PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Prokrastynacja a pisanie pracy magisterskiej
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Macie prokrastynację? Jak w takiej sytuacji pisaliście pracę magisterską? Kiedy zaczęliście i ile Wam to zajęło? Bo ja jestem w czarnej du*** niestety :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
zacząłem i skończyłem najpóźniej jak sie dało, całość oddałem w ostatniej chwili, zmuszałem się tylko dlatego, ze było mi wstyd przed znajomą i przed świetnym promotorem...
choć i tak mi wstyd, bo praca mało ambitna... cóż, było wtedy ze mną naprawdę źle...
Hej, w sumie był już podobny temat, tylko chodziło ogólnie o prace dyplomowe :Stan - Uśmiecha się: Możesz tam zerknąć.
http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect...15090.html
Mam prokrastynację... Wiem, że muszę zrobić coś ważnego, ale nie mogę się za to zabrać, za nic innego też nie mogę, bo cały czas myślę o tym ważnym czymś, więc koniec końców potrafię cały dzień nie robić praktycznie nic, tylko szwendać się jak smród po gaciach :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Mój sposób to mówienie sobie w stylu, że "przeczytam tylko jedno zdanie/napiszę tylko jedno zdanie/zrobię tylko jeden podpunkt/umyję tylko jeden talerz" itp. itd. I zrobienie takiej drobnej rzeczy nie jest już dla mojego mózgu problemem, więc przystępuję do działania! Czasem wciągnę się w pracę i jest bardzo dobrze, a czasem faktycznie rzucam wszystko po tym jednym drobnym elemencie i od nowa muszę ze sobą walczyć. Ale nawet jeśli małymi kroczkami, to zawsze idzie do przodu :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Nawet nie wiedziałem że, wieczne niezdecydowanie i odkładanie wszystkiego na jutro(które zresztą nie nadchodzi) ma swoją specjalną nazwę. Wychodzi więc na to że, właśnie się dowiedziałem iż mam prokrastynacje. Nie no cudownie, nie dość że jestem bezproduktywny dla świata i społeczeństwa to jeszcze to.
A poważnie to o ile jeszcze prace inżynierską jakoś napisałem, mimo wielkich trudności ale jednak, tak magisterka zupełnie mnie przeraża. Nie dość że z promotorką zupełnie nie potrafię się dogadać i szczerze mówiąc czuje że zupełnie jej zwisa to czy napiszę tą prace czy nie. O wszystko muszę się jej prosic, zero jakiegokolwiek zainteresowania z jej strony, co jeszcze bardziej mnie zniechęca, do tego stopnia że odechciewa mi się zupełnie wszystkiego. Zamiast wziąść się za przeglądanie artykułów czy studiowanie książek, to robię zupełnie wszystko inne byle tylko nie pisać pracy.
Na inżynierce miałem bardzo w porządku pomotorkę, wiele mi pomogła, motywowała, interesowała się i pewnie tylko dzięki niej tak dobrze wypadłem. Boję się że teraz bedzie wprost proporcjonalnie inaczej, totalny blamaż.
Powinienem wziąść się w garść, bo już na seminarium wiele wymagają, dodatkowo zaczynają gonić mnie terminy, a ja zamiast tego mam ochotę zapaść się pod ziemie, przespać ten okres.
Na prokastrynację przy pisaniu pracy najlepsze jest kupienie sobie magisterki. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
A tak na serio to im mniej czasu zostało do końca terminu, tym większa mobilizacja i prokastrynacja mija.
:Ikony bluzgi grzybek: tam mija... walczysz z nią tak samo, tylko strach, mobilizacja organizmu do walki itp...
no mi niestety zajęło to ponad dwa lata...najpierw nie wyrobiłam się na termin czerwcowy, ba - nawet nie zaczęłam nic wtedy pisać. Na termin wrześniowy miałam skończony tylko pierwszy rozdział. Dopiero po nim spięłam dupę - chociaż bardzo tego żałuję bo przez trzy miesiące ominęło mnie mnóstwo fajnych rzeczy, tylko dlatego, że przez dwa lata, nie poświęciłam nawet jednego całego dnia na napisanie choćby pół strony. A przecież spokojnie pisząc stronę dziennie, nawet raz w tygodniu mogłam zdążyć na termin czerwcowy... No, ale głupia ja ;]
Ja tak nie miałem... niestety.