PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Szkoła a chłopak...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam!

Jestem nowa na tym forum, także proszę o wyrozumiałość, być może tematy związane ze szkołą, wagarami już tu się pojawiały, jednak mój problem jest nieco inny, a już od dłuższego czasu nie daje mi żyć... W desperacji, szukając ostatniej deski ratunku i zrozumienia w wirtualnym świecie natrafiłam na tę oto stronkę. Dopiero czytając to forum dostrzegłam jak bliskie mi problemy opisujecie.

Otóż mój problem wygląda ogólnie mówiąc nieciekawie.... Mam fobię szkolną. Dawniej problem był znacznie bardziej rozległy ponieważ miałam fobię społeczną, połączoną z całkowitą izolacją od otoczenia, okresami głębokiej depresji, a także kilkoma próbami samobójczymi, kiedy brakło wiary w to, że kiedykolwiek mi się w życiu ułoży. Miałam paniczny lęk przed mężczyznami, oczywiście związany z moimi kompleksami. Na szczęście teraz już nie odczuwa,m takiego lęku przed ludźmi, wręcz przeciwnie wiele się zmieniło w moim życiu na lepsze, potrafię budować normalne relacje z ludźmi. W tej chwili od dwóch miesięcy mam chłopaka, którego kocham i którego nie wyobrażam sobie stracić. On sprawia, że jestem szczęśliwa. I wszystko w moim życiu byłoby (prawie) dobrze, gdyby nie ta wspomniana fobia szkolna, która nie pozwala mi normalnie funkcjonować :Stan - Niezadowolony - Smuci się: z niej nie potrafię się wyleczyć, chociaż próbowałam już na wszystkie możliwe sposoby ! Problemy zaczęły się w gimnazjum, nie będe dokładnie opisywać z czego wynikały, bo każdy fobik wie na czym polegają lęki. Powiem tyle, że gimnazjum ukończyłam niemal cudem, resztkami sił, ponieważ przez 2 lata miałam nauczanie indywidualne w domu. Okres ten wspominam okropnie ponieważ nie mając powodu aby wychodzić z domu, zamknęłąm się w nim zupełnie, izolując w ciemnym pokoju, przesypiając dnie, a żyjąć w nocy. Tak, niestety, zaburzony rytm snu, zupełnie odwrócony tryb życia.... Po czymś takim strasznie trudno było mi wrócić do normalnego życia. Poszłam do nowej szkoły. Wybrałam liceum.... i jak to się skończyło ? Opuszczanie, strach po dłuższej nieobecności przed powrotem do szkoły, zaległości.... A także poczucie winy, ponieważ spotykałam się z ciągłym narzekaniem nauczycieli i uczniów z klasy, że obniżam im frekwencję. Ja głupia, nie chcąc być ciagła "zakałą klasową poprostu zrezygnowałam. Zwyczajnie poddałam się, nie myśląc o sobie.... Nauka w tym liceum trwała zaledwie 2 miesiące. Zrobiłam sobie przerwę, wakacje spędziłam w szpitalu psychiatrycznym na badaniach ( skierował mnie tam przymusowo sąd, ponieważ byłam niepełnoletnia, a obowiązek szkolny) i od tego roku znowu zaczęłam naukę, tym razem w innym liceum. Na początku było świetnie, bo powiem szczerze bardzo mi się podoba sama szkoła, a ponieważ mam juz jakięs porównanie to wiem wypada o niebo lepiej na tle innych szkół. Ale niestety... Ja nic się nie zmieniłam. Mimo usilnych starań, po jakimś czasie znowu zaczęłam opuszczać i tym trudniej było mi zdobyć się na odwagę aby tam wrócić. A teraz sprawa wygląda tak, że jestem osobą z największą liczba godzin opuszczonych w szkole, pewnie przekroczyłam już dopuszczalny limit i tylko czekam aż mnie wywalą... Od ferii nie byłam w szkole, ponieważ boję się zaliczeń. Mam 4 kosy na semestr i po feriach nauczyciele dali mi ostatnią szansę, aby pozaliczyć. A ja mimo ferii spędzonych nad książkami nadal nic nie umiem i poprostu boję się pójść :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Nie odbieram ttelefonów bo boję się, że to może być wychowawca... Jestem w strasznym położeniu, a jak pomyślę, że jutro miałabym tam pojść ogarnia mnie paniczny strach! Już prędzej wolałabym się zabić, zresztą mam takie różne desperackie myśli, aby jakoś przynajmniej zaszkodzić swojemu zdrowiu, abym miała jakieś usprawiedliwienie....

