PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Lęk przed rodziną
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Czy tylko ja tak mam że rozmawianie z obcymi ludźmi przychodzi mi o wiele łatwiej (choć nie zawsze, bo różnie to bywa) niż z rodziną?

Z obcymi ludźmi potrafię jakoś rozmawiać, złapać jakikolwiek kontakt, nie jestem traktowana jak powietrze.

A z rodziną? Z najbliższa z którą mieszkam się dogaduje, ale wszelkie ciocie, wujki, kuzynostwo czy rodzeństwo, to dla mnie masakra. Nie cierpię spotkań rodzinnych. Moja fobia jest najsilniejsza przy tych ludziach. Choć staram się tak nie myśleć, to jednak i tak myślę o tym, że oni mnie mają za dziwadło, że mnie nie lubią, że jak odchodzę od stolika to mnie obgadują że jestem taka i taka...

Dziś znów miałam takie spotkanie rodzinne. Byłam potraktowana jak powietrze. Nikt, dosłownie NIKT do mnie nie zagadał. To nie jest tak że oczekuję, że będę w centrum zainteresowania. Nie. Po prostu chcę być traktowana normalnie. Nawet mój brat mnie zignorował, a do szwagierki zagadywał. Dlaczego do mnie nie mógł zagadać? Nawet dzieci mnie ignorują. Czuję się jak duch. Nie lubię wcinać się w czyjąś rozmowę. Zwłaszcza jak rozmawia się na tematy, które mnie nie interesują, bądź jestem w tym zielona. Nie mam odwagi zarzucić innym tematem, bo boję się że zostanie to kompletnie zignorowane. Odnoszę wrażenie że jakbym miała faceta, to wtedy nie byłabym przeźroczysta. Tak, wiem że to głupie, ale widzę że chętniej rozmawia się z osobami, które siedzą z tą drugą osobą, nawet jeśli tamta się mało co odzywa. Nie mam faceta, szukam pracy. Czy to serio oznacza że w takim razie oznacza że według innych jestem nikim i nie zasługuje na rozmowę? Że nie ma ze mną o czym rozmawiać?
Też już wolę z obcymi niż z rodziną, obcy mnie nie znają, nie wiedzą tego czego nie chcę żeby wiedzieli. Chociaż ja generalnie do tej rodziny nawet nie wychodzę, nie lubię, wyjątkowo źle się czuję w ich towarzystwie, nie mam ochoty z nimi gadać i mieć nie będę. Z nie domowników tylko babcię od strony mamy naprawdę lubię, dziadka też lubiłem, jedyny człowiek przy którym gęba mi się nie zamykała, no ale umarł, parę lat temu. W sumie odkąd brat się wyprowadził, z nim też straciłem kontakt, niestety nigdy jakiegoś super kontaktu nie mieliśmy, ale obecnie mam wrażenie, że już nie umiem z nim rozmawiać.

Jakbyś miała faceta to i tak by cię nie zagadywali tylko pewno jego. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: Od dawna milczysz na imprezach? Może rodzina przywykła że mało rozmowna jesteś i wolą zagadywać tych bardziej rozgadanych, albo sprawiasz wrażenie niechętnej do rozmowy, więc nikt cię nie chce męczyć. Może sama zagaduj zamiast czekać?
Swango napisał(a):Czy tylko ja tak mam że rozmawianie z obcymi ludźmi przychodzi mi o wiele łatwiej (choć nie zawsze, bo różnie to bywa) niż z rodziną?

Z obcymi ludźmi potrafię jakoś rozmawiać, złapać jakikolwiek kontakt, nie jestem traktowana jak powietrze.

A z rodziną? Z najbliższa z którą mieszkam się dogaduje, ale wszelkie ciocie, wujki, kuzynostwo czy rodzeństwo, to dla mnie masakra. Nie cierpię spotkań rodzinnych. Moja fobia jest najsilniejsza przy tych ludziach. Choć staram się tak nie myśleć, to jednak i tak myślę o tym, że oni mnie mają za dziwadło, że mnie nie lubią, że jak odchodzę od stolika to mnie obgadują że jestem taka i taka...

