PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Savoir-vivre + ew. fobia i inne zaburzenia.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Leon, używając określenia "savoir-vivre", przypomniał mi o sprawie, o której chciałem napisać.

Chodzi mi o to, że dziwnie się czuję jak wychodzę z windy i mam powiedzieć do widzenia lub dziękuję. Zresztą jak wchodzę to też. Różnie to bywa i tym mocniej się objawia im bardziej obce są osoby. Albo np. powiedzenie "dziękuję" (w domyśle za towarzystwo m. piętrem 3 a 4 [Obrazek: zeby.gif]).
Ja mam problemy z rozpoznawaniem sąsiadów. Może to dlatego, że rzadko ich widzę, ale raczej 'włazi' tutaj fobia. Tzn. kojarzę twarz, ale mam wątpliwości, czy aby na pewno to ten ktoś. Czasem nie mówię "dzień dobry" komuś, kogo wcześniej widywałem :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: I przez to wychodzę na chama, a jak mam szczęście to tylko na aroganta :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ja czesto udaje, ze nie widze kogos. Boje sie, ze podejdzie i bedzie trzeba rozmawiac. Zazwyczaj tak sie zachowuje, gdy malo znam te osobe.
Z tym "dzień dobry" to jest tak, że byłem kiedyś karany przez rodziców za to że go nie mówiłem nikomu... Trzeba było coś zrobić no i zacząłem mówić z tym że kompletnie bez emocji nawet nie spoglądając na osobę do której kierowałem te słowa. Co za różnica czy to mówię w ten sposób czy wcale nie mówię... Obecnie jest nieco lepiej ale i tak robię to na siłę. Z rozpoznawaniem sąsiadów czy innych znajomych osób też u mnie nienajlepiej. Nawet nie zauważyłem ojca kolegi, który stał w autobusie obok mnie :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:
Jak zauważyłam to nieliczni tak naprawdę szczerze i z uśmiechem mówią sobie dzień dobry, często z powodu różnych problemów po prostu nie chce się komuś odzywać, no chyba, ze się dobrze ktoś zna to nie wypada się nie przywitać.
Ja mówie dzień dobry tylko wybranym osobom. tym którym dawno nie mówiłam to już nie mówię bo po takim czasie to mi się wydaje bez sensu.
Mówienie dziękuję obcym osobom po wyjściu z windy jest bez sensu. To tak jakby mówić dziękuję przy wsiadaniu do autobusu do ludzi na przystanku. Bez sensu.
Zgadzam się, ale tak ponoć robią ludzie dobrze wychowani. Znam też ludzi, którzy mówią dzień dobry wchodząc do autobusu. No dobra, jednego ludzia.
Ja na przykład mam zasadę nie zaprzyjaźniać się w pracy. I nie znoszę jak po wyjściu z pracy ktoś mnie zaczepia albo zagaduje np w tramwaju. Jak wychodzę z pracy to jest to taki czas, kiedy chciałabym się odciąć od pracy i całej reszty i wyłączyć. Odpocząć po prostu, a nie jeszcze się z kimś użerać
...
Ten cale sewarasawwwi .. mnie wkurza.W szkole czesto wycofywalam sie z grupy na rzecz najslabszej osoby, odrzuconej i tylko sie z nia trzymalam.I tak bylo zawsze, wiadomo niektore "przyjaznie"sie zaczynaja inne koncza.Moja ostatnia przyjaciolka zostala przeniesiona do innej klasy przez jej rodzicow bo rozrabialysmy.Zostalam sama i przez 2 ostanie lata gimnazjum sama bylam szykanowana.Teraz w kontaktach z innymi ciagle sie usmiecham, jestem oniesmielona, boje sie zaprzeczyc zeby tylko zrobic komus przyjemnosc.
Opowiem wam taka sytuacje.Weszlam do autobusu jakiegos dnia.Zawsze siadam, nie lubie stac.Lubie jezdzic autobusami.Mam poczucie,ze cos robie(jade przeciez autobusem) a jednoczesnie odpoczywam.Nie mam zadnych rozrywek, przyjaciol wiec dla zabicia nudy i depresji przesiadam sie z jednego autobusu w drugi i okrazam miasto.Kiedys zmeczona zwalilam sie na jakies miejsce nie patrzac kolo kogo siadam.Patrze, jakis oblesny pijak.Czulam alkohol ale az taki smierdzacy nie byl."Boze, co teraz"-mysle sobie."Przejechalismy 2 przystanki i mialam okazje sie przesiasc.Nie zrobilam tego.Pomyslam sobie, ze moglo by sie temu facetowi przykro zrobic.Jak ja bede sie czula z tym.Mimo,ze chcialam to mnie tam trzymalo.Myslam,ze on taki biedny a ja mu jeszcze taka przykrosc zrobie itd.Czesto sie to powtarza.
Psycholog mnie drazni.Gada mi dlaczego nie lubie,jak ktos zaczyna mi mowic jak sie czuje na powitaniu i drazy to i pyta sie co jao tym sadze.I ciagle tak....Wstzrymuje ziewanie bo nie chce jej urazic.Jeszcze zwieszam glowe jakbym byla pokonana i ja doceniam.
Jej usluga jest na NFZ wiec wlasciwie nie dziwie sie,ze jest nieutalentowana ale wlasciwie moglabym prosic o zmiane psychologa a jednak sie wstydze.Mam czasam ochote warknac na wszystkich i mowic nie! nie! nie!
Aaaaa, boje sie odrzuceni przez te szykany z przeszlosci i jetem mila jednak szybko koncze dyskusje i odchodze z bolacym sercem
Sarenka.

