PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak sobie radzicie z porażkami na studiach/ w szkole (nie zdane testy)?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Zaczęłam nie dawno 2 rok na studiach i już nie mam pozaliczanych dwóch kolokwium, jeden z nich dzisiaj poprawiałam i nie poszło dobrze, boję się, że nie będzie drugiej poprawy. Właśnie, zawsze jak czegoś nie zaliczam to najpierw się smucę, mam doła, a potem się stresuje co to będzie i ciągle o tym myślę.
A u was jak to jest? Pomaga coś wam? Przykładacie się bardziej za drugim, kolejnym razem?
Jeśli nie funkcjonuje u Ciebie coś takiego jak "zbój", to raczej nie musisz się martwić. Może dodatkowa poprawa będzie po prostu przed sesją.
Prawdę mówiąc nie pamiętam, kiedy ostatnio dostałam ndst - istnieje pewne prawdopodobieństwo, że nigdy (uczenie się to jedyna rzecz, która mi w życiu wychodzi), ale możliwe, że kiedyś mi się noga powinęła.
Gdybym czegoś teraz nie zdała, to pewnie byłabym na siebie zła, bo musiałabym marnować czas na poprawę, a plan mam tak napięty, że ledwo wyrabiam się z bieżącym materiałem. Myślę jednak, że nie byłoby to dla mnie szczególnie traumatyczne przeżycie. Co innego w liceum, kiedy wszystko bardzo przeżywałam (czyli jeszcze bardziej niż teraz) - wtedy pewnie wymyśliłabym sposób, żeby zrobić sobie kuku.
Ja już wprawdzie swą edukację zakończyłam (no niby jeszcze studiuję podyplomowo, ale tego już nie liczę).
W gimnazjum i liceum miałam mnóstwo jedynek, w 2giej klasie liceum miałam nawet poprawkę z polskiego (csii).
Jakoś się tym nie przejmowałam, po prostu poprawiałam te oceny, żeby tylko zdać.
Na studiach miałam większość trójek i czwórek, przez całe studia ani razu nie miałam poprawki ani warunku xD Myślę, że jest to kwestia dobrze dobranych studiów do moich możliwości nauki i mojego lenistwa. Czasem nie ma co się porywać na jakieś kosmiczne studia jeśli wiemy, że im nie podołamy.
Kończąc wywód, jestem chodzącym przykładem tego, że osoba jadąc w szkole na dwójach czy trójach obroniła pracę magisterską z wyróżnieniem  :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: Jak się uczy tego, co się lubi, to nie ma problemu z zaliczaniem etapów. Tak myślę, chyba.
Ja im byłem starszy, tym mniej się przejmowałem. W podstawówce czasem chciałem się schować pod ziemię, jeśli z czegoś dostałem 6 minus, a nie 6, w szkole średniej nawet jedynkami się nie przejmowałem, tylko po prostu starałem się poprawić. Na studiach też, jak miałem jakieś kolokwia nie zaliczone, to się nie przejmowałem, tylko po prostu starałem się je w końcu zaliczyć.
U mnie to co innego było chodzić na zajęcia na studiach żeby tylko nie musieć iść zaliczać tego na konsultacjach i przez to jakimś cudem miałam 4 i 5 z ćwiczeń. Chociaż w liceum miałam słabe oceny i mnóstwo opuszczonych godzin. No ale jak przychodziło do egzaminów to się stresowałam szczególnie tymi ustnymi. Nawet jedyną motywacją do jakiejkolwiek nauki było to że jak nie zdam to się zabiję i tyle. No ale jakoś zawsze udało mi się zdać na trzy. Nawet warunek miałam i nie żałuję, bo zmienił się wykładowca i miałam 4 z warunku. A tamtego przez którego miałam warunek nawet na mgr się bałam mimo że nie odczuwałam strachu to jednak cała się trzęsłam na prezentacji, którą przedstawiałam przed nim na zajęciach. Ech. Po prostu są ludzie i parapety, których nie ogarniesz wszyscy mieli problemy przez tą osobę. No ale miałam warunek i chodziłam z rokiem niżej na te zajęcia a potem w sumie wyszło że na mgr poczekałam rok (czekałam rok żeby trafić na specjalną promotor, bo wiedziałam jaką chcę napisać mgr i u kogo) i chodziłam z nimi i było fajniej niż na moim starym roku. No apoza tym to ten wykładowca od warunku mnie ciągle przepytywał i jakoś czułam się doceniana, ze wiem więcej bo mam wiedzę większą o ten rok I jakoś miło ten warunek wspomnianam. Budował moją wartość siebie. Gdy z kolei ten który mnie do tego warunku doprowadził zawsze poddawał w wątpliwość moją wiedzę i się go bałam.
Szczerze! Tak byłam zajęta tymi egzaminami co pół roku, że nawet nie wiem kiedy osiągnęłam swój cel i spełniłam marzenie napisania mgr o grze, chociaż to też nie było łatwe, bo promotor nie rozumiała mojego tematu i niewiele pomogła więc zostałam z tym sama. Ech. Ale jakoś się obroniłam i mogę się pochwalić mgr o Metin2. 7 lat trwało żeby spełnić marzenie. Teraz niestety nie mam pracy i zresztą mam marzenie pracować zdalnie, ale nie wychodzi, ale nie poddam się i nie będę pracować normalnie. Chcę być bohaterem który nie uległ innym i zrobił swoje. Tak jak napisałam mgr o grze.
Jak coś trzeba pomóc odnośnie literatury do egzaminów to służę pomocą. Pozdrawiam. Mogę nawet stworzyć bibliografię do twojej pracy.
Nie radziłem sobie i dlatego studiów nie skończyłem.