PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: ''dlaczego nic nie mówisz'' czy ten zwrot jest dla was dobrze znany
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
(05 Sty 2019, Sob 19:54)argo napisał(a): [ -> ]a potem wszyscy się dziwią, czemu przejmuję się tym co myślą inni.
...i tym jak mogę wyglądać, tak :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
(03 Sty 2019, Czw 14:44)michal napisał(a): [ -> ]nikt sie toba nie interesuje czy sama unikasz towarzystwa ?

I to i to. Towarzystwa unikam od dawna, bo fatalnie czuję się przy ludziach. A kto ma się mną interesować, jak siedzę na dup*e w domu, bo studiuję przez internet (: Zresztą niepowiedziane, że jakbym chodziła na studia dzienne to ktokolwiek zwróciłby na mnie uwagę. Gdy ktoś się nie odzywa ludzie po prostu to olewają i traktują go jak zarozumiałego buca. Takie mam wrażenie..
Ci, którzy mnie znają nie zadają już tego pytania, przyzwyczaili się do mojego nie mówienia, ale nie znoszę sytuacji, gdy już coś powiem, a ludzie to komentują i robią z tego wielkie wydarzenie.
(08 Sty 2019, Wto 10:42)Sparkle napisał(a): [ -> ]Ci, którzy mnie znają nie zadają już tego pytania, przyzwyczaili się do mojego nie mówienia, ale nie znoszę sytuacji, gdy już coś powiem, a ludzie to komentują i robią z tego wielkie wydarzenie.

No mam tak samo Wielkie wydarzenie bo sie odezwalem he he  :Stan - Uśmiecha się: i wszystkim to powtarzaja i jak tu wyluzowac ...
Takie pytanie najczęściej pada z ust nowopoznanych osób, i oczywiście ZAWSZE wśród większej grupy rozmówców. Nienawidzę tej sytuacji, ponieważ wtedy zamiast zacząć mówić, to ja już kompletnie się zamykam. Poza tym zauważyłam, że jeśli konwersacja dotyczy kilku osób, to kiedy wtrącam (a raczej próbuje wtrącić) swoje zdanie, to mało kogo ono interesuje i pozostaje ono bez echa... Nie jest tak zawsze, ale bardzo często i nie mam pojęcia czym to jest spowodowane, ponieważ nie czuję, aby moja wiedza czy myślenie było w jakimś stopniu gorsze od innych... I przez to jeszcze bardziej się zniechęcam, do wyrażania swoich myśli...


Sytuacja, która najbardziej utkwiła mi w głowie i która miała na mnie ogromny wpływ (ponieważ to wtedy tak naprawdę zrozumiałam, że serio coś jest ze mną nie tak) miała miejsce podczas studiowania mojego pierwszego kierunku studiów, który swoją drogą rzuciłam. Chodziłam na lektorat, który prowadziła dość specyficzna kobieta... Mianowicie w grupie było nas 3, więc łatwo się domyślić, że trudno aby się nie rzucać w oczy... Prowadząca na każdych zajęciach prowadziła z nami konwersacje, dyskusje dotyczące różnych rzeczy (polityka itp.) no i oczywiście ja byłam tą, która wcale nie zabierała głosu, podczas gdy tym pozostałym dwóm osobom nie zamykała się buzia. Mialam świadomość, że ta moja małomówność rzuca się w oczy, ale nie potrafiłam się przełamać, aby to zmienić. I podczas chyba 3 lub 4 zajęć owa prowadząca zadała pytanie bezpośrednio do mnie, przy czym ja się zamyśliłam i jej nie słuchałam i przyznałam się do tego i czy może powtórzyć, to o co mnie zapytała na co ona rzekła przy tej reszcie - a jakże - nie lubi nas pani i dlatego jest taka cicha i nic się nie odzywa? zupełnie nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, na co ona że nigdy nie spotkała się z takim dziwnym zachowaniem, że obecność mojej osoby wpływa negatywnie na atmosferę w grupie.... mówiła taki monolog przez około 5 minut... Nie trzeba sobie wyobrażać, co w tamtej chwili poczułam.
(10 Sty 2019, Czw 11:13)blackcurtain napisał(a): [ -> ]Takie pytanie najczęściej pada z ust nowopoznanych osób, i oczywiście ZAWSZE wśród większej grupy rozmówców. Nienawidzę tej sytuacji, ponieważ wtedy zamiast zacząć mówić, to ja już kompletnie się zamykam. Poza tym zauważyłam, że jeśli konwersacja dotyczy kilku osób, to kiedy wtrącam (a raczej próbuje wtrącić) swoje zdanie, to mało kogo ono interesuje i pozostaje ono bez echa... Nie jest tak zawsze, ale bardzo często i nie mam pojęcia czym to jest spowodowane, ponieważ nie czuję, aby moja wiedza czy myślenie było w jakimś stopniu gorsze od innych... I przez to jeszcze bardziej się zniechęcam, do wyrażania swoich myśli...


