tak się zastanawiam czy macie kogoś, czy żyjecie sami ? i czy zawsze tak było (tzn nigdy w życiu nie mieliście chłopaka/ dziewczyny) ? no a jeśli już jest ta druga osoba, to czy to jest ktoś, kto wie o waszej fobii i możecie z nim/nią o tym szczerze rozmawiać?
ja miałam chłopaka, któremu powiedziałam, co ze mną nie tak. to była pierwsza moja miłość i chociaż jestem młodziutka, to na dzień dzisiejszy myślę, że ostatnia. kochałam go jak nikogo na świecie, może dlatego był pierwszą osobą, która wiedziała o fobii (kolejnymi i ostatnimi były tylko mama i lekarka). niestety, zranił mnie i zostawił. płakałam dużo i długo (zdecydowanie za długo), ale od jakiegoś czasu już lepiej się czuję. i teraz chciałabym bardzo, bardzo poznać kogoś. wręcz marzę o tym
wiem, że na taką szczerość się już nie zdobędę, ale nie o to chodzi. po prostu fajnie jest się czasem do kogoś przytulić, kiedy boli
przepraszam, że tak piszę, ale jakoś mi się zebrało na smutne wspomnienia
Jestem sam.
Niby miałem.
Nie wiedzieć o lękach mogłaby taka osoba, tylko wtedy gdybym ja o nich nie wiedział. Mimo, że mam przykre doświadczenia z mówieniem o sobie zbyt dużo.
Michał napisał(a):Nie wiedzieś o lękach mogłaby taka osoba, tylko wtedy gdybym ja o nich nie wiedział.
widzisz, u mnie to jest tak, że ja swoje lęki ukrywam jak tylko mogę i kiedy tylko się da unikam sytuacji, których się boję, bez względu na konsekwencje. i staram się być "normalna" na tyle, na ile to możliwe. a poza tym, zdrowi ludzie w moim wieku nie wiedzą, co to fobia społeczna, więc nawet jak widzą, że się trzęsę czy coś, to się zastanawiają tylko o co kaman. a powiedzieć komuś wprost "jestem chora" to troszeczkę co innego. poza tym, ja z moim chłopakiem widywałam się rzadko, mniej więcej raz na miesiąc i bywaliśmy raczej sam na sam, a nie w towarzystwie, a jego nie bałam się w ogóle (czy to miłość tak działa?), więc to chyba nie jest takie niezwykłe, że ktoś może tego nie zauważyć
Oj...SinVida mam tak samo, zawsze staralam sie unikac sytuacji w których mogłoby się okazac co mi jest naprawde...
Odkad pamietam unikalam wszystkich ktorzy wydawali mi sie interesujacy, 'bo ja na pewno dla nich nie bede wystarczajaco fajna". Tak bylo przez cale liceum. Odkad zaczelam studia, zaczelam chodzic na imprezy, na ktorych zawsze ktos sie mna zainteresowal...Chdzilam na kilka randek a potem zrywalam znajomosc bo zawsze wydawalo mi sie ze to nie to. Nie wiem na ile to byla prawda a na ile bałam sie zblizac do tych facetow (to wyamagaloby spedzania z nimi sporo czasu )..... po 3 latach takiego randkowania bez emocji, poznalam chlopca (niestety okazal sie byc chlopcem a nie mezczyzna) z ktorym moglam spedzac godziny i totalnie zapomniec o lęku (moze potrzebowalam takiego uczucia ale faktem jest ze dla mnie to bylo cos nowego). Nie powiedzialam mu o fobii, wlasciwie od maja dzieki niemu nie pamietalam o niej sama...Ale jak juz wspomnialam okazal sie nie byc zbyt dojrzalym emocjonalnie i wstyd mi ale ja dorosla baba ryczalam przez niego caly sierpien (byl za granica, obiecal sie odezwac i nie odezwal sie, potem nie odezwal sie nawet jak juz wrocil,nie odpowiedzial nawet na smsy... spotkalam go przypadkiem...byl zdziwiony ze "az tak sie zaangazowalam...." <przepraszam, strasznie mnie to dusi, musze to z siebie wyrzucac przy nadarzajacej sie okazji>Hmmm...Tak wiec nie mam szczescia w milosci, w duzej mierze to wina lęków, ale widac sa takie stany emocjonalne, które leczą z fobii...I dla mnie to prawdziwe swiatelko w tunelu
Poza tym spotkalam w zyciu 2 chłopców, ktorych traktowałam jak dobrych kumpli (wiec chcąc nie chcąc wiele razy ukazywałam im swoje fobiczne oblicze) i oni zaakceptowali mnie taką i wiem ze chcieli stworzyc ze mna zwiazek (niestety, serce nie sluga...
