PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Co z leczeniem dla "niestacjonarnych"?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie (albo właśnie niedobrze...), to od października być może będę trochę krążyć po różnych miejscach.
Niestety, jak się już okazało, zmiana miasta czy kraju, pomimo ewidentnych korzyści w zakresie otwierania się, nie gwarantuje znacząco lepszego samopoczucia i ucieczki lęków...
Dlatego tutaj pojawia się moje pytanie: co ma zrobić osoba, która potrzebuje psychoterapii, jednocześnie jednak jej tryb życia nie pozwala nie tylko na dwu-, trzyletnią terapię indywidualną, ale również na trzymiesięczną terapię grupową, chociażby dlatego, że trzeba się na nią zapisać z dużym wyprzedzeniem, a nigdy nie jest się pewnym, gdzie się wyląduje (pomijam już kwestię tego, że nie we wszystkich krajach Unii Europejskiej takie terapie są refundowane)?
stap!inesekend napisał(a):Dlatego tutaj pojawia się moje pytanie: co ma zrobić osoba, która potrzebuje psychoterapii, jednocześnie jednak jej tryb życia nie pozwala nie tylko na dwu-, trzyletnią terapię indywidualną, ale również na trzymiesięczną terapię grupową, chociażby dlatego, że trzeba się na nią zapisać z dużym wyprzedzeniem, a nigdy nie jest się pewnym, gdzie się wyląduje (pomijam już kwestię tego, że nie we wszystkich krajach Unii Europejskiej takie terapie są refundowane)?

Hmm... może trzeba zmienić tryb życia? I osiąść w jednym miejscu na czas terapii? To jest raczej sprawa priorytetowa, tak myślę.
ja myślę, że tak można ryzykować, gdy ma się pewna terapię. a może sie okazać, że żadna nie pomorze...
jak nie spojrzysz, d*pa z tyłu...
Terapeuta z opcją online, np. przez Skype - no ale to prywatnie, czyli jak zgaduję złodziejsko i niemoralnie.
no ba...
Zas napisał(a):ja myślę, że tak można ryzykować, gdy ma się pewna terapię. a może sie okazać, że żadna nie pomorze...
Dokładnie. Zmarnuję trzy lata, w tym rok czekając na terapię...
kitty napisał(a):Hmm... może trzeba zmienić tryb życia?
NIE.
To znaczy... Ja dopiero chcę go zmienić. Bo widzę, że ten osiadły wpływa na mnie coraz gorzej.
Raz już poświęciłem trzy miesiące na terapię, rozwalającą mi dni i nastrój. I do czego mnie to doprowadziło? ...Na skraj samobójstwa. Tak więc sorry, ale nie mam ochoty po raz kolejny się frustrować i rezygnować ze wszystkiego, by tylko jeszcze bardziej się wk....
Poza tym... Wiele opcji wolontariackich, projektowych itd. jest możliwa tylko do trzydziestego roku życia. Nie chcę stracić tego cennego czasu na jakąś durną terapię (w sensie, że nie każda terapia jest durna). I jeszcze... Wiem, że teraz będzie to zajeżdżać teoriami spiskowymi... Ale kto wie, co się wydarzy za kilka lat. Sytuacja na świecie jest napięta, Unia Europejska może się rozpaść na pół (taaak, co za głupie farmazony. A kilka lat temu nikt nie wierzył w Brexit...). A to by mogło oznaczać koniec wszelkich projektów unijnych. O utrudnieniach w podróżowaniu i pracy już nie wspominam.
Nie chcę tego stracić z durną nadzieją, że terapia przyniesie mi zbawienie. Już raz miała. A przyniosła tylko czyhającą za plecami kosę...
Pan Foka napisał(a):Terapeuta z opcją online, np. przez Skype - no ale to prywatnie, czyli jak zgaduję złodziejsko i niemoralnie.
Nie o to już nawet chodzi. Ale taka terapia nastręcza co najmniej kilku trudności. Po pierwsze, te pieniądze trzeba najpierw mieć, a to nie są małe koszty. Po drugie, terapia przez Skype'a nie zastąpi w pełni terapii face 2 face. Po trzecie, mamy już przykład tego, że terapeuta może nie chcieć kogoś brać na taką terapię, gdy ktoś ma poważne problemy - i będzie zmuszał... Pardon, zachęcał do rzucenia wszystkiego i powrotu do syfu w kraju.
A to tylko kilka aspektów problemu.
No to Stap, sam sobie odpowiedziałeś na pytanie.
Wolisz jeździć po świecie, niż się leczyć.

Nie mówię, że jeżdżenie po świecie jest złe, a wręcz jest za+:Ikony bluzgi kochać 2:, sama bym chciała.
To wszystko zależy od priorytetów... Np. moim priorytetem jest, w sumie szeroko pojęte "wyleczenie się", a dopiero później takie przyjemności.
A co jeśli nigdy się nie wyleczysz? Albo wręcz będzie jeszcze gorzej?
Każda podróż jest namacalną wartością dodaną, tego nie zabierze Ci nikt. A leczenie...
Ma dwa uda. Domyślasz się jakie.
Nie, nie krzywe. Choć te w sumie czasem też.
stap!inesekend napisał(a):A co jeśli nigdy się nie wyleczysz? Albo wręcz będzie jeszcze gorzej?
Każda podróż jest namacalną wartością dodaną, tego nie zabierze Ci nikt. A leczenie...
Ma dwa uda. Domyślasz się jakie.
Nie, nie krzywe. Choć te w sumie czasem też.

Nie można tak myśleć...
Ja się leczę od prawie dziesięciu lat z różnymi przerwami. Ciężko jest znaleźć specjalistę, który akurat do nas będzie trafiał, dlatego trzeba próbować, nie zniechęcać się.
U mnie jest o wiele lepiej niż wcześniej było, choć wiem że jeszcze trochę przede mną..
czy to dylemat typu jak zjeść ciastko i mieć ciastko, i jeszcze nie zapłacić za nie?
Blank, ale to nie było miłe.
Poza tym, przecież można zjeść jedno ciastka, drugie zostawić na dłużej, a oba mogą być kupione nam lub zrobione przez kogoś innego :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
kitty napisał(a):Ja się leczę od prawie dziesięciu lat z różnymi przerwami.
Niezły motywator, nie ma co...

Chciałem tu coś jeszcze napisać, ale w sumie nie chcę opisywać frustracji, którą przyniosła moja ostatnia terapia. Dlatego przemilczę.
stap, to dopiero pierwsza czy tam trzecia, dojdziesz do siódmej to pogadamy
Do siódmej to nie dojdę, bo prędzej sobie strzelę w łeb.
BlankAvatar napisał(a):czy to dylemat typu jak zjeść ciastko i mieć ciastko, i jeszcze nie zapłacić za nie?
Po czym nie rozgryźć i nie przetrawić.