PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Wigilia w pracy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
w przyszłą środę wigilia w pracy
niby mogę wziąć urlop, ale... głupio tak uciekać

chociaż tak bym wolał.

nie chodzi nawet o jakieś życzenia, gdyby chodziło tylko o życzenia i opłatek to byłoby wspaniale :Stan - Niezadowolony - Smuci się: i na pewno bym nie chciał uciec, chociaż nie czułbym się pewnie.

ale tradycja jest inna - ludzie przynoszą żarcie. :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
wiadomo, że nikt nie będzie siedział i ucztował, życzenia faktycznie zajmują pięć minut i wraca się do roboty - ale potem każdy na przerwie może się nawpier....ć "świątecznego jadła"

mówiłem już, że w pracy właściwie nie jadam?
nie mam talerzyka, łyżeczki ani widelca?

poza tym co miałbym zanieść?
opowiadać się matce?

nie jedząc wyjdę na dziwaka, przynosząc sobie dopiero teraz zastawę i jedząc na krzywy ryj tak samo...

co za popieprzone zwyczaje! czy ludziom nie może starczyć wigilia w domu? jak chcą sie gościć, to niech się skrzykną po pracy i idą do knajpy!
dlaczego praca nie może być od pracowania, do k...y nędzy!

:Stan - Niezadowolony - Smuci się::Stan - Niezadowolony - Smuci się::Stan - Niezadowolony - Smuci się:

i nie, to nie tak, że ktoś kupi delicje, a ktoś pomarańcze. młode laski i stare prukwy już zadbają o to, żeby było jak w Sheratonie!

urlop, tylko co wymyślić. wizyta u konowała? chyba najprościej.
środa, to pójdę do kina.
Możesz udawać chorego, kaszlać i smarkać :Stan - Uśmiecha się - LOL: a w środę wziąć wolne, trochę dziecinne, ale jak nie chcesz być na wigilii to po prostu nie idź
Ja tam nie wiem jaką wymówkę wcisnąć żeby nie dzielić się opłatkiem. Nie wiadomo co komu życzyć
Nie znoszę takich "uroczystości" :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Jak problem tkwi tylko w tym jedzeniu to kup ciasto :Stan - Uśmiecha się: Facetowi zawsze jakoś łatwiej się wykręcić brakiem umiejętności kulinarnych :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: A jak nie chcesz iść wcale to gorączka, katar a do tego najlepiej ból zęba i z głowy :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
no niby tak, kupić można.
ale to trzeba wcześniej, trzeba w domu się przyznać... wolałbym to olać, w pracy i tak jestem spalony towarzysko, tzn. nikt niczego ode mnie nie oczekuje....
Można też zamówić dzień wcześniej a odebrać w drodze do pracy i w domu tłumaczyć nie trzeba :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja tam nigdy nie miałam talentu do wymigiwania się z takiego przymusowego świętowania. Wolałam przyjść, posiedzieć w kącie, poudawać, że mnie nie ma i zwiać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Tak, ciasto to najlepszy pomysł. Co do zastawy: a nie będzie tam jakichś jednorazowych talerzyków? Wtedy bierzesz jeden kawałek, do tego robisz sobie jakąś herbatę czy coś (kubek masz?), po wszystkim wywalasz talerzyk i nikt ci nie powie, że jesz "na krzywy ryj" - to w końcu tylko kawałek przyniesionego przez Ciebie ciasta!

Ja bym mimo wszystko poszła :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
A ja lubię chodzić na wigilię firmową. Być może dlatego, że nie muszę na co dzień oglądać bez przerwy tych samych gęb (chociaż oni sami to widać, że się bardzo lubią, mimo, że przebywają ze sobą cały czas). Zawsze jest miła atmosfera i można dobrze zjeść oraz dowiedzieć się ciekawych informacji z firmy. Zwykle jest okazja do wyjścia ze strefy komfortu - każdy po kolei wstaje i życzy innych wesołych świąt. Można też bezkarnie poprzytulać się do ładnych lasek. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: I na koniec dają kopertę. :-P
Zas, chyba ciasto będzie najlpeszym wyborem, jeśli chcesz sie pojawić. Nie radziłbym tylko przesadzać z iloscią, bo skoro każdy ma coś przynieść to pewnie i tak część jedzenia się zmarnuje albo wezmą sobie sprzątaczki :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