Sytuacja, która najbardziej utkwiła mi w głowie i która miała na mnie ogromny wpływ (ponieważ to wtedy tak naprawdę zrozumiałam, że serio coś jest ze mną nie tak) miała miejsce podczas studiowania mojego pierwszego kierunku studiów, który swoją drogą rzuciłam. Chodziłam na lektorat, który prowadziła dość specyficzna kobieta... Mianowicie w grupie było nas 3, więc łatwo się domyślić, że trudno aby się nie rzucać w oczy... Prowadząca na każdych zajęciach prowadziła z nami konwersacje, dyskusje dotyczące różnych rzeczy (polityka itp.) no i oczywiście ja byłam tą, która wcale nie zabierała głosu, podczas gdy tym pozostałym dwóm osobom nie zamykała się buzia. Mialam świadomość, że ta moja małomówność rzuca się w oczy, ale nie potrafiłam się przełamać, aby to zmienić. I podczas chyba 3 lub 4 zajęć owa prowadząca zadała pytanie bezpośrednio do mnie, przy czym ja się zamyśliłam i jej nie słuchałam i przyznałam się do tego i czy może powtórzyć, to o co mnie zapytała na co ona rzekła przy tej reszcie - a jakże - nie lubi nas pani i dlatego  jest taka cicha i nic się nie odzywa? zupełnie nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, na co ona że nigdy nie spotkała się z takim dziwnym zachowaniem, że obecność mojej osoby wpływa negatywnie na atmosferę w grupie.... mówiła taki monolog przez około 5 minut... Nie trzeba sobie wyobrażać, co w tamtej chwili poczułam.
Trafiłaś na wredną babę, która musiała na kimś wylać swoje żale i padło na Ciebie... Niestety podobnych sytuacji nie da się uniknąć, trzeba to przetrwać i dalej swoje robić.  :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


W przeszłości często słyszałem ten zwrot "dlaczego nic nie mówisz?". Głupio odpowiadałem w stylu "Bo jestem tajemniczy itp." xD Teraz staram się mówić cokolwiek, byle jakoś zaznaczyć swoją obecność. Nikt normalny się nie czepia, a jak ktoś chce dopiec lub ośmieszyć, to i tak znajdzie inny powód...
(10 Sty 2019, Czw 11:13)blackcurtain napisał(a): [ -> ]Poza tym zauważyłam, że jeśli konwersacja dotyczy kilku osób, to kiedy wtrącam (a raczej próbuje wtrącić) swoje zdanie, to mało kogo ono interesuje i pozostaje ono bez echa...
Może tak być dlatego, jeśli mówisz cichym i słabym głosem. Zauważyłem po sobie, że jak kilka osób rozmawia a nie ma się siły przebicia żeby się wtrącić i powiedzieć coś jasno i wyraźnie tak by wszyscy usłyszeli, to po powiedzeniu cicho wszycy to oleją. Normalnie jakby tylko wiatr zawiał.
Nie odzywam się niepytana. Po prostu. Chcesz poznać co mam do powiedzenia? To poproś mnie o to, żebym to powiedziała.
Zdarza się to raczej rzadko. Kiedyś częściej. Nie lubię. Chyba, że faktycznie byłoby widać, że coś jest nie tak. Zadane bezmyślnie, zaczepnie, drażni.
Słyszałem te słowa sto tysięcy razy... a im częściej tym mniej się odzywałem. Pewnie dlatego nie rozmawiam z ojcem. To od niego najczęściej słyszę ten przeklęty zwrot. Kiedyś jedna dziewczyna mi mówi: no mów coś, nudzi mi się... to się zdziwiła hehe. Co to ja jestem jakiś pajac, że mam ludzi rozbawiać?

