PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Obawy w związku
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Mam 23 lata i po raz pierwszy w życiu mam chłopaka (od 8 miesięcy).Super, że komuś na mnie zależy, że jestem w końcu dla kogoś ważna.On jest sensem mego życia.Jest dla mnie wsparciem i wiem, że dzięki niemu, moje życie będzie jakoś wyglądało.Ale oprócz szczęścia mam też powody do zmartwień.On ma dwóch starszych braci.Obaj na stałe mieszkają w Anglii.Z jednej strony to dobrze, bo nie będę musiała ich często widywać i się stresować, ale z drugiej, przez to nie przyzwyczaję się do ich obecności.Nie ułatwia fakt, że są sporo starsi (10 i 11 lat), mają swoje rodziny, a jeden ma dwójkę dzieci, a ja+dzieci to już w ogóle masakra..
Wiem, że będę ich unikać za wszelką cenę, ale na dłuższą metę tak się nie da.W końcu to najbliższa rodzina chłopaka, a kiedyś może i moja .Oprócz nich są jeszcze jego kuzyni, ciotki, wujkowie.Mimo, że ja mam liczną rodzinę, utrzymuję kontakt tylko z kilkoma osobami.Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie będzie jego pół rodziny.Za duży stres.Ale tego nie uniknę :-(
Poza tym są jeszcze jego znajomi.Większość ma dziewczyny, niektórzy już dzieci.Czuję się beznadziejnie na wszelakich spotkaniach towarzyskich.Nic nie mówię i tylko głupio się uśmiecham.Czuję się jak idiotka.Czuję się też gorsza, przez to, że urodą nie grzeszę, a inni z reguły tak.Zawsze takie spotkania skutkują moim załamaniem.
Chciałabym nie musieć się z nikim spotykać.Ale wiem, że to niemożliwe.Nie będę do końca życia szukać wymówek, bo to nie przejdzie.A jak będę wszystkich unikać, to potem będzie jeszcze gorzej.Z resztą co pomyślą jego rodzina, znajomi :-(
Czasem myślę, że może byłoby lepiej się rozstać, on nie musiałby marnować życia ze mną, a ja uniknęłabym tylu stresowych sytuacji.Kocham go, ale wspólna przyszłość mnie przeraża :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Nie stresuj sie tym co bd kiedys bo sie depresji nabawisz . A co do spotkan to mu wytlumacz ze nie masz ochoty spotykac sie z jego znajomymi napewno to zrozumie
Przede wszystkim pamiętaj o tym, że to on Ciebie kocha. Nie jego znajomi, jego rodzina, on. Nie musisz się przejmować tym, czy dobrze przy nich wypadniesz, czy Cię zaakceptują. Bo to on Ciebie wybrał i dla niego jesteś najkochańszą osobą.
Skoro jesteście razem, to on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jaki masz charakter i czego się obawiasz. więc na pewno nie będzie próbował Cię rzucić na głęboką wodę, tylko, ewentualnie, małymi kroczkami oswajał ze swoją rodziną. Izolacja nie jest do końca dobra, rodzina na pewno chciałaby poznać jego dziewczynę, skoro mają dobry kontakt. Zwłaszcza, że z Twojego posta wynika, że bardzo przyszłościowo oceniasz ten związek. Ale nie musisz przecież być najlepszą przyjaciółką całej rodziny!

"Czasem myślę, że może byłoby lepiej się rozstać, on nie musiałby marnować życia ze mną"
Skoro jesteście razem, to on widzi to zupełnie inaczej. Raczej marnowanie życia kojarzyłoby mu się z brakiem Ciebie, a udane życie z Twoją obecnością.
"Nie musisz się przejmować tym, czy dobrze przy nich wypadniesz, czy Cię zaakceptują "
No właśnie problem w tym, że ja za bardzo się przejmuję opinią innych i to nie będzie łatwo zmienić..

"Skoro jesteście razem, to on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jaki masz charakter i czego się obawiasz"
Tylko że on myśli, że to jest nieśmiałość, a nie poważniejsza sprawa.Wiem muszę mu powiedzieć o fobii, ale boję się, że nie zrozumie (jak z resztą wszyscy w moim otoczeniu).Pewnie będzie mówił coś w stylu, oni nie gryzą i tyle.

