PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Dobra Nowina
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam. Chciałbym opowiedzieć swoją historię ku pokrzepieniu serc. Jednak najpierw musimy zanurzyć się choć trochę w odmęty mojego życiorysu. Od 15 roku życia piłem regularnie alkohol, łamał moją nieśmiałość i "dzięki" niemu życie towarzyskie było dla mnie znośne, wesołe i płynne. Na studiach alkohol był już pity w ilości ok 5-20 piw tygodniowo. Niestety, przestał wystarczać i znalazłem się w towarzystwie palącym marihuanę. Tak zaczęła się 3-letnia z nią przygoda, okraszona sporadycznie również innymi substancjami. W subkulturze, w której bierze się narkotyki, słucha trancowej muzyki, rozwinąłem swoje zainteresowanie ezoteryką i buddyzmem. Wtedy wydawało mi się, że rozwijam się duchowo, otwieram na ludzi, na świat. Na dobrą sprawę byłem rozdygotany wewnętrznie ale nie widziałem innej metody na życie. Medytowałem i wydawało mi się, że jestem spokojniejszym człowiekiem ale drobna usterka samochodu potrafiła mnie mocno wyprowadzić z równowagi. Po studiach poszedłem do pracy, rzuciłem stare towarzystwo w tym używki, poza alkoholem (chodź miałem dwumiesięczny okres niepicia). W pracy z początku się pilnowałem, starałem się żyć poczciwie ale z czasem alkohol towarzyszył mi kilka razy w tygodniu, wiec niektórzy współpracownicy dawali mi do zrozumienia, że lubię sobie popić (opuchnięta twarz mówi wszystko). Okres który opisałem to 12 lat. Podsumowałbym go równią pochyłą. Degradacją psychiczną, społeczną. Chociaż dobrze się maskowałem ale wewnętrzny wstyd nie dawał spokoju. A i zapomniałem wspomnieć o jeszcze jednym dziadostwie - pornografii. Szkody jakie ona wyrządza w psychice są katastrofalne w skutkach, jeśli chodzi o np. pewność siebie. Co spowodowało, że wystąpił u mnie przełom ? I to o 180 stopni ? Pojednanie. W wyniku pewnych zbiegów okoliczności trafiłem do pewnego Sanktuarium maryjnego. Po wieloletnim, całkowitym opuszczeniu Kościoła, a w wieku nastoletnim świętokradzkim traktowaniu sakramentów, poczułem w tym Sanktuarium trudną do opisana nutę nadziei. Sprawdziła się u mnie zasada "Jeśli Twoje życie sprawia, że nie możesz iść - uklęknij". Poszedłem bez przygotowania do spowiedzi. Poczułem wtedy, że coś poruszyło moje serce. Na drugi dzień powiedziałem sobie - Jezus Chrystus jest Bogiem Żywym i zacząłem czytać Ewangelię. Nakarmiłem się Słowem Bożym. Przez miesiąc przygotowywałem się do spowiedzi generalnej. Gdy do niej doszło dosłownie czułem jak z okolicy mojej klatki piersiowej znika ciężar, przy każdym wypowiedzianym grzechu. Poczułem się na ciele i psychice lekki jak piórko. Przyjmuję regularnie Najświętszy Sakrament. Odrzuciło mnie kompletnie od alkoholu, pornografii, staram się jak mogę nie paskudzić się jakimkolwiek występkiem. Mogę powiedzieć, że jestem w jakimś stopniu nowo narodzonym człowiekiem, zarówno w sferze psychicznej jak i fizycznej. Niestety bagaż jaki zebrałem nie jest możliwy do wyrzucenia od tak, na to potrzeba czasu ale idzie ku jeszcze lepszemu i wiem, że Jezus, Bóg Żywy ma moc by przemieniać, uświęcać życie, a więc Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus.  :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:)
Mt 11, 28-30 Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.  Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».
Jeśli kogoś zainspirowałem podaję linki do innych historii, niekoniecznie w takim "klimacie" jak moja.  :Stan - Uśmiecha się - Anielsko: 
https://gazetakrakowska.pl/nawrocona-wys...ar/3853183
https://www.polskieradio.pl/7/5346/Artyk...nawrocenia
hej
miło sie czyta takie pozytywne historie :Husky - Podekscytowany: jak sobie teraz radzisz w kontaktach z ludźmi?
W kontaktach z jest znaczna poprawa. Usmiecham się do ludzi, zagaduje . Nie uciekam jak kiedyś. Mogę się wysilic na krótką rozmowę w sklepie. Poziom nerwowości spadł odczuwalnie. Nie jest idealnie, nawet spowiednik przy spowiedzi generalnej zalecil terapię u (katolickiego) terapeuty żeby wyprostować pewne ścieżki, bo jestem jeszcze DDA. Poznaje życie z nowej perspektywy i cel jaki mi przyświeca jest by żyć dla ludzi, nie tylko dla siebie:Stan - Uśmiecha się:
Zawsze odczuwam dyskomfort, czytając tego typu historie – pełne emfazy, a czasami i sentymentalizmu, spokrewnione z podobnymi opowieściami amerykańskich (protestanckich) born again christians, ludzi po najmroczniejszych doświadczeniach: rytualnych halloweenowych mordach, aplikowaniu sobie wszystkich narkotyków we wszystkie możliwe miejsca, orgiach z szatanem i lataniu na miotle. I potem, po osiągnięciu dna dna oczywiście, ten jeden moment – cyk pyk. Podobnie w opisanych i przytoczonych tu przypadkach, choć mniej ekstremalnych. Powiew nadziei w sanktuarium albo piosenka Perfectu (jak w przypadku tej pani z zalinkowanej rozmowy) jako Boży znak. Cyk pyk. I już się stało. Już jak dziecko składamy ufnie głowę na łonie Matki Boskiej, już rozmawiamy z Panem Jezusem. Wierzymy.