Dlaczego w temacie pojawia się chłopak ? Otóż pomimo tego, że jesteśmy szczęśliwi, pomimo, że on szaleje za mną, martwi się o mnie (nie wiem czy kocha), ale zależy mu na mnie... pomimo tego powiedział, że jeśli nie zdam w tym roku to koniec naszego związku, I bez wahania ze mną zerwie.... Jestem zrozpaczona, bo zawsze moje wyobrażnie idealnego związku wyglądało tak, że kocha sie pomimo wszystko, a w trudnych chwilach wspiera się drugą osobą. Przynajmniej ja tak to widzę.

Proszę, jeśli możecie to pomóżcie mi jakimś słowem, bo nie wiem co robić. Jeśli stracę chłopaka, zostanę bez niczego, to już chyba nie będe miała dalej po co żyć. Pozdrawiam.
a co na Twoi rodzice?
Chodzisz dalej do psychologa/psychiatry?
Skoro uczyłaś się na pewno coś pozostało w głowie , warto zawsze spróbować i iść.
To, że chłopak szaleje za Tobą, musi oznaczać, że masz w sobie dużo dobrego i ciekawego. Bo inaczej by się Tobą nie interesował. Ale jak stawia takie warunki to co on wie o miłości? Postępuje niewłaściwie, powinnaś z nim chyba o tym porozmawiać. Czy kocha Ciebie? Czy efekty działania fobii w postaci braku przejścia do następnej klasy będą dla niego aż tak znaczące? Czy zostawi Cię w takim momencie?
A może on się boi... albo chce Cię tak zmotywować i wcale nie ma zamiaru zostawiać. Pogadaj z nim lepiej o tym. Miłość to skomplikowana sprawa, ale jakaś jasność musi być. Poproś go o pomoc, on przecież wie o Twoich problemach... dlaczego jest taki mało tolerancyjny? Niech Cię wesprze, żeby było Ci łatwiej... no na tym to polega.
puremind, oto chodzi, że to jest jak najbardziej ZDROWY i bardzo szczęśliwy związek.... z tym, że dla niego ja jestem ... zdrowa. On nie wie o moich problemach, to ja muszę sama się z nimi zmagać. Wie jedynie, że mam problemy w szkole. O fobiach nie ma pojęcia. Jak już mowiłam poradziłam sobie z wieloma problemami w zyciu, pokonałam nieśmiałość, depresję, jedyne czego nie mogę się wyzbyć to lęk przed szkołą.
Jestem osobą, która dla ukochanej osoby byłaby w stanie wszystko poświęcić i zrobić, ale niestety nie to co jest ponad moje siły :Stan - Niezadowolony - Smuci się: On wciąż powtarza jak jest ze mną szczęśliwy... twierdzi, że z żadną dziewczyną nie udało mu się stworzyć czegoś takiego. A ja nie chcę tego zburzyć...
Żaden z moich znajomych w życiu nie przypuszczałby, że mam jakieś problemy. Stwarzam pozory osoby raczej pogodniej, towarzyskiej nie zwierzam się nikomu z moich problemów, juz teraz nie unikam ludzi, tak jak to kiedyś miało miejsce, jestem raczej lubiana. I gdyby nie ta szkoła, mogłabym powiedzieć, że nareszcie wyszłam na prostą i pokonałam swoje wewnętrzne bariery. A tak niestety... i nie mam szkoły w d***e ... może gdyby tak było nie przejmowałabym się tym aż tak bardzo...


