PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Osobowość unikająca czy schizoidalna ?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
A więc z 2 lata temu byłem u psychiatry na jakieś 10 min z napisaną kartką, po przeczytaniu stwierdził że mam osobowość unikającą więcej do niego nie poszedłem a on poradził pójść na diagnozę do szpitala też nie poszedłem.

Nie powiedziałem mu jednak istotnych rzeczy o których nie wiedziałem lub przemilczałem:
- tata ma schizofrenie - podobno w pewnym momencie była tak silna że gdzieś wyjechał z młodszym bratem i sam nie wiedział gdzie i co się z nim dzieje. Teraz jest już niby normalnie, pracuje jako nauczyciel i ma kilku znajomych (robi to na siłę bo nie znosi krytyki ze strony rodziny i.in. - jako dziecko był bardzo milczący). Bardziej niż innymi jest zainteresowany sobą, ma gdzieś własną rodzinę poza tymi dwoma synami(patrz niżej) i jego najbliższą rodziną czyli siostrą bratem, matką i.in. z jego rodziny. Jego relacje ze znajomymi nie są emocjonalnie uwarunkowane, on na siłę to robi bo jak sam mówił człowiek musi to tamto - nie wychodzi to z niego spontanicznie. Do tego olewa kogoś kogo nie zna, ma jedynie 1, 2 znajomych których i tak czasem wkurza swoimi tekstami, zachowaniem.
- z tego powodu brak roli ojca w moim życiu - upodobał sobie dwóch innych synów i stwierdził że tylko nimi będzie się zajmował resztę pozostawiając na pastwę losu.
- brak roli matki, z dzieciństwa bardziej niż ją pamiętam dziadków i ich starszych znajomych. Upodobała sobie jednego syna i go jedynie kochała, choć jak to natura bardziej zwracała uwagę też na ładniejszych synów - ja niestety nie mam cech męskich i ładny nie jestem - choć pamiętam jej słowa że kiedyś się zamienię w łabędzie bo teraz jestem brzydkim kaczątkiem - nie wiem na ile to miłość a na ile to odrzucenie
- Odkąd pamiętam nie lubiłem być z ludźmi ale do nich wychodziłem ze względu na to że w tamtych czasach bez komputerów każde dziecko wychodziło i spędzało ze sobą czas - w moim przypadku było to pociągnięcie mnie ze sobą przez braci i kuzyna, widząc że oni to robią, wychodzą na jakieś imprezy (dzieci po 7-12 lat) ja robiłem to samo z tą różnicą że nie wiem po co tam jestem, nie odczuwałem radości, gdy inni grali w piłkę ja stałem obok tylko się przyglądając, potrafiłem siedzieć z dwoma sąsiadkami do 1 w nocy i po prostu być przy nich - one się bawiły lalkami a ja nawet przez nie nie zauważony po prostu sobie siedziałem milcząco.

Ogólnie to mam większość cech osoby schizoidalnej ale też większość cech osoby unikającej sam nie wiem co to jest. Bo DDD raczej nie, choć też pewnie dużą rolę to odegrało w moim życiu. Bardziej stawiam na osobowość która mnie blokuje - tak mam od dzieciństwa. Mam trzech braci którzy lgną do ludzi, ba oni nawet dominują, inni po prostu chcą się z nimi kolegować i nawzajem siebie potrzebują. Ja mam tak że każdą znajomość chcę zrywać, jak już ktoś chce np. w grze być ze mną w jakiejś grupie, zagaduje mnie to nagle zrywam całkowicie z nim kontakt i odczuwam spokój - po braciach widzę że oni się cieszą jak inni coś do nich piszą albo mówią - mnie to dobija nie potrafię tego uczucia opisać to nie jest nawet stres tylko jakaś blokada, nie chce wpuszczać innych do swojego życia. Raz gdy bracia nalegali bym wszedł na serwer przez który rozmawia się przez mikrofon to jakaś obca osoba nagle tak się zestresowała mną że nic nie mówiła - ja grubym głosem powiedziałem "cześć, cześć", więcej nie wiedziałem co mówić to milczałem, bracia spontanicznie zawsze coś powiedzą nawet wśród nieznanych osób.

Dziś idę się zapisać na jakieś studia sam nie wiem jaki kierunek i czuję że znowu nie podołam dlatego pewnie będę zmuszony przez swoje chore zachowanie iść na jakąś psychoterapię być może na diagnozę do szpitala(choć nie wiem jak to zrobię skoro chcę studiować.