" Izolacja nie jest do końca dobra, rodzina na pewno chciałaby poznać jego dziewczynę, skoro mają dobry kontakt."
Wiem, że nie jest dobra, ale nic nie poradzę, że inni ludzie tak bardzo mnie stresują :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

"Skoro jesteście razem, to on widzi to zupełnie inaczej. Raczej marnowanie życia kojarzyłoby mu się z brakiem Ciebie, a udane życie z Twoją obecnością "
On też mi to mówił, ale ja już sama nie wiem.Jest tyle fajniejszych i przede wszystkich normalniejszych dziewczyn ode mnie :-(
nieszczęśliwa napisał(a):On też mi to mówił, ale ja już sama nie wiem.
Skoro tak mówił, to mu uwierz. Z tego co piszesz nie dał Ci żadnych powodów do tego, żebyś wątpiła w jego uczucia.
nieszczęśliwa napisał(a):Jest tyle fajniejszych i przede wszystkich normalniejszych dziewczyn ode mnie :-(
Wiem, że to trudne, ale nie porównuj się z innymi. On jest zakochany w Tobie i to się liczy. Ja przez takie myślenie unikam kontaktów z facetami, którzy mi się za bardzo podobają :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Z góry zakładam, że nic z tego nie wyjdzie, bo są na świecie fajniejsze dziewczyny i nie mam żadnych szans.
Hmmm, Ordo, dajesz takie rady, a sam ostatnio zmieniłeś awatar na taki krzyczący. A jeśli chodzi o autorkę, to nie ma ona pewności, że połączy swój życiorys z tymże chłopakiem, a już dzieli skórę na niedzwiedziu.
Cytat: A jeśli chodzi o autorkę, to nie ma ona pewności, że połączy swój życiorys z tymże chłopakiem, a już dzieli skórę na niedzwiedziu.
Idąc dalej tym porównaniem, mnie się wydaje, że jednak w przypadku kwestii tak ważnej jak funkcjonowanie z rodziną i znajomymi chłopaka, warto zastanowić się nad nią przed ostatecznym upolowaniem. Potem na poważniejszym etapie związku, w wyniku nieporozumień mogą być jakieś dramaty i inne historie, jeszcze bardziej przykre, niż gdyby obgadać to teraz.



Cytat:Tylko że on myśli, że to jest nieśmiałość, a nie poważniejsza sprawa.Wiem muszę mu powiedzieć o fobii, ale boję się, że nie zrozumie (jak z resztą wszyscy w moim otoczeniu).Pewnie będzie mówił coś w stylu, oni nie gryzą i tyle.
Musisz mu powiedzieć. Szczerość z osobą, którą się kocha, to konieczność. Zasłużył na to, by wiedzieć o tak istotnej kwestii, prawda? Zresztą, sama ze sobą poczujesz się bardziej fair, jeżeli wszystko będzie w pełni jasne. I nie przewiduj, co powie na to Twój chłopak. Przewidywano koniec świata ze 2648 razy i do tej pory go nie było, także ten... :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Życzę Ci powodzenia! Dużo siły, żeby to wszystko rozwiązać. Wierzę w Ciebie. Dasz radę. Kochasz go, więc motywację masz najlepszą w możliwych. :Stan - Uśmiecha się:
Cytat:A jeśli chodzi o autorkę, to nie ma ona pewności, że połączy swój życiorys z tymże chłopakiem, a już dzieli skórę na niedzwiedziu.
Fakt, nie mam 100% pewności, ale jest to bardzo prawdopodobne.

Cytat:Życzę Ci powodzenia! Dużo siły, żeby to wszystko rozwiązać. Wierzę w Ciebie. Dasz radę. Kochasz go, więc motywację masz najlepszą w możliwych.
To dobrze, że chociaż Ty we mnie wierzysz, bo ja sama już niekoniecznie :-)


