PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Porzucenie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Judas - powiedział, powiedział dosłownie "chcę zakończyć ten związek, miotam się", tak. Ja zacytowałam Osiecką, bo mi się tak kojarzy. Ale to nie była moja interpretacja.

Nie mają dzieci i nigdy nie zamierzali.

Hmm... bez szczegółów rzeczywiście chyba źle to brzmi. ale nie mogę podać szczegółów, bo to zbyt prywatne i to nie moja prywatność, prawda? nie przemyślałam tego wcześniej przepraszam. czuję się jak z wiadrem zimnej wody na głowie i mi głupio...

Lloyd - nie, to nie jest tak. Przepraszam za ten wątek w ogóle, nagadałam głupot :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

a hipotetycznie - zostalibyście w długoletnim nieszczęśliwym związku, czy poszli w coś nowego? ja sama nie wiem, gdybym to ja miała być w takiej sytuacji. Ja tylko umiem sobie wyobrażać swoje własne nieszczęście i bierne bycie porzucaną, a nie że ja mogłabym podejmować tego typu decyzje...

cóż, w ogóle nie miałabym tego problemu, gdybym miałam większą otwartość na ludzi i nie widziała osoby, która się dobrze do mnie odnosi, czy nawet której się podobam jako jedynej szansy na cokolwiek w życiu. do tego prowadzi zamykanie się i izolowanie - nie ma alternatyw i każda miła osoba, czy każdy, komu się człowiek trochę spodoba jawi się jak zbawienie, a nie jak po prostu zwyczajnie druga osoba, która coś tam, jak wiele potencjalnie również innych...
nie mam nic do dodania - fobiczna :Ikony bluzgi kotek:, bez znajomych i bez poczucia wartości, czlowiek nie wierzący, ze komukolwiek mógłby być do czegoś potrzebny, bo nigdy w życiu tak naprawdę nie był. oto cały ja.
no, Zas... w swojej ksobności i egocentryzmie myślałam początkowo, że napisałeś o mnie i aż mną lekko trząchnęło w środku :-P

ciekawe, że nie trząchnęłoby, gdybym to sama napisała o sobie...

a problem jest taki - nie mieć znajomych, nie mieć partnera, znaczy być smutnym i samotnym, ale za to spróbować mieć znajomych, spróbować mieć partnera, znaczy popełniać błędy, albo żyć w ciągłym strachu, że się je w końcu popełni. nieustająca samokrytyka, ocena, dewaluowanie...
no, zgadza się, poniekąd
Koleżanka Szklanka napisał(a):a hipotetycznie - zostalibyście w długoletnim nieszczęśliwym związku, czy poszli w coś nowego?

Często jest tak, że jak się nie docenia tego, co się ma i się pójdzie w inne miejsce, myśląc, że tam cudmiódmalina, to się okazuje, że trafiło się jeszcze gorzej niż poprzednio. Jak to mówią-z deszczu pod rynnę.
no może tak być. ale to dość wymijająca odpowiedź :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Niekonkretne pytanie to niekonkretna odpowiedź.

Znam dziewczynę która jest z chłopakiem który podrywał przy niej inne... nie zostawiła go bo nie chce być sama, trochę żałosne. Samotność daje jedno, przestajesz się jej bać.

A ten facet? Skoro Ci nie przeszkadza, że będziesz przyczyną rozwodu to brnij dalej. Gdyby chciał zachować się fair wobec Was, Ciebie i swojej żony, zostawiłby ją albo skończył z Tobą. A jeśli cały czas z nią jest to wygląda to tak jakby traktował Cię jak koło ratunkowe, na wszelki wypadek gdyby został sam. A skoro zdradzi ją z Tobą to czemu i nie miałby później zdradzić Ciebie z inną? Albo w ogóle blefuje i chce tylko wykorzystać.
Proxi napisał(a):Gdyby chciał zachować się fair wobec Was
Nie wiem, czy pasuje "was". Nie zauważyłem nigdzie, żeby on się koleżanką szklanką zainteresował. Moim zdaniem w ogóle nie uważa jej za obiekt zainteresowań.
Skoro mówił podobno wprost, że chce zakończyć swój związek i nie inicjował przy tym żadnych działań w kierunku koleżanki szklanki, to o czymś to świadczy.