Widać trzeba mieć odpowiednie predyspozycje mózgowe i duchowe, być na – niech będzie to określenie – ścieżce serca, od początku łaknąć takich cudowności i doznań (powtarzający się motyw new age'u, buddyzmu, czasami jakichś okultyzmów jako kolejnych szczebli poszukiwań na to wskazuje). Druga ścieżka, ścieżka intelektualna czy umysłu, rozpięta wprost między ateizmem, deizmem bądź indyferentyzmem religijnym a wiarą – jest, delikatnie mówiąc, mniej efektowna (i efektywna?)*. Kolejne lektury wprawdzie uzmysławiają człowiekowi, że nie było, nie ma i nie będzie niczego piękniejszego i prawdziwszego od chrześcijaństwa, że Kościół jest depozytariuszem Prawdy i nawet że czysto pragmatyczne, utylitarne przekonanie o dobrym wpływie religii (katolicyzm kulturowy) jest niewystarczające, bo sama forma jest niczym (z kolei treść bez formy się rozpływa i mętnieje), ale trzeba jeszcze tego jednego, najważniejszego doświadczenia, przekroczenia granicy, które w tym pierwszym przypadku przychodzi z nutą nadziei w sanktuarium albo pioseneczką Perfectu odsłuchaną w samochodzie. Bez tego doświadczenia całe to wypracowane przekonanie jest... no właśnie, tylko przekonaniem, choćby głębokim, nie wiarą. To zazdrość?

Pewnie obie ścieżki mają swoje niebezpieczeństwa – ta pierwsza może zaprowadzić na bezdroża i człowiek może już tam zostać, uwikłany choćby w jakieś niu ejdże, a druga do muru, którego ani się nie przeskoczy, ani nie zburzy – tylko przez niewielki wyłom można patrzeć na piękniejszy świat, wiedzieć, że tam jest.

* Wiem, że upraszczam, bo byli ateiści, którzy nawracali się nagle, np. André Frossard.
Ksenomorf postaram się na tyle na ile potrafię odnieść do tego, co napisałeś.
"Cyk, pyk i już się stało". Masz rację, że to nie tak. Nawrócenie jest procesem i trwa całe życie nawet już "po" i nie u wszystkich wygląda tak "spektakularnie".  Jestem tylko nawróconym grzesznikiem,  a duchowość chrześcijańska, tak jak Bóg nie ma granic, co potwierdzają święci, mistycy kościoła jak np. św Jan od Krzyża, św Teresa z Avili, św Faustyna Kowalska.