JEŚLI CHODZI O TE RÓŻNICE:
"OBOJĘTNOŚĆ - LĘK. Relacje społeczne są dla schizoida obojętne, natomiast u kogoś z osobowością unikającą powodują lęk i niepokój. Schizoid nie utrzymuje kontaktów społecznych, ponieważ generalnie nie potrzebuje ich. Osoba dotknięta osobowością unikającą chce nawiązywać kontakty, ale boi się krytyki lub porażki."

>>> Dla mnie relacje są obojętne, nie wysilam się w ogóle najlepiej gdyby każdy się ode mnie odsunął choć nie lubię też krytyki i w razie możliwości trochę się wysilę (skoro inni coś już o mnie mówią tzn. że zaraz może być tylko gorzej dlatego reaguje od razu dla własnego bezpieczeństwa ale i tak mam ich gdzieś). Czasami się to miesza i pełno jakichś nietrafionych diagnoz. Lęk i stres może także dotykać schizoida po wielu smutnych sytuacjach a tu jest to tak napisane jakby schizoid był pozbawiony uczuć i w ogóle nic go nie stresowało - jeśli tak to taka osoba miała by dużo łatwiej w życiu niż osoba unikowa.

"POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI. Schizoid na ogół nie uważa się za gorszego od innych. Ktoś z osobowością unikającą sądzi lub obawia się, że jest nieudolny i ma niższą wartość od innych."

>>> To jest jakaś bajka opowiedziana przez osobę schizoidalną/subiektywna ocena: http://schizoids.fora.pl/dyskusje-ogolne...ca,49.html Prowadzi on bloga i rzeczywiście nigdzie nie narzeka na swój wygląd ba on się chwali że sypiał wiele razy z kobietami, które same chciały z nim uprawiać sex np. na studiach więc jak w takim przypadku może się uważać za gorszego od innych pod względem wyglądu ? Najgorsze jest to że ludzie nie pomyślą i powiedzą - skoro masz zaniżoną ocenę własnej wartości tzn. że nic ci nie jest tylko po prostu masz niską samoocenę. Tak jakby nie można było mieć jednego i drugiego jednocześnie. Dodam że mój ojciec jest ładny i w dzieciństwie był jeszcze ładniejszy. W moim przypadku jestem brzydki i pod wpływem wielu przykrych słów po prostu wiem że nie wyglądam najlepiej i w jakimś stopniu również z tego powodu boję się ludzi ale nie jest to pierwszoplanowy powód z resztą racjonalnie dawno się z wyglądem pogodziłem. Wcale nie uważam się za gorszego od innych a raczej za inteligentniejszego przynajmniej matematycznie. Osoba która to napisała też uważa że jest gorsza od innych i to skrajnie np. z polskiego, z komunikowania się - i to oznacza że nie ma osobowości schizoidalnej ? Sam sobie zaprzeczył. - Każdy człowiek ma jakieś mankamenty - jeden jest brzydki, drugi nie radzi sobie z komunikacją, inny z matematyką. Nie ma czegoś takiego jak ogólna niska samoocena - można po prostu podejść do jakiegoś mankamentu zbyt emocjonalnie, można zwracać na to zbyt dużą uwagę - w takim przypadku może to rzutować na ogólne funkcjonowanie - ale jeśli ktoś racjonalnie pogodził się ze wszystkim to nie ma mowy o niskiej samoocenie która jest powodem - oczywiście pozostaje jakieś drobne zakłopotanie wśród ludzi ale to już nie powoduje tego co było przedtem czyli jakaś panika, lęk, stres. Teraz ja mam już gdzieś to jak wyglądam i normalnie patrzę się ludziom w oczy, ale przypomnę to nie jest źródło problemu. Ludzie lubią wrzucać kogoś tylko do jednego worka zapominając że można mieć kilka różnych rodzajów chorób jednocześnie - ot tak dla ułatwienia.

"BIERNOŚĆ - AKTYWNOŚĆ. Cechą osobowości schizoidalnej jest bierność, a osobowości unikającej aktywność. O schizoidzie powiemy raczej że nie robi niczego aby utrzymywać kontakty z ludźmi (bierność), natomiast o kimś z osobowością unikającą, że unika pewnych sytuacji społecznych (aktywność, wysiłek). Schizoid nie odczuwa żadnej przykrości z powodu braku kontaktu z ludźmi samym w sobie."