)wiec...wierze ze fobia sama w sobie nie skazuje nas na samotnosc! o!
Koniec wywodu
Tja, ja mam faceta, jestem z nim od 4 lat, z dość dłuuugą przerwą w trakcie
on wie, że nie lubię chodzić po barach itd, ale nie wydaje mi się, żeby to rozumiał, bo często się za mnie o to obrażał. Ostatnio przystopował. Ale to nieważne, bo jestem pewna, że z nim całe życie nie będę.
Chciałabym poznać kogoś, przy kim zapomnę o fobii. Ostatnio z pewnym kolegą świetnie mi się rozmawiało, ale on nie jest typem faceta dla mnie
Ogólnie myślę, że jestem otwarta na nowe znajomości i na pewno, kiedy poznam kogoś odpowiedniego powiem mu o moich problemach, bo nie ma co tego ukrywać i narażać się na stres, lepiej, żeby druga osoba wiedziała.
Miałam i mam jednego faceta w życiu. Jakiś czas temu bardzo mnie zranił, rozstaliśmy się, ale teraz próbujemy od nowa coś zbudować razem. On wie o mojej fobii, depresji i wszystkich schizach. Zresztą jak ktoś czytał mój wywód o tym jak się poznaliśmy to wie, że inaczej być nie mogło
Juz pomijając fobię to inne moje schizy odbiły się na nim dosyć mocno, nieraz na niego nawrzeszczałam, raz go nawet uderzyłam, czego bardzo żałuje
Ale podziwiam go że się nie zraził tym. Dlatego między innymi wybaczyłam mu ten kryzys jaki miał niedawno.
Zresztą mocno wątpię żebym poznała osobe, której bym tak bardzo zaufała, której powiedziałabym wszystko tak jak jemu. Tylko przy nim czuję się w 100% swobodnie, tylko jego się nie boję... Bardzo bym się bała powiedzieć o tych moich chorobach jakiemuś nowo poznanemu kolesiowi, jestem pewna że by nie zrozumiał. Zresztą on też ma swoje problemy z psychika (nie takie jak ja, ale jednak) i pewną chorobę fizyczną, której się wstydzi i o której nikomu nie mówi. A mi powiedział.
Ogólnie jestem przeciwnikiem ukrywania takich rzeczy przed partnerem. Jeśli ma nas kochać takimi jakimi jesteśmy to musi nas znać
I albo akceptuje albo do widzenia.
Jestem sam jak palec, a okazje do "chodzenia", których było kilka, zawsze marnowałem, ale nie żałuję za bardzo, bo teraz pewnie i tak znów byłbym sam. Wątpię czy jeszcze poznam w realu jakąś mądra i ładną dziewuchę, bo siedzę w domu i czekam nie wiadomo na co
Zresztą która mnie zechce...
Antyk, lepiej szukać za młodu, potem wszyscy są zajęci. Rusz dupę na łowy. W parku zaczep, sam na sam. Coś chyba muszę opowiedzieć tą moją historię.
Michał, powiedz mi która laska poleci na takiego brzydala jak ja?
Nawet nie ma co zaczepiać lasek w parkach i innych miejscach, bo mnie jeszcze oskarżą o próbę gwałtu, czy coś i mi się oberwie...