Adam Mickiewicz napisał "Bóg nie nad głową mieszka, lecz w środku człowieka, Więc kto w głowę zachodzi, od Boga ucieka."

Do tego, żeby jednak nastąpił przełom i wybudził mnie z duchowego letargu potrzebne było właśnie doświadczenia tego niewytłumaczalnego uczucia w sercu, modląc się przed obrazem Matki Bożej a później, również niewytłumaczalnego dla mnie doświadczenia "reanimacji" podczas pierwszej spowiedzi, do której poszedłem z marszu. Później przyszła skrucha serca i płacz nad swoją nędzą, silnie odrzucenie grzechu, by w końcu przyjąć Jezusa Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela.

Problem przekonania i wiary. Odmawiając dzisiaj Nowennę do Ducha Świętego, przeczytałem: "Duch Święty wierzącym udziela życia za pośrednictwem łaski, którą napełnia odpowiednio przygotowane serca". Potwierdzać to może tekst z Niedzieli, który zacytuję:
Cytat:Prawda o darmowym usprawiedliwieniu przez wiarę w Chrystusa jest dla wielu katolików wciąż nieznana. Czy wynika to z nieznajomości Biblii?
Utrata świadomości grzechu spowodowała, że dzisiejszy człowiek nie rozpoznaje działania łaski, co jest niewątpliwie powodem dechrystianizacji życia. W Deklaracji przedstawicieli Kościoła katolickiego i Światowej Federacji Luterańskiej zawarte jest życzenie, by wspólna doktryna na temat usprawiedliwienia weszła w życie, stając się częścią doświadczenia wszystkich wierzących, a nie tylko przedmiotem dyskusji teologów. Uczyńmy więc zadość temu życzeniu.
W Liście św. Pawła do Rzymian czytamy: „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie” (Rz 3, 23-24). Czym jest usprawiedliwienie? Jest ono odpuszczeniem grzechów, działaniem Bożym, które grzesznego człowieka czyni sprawiedliwym, czyli świętym. Opisując zbawcze działanie Boże w akcie usprawiedliwienia, wskazuje się na Jezusa, który sam wychodzi naprzeciw człowiekowi i darmo gładzi jego grzech. Usprawiedliwienie jest uświęceniem i odnowieniem wnętrza człowieka przez dobrowolne przyjęcie łaski, dzięki jego współpracy z Bogiem. Oznacza więc łaskę otrzymaną w sakramencie i zmieniającą grzesznika w sposób wewnętrzny w nowe stworzenie. Wciąż jednak pozostaje w człowieku skłonność do grzechu, która sama w sobie nie jest grzechem, staje się nim dopiero, gdy na niego przyzwolimy. W akcie usprawiedliwienia Bóg wyprowadza człowieka z jego grzechu i otwiera przed nim nową, właściwą relację do samego siebie.
Bóg nie istnieje, przykro mi
(18 Gru 2018, Wto 11:41)lukaszjo napisał(a): [ -> ]Bóg nie istnieje, przykro mi
Rozumiem Twoją przykrość, znam to uczucie, Bóg jednak ma moc uzdrowić każde, skruszone serce. 

Pamiętając, że Jezus Bóg żywy tak się uniżył, że narodził się w pustym żłobie, z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim użytkownikom forum by ich serca nie były zatłoczoną gospodą, a pustym żłobem gotowym na narodziny Pana. On zmieni wasze życie.