Koleżanka Szklanka napisał(a):to prawda, niedostępny kusi.
Więc tu nie chodzi o miłość, tylko zwykłą zabawę.
słuchajcie, trochę się czuję jak kretynka, że zaczęłam pisać o tym temacie, już włączają mi się myśli, że nie powinnam, że jestem głupia, albo moralnie zła. chcę juz uciekać, wycofać się, zostawić to wszystko, żeby sie dalej nie ośmieszać i nie kompromitować, żebyście jednak nie zobaczyli, jaka jestem w tym wszystkim żałosna i słaba... ręce mi się trzęsą, jak piszę :-P

ale myślę sobie - nie, dobra, piszę. już zaczęłam, to piszę, trudno, najwyżej wyrzucicie mnie z forum, usuniecie, albo zablokujecie, trudno....

Proxi, dziękuję, że to napisałeś, to Twoje trzeźwe spojrzenie. Trochę to tak jest. Że jestem kołem ratunkowym, nawet z nim o tym trochę rozmawiałam. Ale czy ja mogę być czymś innym? czy ja mogę być dla kogoś kiedyś czymś innym niż koło ratunkowe, doraźna pomoc, panna do zabawy? czy w ogóle jest szansa na coś innego, na inną relację, na coś prawdziwszego? nie chcę być przyczyną rozwodu, sytuacja jest bardziej złożona, jeśli się rozwiodą, to nie ja będę przyczyną, bo już od 9 lat oni nie mieszkają razem, tylko się widują czasem weekendowo i on już wcześniej, zanim się lepiej poznaliśmy mówił o rozwodzie.

Judas - jak napisał, że się zakochał, to chyba w jakiś sposób okazał zainteresowanie? Ale wiem, jak to wygląda i nie dziwię się, że tak to odbierasz. trochę fatalistycznie i stereotypowo :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ale spoko, jest w tym też coś orzeźwiającego, co piszesz. urealniającego.

mój terapeuta, jak mu pierwszy raz powiedziałam o tej relacji - omówił ją trochę ze mną i powiedział na koniec "czyli rozumiem, że z tej relacji nic nie będzie?", a mnie aż zmroziło i myślałam, że tam fiknę z tego fotela, a potem miałam myśl, że "chyba mu przegryzę aortę, za to, że to powiedział!!" :-P i właściwie sama też miałam takie myśli, ale on je powiedział głośno, jak mógł :Stan - Niezadowolony - Złości się:

ale mój terapeuta miał najprawdopodobniej rację. pewnie nic z tego nie będzie. to tylko kolejny schemat, kolejne zauroczenie, może nie chodzi o zabawę, Judas, ale pewnie też nie o miłość. bardzo smutne. bardzo smutne, znowu nie o miłość :Stan - Niezadowolony - Smuci się: :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

vesnaya napisał(a):Czujesz się godna porzucenia, więc najwięcej emocji wkładasz w relacje z tymi ludźmi, którzy potwierdzą, że masz rację w swoich odczuciach.

bo nic innego mi się nie należy i na pewno nie przytrafi. ten, albo żodyn. czyli żodyn, no bo nie ten. katastrofa, rozpacz, śmierć. dość żałosne, ale tak to działa.
Koleżanka Szklanka napisał(a):słuchajcie, trochę się czuję jak kretynka, że zaczęłam pisać o tym temacie, już włączają mi się myśli, że nie powinnam, że jestem głupia, albo moralnie zła. chcę juz uciekać, wycofać się, zostawić to wszystko, żeby sie dalej nie ośmieszać i nie kompromitować, żebyście jednak nie zobaczyli, jaka jestem w tym wszystkim żałosna i słaba... ręce mi się trzęsą, jak piszę.
ale myślę sobie - nie, dobra, piszę. już zaczęłam, to piszę
Przynajmniej jesteś szczera i konsekwentna. To się ceni.

~

Nie zamykaj sobie świata tym jednym facetem. Masz szansę na na coś innego. Masz szansę trafić na kogoś, kto będzie o Tobie myślał tak, jak Ty o nim teraz, tylko musisz odpuścić w tej sprawie.
Ja też uważam, że z tego nic nie wyjdzie, a nawet, gdyby wyszło, to długo by to nie potrwało. Nie widzę, by on chciał.
Daj szansę sobie na coś innego i daj szansę komuś innemu.

Generalnie powodzenia.
Dzięki Judas. to tak dziwnie brzmi, że mam szansę na coś dobrego... no ale to czas pokaże.

Przez chwilę miałam górkę, ale się skończyła, teraz znowu mi smutno, że jestem sama i nic dobrego się nie dzieje i nikt fajny się nie pojawia w moim życiu, a jak się pojawia, to jest nieodpowiedni, albo szybko znika.

jak sobie radzicie z uczuciem porzucenia, czyjegoś zniknięcia? kiedy okazuje się, że szansa, na którą liczyliście - była bez sensu, albo w którymś momencie przepadła?
Stron: 1 2