Wiesz, kobiety tak trochę mniej zwracają uwagą na urodę faceta, a czasem się można nieźle zdziwić. Jak grzecznie zagadasz, to żadna Ci nic nie zrobi. Chociaż sam ostatnio tego nie praktykuję, a Ci doradzam.
ops:
Antyku, kazdy fobik ma zanizoną samoocene...pewnie przesadzasz...
a moze jakis portal internetowy..hm..jak zrobisz dobre wrazenie na pannie to wyglad rzeczywiscie jest potem na drugim miejscu... Oj ilez to razy stwierdzalam ze zdziwieniem ze "ten to ma jednak bardzo fajne oczy" albo "on ma swietny profil" dopiero po blizszym poznaniu, paru rozmowach itp
jak juz sie spodoba wnetrze to i wyglad staje sie jakis bardziej przyjazny
Antyk, na pewą są na świecie panny, dla których nie jesteś brzydki
A jeśli się nadal upierasz to może powiem Ci, że ja jak pierwszy raz zobaczyłam zdjęcie swojego faceta to pierwsza myśl: "ładny to on nie jest...". Ale go nie skreśliłam, gadaliśmy dalej, a teraz nie mogę oczu oderwać od jego pięknej buziuni
Ja wiem, że nie dla wszystkich jestem brzydki, ale te kobiety to niestety mniejszość
No to teraz kwestia trafienia na taką
No właśnie, trzeba trafić, tylko jak? Ja siedzę ciągle w domu, a nawet gdybym wychodził, to fobia i tak mi przeszkodzi w poszukiwaniach, a potem w poznaniu kogoś upatrzonego
Może spróbuj przez neta? Ja też sobie za bardzo nie wyobrażam podejść do jakiegoś ładnego faceta i zagadać. Ja nawet się wstydze zagadać do tych, którzy mi się nie podobają
Przez internet to ja szukam nie od dziś, bez rezultatów póki co
antyk napisał(a):No właśnie, trzeba trafić, tylko jak? Ja siedzę ciągle w domu, a nawet gdybym wychodził, to fobia i tak mi przeszkodzi w poszukiwaniach, a potem w poznaniu kogoś upatrzonego
Antyk... ja na Twoim miejscu poszłabym na dyskotekę, upila się troszeczkę, a później to już nie ma hamulców, żeby zagadać
struś napisał(a):Antyk, na pewą są na świecie panny, dla których nie jesteś brzydki A jeśli się nadal upierasz to może powiem Ci, że ja jak pierwszy raz zobaczyłam zdjęcie swojego faceta to pierwsza myśl: "ładny to on nie jest...". Ale go nie skreśliłam, gadaliśmy dalej, a teraz nie mogę oczu oderwać od jego pięknej buziuni
Buhahaha... miałam dokladnie to samo
Moja pierwsza myśl na widok tej osoby: "Boże tylko nie to
", a mimo to związek trwał 2 lata i gdyby nie było problemów, to nawet spędziłabym życie z tą osobą.
Więc wygląd naprawdę nie ma znaczenia.
Nie lubię dyskotek, nie lubię tłumów, nawet gdy jestem nawalony jak stodoła
Wczoraj rozmawiałem na trzeźwo z jakąś panienką, a raczej tłumaczyłem jej jak znaleźć pewien sklep, bo mnie o to zapytała. I powiem, że nie trząsłem się ze strachu i normalnie jej wszystko wytłumaczyłem, może dlatego, że podeszła do mnie znienacka i nie miałem czasu by zacząć się bać
Gdybym jeszcze potrafił spojrzeć jej w oczy zamiast mówić do niej i gapić się gdzie indziej
A ja mam taką radę, bo mi też alkohol i dyskoteki nie pomagają, żeby się przełamywać, podchodzić do panny i ćwiczyć na żywca, jak będzie sama to i wstyd mniejszy.
edit:
do poniżej:
Ale teoretycznie powinno być coraz lżej.