>>> Tutaj całkowicie bierność, brak chęci pielęgnowania znajomości, utrzymywania ich. Zrywanie kontaktów emocjonalnych. Bierność, myśli o ziemiance, o samotności w lesie byleby drugi człowiek nie podchodził na odległość bliższą niż 100 km. Autor bloga był bardzo długi czas na utrzymaniu rodziców tak jak ja teraz - czasami to nie jest tak że się kogoś potrzebuje, tzn. chce się relacji - ale to pewien układ racjonalny - ty mi dajesz dom, jedzenie ja tobie ponoszę wodę na działce, skoszę trawę, zrobię pizzę - to nie chęć bliskości a układ. I takich układów nie ma się jedynie z rodzicami. Jednak wiem po bratach że nie jestem taki jak oni, że oni cieszą się z ludźmi, chcą z nimi być, na siłę do nich lgną. U mnie całkowity brak zadowolenia bycia z ludźmi. Jakieś dziwne spięcia między mną a braćmi - nie trzeba nic mówić a i tak jak iskra działam, tak jakbym telepatycznie mówił - "trzymaj się ode mnie z daleka", jak byłem sam w dobudówce na końcu domu to potrafiłem być sam przez tygodnie i nikogo nie widzieć i czułem się wtedy bardzo komfortowo - fakt miałem komputer i programowałem, potrafiłem całą noc nie spać i programować - to złe dla mnie bo brak normalnego rytmu snu.

"WRAŻLIWOŚĆ. Osoba schizoidalna jest na ogół niewrażliwa na krytykę, natomiast ktoś z osobowością unikającą jest na nią bardzo wrażliwy. Wydaje mi się, że w pewnym stopniu można to powiązać z poczuciem własnej wartości, która u schizoida generalnie jest racjonalna, natomiast w przypadku osobowości unikającej niepewna i/lub zaniżona."

>>> Też bajka... Skoro ktoś z osobowością schizoidalną rzeczywiście jest taki obojętny, nie stresuje się, jest w pełni odporny na krytykę to czemu tak ciężko jest mu w życiu, w pracy ? Oczywiście choroba sama w sobie blokuje. Autor bloga nie ma żadnych problemów z samooceną i.in. bo jest ładny, ludzie tak czy siak mogą krytykować go jedynie za zbytni spokój więc nie wiem jak on może pisać o czymś o czym nie ma pojęcia - czyli o krytyce, mobbingu. Nie rozumiem dlaczego uważa on że schizoid jest racjonalny a unikowy już nie ? To kwestia racjonalnego podejścia do swojego wyglądu lub innego mankamentu, a racjonalizm nie jest dostępny jedynie schizoidowi ale każdemu człowiekowi... Być może schizoidzi to właśnie ludzie bardziej racjonalni niż emocjonalni i o to mu chodzi - jeśli tak to racjonalizm do mnie w 100% pasuje.
EDIT. Nie, jednak nie mam pewności, cofam te słowa.

Może spróbuj jeszcze raz się wybrać do psychiatry? Wyjaśnij dokładnie jak wygląda Twoja sytuacja, tak żeby miał pełen obraz.
vesanya napisał(a):EDIT. Nie, jednak nie mam pewności, cofam te słowa.
Może spróbuj jeszcze raz się wybrać do psychiatry? Wyjaśnij dokładnie jak wygląda Twoja sytuacja, tak żeby miał pełen obraz.

NA FORUM NIE DZIAŁA BBCODE ! ! !