(05 Sty 2019, Sob 19:54)argo napisał(a): [ -> ]Ja od dziecka słyszę w kółko albo "dlaczego się nie odzywasz" albo "dlaczego jesteś smutna, dlaczego się nie uśmiechasz" (nawet jak nic mi nie jest, taki już chyba mam wyraz twarzy..), a potem wszyscy się dziwią, czemu przejmuję się tym co myślą inni.
Mam to samo... Czasami się mnie ktoś pyta co się stało,że jestem zły, smutny czy zmartwiony. Ale wtedy mówię [size=small](z uśmiechem na gębie)[/size], że mam po prostu taki głupi wyraz twarzy.
Kiedyś bardzo często słyszałem, ale później w końcu przemówiłem i teraz już mi nie zadają takich pytań. Najlepsze jest to, że nawet nie odpowiadałem na to pytanie tylko ktoś za mnie odpowiadał :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Tak właściwie to nie ma na to dobrej odpowiedzi. Wszelkie "och, zamyślona/y jestem" prowadzi często do dalszych pytań w stylu "a o czym tak myślisz?", natomiast brak odpowiedzi na zaczepkę robi z człowieka totalnego już buca. Tak źle i tak niedobrze. Podobnie nie cierpiałam... w sumie dalej nie cierpię, ale teraz nie ma już okazji do tego... gdy byłam pogrążona w lekturze czegoś, a ktoś w widoczny sposób symulował zainteresowanie, jak już bardzo brakowało mu rozmówców.
Qui nescit tacere, nescit et loqui.
<edit> O matko, a wyświetliło mi się w "nowych postach", plus nie zauważyłam wcześniejszej odpowiedzi... <facepalm> No nic, może ją trochę rozwinęłam, generalnie może być do usunięcia. Albo i nie, jak tam już kto woli.

Na to nie ma odpowiedzi dobrej, przychylam się do tego. Generalnie uważam, że te całe "co nic nie mówisz?", "ona to zawsze taka wycofana" i inne podobne zaczepki, może i czasem mają dobre intencje, ale z reguły działają w drugą stronę - wywołując uczucie żenady i wrażenie bycia wyciąganą do odpowiedzi... A wtedy w głowie pustka, a w ciele nerwy i na czole pot. Czasem po prostu się zamyślę, czasem popatrzę na coś i "zawieszę"; wydaje mi się, że jedynym słusznym wyjściem po usłyszeniu czegoś podobnego jest KROTKIE "a, zamyśliłam się" <ucięcie tematu> <tu nawiazanie do tematu obecnego>. Tylko z tym ostatnim, wiadomo, nie zawsze wychodzi...
bo jestem fobikiem +alkoholikiem ":Ikony bluzgi kochać 2:"
Słyszałem czasem takie zapytanie gdy jechałem czasem z kimś w dalszą podróż albo przy innej okazji:
- dlaczego nic nie mówisz?
- a ty? dlaczego?
-bo ty nic nie mówisz
- a ja dlatego bo ty nic nie mówisz
Generalnie takie gatki mnie w+:Ikony bluzgi kurka:ą
Ten wątek przypomina mi scenę zaczynającą się od 0:51 w tym fragmencie Pulp Fiction:

https://youtu.be/JZMG-WzMkIM?t=51
Stron: 1 2