Dziękuje wszystkim za odzew, wasze rady i wsparcie.Myślę, że bez porządnego lekarza się u mnie nie obejdzie.Za dużo jest we mnie lęku i złych emocji.
Autorko, niestety nie da się chyba uniknąć spotkań z rodziną chłopaka, z którym w perspektywie będziesz tworzyć związek. Wielu ludzi tego nienawidzi ja też.
Trzeba się jednak przemęczyć, nagrodą będą szczęśliwe chwilę z chłopakiem.
Życzę powodzenia dasz radę :Stan - Różne - Zaskoczony:k:
O łał, nieszczęśliwa, mam niemal taki sam sposób myślenia, jak ty. Przykro mi to stwierdzić ale dokładnie rozumiem jak się czujesz. (Zupełnie jakbym czytała siebie O_O) Mój związek jednak od samego początku był praktycznie małżeństwem aż po grób, przy czym jesteśmy razem już ponad 2 lata, jednak do tej pory myśli takie jak twoje nie pozwalają mi czuć tego poczucia bezpieczeństwa i samoakceptacji, jakie mieć powinnam. Nie pozwalają mi w pełni kochać i być kochaną.

Sama doświadczyłam dyskomfortu podczas spotkań z przyjaciółmi i rodziną mojego męża. Wielokrotnie pragnęłam się odizolować, ze wstydu za samą siebie i przekonania, że nie zostanę zaakceptowana przez innych, że będę porównywana do poprzednich dziewczyn mojego męża i innych kobiet. Wielokrotnie miałam myśli typu: "Dlaczego on wybrał mnie a nie kogoś innego?" albo że ja na niego nie zasługuję. Takimi myślami i wyznaniami wielokrotnie go raniłam, czego potem bardzo żałowałam, podczas gdy on kochał mnie mimo wszystko. Raniłam go ciągłym negatywnym nastawieniem do siebie, co dla niego oznaczało, ze nie akceptuję jego miłości, jego pozytywnej opinii o mnie. Dla mnie przez długi czas wszystko wydawało się tak sprzeczne, tak pozbawione logiki - bo jak to możliwe, że ktoś taki jak ja w ogóle zasługuje na miłość?

"Jest tyle fajniejszych i przede wszystkich normalniejszych dziewczyn ode mnie"
I to jest całkowita prawda! I te wszystkie "fajniejsze" dziewczyny zawsze gdzieś tam będą niedaleko, być może zdarzy się, że jedna z nich podda wasz związek próbie. Ale jeśli wasza miłość jest wystarczająco silna, nikt wam nie zagrozi.

Eh, miłość to bardzo dziwne i kompletnie nielogiczne zjawisko. Czasem zdaje się, że przysparza więcej problemów niż powodów do radości. Miłość to wyzwanie i czasem wręcz praca na to by żyć szczęśliwie razem. Dlatego postaraj się nie zamykać w sobie i nie izolować. Twój chłopak na pewno chciałby przedstawić cię jego rodzinie i znajomym, choćby dlatego, że jest dumny z tego, że cię ma :Stan - Uśmiecha się: Nie łam mu serca i zaufaj mu. Mów mu o swoich uczuciach i lękach, ale dawaj z siebie wszystko. Próbuj wyjść do ludzi i się przełamać. Mi powoli zaczyna się to udawać. Tobie też się uda.

(Zapomniałam wspomnieć, ale też mam 23 lata.)
1. Zapisz się na terapię behawioralno-poznawczą, żeby dowiedzieć się czemu siebie nie akceptujesz i uważasz, że nie zasługujesz na miłość. Znając powód łatwiej będzie przekonać samą siebie, że to w lwiej części stek bzdur i można cię akceptować.
2. Pisz dziennik, w którym rozpiszesz sobie KAŻDĄ sytuację, w której czujesz się beznadziejnie - co się wydarzyło, co wtedy pomyślałaś, jakie emocje czułaś. Czy sposób, w jaki interpretowałaś wtedy daną sytuację, miał jakieś solidne oparcie w rzeczywistości? Są duże szanse, że nie. Możesz zmienić to, jak interpretujesz różne sytuacje i czuć się lepiej sama ze sobą, przy tym mniej raniąc/odpychając innych.