Pokój i Dobro.
Chodzę do kościoła w de ale żeby mi to pomogło przy moich problemach to "nie bałdzo":Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Jakby wszystko było takie proste to świat byłby lepszy...
(18 Gru 2018, Wto 11:41)lukaszjo napisał(a): [ -> ]Bóg nie istnieje, przykro mi

Gdyby Bóg nie istniał to by Ci nie przychodziło na myśl pisanie "Bóg nie istnieje" . Jeśli coś nie istnieje to o tym się nie pisze :Stan - Uśmiecha się:

Szary

Jednorożce nie istnieją
Piękne świadectwo



światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.  Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.  Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu».   J3 19 -21

Umiłujcie sprawiedliwość, sędziowie ziemscy!
Myślcie o Panu właściwie
i szukajcie Go w prostocie serca!
2 Daje się bowiem znaleźć tym, co Go nie wystawiają na próbę,
objawia się takim, którym nie brak wiary w Niego.
3 Bo przewrotne myśli oddzielają od Boga,
a Moc, gdy ją wystawiają na próbę, karci niemądrych.
4 Mądrość nie wejdzie w duszę przewrotną,
nie zamieszka w ciele zaprzedanym grzechowi.
5 Święty Duch karności ujdzie przed obłudą,
usunie się od niemądrych myśli,
wypłoszy Go nadejście nieprawości.
6 Mądrość bowiem jest duchem miłującym ludzi,
ale bluźniercy z powodu jego warg nie zostawi bez kary:
ponieważ Bóg świadkiem jego nerek,
prawdziwym stróżem jego serca,
Tym, który słyszy mowę jego języka.
...
12 Nie dążcie do śmierci przez swe błędne życie,
nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami!
13 Bo śmierci Bóg nie uczynił5
i nie cieszy się ze zguby żyjących.
14 Stworzył bowiem wszystko po to, aby było,
i byty tego świata niosą zdrowie:
nie ma w nich śmiercionośnego jadu
ani władania Otchłani na tej ziemi.
15 Bo sprawiedliwość nie podlega śmierci.
16 Bezbożni zaś ściągają ją na siebie słowem i czynem,
usychają, uważając ją za przyjaciółkę,
i zawierają z nią przymierze,
zasługują bowiem na to, aby być jej działem.
Mdr1
(18 Gru 2018, Wto 20:30)tomde878 napisał(a): [ -> ]Jakby wszystko było takie proste to świat byłby lepszy...
Bo to nie jest takie proste. Zauwaz jednak, że niektórzy pograzaja się w uzywkach, pornografii i innych chwilowych podnietach. Wraz z tym wszystkim coraz bardziej upadają psychicznie, zdrowotne, duchowo. (wiem po sobie). Jezus pomaga nam utrzymać czystość serca, a czystość serca prowadzi do wolności i miłości.
(30 Gru 2018, Nie 15:07)rafael12 napisał(a): [ -> ]
(18 Gru 2018, Wto 11:41)lukaszjo napisał(a): [ -> ]Bóg nie istnieje, przykro mi
Gdyby Bóg nie istniał to by Ci nie przychodziło na myśl  pisanie "Bóg nie istnieje" . Jeśli coś nie istnieje to o tym się nie pisze  :Stan - Uśmiecha się:
Dowód na to, że Bóg istnieje.
Cytat:Zauwaz jednak, że niektórzy pograzaja się w uzywkach, pornografii i innych chwilowych podnietach. Wraz z tym wszystkim coraz bardziej upadają psychicznie, zdrowotne, duchowo. (wiem po sobie). Jezus pomaga nam utrzymać czystość serca, a czystość serca prowadzi do wolności i miłości.

Byłem wychowywany w ateistycznej rodzinie(brak chrztu) i jakoś nie zostałem narkomanem, alkoholikiem, rozpustnikiem, złodziejem, gwałcicielem, kłamcą, nie zadawałem się ze złym towarzystwem. Nikt mi nie musiał nawet wpajać zasad moralnych do łba, bo z automatu samodzielnie rozeznawałem co jest dobre a co złe. Religia do tego nie była mi potrzebna.

W wieku późniejszej dorosłości, ochrzciłem się, przyjąłem Komunię i byłem bierzmowany i wcale nie stałem się lepszym człowiekiem z związku z tym.
(01 Sty 2019, Wto 14:44)Piesek napisał(a): [ -> ]Nikt mi nie musiał nawet wpajać zasad moralnych do łba, bo z automatu samodzielnie rozeznawałem co jest dobre a co złe. Religia do tego nie była mi potrzebna.

Rozumiem, że zasady moralne wyssales z mlekiem matki. Czy mając taki dar rozeznawania, starasz się wybierać dobro? Stawać się doskonalszym w oczach Boga?