Rock 89, mój facet jest bardzo wymagający w stosunku do kobiet.... I dobrze z jednej storny, z drugiej boję się, że nie potrafię temu sprostać. Czy mnie szczerze kocha? nie wiem.... chyba potrzeba więcej czasu, abym się mogła do tego przekonać. Na pewno jest to silne uczucie, o czym on mne wciąz zapewnia, zresztą sama widzę jak mu zależy, jak się martwi, że mnie straci.
A no właśnie... może masz rację, że to tylko taka metoda motywacji ? hmm... nie wiem, póki co boję się co z tego wyniknie :Stan - Niezadowolony - Smuci się::Stan - Niezadowolony - Smuci się:

żelka, moja mama bardzo mnie wspiera, gdyby nie ona chyba już dawno bym się załamała. Pomaga mi jak może od kiedy tylko zauważyła moje lęki. Ale cóż jestem dorosła i nie mogę wiecznie obarczać rodziców swoimi problemami... Rodzice zawsze wszystkie moje decyzje akceptowali, ze szkołą też musieli się pogodzić. Chociaż przeżywają to nie mniej niż ja sama, zwłaszcza moja matka... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Co do leczenia... tak chodzę i tu i tu, ale nie biorę leków. Kiedyś brałam i nie zauważałam po nich żadnej poprawy, chyba bez tego czuję się lepiej.
puremind napisał(a):Ja sie facetowi nie dziwie. Chce tworzyc zdrowy szczesliwy zwiazek.

a ja sie dziwie i to bardzo!

jak mógł dziewczynie zapowiedziec, że jeśli nie zda, to on z nią zerwie?
czy on w ogóle orientuje się w sytuacji? bo to wygląda jakby myślał tylko i wyłącznie o sobie. i skoro chce tworzyc zdrowy i szczęśliwy związek to niech sam też się do tego przykłada, a nie stosuje jakiś szantaż emocjonalny!

SuperGirl jeśli on stawia Ci takie warunki to albo naprawde nie rozumie o co chodzi i nie jest w stanie zrozumiec Twoich uczuc, wtedy należy się z nim rozmówic i postarac mu się wyjaśnic pewne rzeczy. a jeśli wie wszystko i mimo to dlalej Cię do czegoś zmusza to chyba powinnaś sama go zostawic. ja rozumiem, że go kochasz, ale on nie jest wart Ciebie jeśli nawet nie stara sie zrozumiec co się dzieje, tylko zmusza do czegoś nawet nie pytając o co właściwie chodzi.
Ja mysle, ze probuje cie w ten sposob zmusic do dzialania, ale oczywiscie zabiera sie do tego w nieodpowiedni sposob, bo nie ma pojecia co to fobia. Mysli, ze jak cie postraszy to sie wezmiesz za siebie. Moze warto usiasc i porozmawiac? Jak kocha to zrozumie.
Tu nie ma się nad czym zastanawiać, siedząc w domu nie pokonasz fobii ani nie zaliczysz semestru. Wiem jakie to trudne ale, my tego za Ciebie nie zrobimy.
Co do chłopaka to przypuszczam, że chce dobrze (po prostu zmusić Cię do działania).
puremind napisał(a):Własnie o to chodzi, chłopak nie wie co to fobia, ty mu nic nie mowisz jakie masz z tym problemy. To jak on ma sie czuc?? Co ma sobie myślec?

Ok, ale słabo chyba coś sie interesuje swoją dziewczyną, skoro nie chce wiedziec skąd wynikają jej problemy, tylko ciągle usiłuje coś na niej wymusic. taki szantaż nie pomaga przecież, dziwne, że jeszcze tego nie dostrzegł, że dziewczyna jest przez to zestresowana i źle sie czuje. a może wręcz przeciwnie - dobrze o tym wie.
Sugar Sweet napisał(a):Ok, ale słabo chyba coś sie interesuje swoją dziewczyną, skoro nie chce wiedziec skąd wynikają jej problemy, tylko ciągle usiłuje coś na niej wymusic. taki szantaż nie pomaga przecież, dziwne, że jeszcze tego nie dostrzegł, że dziewczyna jest przez to zestresowana i źle sie czuje. a może wręcz przeciwnie - dobrze o tym wie.

W sumie tez mnie to zastanowilo, ze nie chce mu sie dociec, czemu dzieje sie jak sie dzieje, tylko wybiera najlatwiejsze wyjscie, postraszyc i zobaczyc co z tego wyjdzie. Moze boi sie konfrontacji. Z drugiej strony ten zwiazek trwa tylko dwa miesiace, moze jeszcze jest czas zeby jakos to ulozyc.
Z doświadczenia wiem, że ludzie po prostu tego nie kumają, nawet jak się przy nich 50 razy zburaczysz. Po prostu im to do głowy nie przychodzi, co taka osoba może przeżywać. Czarna magia, inny świat.
Ojej, co do szkoły to zupełnie jakby czytała o sobie.