Właśnie zapisałem się na studia OoO

Być może właśnie zrobiłaś ten sam błąd co sporo psychiatrów i.in. ludzi tzn. na podstawie jednego kilku zdań wyciągnęłaś wnioski, sam nie wiem co napisałaś :Stan - Uśmiecha się: Myśli powinny być jakąś wskazówką co do choroby a nie jej pełnym obrazem. Ja sam nie wiem co mi jest i większość psychiatrów też nie będzie wiedziała bo jest niewielu którzy w swej diagnozie opierają się na badaniach ciała (mózgu, uzębienia, krwi i.in.). Opierają swoje przypuszczenia"diagnozy" na tym co się mu powie (popularne w czasach gdy wojsko było obowiązkowe; wiem również z własnego doświadczenia). Jeszcze nie dawno była II wojna światowa - nie wierzę by z dnia na dzień ludzie zamienili się w pełni czułe, dobre anioły bo to się nie da dlatego nie ufam w żadne słowa ludzi którzy coś sobie o mnie myślą. Oczywiście nie mówię że każdy jest na siebie zły, ludzie lgną do ludzi ładnych i to im dają uśmiech, miłe słowa, zainteresowanie(i tu nawet nie chodzi o piękno twarzy a o twarz męską u mężczyzny i kobiecą u kobiety proporcjonalną np. bez odstających uszu, czy i.in. mankamentów widocznych gołym okiem) Oczywiście jeśli jest osoba np. z bardzo męską twarzą to np. odstające uszy nic nie zmienią i ludzie będą go szanować i lubić. google -> atrakcyjność twarzy. Moje pełne zaangażowanie w pracach z pełzło na niczym bo grupy mnie nie akceptowały stąd mobbing, wszystko mówiące uśmieszki. Proszę poczytać na temat ignorowania - bardzo wielu naukowców uważa że jest to dużo gorsze niż np. przemoc domowa (inni ludzie wyleczą traumę ładnej osoby bardzo szybko w pracy, w szkole, w bliskich relacjach) - osoba brzydka jest pozostawiona sama sobie bo nawet jeśli się będzie wysilać to będzie wydawała się śmieszna, i tu to samo co ignorowanie - głupi uśmieszek który mówi więcej niż milion słów. Nauka to jedyne uczciwe podejście (badania krwi, przepływu neuroprzekaźników i.in., budowa mózgu, badania pod kątem innym dolegliwości ciała. Aktualny stan może powodować rtęć w blombach lub mogą to być poszczepienne skutki uboczne. Nigdy się tego nie dowiemy bo stoją za tym interesy ludzi. No ok zgadzam się z tym że szczepienia dają o wiele więcej pożytku niż szkody dla ogólnej populacji ale nie mówi się w ogóle o skutkach ubocznych które są bardzo dotkliwe dla niektórych osób.

Podaję kilka przyczyn które mogą powodować takie stany, ale równie dobrze może to być po prostu choroba psychiczna, ile dzieci rodzi się widocznie niepełnosprawnych umysłowo czy fizycznie. Nie musi być nawet widoczne a np. są osoby z źle działającymi zastawkami serca od urodzenia lub i.in. I jak tu można kpić sobie z choroby jak to robi większość NLPowców czy psychoterapetów nastawionych na pieniądze ? Dla nich wszystko jest do wyleczenia i to kwestia czasu... A tymczasem biją dzwony prawdziwych naukowców że nie ma jeszcze ani jednego przypadku człowieka u którego można by było rzeczywiście stwierdzić że został wyleczony po psychoterapii (przeważnie na garnuszku państwa, którzy nie mają smykałki do biznesu mówią prawdę). No tak ale równocześnie powstają książki psychoterapeutów którzy na podstawie swoich doświadczeń wypisują że psychoterapia działa i ma się dobrze - czytywało się takie książki i autorzy wymienili swoje "metody badawcze" - pytali po kilku miesiącach latach czy się dobrze człowiek czuje, czyli po prostu mieli wypełnić testy... Naprawdę ? Pozdrawiam osoby które wierzą w takie bzdety. Nie wierzą ? Wiedzą że tak jest ? Tym bardziej powodzenia.

Ja mam swoją teorię: jest to biznes który gdzieś ma ludzi chorych. Psychoterapia nie pomaga. Jedynie osoby które przyjmowały w tym czasie chemię farmaceutyczną zauważyły poprawę. Przyjmowane chemie farmaceutyczne zostają z naszym organizmem do końca życia - organizm nie potrafi usunąć tego co się skumulowało np. w mózgu. Chemia farmaceutyczna działa nawet po tym jak się ją odstawi do końca życia. Psychoterapeuci/psychiatrzy/koncerny farmaceutyczne wzajemnie wspierają swój biznes. Chemia farmaceutyczna daje więcej szkód niż pożytku dla organizmu - niszczy zdrowie - proszę poczytać o skutkach ubocznych najmniej szkodliwej chemii farmaceutycznej którą dostanie się u psychiatry. (koncerny farmaceutyczne dobrze wiedzą jak nazwać chemię by się sprzedawała: lek lub środek farmaceutyczny oba kojarzą się dobrze, niestety prawdziwa nazwa to chemia farmaceutyczna która nie kojarzy się już tak dobrze a odzwierciedla rzeczywistość)

W moim przypadku brałem jedynie tydzień chemię farmaceutyczną Asertin dwa lata temu. Do dziś moja świadomość jest zaburzona, patrzę na świat inaczej niż wtedy (nie nie poprawiło to mojego funkcjonowania a zaburzyło świadomość) jakbym był w jakiejś grze, przez mgłę. Do tego od tamtego czasu mam dziwny posmak w ustach którego przed tym nie było i tak od dwóch lat... No tak ale kto będzie o tym pisał ? Lepiej mówić że organizm się przyzwyczaja i podawać im następną chemię by stwierdzić że osoba wyzdrowiała dzięki psychoterapii - a tak naprawdę przez chemię farmaceutyczną jest bardziej podatna na manipulacje, zaburzony został jej układ emocjonalny toteż nie potrafi się stresować, zaburzona została świadomość i.in.