Wiesz z tym psychologiem. Może trzeba dokładnie powiedzieć jak jest. Ona widzi że do Ciebie nie dociera i szuka, i kręci, i wierci. I też może wpaść w doły. Wiesz pacjent to dla niej wyzwanie. Jak widzi że jej nie idzie to dół. A przecież musi jej iść, bo jest lekarzem. Pomóż jej, pomóż sobie. Jeszcze walczy, ale jak przegra, to będziecie się tylko widywać, a nie spotykać. Bez sensu. Trzeba rozmawiać, a nie sobie gadać. Kontakt.

Wiesz z psychologami to podobnie jak z ludźmi :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Co tu dużo mówić, mi się wydaje, że ta psycholog nie jest nieutalentowana.
Wy to naprawdę potraficie zrozumieć człowieka, nie ma co. :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Psycholog to nie lekarz, to sierota.
Emperor napisał(a):Ja mam problemy z rozpoznawaniem sąsiadów. Może to dlatego, że rzadko ich widzę, ale raczej 'włazi' tutaj fobia. Tzn. kojarzę twarz, ale mam wątpliwości, czy aby na pewno to ten ktoś. Czasem nie mówię "dzień dobry" komuś, kogo wcześniej widywałem :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
O curwa, ale kyrk! Też to mam! Nawet dzisiaj! Wychodząc z klatki schodowej mojego bloku nie dość że zamknąłem drzwi sąsiadce, to jeszcze nie powiedziałem jej "dzień dobry". Zdarza się też, że powiem to osobie nieznajomej. Ja dodatkowo niedowidzę. :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:

fistaszek napisał(a):Ja czesto udaje, ze nie widze kogos. Boje sie, ze podejdzie i bedzie trzeba rozmawiac. Zazwyczaj tak sie zachowuje, gdy malo znam te osobe.
Unikam ludzi, czekam aż sobie pójdą, bym mógł spokojnie przejść. Zwlekam z różnymi rzeczami, żeby tylko mnie nie widzieli lub myśleli, że ja ich nie widzę.

LEON napisał(a):Mówienie dziękuję obcym osobom po wyjściu z windy jest bez sensu. To tak jakby mówić dziękuję przy wsiadaniu do autobusu do ludzi na przystanku. Bez sensu.
Dokładnie. Takie zachowanie jest lekko groteskowe.

Nocturnal pulse napisał(a):Bardzo żadko i nielicznym osobom mówię "dzień dobry".... Nie witam się nawet z osobami, z którymi muszę przebywać co jakiś czas w jakimś miejscu.. no włąśnie - i tutaj wychodzi się często na chama jak powiedział Emperor... ale jest w tym metoda (i przyczyna) - bo jak zacząłbym witać się z wieloma osobami, to oczekiwały by tego odemnie cały czas - a to by było strasznie męczące i nie chcę tego.
Nie lubię witania się. Gdy muszę to zrobić przy dużej grupie, to po prostu mówię "cześć wszystkim" lub siadam bez słowa.

***

O żesz, aleśmy wszyscy do siebie podobni! :Stan - Niezadowolony - W szoku:
"dzień dobry" w windzie to faktycznie przesada. Bardziej zrozumiałe jest witanie się i żegnanie w przedziale w pociągu, w poczekalni etc.

Nie mam z tym problemu. Kiedyś miałam, teraz nawet sobie czasem pogadam z jakąś starszą panią w pociągu czy w kolejce.

Gość

"Dzień dobry" i "dowidzenia" - mówię te słowa niektórym sąsiadom :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Czasami mówię "dowidzenia" kierowcy autobusu przy wysiadaniu, ale nie wiem po co, skoro nie mówię "dzień dobry" przy kupowaniu biletu? :Stan - Uśmiecha się - LOL: "Dziękuję" tez mi się dosyć często wypsnie :Stan - Uśmiecha się: Oczywiście tylko wtedy, gdy mam dobry humor, bo w przypadku nagłego ataku wściekłości, czy dołka, raczej nie powiem żadnych z tych słów :Stan - Niezadowolony - Diabeł: :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
"Dzień dobry" staram się mówić każdemu sąsiadowi, ale - jak wynika z mojego wcześniejszego komentarza - zdarza mi się zrobić błąd. W przedziale pociągu czy w poczekalni zawsze się witam i żegnam (te miejsca mnie tak nie stresują, też mogę czasem pogadać z kimś).