Stupid_Girl napisał(a):Powiem tyle, że gimnazjum ukończyłam niemal cudem, resztkami sił, ponieważ przez 2 lata miałam nauczanie indywidualne w domu.
Zazdroszczę takiej szkoły. Naprawdę. Ja musiałam przez całe trzy lata się męczyć, a zaświadczenie od psychiatry nie robiło na nauczycielach najmniejszego wrażenia.

Stupid_Girl napisał(a):Opuszczanie, strach po dłuższej nieobecności przed powrotem do szkoły, zaległości....
Na to nie ma rady. Trzeba po prostu nie opuszczać, nie robić sobie braków. Inaczej tworzy się błędne koło, które do niczego dobrego nie prowadzi.
Ewentualnie możesz próbować uczyć się sama w domu, żeby nie mieć strasznych zaległości.

Stupid_Girl napisał(a):A teraz sprawa wygląda tak, że jestem osobą z największą liczba godzin opuszczonych w szkole, pewnie przekroczyłam już dopuszczalny limit i tylko czekam aż mnie wywalą... Od ferii nie byłam w szkole, ponieważ boję się zaliczeń. Mam 4 kosy na semestr i po feriach nauczyciele dali mi ostatnią szansę, aby pozaliczyć.
A gdyby tak pokazać im jakieś zaświadczenie od lekarza? Wyjaśnić, co Ci dolega, że nie jest Ci łatwo, etc. Powiedzieć, że wybrałaś liceum, ponieważ bardzo Ci zależy na wykształceniu, z resztą zaczynasz je po raz drugi, bo NAPRAWDĘ Ci zależy, a w zawodówce czy technikum nie będziesz się czuła spełniona, przez co Twoje kłopoty mogą się powiększyć. Ja wiem, że łatwo się mówi idź i porozmawiaj, ale innej rady nie ma. Najlepiej wziąć ze sobą rodzica, czy rodziców, umówić się z wychowawczynią, żeby ona miała czas i spokojnie zastanowić się nad tym wszystkim. No, bo w sumie nauczyciele to też ludzie.


A co do tego chłopaka... Wiesz, dla ludzi, którzy nie wiedzą, co Ci dolega, wygląda to tak, że po prostu sobie olewasz szkołę i tyle. Z nim też przydałoby się porozmawiać. Jeśli Cię rzuci, to mu na Tobie nie zależy. A w sumie nie można go też tak ciągle oszukiwać, kiedyś to w koncu wyjdzie i co wtedy?
Sosen napisał(a):Z doświadczenia wiem, że ludzie po prostu tego nie kumają, nawet jak się przy nich 50 razy zburaczysz. Po prostu im to do głowy nie przychodzi, co taka osoba może przeżywać. Czarna magia, inny świat.

Tak to już jest na tym świecie syty nigdy nie zrozumie głodnego.
Gościowi na wózku nikt nie każe wstawac i tańczyc walca. Wszyscy widzą co z nim nie tak. To, że ktoś ma fobie szkolną już trudniej dostrzec, chociaż ktoś kto spędza z drugą osobą tyle czasu powinien sie czegoś domyślec. ponieważ nie jest jednak bogiem i nie czyta w myślach, dlatego trzeba o tym powiedziec. każdy, żeby zrozumiec drugą osobę powinnen sie znaleźc w sytuacji tej osoby (niektórym zalecałabym taką szokoterapię :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: ), dlatego najlepiej jest szczerze powiedziec, jakie uczucia wywołuje w tym kimś myśl o chodzeniu do szkoły. właśnie o to chodzi - może nie zrozumie do końca druga osoba, ale będzie musiała to zaakceptowac i wesprzec. żeby kogoś wspierac wcale niepotrzebne jest pełne zrozumienie, czasem wystarczy sama obecnośc.
Boję się usłyszeć "Aha". Mam fobię, boję się kontaktów z ludźmi, sprawia mi to trudność... "Aha". Albo "To źle ci się ze mną rozmawia?" Ja zostawiam usprawiedliwianie się, patrzę na siebie, dokonuję stosownych zmian, widzę rezultaty. I tyle o walce z fobią. Na mnie działa.