PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Głośne mówienie i szerokie usmiechanie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Kiedy jestem zdenerwowana, a muszę przebywać wzór ludzi, z jakiegoś powodu mówię bardzo głośno i się szeroko śmieję. Nienawidzę tego w sobie. Dzisiaj byłam na synem i mężem na placu zabaw i była cała jakaś taka podekscytowana, ale i zdenerwowana. Mówiłam do męża głośno, aż powiedział mi po cichu, abym mówiła ciszej, bo prawie krzyczę. Jego słowa spowodowały, że aż mi się zrobiło niedobrze. Od razu wyobraziłam sobie, że wszyscy na placu zabaw teraz się ze mnie śmieją, że uważają mnie za idiotkę, że muslą tylko najgorsze rzeczy. Usiadłam na ławce i poleciały mi łzy. Napięcie mi dzięki temu spadło, uspokoiłam siepo jakimś czasie i już nie krzyczałam. Mówiłam spokojnie, wolno i normalnie. Ale jakoś nie daje miś pokoju fakt, że tak czasem się zachowuję. Nienawidzę tego w sobie. Nie wiem dzisiaj usnę.
mam kolezanke, ktora potrafi nieswiadomie niezle podkrecic volume. sie juz przyzwyczailismy do tego, tylko czasem jej trzeba zwrocic uwage :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

ciekawe na ile to jest na tle nerwowym tez (mysle ze tak)
Dziękuję, że odpowiedziałeś.

Ja też myślę, że jest to na tle nerwowym. Bo jak się uspokoję, to już tak nie krzyczę. A jak mówię głośno i ktoś zwróci mi uwagę, to czuję się, jakby ktoś mnie uderzył w łeb, jestem taka skołowacona, zamulona. Czuję się źle i sciska mnie żołądek, jakbym zjadła coś złego. I dopóki nie wypłaczę tego zdenerwowania, to nie jestem w stanie mówić normalnie. A potem mimo, że mówię spokojnie, to czuję się z tym tak jakoś źle.

Czasem myślę, że już tyle zrobiłam na terapii i już jest tak wielka poprawa, a tu ciągle jeszcze coś wychodzi. I to nie małe rzeczy, a dosyć duże. Trochę dziś jestem podłamana tym wszystkim.