne wsłuchiwanie się w swoje ciało. Natomiast naprotechnologia w niczym nie pomoże gdy, m.in. kobiecie przedwcześnie wygasa czynność jajników lub gdy chłop strzela w większości ślepakami.


Tak podsumowując, to te całe nauki nie wywołały we mnie jakichś ogromnych negatywnych odczuć, o jakich to można się naczytać w Internecie od innych osób. Chociaż fakt - zdarzały się kontrowersyjne lub drażliwe kwestie.
Trochę inna sprawa, że z takich nauk pamięta się właśnie takie smaczki około-seksowe. Sam zresztą za bardzo nie napisałem zbyt wiele o facecie, który opowiadał o sprawach rodzinno-społecznych (a to było mega fajne co on mówił), zaś o seksualności napisałem z kilka akapitów.
Cytat:Pani z poradni ubolewała też, że coraz częściej odwiedzają ją kobiety, które wprost deklarują jej, że są niezależne i uważają się za feministki. Według niej głową rodziny powinien być mężczyzna (rolą kobiety powinno być bycie "szyją" tej głowy), tj. w różnych sprawach małżonkowie powinni wspólnie ustalać pewne kwestie, ale gdy dochodzi do podjęcia ostatecznej decyzji to powinien to zrobić mężczyzna (tj. jak może być tylko jeden kapitan statku, który nim kieruje - jakoś tak to porównała).


„My rządzimy światem, a nami kobiety” - Ignacy Krasicki
(06 Sty 2022, Czw 20:56)Szary napisał(a): [ -> ]No tak. Jeśli związek przetrwał długi czas to dzięki Bogu, ale jeżeli się rozpadł, to wynik słabości człowieka.
(06 Sty 2022, Czw 20:56)Szary napisał(a): [ -> ]No tak. Jeśli związek przetrwał długi czas to dzięki Bogu, ale jeżeli się rozpadł, to wynik słabości człowieka.
Jeżeli ze statystycznego punktu widzenia, gdy związek oparty tylko na ludziach, to oczywiście znacznie trudniej by związek się nie rozpadł. Nie twierdzę, że ateista nie może bywać prawym człowiekiem i np. dotrzymać słowa. I nawet utworzyć szczęśliwy związek na całe życie. Ale zdecydowanie większą szansę na to by związek się nie rozpadł mają ludzie którzy prawdziwie wierzą, otworzyli się na Boga i łaski którymi obdarowuje. Ale jeżeli para udziela sobie Sakramentu Małżeństwa tylko dlatego by związek się nie rozpadł, to wydaje się że raczej z założenia błędne podejście, bo przecież istotą Sakramentu Małżeństwa jest miłość w której uwzględniona jest też płciowość człowieka (w znaczeniu pociąg i popęd seksualny). I człowiek wierzący uznaję również porządek miłości, który wynika z wiary. I ze względu na miłość i w poszanowaniu porządku miłości właśnie przystępuje do tego sakramentu, jak Bóg i w związku z Bogiem Kościół przykazał. Dla człowieka niewierzącego jest to niezrozumiałe, niedostrzegalne i dlatego taki Sakrament Małżeństwa wydaje się obciążeniem, formalnością, poczuciem uwiązania, itp. Więc w sumie ,tak jakby naturalnym u ateisty jest tzw. wolny związek. Ale w istocie nigdy nie jest to prawdziwy związek, bo prawdziwy, tylko Bóg może złączyć.
Stron: 1 2