PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Dlaczego na wiosnę?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Dlaczego na wiosnę zawsze mnie dopada poważna depresja? Powinno być odwrotnie :Stan - Niezadowolony - Smuci się: A tu chce mi się umierać. Zero wsparcia, leki już za słabe na starą. Lęki za to silne jak nigdy przedtem. Odpływa energia z mojego ciała, rośliny ją wysysają by mogły zakwitnąć. Ćwierkanie ptaków wywołuje agresję. Z czego one się cieszą?

:Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
...
Kurcze, ja za to uwielbiam wiosnę, to moja ulubiona pora roku. Od razu jestem w lepszym nastroju, jak widzę, że wszystko się budzi do życia, mam więcej energii, jestem pełen nadzieji, itp.
Ja nie lubię lata kiedy zaduch i skwar. Wtedy mam nasilone stany lękowe.
A ja lubię wiosnę, jak jest ładna pogoda, to aż mi się chcę żyć
Tak długo czekałam na wiosnę, aż zrobi się ciepło... A teraz, gdy już nadeszła, czuję się okropnie. Nic mi się nie chce, a gdy już w końcu wezmę podręcznik czy zeszyt do ręki to nic mi nic nie wchodzi do głowy. Cały czas tylko chce mi się płakać. Rano nie mogę zwlec się z łóżka, okropnie nie chce mi się chodzić (a raczej jeździć) do szkoły... Najchętniej to bym się położyła i nic nie robiła. Teraz na przykład jest już po siódmej, a ja nic się nie nauczyłam (a jutro mam kartkówkę i konkurs - już wiem że z niego nici bo nic nie umiem). Tak długo czekałam na wiosnę, a teraz mnie ona dołuje :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Alice no ja też jak jest ładna pogoda to nic mi do głowy nie wchodzi, nie wiem jak bym chciała to nie moge, co innego jak pada to jakoś mam większą motywację
Wkurza cię wiosna,bo jest "inna niż ty",wiosną wszystko rodzi się do życia,a ty(ja również),nie czujemy się jak "nowo narodzeni"a wręcz odwrotnie,zmęczeni długo letnią walką z chorobą,dlatego tak piękna pora roku nas nie cieszy.
ja lubie jak jest mroznie i ciemno. Wtdy naarzucam na siebie gruba kurtke, czpake i nikt mnie nie widzi.

Osttanie przestawienianie godziny bylo dla mnie horrorem bo tak jasno sie zrobilo .....
Kocham tak jak jest teraz. Mogę chodzić prawie nago. Czuję, że odkąd myślę o sobie jako o atrakcyjnym, faktycznie jestem atrakcyjny. I widzą to ludzie. Czuję na sobie spojrzenia. A wiosna jest fajna, bo ciepła i można się zakochać.
Muszę przyznać, że już drugi rok z rzędu w kwietniu mój humor staje się znacznie gorszy. Chociaż rok temu było tragicznie, teraz jest "tylko" źle, to jednak strasznie mnie to irytuje.
Muszę zdusić emocje, muszę zdusić w sobie najwyższe, najbardziej ludzkie odruchy, które popadają u mnie ze sobą w konflikty i powodują pogrążający, wewnętrzny ból.
Tylko odpowiednie leki mogą to uczynić. - Zamienić mnie w wyrachowanego, trzeźwo patrzącego na świat człowieka. Człowieka, którego odcięto od emocji. Jest to na szczęście znacznie łatwiejsze niż walka z FS.

Po tylu latach życia w lęku i złudnego trzymania się emocji, nie wiem kim okaże się być bez nich. Mam tylko nadzieję, że w tym nowym świecie, innym świecie odnajdę życiowy cel, który zastąpi to g. trzymające mnie dotychczas przy życiu.
Też mnie wiosna zawsze wpędza w paskudny nastrój, a przynajmniej paskudniejszy niż ten standardowy. Zgadzam się tutaj z Basią - wiosna mi nie służy bo jest moim całkowitym przeciwieństwem i też mi się zawsze chce umierać na myśl, że przede mną sześć miesięcy upałów i nadmiernej ilości światła. Za to jesień uwielbiam, taką ponurą i melancholijną, nie jak niektórzy kolorową. Najbardziej lubię kiedy się zbiera na deszcz i niebo jest ciemne, a powietrze takie specyficzne. Wtedy chyba się czuję podobnie jak większość ludzi na wiosnę.
Cytat: Najbardziej lubię kiedy się zbiera na deszcz i niebo jest ciemne, a powietrze takie specyficzne.

To jest opis raju! :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Też to uwielbiam. Chciałbym mieszkać w Liberii - tam non-stop pada i jest dżungla, w której można się schować. No tylko, że tam jest wojna, głód i HIV...