Ale nie witam się zwykle ze sprzedawcami w małych sklepach czy kioskach. nie wiem po prostu czy trzeba. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Użytkownik 219

TroPtyN napisał(a):O żesz, aleśmy wszyscy do siebie podobni! :Stan - Niezadowolony - W szoku:
Ano, tak :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: ! Mnie to wciąż nie przestaje zadziwiać i pomyśleć, że jeszcze jakieś pół roku temu czułem się tak, jakbym należał do jakiejś zupełnie innej rasy. Tzn. ciągle się tak czuję, ale przynajmniej wiem, że jest nas, takich kosmitów, więcej :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: .

Co ciekawe także nie mam wielkich problemów z "dzień dobry", pomijając może to, że nagminnie używam tego zwrotu zamiast "dobry wieczór" i też zdarza mi się tak witać nieznajomych "na wszelki wypadek" biorąc ich za sąsiadów:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: . Na dłuższą rozmowę z kimś obcym raczej nie jestem w stanie się zdecydować, czasem miewam tylko takie przebłyski normalności (hmm ciekawe czy też coś takiego miewacie :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: ) i wtedy coś nawet zagadnę. A później znów wszystko wraca do ukochanej "normy". W ogóle mam problemy z takimi sytuacjami, gdy muszę powiedzieć coś więcej niż dwa, trzy słowa. Nawet przy najlepszych intencjach coś musi nawalić.

W sylwestra urządziłem sobie taką małą zabawę i każdemu sąsiadowi, znajomemu i ludziom w sklepach życzyłem "udanego sylwestra", "wszystkiego dobrego" itp. Normalnie tego nie robię, podobnie na święta (też chcialem urządzić zabawę, ale nie wyszło :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: ). W ogóle tego nie lubię, uważam te puste życzenia za obłudne, ale tu dochodzą jeszcze moje dziwaczne przekonania :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: . Mam wrażenie, że ta zabawa wypadła nienaturalnie i ironicznie (wszędzie chodziłem z takim przyklejonym uśmieszkiem :Stan - Uśmiecha się - LOL: ). Ale zawsze to jakaś mała satysfakcja się pojawiła.

Pomyślałem sobię, że dobrym sposobem na radzenie sobie w takich sytuacjach jest nie staranie się bo wtedy wypada się sztucznie. Do tego dochodzi u mnie szczypta pogardy dla otoczenia i nawet można żyć (uczucia nienawiści i pogardy pozwalają mi przetrwać trudne chwile :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ).
@Lightbulb: z tym rozmawianiem jest właściwie tak jak u Ciebie. Ale biorąc pod uwagę moje lęki nie będzie chyba nadużyciem nazwanie tego odbąkiwania zwyczajną rozmową? ;-)

Co do reszty Twojego komentarza, to mam takie same odczucia.

Użytkownik 219

Zależy jak będziemy rozumieć pojęcie "rozmowy" :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: . W naszym przypadku to pewnie nie jest nadużycie, bo np. w wielkie dyskusje chyba nigdy się nie wdaję. Tak, myślę, że wymianę więcej niż dwóch słów można już uznać za pełnoprawną rozmowę :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:.
Mówienie do widzenia nienajmowym jest według nie sensowne jeśli np. w pociągu połowę trasy przegadaliśmy z jakąś nieznajomą osobą. Mówienie tego ludziom w windzie jest śmieszne i trąci pretensjonalnym sawuarwiwrem. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Cytat:O żesz, aleśmy wszyscy do siebie podobni! Shocked
To fakt.
Przy projektowaniu Matrixa, pewnie do stworzenia nas używano opcji kopiuj/wklej. Tylko kto był prototypem?
Jeszcze pytasz! TroPtyN!

Jim napisał(a):Mówienie tego ludziom w windzie jest śmieszne i trąci pretensjonalnym sawuarwiwrem.
No tak, ale jeśli to są sąsiedzi z bloku (których znam tylko z widzenia)?
Michał napisał(a):No tak, ale jeśli to są sąsiedzi z bloku (których znam tylko z widzenia)?
Jeśli widzisz ich pierwszy raz w danym dniu - warto się przywitać. Jeśli kolejny raz, to ja bym się nie odzywał. :-)
Cytat:No tak, ale jeśli to są sąsiedzi z bloku (których znam tylko z widzenia)?
Ja mówię tylko tym, z mojej klatki schodowej. Tym znanym zwidzenia nie (bez przesady!). I raz dziennie. Nie ma potrzeby powtarzania tego za każdym razem.
Stron: 1 2 3