dangerous napisał(a):Można też bezkarnie poprzytulać się do ładnych lasek.
O nie, to najgorsze! Nie wiem, czy koperta byłaby dla mnie aż taką motywacją, żeby się tam pojawić.
U mnie mało ładnych lasek. W większości starsze babki. Mam. Ochotę uciec, tylko co wtedy robić cały dzień?...
Zas napisał(a):U mnie mało ładnych lasek. W większości starsze babki. Mam. Ochotę uciec, tylko co wtedy robić cały dzień?...
Eee... siedzieć na forum? Naparzać w GTA?
No przecież w domu nie zostanę.
No to może puszczanie latawców?

Jeśli nie to kino o którym wspomniałeś, agencja towarzyska (czemu nie, chociaż tam czas chyba dość szybko leci), łażenie po marketach, empikach, chociaż może tego akurat nie cierpisz, więc pewnie odpada. Mi 8 godzin zleciałoby jak z bicza strzelił, ale to dlatego, że uwielbiam marnować czas i szlajać się bez celu po mieście, łazić po księgarniach, kinach czy po prostu spacerować ze słuchawkami na uszach. Jakoś nauczyłem się tak organizować sobie te "rozrywki", kiedy musiałem czekać godzinami na powrót do domu.
To u mnie się szykuje wigilia w szkole. Rok temu to był spokój bo ospa i po sprawie. Jakoś nie mam ochoty iść na to i pokazywać niektórym, że ich lubię.
A co do powyższego, to co złego w siedzeniu w domu? Symulacja choroby też jest ok, a jak nie to wyjazd na bezludną wyspę :Stan - Uśmiecha się:
jak znajdę ofertę last minut do środy z wylotem ze Świnnika, to lecę.
czyli większość jednak za ucieczką. sam nie wiem, czy mnie to cieszy, ale tak chyba zrobię...
Zas napisał(a):jak znajdę ofertę last minut do środy z wylotem ze Świnnika, to lecę.
czyli większość jednak za ucieczką. sam nie wiem, czy mnie to cieszy, ale tak chyba zrobię...

Jeśli miałbyś się męczyć w trakcie, to i po co w sumie? Chociaż zastawę mógłbyś sobie teraz przynieść, z taktycznym wyprzedzeniem :-)
Ale osobiście też bym zwiała. Pewnie będę miała wigilię na kierunku, ale nie mam najmniejszego zamiaru łamać się opłatkiem i deliberować potem do późnych godzin nad barszczem i zawiłościami losów znajomych studentów/absolwentów/wykładowców :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja nie napisałem, że jestem za wigilią, tylko podałem propozycje jedzenia, jeśli byś sie wybrał. Ja sam bym s+:Ikony bluzgi pierd:ł.
co ciekawe, jak poszedłem na pierwszą terapię w 2012, to na wigilię "ćwiczeniową", z jednych zajęć na studiach, mimo wszystko poszedłem, w ramach stawiania czoła wyzwaniom itp. zresztą niektórzy dobrze o tym wiedzą z uwagi na pewien miły gest pewnej osoby... też kupiłem wtedy cos tam, a okazało się, że inni naznosili domowych, dopieszczonych frykasów...

taktyczne wyprzedzenie, facet żeby nie wyjść na świnie moze i tak coś kupić (zwłaszcza niedojebany fobiś mieszkający z mamusią dziewczyna/żona nic mu nie upichci, a od mamusi to siara) - to wszystko jest logiczne i w ogóle prawdziwe, tylko stawianie czoła temu wyzwaniu jawi mi sie jako kompletnie bezcelowe jestem już dziwakiem i w sumie nie chce mi się tego zmieniać, zwłaszcza, że akurat w tej pracy niespecjalnie mam aż tak bardzo dla kogo ocieplać ten wizerunek...

marzy mi się zrobić cos takiego,jak juz będę cokolwiek w siebie wierzył. teraz to i tak byłaby udawana, podszyta niepewnością, żałosna hucpa. w dodatku tak naprawdę nikt tego nie zauważy, będę, czy nie będę, więc w sumie nie ma nad czym debatować, można zwiać z korzyścią dla siebie i będzie to podobnie irrelewantne.

straszne, nie? nawet Gregory House psychologii by tu nie pomógł.
Cytat:jestem już dziwakiem i w sumie nie chce mi się tego zmieniać

Cytat:marzy mi się zrobić cos takiego

Widzę tu trochę sprzeczności :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Wiesz, tu wcale nie musi chodzić o ocieplanie wizerunku (tak jakbyś robił to dla innych) tylko o udowodnienie sobie, że możesz i no big deal.

