PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Eksperymenty społeczne -Warszawa
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Praktykujecie jeszcze te eksperymenty społeczne, czy projekt upadł?
Jeśli chodzi o mnie, to staram się codziennie zrobić coś poza swoją strefą komfortu (zaczepianie ludzi, zadawanie głupich pytań, itp).
Jeśli ktoś byłby chętny, żeby do mnie dołączyć i wykonywać różne eksperymenty systematycznie, to zapraszam:Stan - Uśmiecha się:
Jak będę w Wawie to się odezwę :Stan - Uśmiecha się:
Tak raz na jakiś czas nie ma sensu, trzeba regularnie:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Skoro już tu jestem, to zachęce wszystkich do czytania książek- w moim przypadku, nawet jeśli jakieś koncepcje były mi już dobrze znane, to pozwoliły o wiele bardziej dogłębnie zrozumieć i poczuć temat.
Ostatnio czytam/ przeczytałem:
- "Radość życia" Burns- dała mi bardzo dużo jeśli chodzi o wzmacnianie poczucia własnej wartości, kilka rzeczy zmieniło moje postrzeganie na pewne sprawy (np. to, że nie ma nic strasznego w samotności, można wykonywać wiele czynności samemu i czerpie się z nich podobną satysfakcję jak w towarzystwie; traktowanie siebie priorytetowo- np zawsze miałem problem z utrzymywaniem porządku w domu, ale sprzątałem, gdy przychodzili goście- teraz mam postawę, że sam jestem dla siebie najważniejszym gościem, o wiele ważniejszym od kogokolwiek innego, więc powinienem tym bardziej utrzymywać porządek dla siebie, skoro sprzątam dla innych, i wiele innych....)

- "W pułapce myśli" Hayes, Smith- książka rzuciła zupełne nowe światło na problemy i radzenie sobie z nimi. Wzmocniła moją gotowość do działania i odczuwania różnych emocji oraz tego, by nie unikać trudnych doświadczeń, a także nie utożsamiać się tak bardzo z moimi myślami, traktować je z dystansem. Jestem teraz o wiele bardziej gotowy, by odczuwać, ignorować myśli, akceptować. Ponadto, co dla mnie bardzo ważne książka (czy teoria ACT) skłania do poszukiwania i działania według własnego zestawu wartości- nie zwracając uwagi na towarzyszące myśli, czy emocje. Takie życie jest o wiele bardziej fascynujące i ciekawe, pozwala ogromne ograniczenia znaczenia lęku w naszym życiu

- Książki i wideo Johna Bradshaw- polecam bardzo tego autora, szczególnie dla tych, którzy mieli trudne dzieciństwo. Dokonałem wielu przełomowych odkryć na swój własny temat dzięki niemu. Stsosuję wiele polecanych przez niego technik, aby ukoić rany z dzieciństwa, które pozostawały do tej pory otwarte i odzywały się w wielu sytuacjach w życiu. Ponadto baardzo pomocne dla rodziców lub tych, którzy chcieliby kiedyś rodzicami zostać. Człowiek, który propagował mądrość i dobro. Mogę powiedzieć, że w pewnym sensie mnie uratował, bo po rozstaniu z dziewczyną byłem w ogromnym dołku, dzięki niemu stanąłem na nogach

Ponadto ostatnio oglądam filmiki Marka Freemana- dzięki niemu odkryłem, że wiele moich problemów z niepokojem jest bardzo blisko związana z kompulsywnością i jak ważne jest, aby z tymi kompulsywnymi nawykami walczyć, działać wbrew temu, co mówi mózg, przeciwstawiać się "normalności" i inne.. Także polecam:Stan - Uśmiecha się:

Na koniec ciekawa dla mnie koncepcja- nie pamiętam już z jakiej książki. Autor sugeruje, że każdemu, kto odczuwa lęki społeczne tak naprawdę zależy bardzo na dobrych stosunkach z ludźmi, bo gdyby mu nie zależało, to nie czułby lęku... Więc jeśli ktoś, kto ma fobię uważa, że ma w dup*e innych ludzi, to okłamuje siebie. Nie wiem czy ta teoria jest prawdziwa, ale na pewno dość ciekawa i pod rozwagę:Stan - Uśmiecha się:
No ja wiem, że trzeba regularnie. Niedługo przenoszę się do Warszawy i dlatego piszę ☺️
Ja trochę ostatnio zmieniłem kierunek- robienie eksperymentów samo w sobie zeszło na drugi plan -nie twierdzę, że mam zamiar tego zaniechać zupełnie, bo być może mi się to zmieni, ale na razie nie jest to mój priorytet. Wydaje mi się też, że chęć robienia eksperymentów wynikał u mnie ze "złych" pobudek- mianowicie miał na celu wyeliminowanie lęku społecznego. Dochodzę do przekonania, że wszystko, co robię w celu pokonania fobii i lęków (łącznie z relaksowaniem się, medytacją, afirmacjami, itp) tylko te lęki potęguje, bo nadaje im tym samym większego znaczenia. Nie twierdzę, że relaksowanie się, czy medytacja same sobie są "złe", ale jeśli używa się tego tylko po to, żeby pozbyć się lęku, to nie jest wtedy zdrowe i może jeszcze pogarszać sprawę.