Warto weryfikować swoje przekonania i myśli. A z myśli rodzą się zachowania, których potem często się żałuje.
Sama pracuję ciągle nad samokontrolą, ale ze świadomością jest już dużo lepiej.
Powodzenia :Stan - Uśmiecha się:
nieszczęśliwa napisał(a):"Skoro jesteście razem, to on widzi to zupełnie inaczej. Raczej marnowanie życia kojarzyłoby mu się z brakiem Ciebie, a udane życie z Twoją obecnością "
On też mi to mówił, ale ja już sama nie wiem.Jest tyle fajniejszych i przede wszystkich normalniejszych dziewczyn ode mnie :-(

Ja miałam chłopaka jak miałam 16 lat i właśnie przez takie moje myślenie wszystko się rozwaliło. nie polecam :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

pomyśl sobie tak, że to Ty nie wierzysz, bo masz fobię i niskie poczucie wartości, a nie że to jest prawda. Twoje myślenie jest zniekształcone fobią.
Aina napisał(a):Wielokrotnie miałam myśli typu: "Dlaczego on wybrał mnie a nie kogoś innego?" albo że ja na niego nie zasługuję. Takimi myślami i wyznaniami wielokrotnie go raniłam, czego potem bardzo żałowałam, podczas gdy on kochał mnie mimo wszystko. Raniłam go ciągłym negatywnym nastawieniem do siebie, co dla niego oznaczało, ze nie akceptuję jego miłości, jego pozytywnej opinii o mnie. Dla mnie przez długi czas wszystko wydawało się tak sprzeczne, tak pozbawione logiki - bo jak to możliwe, że ktoś taki jak ja w ogóle zasługuje na miłość?

To teraz jakbym ja czytała o sobie :Stan - Uśmiecha się: Kilku chłopaków w życiu miałam. Jak trafiałam na naprawdę porządnych, kochanych - to wciąż te myśli, że na nich nie zasługuję i robienie wszystkiego, by mnie zostawili, by samej utwierdzić się w przekonaniu, że jestem zerem i nie zasługuję na nic dobrego. Jednemu wielokrotnie mówiłam "spójrz na twoją koleżankę, jest taka fajna, miła, towarzyska- z nią byś stworzył lepszy związek" i.. stworzył :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Za to jak trafiałam na chamów, którzy mnie nie szanowali - to w takich związkach czułam się dobrze, bo czułam, że na takie traktowanie w pełni zasługuję. Do tego myślenie, że on jest zły, więc zasługuje na mnie, a ja na niego.
Taak, fobia i lęki potrafią naprawdę napsuć krwi w związku. Stale występuje to destrukcyjne myślenie o którym piszecie. Sam cały czas sobie powtarzam (choć nie powinienem), że moja partnerka marnuje sobie ze mną życie, że przez moje lęki nie wiele w życiu widziała, że ją blokuję i uniemożliwiam rozwój, aktywność.
Czasem widzę ją jak cierpi z tego powodu. Moja bezradność tylko pogarsza sprawę i zwiększa poczucie winy.
Ktoś powie, że to jakiś paradoks, że miłość powinna być tylko i wyłącznie motywacją. Może owszem, ale łatwo jest powiedzieć...
Mimo wszystko czymam kciuki za wszystkie osoby z tym problemem. Damy radę! :-)
Koleżanka Szklanka napisał(a):[quote="nieszczęśliwa"]


pomyśl sobie tak, że to Ty nie wierzysz, bo masz fobię i niskie poczucie wartości, a nie że to jest prawda. Twoje myślenie jest zniekształcone fobią.