Dziś znów miałam takie spotkanie rodzinne. Byłam potraktowana jak powietrze. Nikt, dosłownie NIKT do mnie nie zagadał. To nie jest tak że oczekuję, że będę w centrum zainteresowania. Nie. Po prostu chcę być traktowana normalnie. Nawet mój brat mnie zignorował, a do szwagierki zagadywał. Dlaczego do mnie nie mógł zagadać? Nawet dzieci mnie ignorują. Czuję się jak duch. Nie lubię wcinać się w czyjąś rozmowę. Zwłaszcza jak rozmawia się na tematy, które mnie nie interesują, bądź jestem w tym zielona. Nie mam odwagi zarzucić innym tematem, bo boję się że zostanie to kompletnie zignorowane. Odnoszę wrażenie że jakbym miała faceta, to wtedy nie byłabym przeźroczysta. Tak, wiem że to głupie, ale widzę że chętniej rozmawia się z osobami, które siedzą z tą drugą osobą, nawet jeśli tamta się mało co odzywa. Nie mam faceta, szukam pracy. Czy to serio oznacza że w takim razie oznacza że według innych jestem nikim i nie zasługuje na rozmowę? Że nie ma ze mną o czym rozmawiać?
Swango,na podstawie twojego postu trudno ocenić czy to o czym piszesz wynika z twojego zniekształconego odbioru rzeczywistości czy z tego,że w rodzinie pełnisz jakąś niechlubną rolę,która w ten sposób się przejawia.Ja bym obstawiała i to i to.Napisz coś więcej jednak o swojej rodzinie-jacy są dla siebie,jak się do siebie odnoszą etc.,wtedy będzie można więcej uradzić.
Hej Swango.Spróbuj siebie poobserwować jakby z boku,jak kogoś obcego,kiedy jesteś na rodzinnej uroczystości.Spójrz czy siedzisz zgarbiona,jakby skulona,co robisz z oczami-czy patrzysz w jeden punkt na stole itp.Spróbuj się wyprostować,rozejrzyj się patrz w oczy,"rozjaśnij oblicze" :-D
Widzę u Ciebie mechanizm projekcji.Twoje nieuświadomione uczucia projektujesz na ludzi-widzisz domniemaną niechęć,wrogość-powiedz do siebie wtedy "spokojnie,to tylko moja projekcja"
Praca nad nieuświadomionymi uczuciami to praca na lata,to proces.Już teraz kup jakąś książkę na temat uświadamiania uczuć . Polecam Ci :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:eter Lauster "Świadomość samego siebie",dobre tez pozycje Anthony de Mello "Przebudzenie" i inne.
Im szybciej tym lepiej,Powodzenia!

Gość

dlt
Kri66-mądre,bo praktyczne uwagi:Stan - Uśmiecha się:
Kris 66 napisał(a):Widzę u Ciebie mechanizm projekcji.Twoje nieuświadomione uczucia projektujesz na ludzi-widzisz domniemaną niechęć,wrogość-powiedz do siebie wtedy "spokojnie,to tylko moja projekcja"

bardzo mądre słowa kris 66! dzięki temu koleżanka będzie mogła emanować pozytywną energią i podejście innych diametralnie się zmieni! :Stan - Uśmiecha się: i rowniez polecam "przebudzenie" anton'ego de melo :Stan - Uśmiecha się:
mokebe napisał(a):
Kris 66 napisał(a):Widzę u Ciebie mechanizm projekcji.Twoje nieuświadomione uczucia projektujesz na ludzi-widzisz domniemaną niechęć,wrogość-powiedz do siebie wtedy "spokojnie,to tylko moja projekcja"

bardzo mądre słowa kris 66! dzięki temu koleżanka będzie mogła emanować pozytywną energią i podejście innych diametralnie się zmieni! :Stan - Uśmiecha się: i rowniez polecam "przebudzenie" anton'ego de melo :Stan - Uśmiecha się:

Nie mamy wpływu na podejście innych ludzi.Ludzie reagują nie tylko na nas-jacy jesteśmy-ale też na to przez jakie osobiste filtry nas widzą i na to drugie nie mamy żadnego wpływu.Pozytywna energia bierze się z wielu różnych czynników,których osiągnięcie w dysfunkcyjnej rodzinie jest niemożliwe,a przynajmniej graniczy z cudem.
Z tą projekcją to może i racja :Stan - Uśmiecha się:
Staram się zachowywać normalnie, rozmawiać, uśmiechać się itd. (ale z drugiej strony nie chcę się do tego zmuszać, bo to wtedy jest sztuczne) bo nie chcę być odbierana jako zdziwaczały mruk, mam poczucie że tak jestem traktowana i efekt jest taki że właśnie tak się zaczynam zachowywać. Nie potrafię się między nimi czuć swobodnie i zachowywać naturalnie.