Tak samo jest ze wszystkimi strategiami kognitywnymi- w gruncie rzeczy nadają one lękom jeszcze większego znaczenia i na dłuższą metę nie pomagają (czułem to intuicyjnie od dłuższego czasu, ale dopiero niedawno uzyskałem potwierdzenie bardziej "naukowe"). Na przykład ja zawsze matrwiłem się, czy widać mój lęk w sytuacjach społecznych- tradycyjne metody CBT kazałyby kwestionować to przeświadczenie- np stwierdzeniami: "z pewnością inni ludzie nie widzą mojego lęku tak, jak ja to odczuwam". Ale to tylko nakręca sprawę, bo teraz zastanawiam się, czy rzeczywiście tak jest- szukam dowodów na słuszność swojego przekonania (i nawet jeśli znajduję je, to nadaje całej sprawie większego znaczenia i mój mózg zaczyna uważać to za coś bardzo istotnego). Ale przecież zdarzały się też sytuacje, w których ludzie mówili mi, że widać, że jestem zestresowany, nawet, gdy nie byłem aż tak bardzo-> może więc to nie jest prawda??? Więc dochodziło do tego, że ta spirala się nakręcała nieustannnie i cały czas szukałem dowodów na to, że jednak nie widać, myśląc, że w ten sposób "walczę" ze swoją fobią, nie wiedząc, że tylko się tym jeszcze bardziej nakręcam i że kluczem w tym przypadku to mieć w dup*e czy widać po mnie lęk czy nie- tak długo, jak robię to, co uważam za istotne i w zgodzie ze swoimi wartościami...

I podobnie jest w moim przypadku ze wszystkimi technikami kwestionowania negatywnych myśli- wchodzenie z nimi w polemikę nie ma zupełnie sensu, o ile to brzmi dziwacznie, należy pokazywać mózgowi na co jest istotne tym, co się robi, nie tym, co się mówi, czy myśli. Powiedzenie tysiąc razy "nie obchodzi mnie co inni ludzie o mnie myślą" nic nie da jeśli moje czyny pokazują zupełnie coś innego...
W szerszym kontekście- mam wrażenie, że wszystko, co robiłem do tej pory, aby wyeliminować lęk- łącznie z eksperymentami, technikami relaksacyjnymi, medytacją, strategiami radzenia sobie w trudnych sytuacjach, polemikami z negatywnymi myślami, itp...- tylko pogarszało sprawę.
Lęk, fobie, czy szerzej- wszelkie emocje- nie są najważniejsze w życiu, ważne jest, żeby robić to, co się uważa za słuszne i wartościowe (lęk może w tym trochę przeszkadzać, ale nie musi być barierą nie do przeskoczenia).

Nie twierdzę, że to, co napisałem wyżej to absolutna prawda i na pewno każdy powinien szukać dla siebie odpowiedniej drogi, ale mam wrażenie, że w moim przypadku kluczem jest odsunięcie lęku z pierwszego planu i skupieniu się na tym, co dla mnie istotne. Być może lęk przy okazji tej drogi będzie się zmniejszał, ale mam wrażenie, że gdy to być może nastąpi, nie będzie to miało już dla mnie żadnego znaczenia.

Więc teraz skupiam się na tym, aby postępować w zgodzie z sobą i swoimi wartościami, eliminować komulsywne zachowania- krok po kroku (nawet "małe" rzeczy typu nie sprawdzanie telefonu co chwilę sprawiają mi trudność), uczyć się dystansować od swoich myśli, uczyć się przekierowywać uwagę, generalnie być uważnym i robić wreszcie to, co ja chcę, nie to, co wydaje mi się, że wywrze dobre wrażenie.
Kiedyś przeprowadziłem sam eksperyment społeczny na pewnych osobach, mianowicie podpuściłem je że niby czuje dyskomfort jak ktoś przy mnie rozmawia przez telefon.
Co się okazało, co poniektóre osoby z tej grupy zaczeły to wykorzystywać np.teatralnie przy mnie rozmawiać itd.
Beke miaem z tego, trochę czeba było poudawać ale przynajmniej dowiedziaem się "gdzie przyjaciel ,a gdzie wróg się czai"...
Tak naprawdę to sram na to czy ktoś przy mnie rozmawia przez aparat telefoniczny czy nie:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Zachęcam do takich eksperymentów.
Pozdrawiam
@kyle
chyba trochę zatraciłeś cel, jaki mają te wszystkie techniki: zdystansowanie się od lęku. To trochę tak jakbyś zamiast próbować oddalić się od lęku, poszedł z nim na zawody. Próbujesz pokonać lęk, a to stwarza napięcie. Trzeba pamiętać, że stanem przeciwstawnym do lęku jest spokój, więc celem jest wyluzowanie się, a nie wygrana.