Popieram napisane powyżej :Stan - Uśmiecha się:.
nieszczęśliwa
Powodzenia! :-)
Dziękuje wszystkim za wsparcie :Stan - Uśmiecha się:
nieszczęśliwa - jeszcze jedno, wiesz, ja zaczęłam pisać na forum również z tego względu, ze zaczęłam mieć taką dość bliską relację z kimś, to nie związek, nie wiem, co tam z tego będzie dalej, ale trochę się boję, a trochę mi zależy na tej osobie, no i dużo emocji to budzi, lęków, obaw, smutków, złości, paskudna mieszanka i potrzebowałam coś z tym zrobić. myślę, że lepiej jest podzielić się na forum tymi najtrudniejszymi rzeczami, niż z bliskimi, bo bliscy mogą nie mieć pojęcia, co z tym zrobić, jeśli sami akurat tego nie doświadczają, maja zupełnie inne doświadczenia, to skąd mają wiedzieć? więc może pisz, pisz, żeby w relacji być już trochę bardziej "oczyszczoną", czy coś takiego? powodzenia!
Chyba się poddaję.Wiem, że większość z tego forum mi zazdrości posiadania chłopaka, ale spotkania z jego znajomymi i jego rodziną są dla mnie barierą nie do przejścia.Wczoraj byłam na takowym.Naiwnie wierzyłam, że będzie tylko brat z żoną, więc myślałam, że dam radę.Ale nie dałam rady, bo były jeszcze dwie siostry żony z chłopakami.Wszyscy się znali oprócz mnie.Wytrzymałam tam tylko godzinę.O godzinę za dużo.Oni poszli się dalej bawić, a ja wymówiłam się szkołą.Jeszcze nie doszłam do domu a już był płacz.Nie wyobrażam sobie dalszych takich spotkań.Nie nadaję się do żadnego związku, wolę być sama :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Nie czytałam całego tematu tylko ostatni post więc tylko do niego się odniosę. Czy Twój chłopak wie że masz fobię a jeśli wie to czy powiedziałaś mu że stresujesz się na tych spotkaniach?Myślę, że lepiej byłoby abyś porozmawiała z nim, zanim podejmiesz jakieś decyzje, może jemu nie przeszkadza to, że nie mówisz. W ogóle to wydaje mi się, że nawet dla śmiałej osoby to byłoby trudne, brać udział w rodzinnym spotkaniu, w którym wszyscy dobrze się znają.
Niby raz mu coś przebąknęłam, ale ogólnie to nie wie, ale myślę, że to nic by nie zmieniło.Przecież nie uniknę, z fobią czy bez, spotkań rodzinnych.
nieszczęśliwa napisał(a):Niby raz mu coś przebąknęłam, ale ogólnie to nie wie, ale myślę, że to nic by nie zmieniło.Przecież nie uniknę, z fobią czy bez, spotkań rodzinnych.

Moja partnerka niby o mojej fobii wie, ale jak słusznie zauważyłaś taka wiedza nic nie zmienia. Codzienność bardzo brutalnie i dosadnie przypomina, że z fobią ciężko jest funkcjonować w jakimkolwiek towarzystwie (przynajmniej w moim przypadku).

Żal i przygnębienie rośnie jeszcze bardziej kiedy nie potrafisz się wpasować w rodzinę/znajomych Twojej drugiej połówki, pojawiają się wyrzuty sumienia, że jako jedyna osoba nie masz nic do powiedzenia i wszyscy traktują Cię jak dziwoląga. Same przyjemności. :-D
Mam dokładnie tak samo. Jestem z chłopakiem już parę lat. Za nami jest mnóstwo wesel, inne uroczystości i przyjęcia. Tragedia. Teraz co tydzień coś było, chyba nie muszę pisać jak jestem zmęczona psychicznie. Mój chłopak nie wie ile mnie to kosztuje, bo wstyd mi się przyznać, na szczęście on nie widzi we mnie dziwoląga tylko drugą połówkę, która zawsze mu towarzyszy, jest spokojna, małomówna, ale mu to odpowiada. Nigdy nie wzbudzałam podejrzeń osoby z fobią, więc wszyscy myślą, że jestem taka ułożoną, spokojną, dojrzałą kobietką... Taaaa.... Jak już serio czuję, że nie podołam to kombinuję jakieś wymówki, a potem mam mega dół i zżera mnie sumienie, więc nie polecam. Dla miłości trzeba się poświecić. Najpiękniejsze co możemy dać drugiej osobie to czas i obecność. Dlatego staram się jak mogę...choć tak samo wspólna przyszłość mnie przeraża. Mieszkanie razem i organizowanie przyjęć... Nie wiem jak ja to ogarnę.
Nieszczęśliwa, gratulacje że w ogóle tam poszłaś, przecież to spory sukces ! :Stan - Uśmiecha się:

Zastanawiam się jak się czułaś przed wyjściem, co wtedy myślałaś?
Jak się czułaś już na spotkaniu? jak odbierałaś zachowanie innych?
Bo np ja sobie myślę, że tym lepiej że było więcej osób, bo uwaga wszystkich była bardziej rozłożona, a i wszyscy wiedzieli, że się znają a Ty jesteś jedyną "nową" więc jestem prawie pewna że, ludzie nie oczekiwali od Ciebie niewiadomo jakiej aktywności, właściwie samo "bycie" to moim zdaniem już dość.
Tylko własnie zastanawiam się czy czułaś się tam źle bardziej przez to, że byłaś mało aktywna, czy przez to, że wszyscy inni byli bardzo aktywni i czułaś się wykluczona, nie pasująca do reszty?