A z wszystkich pór roku, to zdecydowanie - zima.
Do dwóch wypowiedzi powyżej:

Chyba przywędrowaliśmy z innych rejonów świata. Ja mam na odwrót. Jak można słońca nie lubić? No ale rozumiem.
Czasami lubię słońce, ale tylko czasami. Generalnie jestem typem skandynawa :Stan - Uśmiecha się - LOL:
...
Nom, ja słońce też czasem lubię, a dokładnie wtedy, gdy jestem na wycieczce poza miastem. W trakcie zwykłej szarej egzystencji wolę jak jest szaro. Może tolerowałabym je bardziej gdybym mieszkała w wiejskiej okolicy, ale w zasyfionej miejskiej aglomeracji ono sprawia tylko, że cały brud jest bardziej widoczny.
Cytat:przy lepszej pogodzie proponuje wyjść. np. na rower? mózg się dotleni a poza tym nie ma lepszego sposobu na wyładowanie napięcia niż porządny wysiłek fizyczny, spróbujcie bo warto

Ja praktykuje kolarstwo praktycznie przez cały rok. Pogoda mi nie straszna, żadna. No chyba, że pada i jest błoto...


Cytat:Nom, ja słońce też czasem lubię, a dokładnie wtedy, gdy jestem na wycieczce poza miastem. W trakcie zwykłej szarej egzystencji wolę jak jest szaro. Może tolerowałabym je bardziej gdybym mieszkała w wiejskiej okolicy, ale w zasyfionej miejskiej aglomeracji ono sprawia tylko, że cały brud jest bardziej widoczny.

Dokładnie. Nie ma nic gorszego niż centrum miasta latem. Upał, korki, hałas, bród, krzyki...
Poza tym w lecie nie ma nic romantycznego. A jeszcze swoją drogą, to lato(szczególnie spędzane w mieście) kojarzy mi się ze śmiercią. Raz latem za dzieciaka widziałem jak koleś padł na zawał na starym i przypierniczył głową o kocie łby. Nigdy nie zapomnę tego odgłosu tłuczonej czaszki. Nikt nawet Go już nie ratował...
Innym razem jak byłem w Głuchołazach na wakacjach, to jakiś koleś z Leszna się powiesił. Graliśmy w ping-ponga w ośrodku, a tu przybiegł kumpel mojego brachola i mówi: "Teeeej! Jakiś idiota się powiesił, chodźcie zobaczyć!!!". No i wszyscy wybiegli. Nie muszę chyba nadmieniać, że to raczej ich reakcja mnie przeraziła, a nie sama śmierć... A le wypadków drogowych i pogrzebów widziałem latem, to szkoda gadać.
ja chyba też przywędrowałam z jakichś zimnych regionów... nie cierpię pogody jaka jest teraz... w sumie to od kilku lat widzę że większy dół łapie mnie wiosenno-letnią porą, lepiej się czuję jesienią - zimą (nie ma to jak zaszyć się z kubkiem ciepłego napoju, miauuu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ). Jedyny słabszy punkt - święta w grudniu, ta cała otoczka, komercja mnie wkurza...
Odżywam w połowie wiosny jak kwiatek wraz z pierwszymi promieniami słońca. Najgorszy jest luty i początek marca. Lubię krótkie spodnie i koszule z krótkim rękawem. Chodzę w nich całe lato nawet w deszczowe dni.
:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Refleksyjna napisał(a):Depresja to na pewno nie jest, prędzej wyrzuty sumienia, że za oknem taka piękna pogoda, a ja nie mam z kim wyjść.

Właśnie, mam tak samo jak Ty. Wiosna, a ja siedzę w domu i przymulam :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Ładna pogoda, chciałbym wyjść, ale... nie mam z kim. Myślę, że właśnie dla tego wiosna jest tak dołująca, wszyscy się cieszą... a my siedzimy i tylko nam jest smutno.
ja zawsze we wrzesniu zaczynam miec problemy depresyjne tym razem nie mam depresji ale żal mi lata że zmarnowałem :-(

Dlaczego na wiosne? bo pewnie widzisz jak wszystko budzi sie do życia a ty nie mozesz albo czujesz ograniczenia jakieś :Stan - Uśmiecha się:
Dlaczego mamy problemy na wiosnę? Może dlatego, że jesteśmy wówczas najsłabsi. W zimie dostarczamy organizmowi mniej cennych witamin i soli mineralnych, mniej korzystamy z dobroczynnego (dla układu nerwowego i immunologicznego) wpływu słońca i sportu.
Może bo to okres kiedy świat wraca do życia, a ty ciągle nie żyjesz tak jakbyś chciał i widzisz ten kontrast?
Stron: 1 2