Pewnie w dużej mierze jest to moja wina...jest kilka osób w rodzinie z którymi dobrze się czuję. Są w stosunku do mnie mili, zagadują i między nimi się normalnie zachowuje, bo jak sobie tak pomyślę, to po prostu widać że to nie jest takie hmm wymuszone i bije od nich taka pozytywna energia.

Są ciotki, które za każdym razem mnie wypytują o pracę itd. i wiem że to zwyczajna ciekawość/wścibstwo. Ja nie chcę się przed nimi tłumaczyć. Efekt taki, że jak one przychodzą to przywitam się, zamienię parę słów i "uciekam" do swojego pokoju. Bo zresztą i tak nie mam o czym z nimi rozmawiać, skoro rozmowa u nich polega na tym kto z kim i gdzie.

Kuzynostwo czy rodzeństwo jest ode mnie sporo starsze, mają dzieci i między sobą utrzymują kontakty. Jedna bratowa nie lubi mnie i moich rodziców. Nie wiem dlaczego. Druga jeśli się do mnie odzywa to...nie wiem, ale jak coś do mnie mówi to się nie uśmiecha i czuję dystans z jej strony, że tak naprawdę wcale specjalnie ze mną rozmawiać nie chce. Jak przyjeżdżają do rodziców, to wtedy też czasami przed nimi "uciekam", bo niestety czasami mam tak, że mi się zwyczajnie nie chcę rozmawiać.

Najgorzej jest właśnie między takim kuzynostwem. Byłam świadkiem rozmowy (w końcu jestem jak powietrze :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:) na temat moje drugiego brata i pierwszy brat stwierdził że trzeba wszystko z jego i jego żony wyciągać, że się nie pogada, że mruk itd. i pewnie mnie tak samo postrzegają. Trochę mnie to zdziwiło, zresztą, bo jak drugi brat z żoną przyjeżdżają do domu, to normalnie rozmawiają.
Swango-jeśli jeden brat tak mówi o drugim za jego plecami to widać,że coś jest na rzeczy.Czytam ciebie i czuję,po prostu czuję,że twoja familia nie jest do końca o.k.
Swango, wybacz bezpośredniość, ale czy nie przypuszczasz, że Twoja rodzina (rodzice, rodzeństwo, wujostwo - nie wiem, jakieś towarzyskie i powszechnie lubiane osoby) mogły narzucić Ci rolę tzw. czarnej owcy, a reszta to podchwyciła? Mam nadzieję, że u Ciebie się to nie sprawdziło, ale to ważne pytanie warte zastanowienia się... Jest w Twojej najbliższej rodzinie ktoś, kto często Cię dołuje, ośmiesza itp.?
Ja w sumie lubię swoją rodzinę, głównie mamę, bo ona mnie najbardziej rozpieszcza, często mi kupuje jakieś ubrania na bazarze, opiekowała się mną jak byłam chora i leżałam w łóżku, jest tolerancyjną osobą, nadopiekuńczą, często za mnie podejmuje decyzje, bo uważa że to dla mojego dobra, ja z nią czasami chodziłam do kościoła, bo to moja matka i dlatego, że pamiętam wyświadczone przysługi, jak ona jeździ na cmentarz na grób babci to ja też z nią jeżdżę w okresie przed Wszystkich Świętych. Jestem przykładem idealnej córki.
PannaJoanna, nie wiem czy jestem czarną owcą. Nie spotkałam się z jawnym i publicznym wyśmiewaniem mnie itd. to są ludzie którzy będą drzeć z ciebie łacha za twoimi plecami, nie jawnie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Również prawie w ogóle nie odzywam się na spotkaniach rodzinnych, w domu nie mogę dogadać się z tatą. Na szczęście nie mam problemów jeśli chodzi o kontakty z bratem, kuzynem czy mamą.