Co cię obchodzi czy ktoś zauważy twoją obecność czy nie? Z twoich postów przebija spora niechęć do współpracowników, więc ewentualne pójście lub nie nie powinno zależeć od ich postawy, nie?

Może się mylę, ale próbujesz tu przy przyzwoleniu forumowiczów usprawiedliwić swoją decyzje o zwianiu z tej Wigilii, a jednocześnie wymyślasz masę problemów pod tytułem "ale co mam robić jak nie pójdę?" Nie lepiej pójść i na takiej błahostce zacząć próbować budować tę wiarę w siebie>

Wiem, że fobik szuka wsparcia u innych fobików (inaczej by nas tu nie było) i nie odbieraj proszę mojego posta jako ataku na Ciebie tylko jako wytknięcie sprzeczności w myśleniu. Jeśli dużo lepiej i bez poczucia winy będziesz bawił się sam to nie idź na siłę (ja w nielubianym miejscu pracy też bym pewnie nie poszła, ale dla mnie kino czy galerie handlowe to nie problem)

Jeśli chcesz potraktować tę wigilię jako pracę nad sobą - to może warto zastanowić się nad pójściem :Stan - Uśmiecha się:
nie, to nie niechęć, tylko obojętność

paradoksalnie, wykręcenie się kłamstwem wzięcie urlopu i jeszcze zaplanowanie sobie sensownie całego dnia jest dla mnie obecnie równie dużym wyzwaniem... a może tylko tak sobie tłumaczę...
tak, na pewno lepiej byłoby przestać być dziwakiem... albo inaczej, na pewno odkręcanie bycia dziwakiem jest większym wyzwaniem niż zmuszenie się do łażenia bez celu cały dzień (sama w sobie galeria czy kino to żaden problem od dawna)... ale po ponad roku juz nie bardzo chce mi się odkręcać, znowu zawaliłem pierwsze wrażenie. tzn nie jest tak, że mnei wytykają, cyz coś (chyba), ale jest na pewno obojętnie do granic

chociaż o ile odkręcanie jest większym wyzwaniem, to szczerze mówiąc taka świadoma ucieczka z kłamstwem dla kogoś, kto w życiu nie był na wagarach i co najwyżej wykłady olewał na studiach, bo było można... tak naprawdę to też wymaga asertywności, pewności siebie jakiejś takiej śmialości, której nie mam.

chyba, ze to tylko wyrzuty sumienia, że ucieknę... ale nie, na pewno nie tylko.
Zas napisał(a):to szczerze mówiąc taka świadoma ucieczka z kłamstwem dla kogoś, kto w życiu nie był na wagarach i co najwyżej wykłady olewał na studiach, bo było można...
Thug Life :Memy - Cool Doge:
ty się śmiejesz, ale ja sobie jaj nie robię. chyba...
Jak wzięcie wolnego na ten jeden dzień też jest problemem to już lepiej żebyś zacisnął zęby i tam po prostu poszedł. Ile ta "wigilia" będzie trwać? Złożycie sobie życzenia, a potem coś zjecie i tyle. A jak masz szlajać się cały dzień po mieście, to przez cały czas prawdopodobnie będziesz myślał o tym i się zadręczał. A co będzie przy następnej mini imprezce w pracy, też się "pochorujesz"?

"marzy mi się zrobić cos takiego,jak juz będę cokolwiek w siebie wierzył."
Błędne koło. Nie zbudujesz wiary w siebie na samym myśleniu i rozmawianiu z psychologami. Przykro mi. Przychodzi moment, że trzeba się przełamać na siłę i zrobić coś czego się nie chce. A potem jeszcze raz i jeszcze raz. Cuda, że ktoś nagle się ogarnął są bardzo rzadkie. Reszta idzie małymi krokami do przodu wbrew instynktowi nakazującemu wycofanie się.
No i zwiałem. Tylko co jutro robić przez tyle czasu? W kinie już sama szmira została! :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Zas, a dlaczego nie możesz zostać w domu?
Stron: 1 2