"byłby najlepszym kompanem, gdyby nie to że zawsze mówi prawdę"
"czasami, by poznać prawdę, należy szeroko otworzyć oczy i zakryć uszy"
"dobrze, że prawdę w bawełnę obwijają, bo się tak łatwo nie stłucze"
"prawda rodzi nienawiść, ustępliwość przyjaciół"
"gorzkie prawdy z trudem się połyka, ale za to później korzystniej się odbijają"
"przemilczenie nie jest kłamstwem, tylko nie wypowiedzianą prawdą"
"kłamstwo o wiele częściej wydaje się wiarygodne, niż prawda"
"człowiek jest najmniej sobą, gdy przemawia we własnym imieniu. Daj mu maskę, a powie ci prawdę."


google -> 6-latka popłakała się po tym, co jej zrobili
Takich eksperymentów jest mnóstwo, równie dobrze można by było podstawić dziewczynkę ładną i brzydką - no tak brzydka będzie miała traumę do końca życia i nikt jej nie zdoła pocieszyć... Toż to zbyt prawdziwe i złe by było w oczach ludzi którzy i tak takie brzydkie dziewczynki traktują jak powietrze lub zło... Zatkaj uszy i otwórz oczy wtedy ujrzysz prawdę. Wszelka "pomoc" to pranie mózgu (jak jest w stanie łyknąć manipulację bez chemii to wtedy psychomanipulacja "działa" - w oczach psychosapiensa jeśli nie to podaje się zaburzające myślenie chemie farmaceutyczne). I tak jeśli ktoś ulegnie po kilku miesiącach brania chemii to będzie oznaczało że został "wyleczony" jeśli dalej się będzie upierał przy swoim to będzie się go truło różnymi chemiami byle by zaburzyć myślenie osoby manipulowanej przez psychosapiensa.
Ciekawa lektura.
Na początku muszę powiedzieć, że z twoich wypowiedzi wynika, że masz bardzo analityczny umysł i potrafisz na wszystko podać dobry argument.
Zauważyłam też, że w swoich wypowiedziach bardzo ograniczasz warstwę emocjonalną. Myślę, że powinieneś rozważyć obie opcje i żeby to z tobą rozważyła jakaś doświadczona osoba w tym polu(np. lekarz psychiatra). Ważne, żebyś ty też poczuł, że to schorzenie cię dotyczy i należy pamiętać, że diagnoza jest tylko wskazówką w procesie leczenia. Psycholog czy psychiatra powinni stale kontrolować to w jakim kierunku rozwija się zaburzenie osobowości. Potrzeba kilku lekarzy, żeby coś stwierdzić, toteż powinieneś iść po poradę do innych placówek(jeśli masz pieniądze i czas oczywiście). Jak sam stwierdziłeś ważne są nauki ścisłe(materialny dowód), żeby stwierdzić dane zaburzenie, ale nie przeceniajmy tego. Psychologia człowieka jest tak złożona, że nie jeszcze naukowcy nie zbudowali jednoznacznych metod diagnostycznych, żeby je zdeterminować. Dla świata nauki dużo procesów zachodzących w mózgu(np. hormonalnych) jest wciąż zagadką, a trzeba jednak leczyć ludzi, więc wymyślają metody z dominującą stroną empiryczną. Chciałabym ci przypomnieć, że na farmakoterapię pacjent musi wyrazić własną wolę(no chyba, że zagraża to w jakiś sposób jego zdrowiu bądź zdrowiu innych - wtedy w takich ekstremalnych warunkach podejmuje się takie leczenie wbrew woli pacjenta, jeśli nie ma innego wyjścia). Jak występują jakieś niepożądane objawy to trzeba, albo przerwać leczenie, albo skonsultować z lekarzem(stopniowe) odstawienie leku.