W sumie sam do tego doszedłeś, bo zaakceptowałeś fakt, że lęk w jakimś stopniu może zawsze się pojawiać (to jest bardzo dobre podejście, z wrzuceniem na luz). Dotychczasowe kłopoty z korzystaniem ze wspomnianych technik, nie wynikają więc z ich ułomności, tylko z obrania złej perspektywy, która stwarza napięcie.

Co do technik poznawczych: nie maja one na celu zakłamywania rzeczywistości, ale korektę:
1) bardzo często zdarza się, że ktoś z FS przecenia widoczność swoich objawów somatycznych. Jeśli nie są one tak bardzo widoczne jak ktoś myśli, to zaprzeczanie jest słuszną korektą
2) czasem zdarza się, że te objawy mogą być widoczne, więc wtedy nie ma sensu im zaprzeczać, ale warto skorygować myśli przeceniające znaczenie tych objawów (np. "ludzie pomyślo, że jestem wariatem", "muszę się jak najszybciej uspokoić, bo <<wstaw coś przerażającego>>")
Podsumowując, ta korekta poznawcza powinna być adekwatna do zaistniałego problemu, a nie powinno być to ślepe zaprzeczanie.
Co do zatracenia celu- pełna zgoda, napisałem zresztą, że dotychczas wszystko, co robiłem (medytacja, relaks, techniki radzenia sobie w sytuacjach lękowych, nagrdadzanie się po stresowej sytuacji, eksperymenty, itd...) miało na celu wyeliminowanie lęku. Zdarzało się, że byłem spięty podczas "relaksu" tylko dlatego, że przecież "powinienem" być teraz wyluzowany.
Teraz, jakkolwiek jest to bardzo trudne, podczas sytuacji stresowej staram się nie robić nic wyjątkowego- żadnych nadprogramowych przygotowań, ani technik radzenia sobie, żadnych "nagród" po. Mózg traktuje wszystko dość dosłownie, więc jeśli nagradzamy się po stresujących sytuacjach, będzie on "celowo" dążył do lęku, aby dostać nagrodę. Podobnie jest ze wszelkiego rodzaju sprawdzaniem- ostatnio celowo nie sprawdziłem, czy wziąłem buty z treningu, mimo, że pojawiły się wątpliwości czy je rzeczywiście wziąłem- sprawdzenie mogłoby się w takiej sytuacji wydać zupełnie logiczne, ale prawda jest taka, że gdybym uległ, wtedy mój mózg szukałby innych, większych powodów do martwienia się. Wszystko to ze sobą jest dość mocno powiązane i dość dobrze tłumaczy to Mark Freeman- polecam jego filmiki na YT i książki.

Co do technik poznawczych- nie chcę absolutnie nikogo zniechęcać (zresztą prawdą jest, że działają one w bardzo wielu przypadkach), ale wydaje mi się, że dla mnie nie ma znaczenia, czy jest to korekta, czy zakłamanie, wchodzenie w jakiekolwiek interakcje z tymi myślami w moim przypadku nie działa, bo nadaję im tym samym większe znaczenie. W Twoim przykładzie objawów somatycznych- pełna prawda, że często ich nie widać aż tak bardzo, jak myślimy, ale co jeśli żyjemy z takim przeświadczeniem i w jakiejś sytuacji ktoś nam zwróci uwagę, że widać po nas lęk? Tak było w moim przypadku- doszło do tego, że nieustannie byłem w postawie obronnej i kontrolującej- że nie widać po mnie lęku, nieustannie sprawdzałem czy widać i byłem zdołowany, gdy ktoś mi zwracał uwagę, że widać po mnie lęk, no bo przecież wmawiałem sobie, że aż tak bardzo nie widać...
Wg mnie o wiele lepsza jest postawa- " Być może widać, być może nie, jakie ma to znaczenie tak naprawdę, jeśli robię to, co uważam za słuszne i w zgodzie z sobą? Są ważniejsze rzeczy w życiu niż to, czy widać mój lęk" Przy takim podejściu korekta negatywnych myśli nie ma sensu, bo przestają one mieć jakiekolwiek znaczenie

Postawa, do której chciałbym dojść, to:
- nie traktowanie swojego lęku, ani swojej historii jako wrogów, być może nadanie im nawet jakiegoś znaczenia
- być osadzonym mocno w swoich wartościach i zasadach- ocenianie siebie po tym co robię, nie po tym jak się czuję
- traktowanie swojego mózgu i myśli z dystansem- w pewnych sytuacjach nawet jak "niepoważnego" znajomego, który gada dużo i bez sensu i kwituje się to z uśmiechem pobłażania, bo nie ma sensu z nim wchodzić w polemikę
- być bardziej uważnym i tu i teraz- w moim przypadku jest to bardzo ważne, bo szczególnie w sytuacjach stresowych odpływam mocno w myślach i nie koncentruję się na tym, co ktoś mówi, tylko prowadzę nieustanny dialog w myślach
- brak oceny innych-> ocenianie to także mój bardzo zły i mocny nawyk, który posiadam i chciałbym to wyeliminować

Przy takiej postawie lęk schodzi zupełnie na drugi plan i w gruncie rzeczy nie ma znaczenia, czy jest, czy go nie ma.
Stron: 1 2