Cytat: W wieku późniejszej dorosłości, ochrzciłem się, przyjąłem Komunię i byłem bierzmowany i wcale nie stałem się lepszym człowiekiem z związku z tym.
Możesz zdradzić jaki był powód przyjęcia tych sakramentów?
Cytat:Czy mając taki dar rozeznawania, starasz się wybierać dobro?
Zawsze wybieram dobro i nie muszę podejmować jakiegoś wielkiego wysiłku, by aby żyć moralnie. I wcale nie robię tego, by się podobać Bogu.

Cytat:Możesz zdradzić jaki był powód przyjęcia tych sakramentów?
We wczesnej dorosłości pojawiła się potrzeba wiary, szukałem prawdy w różnych kościołach, aż ochrzciłem się w kościele starokatolickim. Od wielu miesięcy zaprzestałem chodzenia na msze, bo stałem się obojętny religijnie.
@Piesek

Do poprzedniego postu, odnoszącego się do tego co napisałeś, chciałbym jeszcze coś dopowiedzieć, słowami Pisma Świętego.

„Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mt 9,12)

Jednak, aby lekarz zainteresował się chorym, ten musi najpierw stwierdzić, że coś mu dolega i pójść z tym do lekarza.
Jezus jest lekarzem dusz.

A co do ostatniego Twojego postu, to w tym momencie moja mądrość się kończy.
Pozdrawiam.
(01 Sty 2019, Wto 14:44)Piesek napisał(a): [ -> ]W wieku późniejszej dorosłości, ochrzciłem się, przyjąłem Komunię i byłem bierzmowany i wcale nie stałem się lepszym człowiekiem z związku z tym.

A skąd wiesz że nie stałeś się lepszy :Stan - Uśmiecha się: ? Mówienie "wcale nie stałem się lepszym człowiekiem z związku z tym " jest przejawem pokory co samo świadczy o tym że się postąpiło naprzód i że się jest autentycznym. To wyrażenie mówi : nie jestem taki dobry jak chciałem , a więc świadczy że zależy Ci aby być lepszym z powodu żalu że nie wyszło . A co wg Ciebie znaczy być lepszym człowiekiem ? W kościele nie ma magii żeby człowiek jak za dotknięciem różdzki się zmienia i widzi w rózowych okularach :Stan - Uśmiecha się: . Dobro buduje się długo i ciężką pracą , na złą drogę bardzo łatwo zejść przez nieuwagę


(01 Sty 2019, Wto 17:49)Piesek napisał(a): [ -> ]We wczesnej dorosłości pojawiła się potrzeba wiary, szukałem prawdy w różnych kościołach, aż ochrzciłem się w kościele starokatolickim. Od wielu miesięcy zaprzestałem chodzenia na msze, bo stałem się obojętny religijnie.
Aha
ja  staram się chodzić na Msze Świętą w rycie trydenckim tj łacińskim . Ta msza była sprawowana przez większość czasu , lecz niestety komuś przeszkadzała i wymyślił nową , Novus Ordo którą  osobiście akceptuje ,lecz została w dużej mierze wypłukana z wszelkiej świętości , form szacunku wobec Boga. W rycie łacińskim  wierni wraz z księdzem stoją w stronę Pana Boga , a nie jak w nowej że ksiądz w centrum tyłem do Boga .  Już nawet w niektórych parafiach panuje taki modernizm , że "ci księża" zakazują klękania przed Eucharystią (i mówią że to obraża  tych co nie klękają...)   Po Soborze II  częściowo pozmieniano filozofie , katechizm , teologie (teologia wyzwolenia)  , zniesiono muzyke sakralną oraz język łaciński . Jednak to było wszystko celowe działanie i precyzyjnie zaplanowane , wspominał o tym autor Martin Malachi  bliski przyjaciel kardynała Bea . Tak więc w samym kościele  jest wojna , są  prawdziwi kapłani i fałszywi prorocy którzy głoszą inne nauki Ga 1 8 .
Czyli nie chodzisz do KRK pod przewodnictwem papieża, a do bractwa św. Piusa X ?