Przechodząc do tych nieuleczalnych chorób i niemożliwych skrajnych zmian charakteru. Przywołałeś tu osoby niepełnosprawne. Tak się śmiesznie składa, ze ja takową jestem. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Muszę ci powiedzieć, że przez uszkodzenia w mózgu i zmiany w układzie kostnym i mięśniowym lekarze nie dawali mi większych szans na jakąkolwiek większą poprawę, i co teraz? Udało mi się to do takiego stopnia wypracować, że większość ludzi tego w ogóle nie zauważa. Co do przywołanego przez ciebie przykładu osób żyjących w czasie IIWŚ - ludzie zawsze maja różną mieszankę w sobie "dobra i zła". To, które z nich się ujawni jako dominujące w danym momencie zależy całkowicie od środowiska w jakim przebywamy. Tak działa zasada dostosowania do warunków społecznych, czyli w taki sposób zwiększamy swoje szanse na przetrwanie. Czemu akurat te myśli rozwijam? Zakładając twoją tezę, że chorób psychicznych nie da się w 100% wyleczyć i takie sztuczne statystyki tworzą konowały, które zarabiają sobie na dyplom, to ludzie szybko powinni stać się podejrzliwi wobec specjalistów. Jednak specjaliści nie obiecują żadnych zmian i nie ustalają daty co do dnia i godziny, kiedy taka całkowita zmiana nastąpi. Za to proponują pomoc w dostosowaniu się do norm społecznych - człowiek jest istotą społeczną i taka postawa jest konieczna do przeżycia. Te przykłady przywołane przez ciebie pokazują, ze na tym leczenie polega - na jak największym przystosowaniu, co nie musi się równać "wyleczeniu". W dużej mierze psychoterapeuci uczą na zakładać "maski" i to od nas zależy czy zgodzimy się identyfikować z takową formą przystosowania do życia społecznego.( w dużym uogólnieniu mam tu na myśli zaburzenia osobowości, o innych zaburzeniach psychologicznych nie wypowiem się na razie, bo to by zajęło dużo miejsca). Zadałeś też pytanie czemu osoby, których nie obchodzi jak ich odbiorą inni(osobowość schizoidalna) mają problemy w pracy. Myślę, ze to polega na tym, że ludzie oczekują od nich reakcji emocjonalnej, bo mają zakodowane genetycznie odbieranie bodźców niewerbalnych i werbalnych jako możliwość wykrycia zagrożenia. Niemożliwość wykrycia zagrożenia=duże ryzyko zagrożenia dla takiej osoby. Co do reagowania na wygląd zewnętrzny osoby to jest podobnie - homo sapiens w dużej mierze bazuje swoje sądy na oczekiwaniach. Więc ubiór czy schludność to też wyżej omawiane przeze mnie wymaganie społeczne. Jednak ludzie wraz z doświadczeniem uczą się, ze pozory mogą mylić.

Według mnie tylko jak ci jest niewygodnie w obecnej sytuacji życiowej, powinieneś zgłaszać się po pomoc psychologiczną - w przeciwnym wypadku przyniesie to odwrotny skutek. No i ważne jest też wyrażenie chęci zmiany i chęć do stworzenia jakiejś więzi z resztą społeczeństwa. Czasami trzeba pozwolić sobą manipulować, żeby coś osiągnąć, lecz też trzeba być świadomym konsekwencji. Takie myślenie może sprawiać trudności osobom, które za wszelką cenę dystansują się emocjonalnie po to, aby bronić własne "ja", ale na tym polega "modelowe" szczęśliwe życie w społeczeństwie, że czasami trzeba dać lub poświęcić cząstkę siebie, żeby coś zyskać(otworzyć się w jakiś sposób).

Z góry przepraszam też za ewentualne błędy(czy to logiczne czy składniowe), jestem zmęczona do kilku dniach ciężkim egzaminem i próbami wyjścia do ludzi. Także zachęcam cię do dyskusji :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
KA_☕☕☕_WA napisał(a):Tak działa zasada dostosowania do warunków społecznych, czyli w taki sposób zwiększamy swoje szanse na przetrwanie. Czemu akurat te myśli rozwijam? Zakładając twoją tezę, że chorób psychicznych nie da się w 100% wyleczyć i takie sztuczne statystyki tworzą konowały, które zarabiają sobie na dyplom, to ludzie szybko powinni stać się podejrzliwi wobec specjalistów. Jednak specjaliści nie obiecują żadnych zmian i nie ustalają daty co do dnia i godziny, kiedy taka całkowita zmiana nastąpi. Za to proponują pomoc w dostosowaniu się do norm społecznych - człowiek jest istotą społeczną i taka postawa jest konieczna do przeżycia. Te przykłady przywołane przez ciebie pokazują, ze na tym leczenie polega - na jak największym przystosowaniu, co nie musi się równać "wyleczeniu".