Szczerze Ci współczuje tych rozterek, bo mam bardzo podobnie. Tj mój chłopak ma 5 rodzeństwa, cała jego rodzina jest baardzo ekstrawertyczna, lubią wyjścia, jak do nas przyjeżdżają to chcą żeby im niewiadomo jakie atrakcje zapewniać... Do tego jego siostry to mega laski, a jestem raczej przeciętna więc czuję się tak jakoś niekomfortowo przy nich...
I dalej te spotkania nie są dla mnie super fajne, ale pomogło mi powtarzanie sobie, że na pewno przeceniam stopień uwagi jaką poświęcają mi inni, no i też pomaga rozmowa z drugą połówką, bo jak się wie, że ktoś to akceptuje i rozumie to jest łatwiej. Więc może spróbuj powiedzieć chłopakowi 100% szczerze jak się czujesz.

W tym roku jadę na święta do chłopaka i akurat się cieszę że będą tam dzieci jego brata, bo jakkolwiek z dziećmi też się niezbyt dogaduje, ale zabawa z nimi skutecznie zwalnia z konieczności konwersacji z resztą rodziny :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Generalnie wiem że czujesz się paskudnie po takim Twoim zdaniem nieudanym wyjściu, pewnie masz awersje i myślisz "nigdy więcej za nic w świecie" ale dobrze jakbyś jeszcze nie przekreślała sprawy, zwłaszcza, że wiesz jak my fobicy mamy - troche demonizujemy to jak nas widzą inni.

Pozdrawiam
mala92 napisał(a):Nieszczęśliwa, gratulacje że w ogóle tam poszłaś, przecież to spory sukces ! :Stan - Uśmiecha się:

Poszłam tylko dlatego, że myślałam, że będzie jedynie brat z żoną, gdybym wiedziała jak to rzeczywiście będzie wyglądać w życiu bym się nie zgodziła :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:

mala92 napisał(a):Zastanawiam się jak się czułaś przed wyjściem, co wtedy myślałaś?
Jak się czułaś już na spotkaniu? jak odbierałaś zachowanie innych?
Bo np ja sobie myślę, że tym lepiej że było więcej osób, bo uwaga wszystkich była bardziej rozłożona, a i wszyscy wiedzieli, że się znają a Ty jesteś jedyną "nową" więc jestem prawie pewna że, ludzie nie oczekiwali od Ciebie niewiadomo jakiej aktywności, właściwie samo "bycie" to moim zdaniem już dość.
Tylko własnie zastanawiam się czy czułaś się tam źle bardziej przez to, że byłaś mało aktywna, czy przez to, że wszyscy inni byli bardzo aktywni i czułaś się wykluczona, nie pasująca do reszty?

Myślę, że wszystko po trochu.Dodatkowo mam jeszcze dysmorfofobię, więc to już w ogóle masakra..

mala92 napisał(a):Szczerze Ci współczuje tych rozterek, bo mam bardzo podobnie. Tj mój chłopak ma 5 rodzeństwa, cała jego rodzina jest baardzo ekstrawertyczna, lubią wyjścia, jak do nas przyjeżdżają to chcą żeby im niewiadomo jakie atrakcje zapewniać... Do tego jego siostry to mega laski, a jestem raczej przeciętna więc czuję się tak jakoś niekomfortowo przy nich...
I dalej te spotkania nie są dla mnie super fajne, ale pomogło mi powtarzanie sobie, że na pewno przeceniam stopień uwagi jaką poświęcają mi inni, no i też pomaga rozmowa z drugą połówką, bo jak się wie, że ktoś to akceptuje i rozumie to jest łatwiej. Więc może spróbuj powiedzieć chłopakowi 100% szczerze jak się czujesz.

Ale ty zapewne widzisz się z nimi raz na jakiś czas (w sensie z jego rodzeństwem), więc mogłaś się do nich przyzwyczaić a u mnie jest taka sytuacja, że bracia mieszkają za granicą i rzadko przyjeżdżają, dodatkowo są 10 lat starsi, czyli już dawno po 30.Dla mnie to najgorszy scenariusz.Może gdyby byli w podobnym wieku nie byłoby tak źle.
klocuś ma rację, no (wo)men, no cry, a ci w związkach maja przeje...e

i na co to, po co to?
można się przecież samozadowolić przy pornosach.
Stron: 1 2