Zobaczmy, co my tu mamy?
Pacjent wie, że leki są w sumie szkodliwe, bo mają grozne skutki uboczne, jednak dobrowolnie decyduje się je jeść. Lekarz również wie, że są szkodliwe. Oprócz tego na pewno wie o wiele więcej, jednak również dobrowolnie decyduje się podawać je.
Tak się tylko zastanawiam, co tutaj zaszło, że tak to wygląda.
Dostosowanie się do norm społecznych? A co to za normy ja się pytam?
iLLusory napisał(a):Zobaczmy, co my tu mamy?
Pacjent wie, że leki są w sumie szkodliwe, bo mają grozne skutki uboczne, jednak dobrowolnie decyduje się je jeść. Lekarz również wie, że są szkodliwe. Oprócz tego na pewno wie o wiele więcej, jednak również dobrowolnie decyduje się podawać je.
Tak się tylko zastanawiam, co tutaj zaszło, że tak to wygląda.
Dostosowanie się do norm społecznych? A co to za normy ja się pytam?

Czasami cel uświęca środki. Przykładowo sytuacja: są na przykład takie tabletki na choroby serca mogą pobudzać refluks i pogłębiać problemy z wrzodami żołądka, lecz niwelują zagrożenie zawału serca. Inny lek, który lekarz może przypisać powoduje zaś mocny kaszel, który utrudnia codzienne funkcjonowanie. Robi się wtedy bilans zysków i strat.
Analogicznie leki z serotoniną mogą powodować zaburzenia snu lub nadpobudliwość układu nerwowego, ale niweluje procesy, które prowadzą do zachowań obsesyjno-kompulsywnych i niweluje w pewnym stopniu poczucie fobii. Można też przepisać leki obniżające dopaminę, ale te działają na podwyższenie poziomu prolaktyny, co prowadzi do dysproporcji hormonalnej, która może skutkować otyłością. Równie dobrze mogą nie powodować żadnych skutków ubocznych. To wszystko zależy od predyspozycji pacjenta i od tego ile czasu chce się mu zażywać leki metodą prób i błędów. Podsumowując: Trzeba być świadomym zagrożeń i jednak wybierać mniejsze zło lub nie podejmować leczenia w ogóle jak coś pacjenta niepokoi.

Co do norm społecznych to opisałam przykłady w moim poprzednim poście na przykład: stosownym reagowaniem emocjonalnym do danej sytuacji(łączy się to z psychologicznym uwarunkowaniem przetwarzania bodźców społecznych, co wiąże się dla przykładu z odebraniem intencji), umiejętność prowadzenia koniecznych interakcji w ważnych sprawach(np. załatwianie spraw urzędowych), czy zachowywanie się w sposób adekwatny do sytuacji i powszechnie przyjęty przez dane społeczeństwo(odchyłem od normy byłoby na przykład śmianie się na pogrzebie, albo przyjście całkowicie nago na spotkanie z prezydentem państwa). Niedostosowanie się do tych niepisanych zasad grozi odrzuceniem jednostki przez ogół. Nie piszę tu, że trzeba spełniać wszystkie kryteria i na dodatek na jak najwyższym poziomie. Z takich różnych predyspozycji do życia społecznego rodzą się różne charaktery, które się uzupełniają, tylko, żeby zaistnieć trzeba najpierw coś zaoferować od siebie. Poprawą naszych kompetencji socjalnych zajmują się specjaliści tacy jak psychoterapeuci, ale tylko gdy wyrazimy na to chęci i gotowość.
KA_☕☕☕_WA napisał(a):
iLLusory napisał(a):Zobaczmy, co my tu mamy?
Pacjent wie, że leki są w sumie szkodliwe, bo mają grozne skutki uboczne, jednak dobrowolnie decyduje się je jeść. Lekarz również wie, że są szkodliwe. Oprócz tego na pewno wie o wiele więcej, jednak również dobrowolnie decyduje się podawać je.
Tak się tylko zastanawiam, co tutaj zaszło, że tak to wygląda.
Dostosowanie się do norm społecznych? A co to za normy ja się pytam?

Czasami cel uświęca środki. Przykładowo sytuacja: są na przykład takie tabletki na choroby serca mogą pobudzać refluks i pogłębiać problemy z wrzodami żołądka, lecz niwelują zagrożenie zawału serca. Inny lek, który lekarz może przypisać powoduje zaś mocny kaszel, który utrudnia codzienne funkcjonowanie. Robi się wtedy bilans zysków i strat.
Analogicznie leki z serotoniną mogą powodować zaburzenia snu lub nadpobudliwość układu nerwowego, ale niweluje procesy, które prowadzą do zachowań obsesyjno-kompulsywnych i niweluje w pewnym stopniu poczucie fobii. Można też przepisać leki obniżające dopaminę, ale te działają na podwyższenie poziomu prolaktyny, co prowadzi do dysproporcji hormonalnej, która może skutkować otyłością. Równie dobrze mogą nie powodować żadnych skutków ubocznych. To wszystko zależy od predyspozycji pacjenta i od tego ile czasu chce się mu zażywać leki metodą prób i błędów. Podsumowując: Trzeba być świadomym zagrożeń i jednak wybierać mniejsze zło lub nie podejmować leczenia w ogóle jak coś pacjenta niepokoi.

Co do norm społecznych to opisałam przykłady w moim poprzednim poście na przykład: stosownym reagowaniem emocjonalnym do danej sytuacji(łączy się to z psychologicznym uwarunkowaniem przetwarzania bodźców społecznych, co wiąże się dla przykładu z odebraniem intencji), umiejętność prowadzenia koniecznych interakcji w ważnych sprawach(np. załatwianie spraw urzędowych), czy zachowywanie się w sposób adekwatny do sytuacji i powszechnie przyjęty przez dane społeczeństwo(odchyłem od normy byłoby na przykład śmianie się na pogrzebie, albo przyjście całkowicie nago na spotkanie z prezydentem państwa). Niedostosowanie się do tych niepisanych zasad grozi odrzuceniem jednostki przez ogół. Nie piszę tu, że trzeba spełniać wszystkie kryteria i na dodatek na jak najwyższym poziomie. Z takich różnych predyspozycji do życia społecznego rodzą się różne charaktery, które się uzupełniają, tylko, żeby zaistnieć trzeba najpierw coś zaoferować od siebie. Poprawą naszych kompetencji socjalnych zajmują się specjaliści tacy jak psychoterapeuci, ale tylko gdy wyrazimy na to chęci i gotowość.

Nie dla każdego chcieć to móc. Niektórzy nie są podatni na manipulacje, psychomanipulacje, dla nie których to syzyfowa praca, bolesna. Nie można być świadomym podświadomości i nie można jej zmienić, każda sytuacja w życiu pozostawia ślady w mózgu które są nieodwracalne wbrew wielu psychobiznesowym sztuczkom manipualcyjnym. Polecam najpierw wcielić się w życie schizofrenika a później mówić że to kwestia chęci.
Zgadzam się. Nie wszyscy są podatni na psychomanipulacje, co nie oznacza, że świadomie nie można jej się poddać. Dla ludzi, którzy wszystko racjonalizują może to być bardzo abstrakcyjne, ale da się. W pewnym sensie można być świadomym podświadomości, szczególnie, gdy zauważasz jakie impulsy przekazuje do świadomości. Chciałabym wiedzieć co uznajesz za podświadomość: tę podświadomość z teorii Freuda czy Pierre'a Janeta? Ułatwiło by to mi zrozumienie tego o czym myślisz. Moim zdaniem ślady w mózgu, które nie są odwracalne można nadpisać, albo inne części tego potężnego systemu neuronów mogą przechwycić takowe wiadomości i wtedy da się lepiej nad nimi pracować. Tak jak na miejscu spalonego domu można podstawić drugi inny(nawet jak grunt będzie grząski lub ziemia będzie jałowa) - który będzie bardziej odporny na czynniki, które zdecydowały o jego zniszczeniu. Nie oznacza to, że zawsze będzie on tak świetny jak ten przed nieszczęśliwym wypadkiem.
Niestety nie wiem jak to jest być schizofrenikiem. Napisałeś jednak, że dla niektórych to syzyfowa praca - nie od razu widać efekty i możliwe, że zmiana nie zrealizuje się w stu procentach, jednak będzie to zmiana. Zachęcam cię jednak do szukania pomocy u jakiejś osoby, którą darzysz zaufaniem. :Stan - Uśmiecha się: