PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Unicestwienie jako przeznaczenie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Dawniej nie wyobrażałam sobie, że osiągnę kiedyś pełnoletniość, zdam maturę, później pójdę na studia...myślenie o przyszłości przerażało mnie tak, że prowadziło do myśli samobójczych. Często w gorszych okresach ślałam sobie, że planowanie dalszej przyszłości nie ma sensu bo i tak do tego czasu ze sobą skończę. To było jak coś co ma się stać. Stanie się i koniec. Nie osiągnę wieku 30 czy 40 lat bo moja psychika tyle nie wytrzyma. Miał ktoś z was podobnie?
Jak byłem dzieciakiem, to wypłakiwałem się babci, że nie chcę dorosnąć i pytałem, czy już zawsze będę mieć kilka lat. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Z perspektywy czasu - to wcale nie byłoby głupie.
Kiedyś wydawało mi się, że ludzie po 25 roku życia to już staruchy zbliżające się do trzydziestki. Teraz sobie myślę, że 30 lat to w sumie będzie fajny wiek. Wciąż młody. Swoją starość też bez problemu sobie wyobrażam i nie wpadam z tego tytułu w depresję. Fakt faktem, że z wiekiem przyjdą też nowe obowiązki i wyzwania, trzeba będzie się zupełnie usamodzielnić, człowieka pochłonie praca (a już moja, o ile wszystko pójdzie z planem, to będzie mnie pochłaniała regularnie na całe miesiące), ale czy będzie gorzej? Nie sądzę. Inaczej. Fajnie by było wrócić do podstawówki, ale hej, przecież mamy się rozwijać, nie cofać. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Takie myślenie mi pomaga.
U mnie to wyglądało tak, że jak byłam dzieckiem to nawet nie wierzyłam, że wejdę w wiek 14 lat. Potem wydawało mi się, że umrę przed osiemnastką bo nie umiałam sobie wyobrazić siebie w tym wieku.
Tylko, że u mnie to nie było tak, że miałam myśli samobójcze- raczej wierzyłam, że to nie jest mi przeznaczone po prostu i los sam zadba oto abym zginęła. A ja nie miałam wtedy nic przeciwko bo też bałam się przyszłości.
Teraz już mi to przeszło i raczej jestem skłonna wierzyć, że skończę i 30-40 lat i jeszcze więcej. Nie wiem jak będzie ale w latach młodości było średnio więc mam nadzieję, że lepiej.
A mnie sie właśnie wydawało, że pełnoletność i wiek 20+ po skończeniu szkoły kiedy można sie uniezależnic od rodziny to taki super jest. I moze nie okazał się super, ale na pewno jest lepiej niz za czasów gimbazy i szkoły śreniej. Samemu mozna kształtować przyszłosc, a wszystko zależy od naszych działań i motywacji. I to jest fajnie, że wiem że na swoja przyszłosc pracuje tylko ja i nikt inny nie ma w wielkim stopniu na nia wpływu.

Ja w sumie też po niezłym zdaniu matury, skońćzeniu szkoły i zdaniu egzaminu zawodowego byłem dumny, bo udowodniłem sobie, że jeśli chcę to mogę osiągać ambitne cele. Zdałem sobie sprawę, ze takie rzeczy już nie każdemu sie udają i jest to jakieś osiągniecie. Niezależnie co by się nie stało to pewnych rzeczy, które osiągnęliśmy nikt nam już nie odbierze.

Placebo. Wydawało Ci sie, że tego wszystkiego nie osiągniesz, a osiągnęłaś. tak samo może być z innymi sprawami. Ukonczysz studia, znajdziesz fajną pracę, faceta i moze zmienisz po drodze podejście do życia. Znajdziesz przyjaciół/kę/ciela i jakos wszystko sie ułoży. Nikt nie wie co w przyszłosci moze sie stać i nikt nie jest tego w stanie przewidzieć szczególnie jeśli ma sie 19 lat. Gdyby podejść do tego tak statystycznie to jeszcze jakieś 3x tyle życia przed Tobą. Za 5 lat, 10 lat ciagle będziesz młodą osobą z wieloma perspektywami na życie
Dla odmiany mi się wydawało, że trochę osiągnę, a nie osiągnąłem. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
U mnie to wyglądało w ten sposób że już właściwie pod koniec podstawówki byłem uzależniony od kompa i wyobrażałem sobie że jak skończę szkołę to będę jedynie siedział i grał-na resztę miałem totalnie wywalone. Najlepsze jest to że przez długi czas nie widziałem w takim podejściu nic złego. No i w sumie jakby nie patrzeć to moje "marzenie' się spełniło :-D O samobójstwie też myślałem ale chyba jestem na to zbyt wielkim tchórzem-bałem się nie tylko samego bólu i umierania ale też tego co może być po "drugiej stronie"-tzn. że zabijając się wpadnę tylko z deszczu pod rynnę.
Majac nascie lat tez nie wyobrazalem sobie zycia po dwudziestce i planowalem na ten okres samobojstwo. Teraz mysle, ze nie dożyje 30 roku zycia, nie chce byc starym kawalerem na utrzymaniu mamusi sic!@
....ale o tego czasu pewnie zabije mnie jakas choroba, w koncu te wszystkie stresy, deprecha itd odbijają sie na zdrowiu. Juz teraz mam bardzo slaba odpornosc i co chwile choruje, w trakcie stresu wydzielaja sie hormony, ktore niszcza biale krwinki i przez to sypie sie caly uklad odpornosciowy... :v

Gość

dlt
mc musisz tarzać się z kotami albo pieskami. Podobno kontakt ze zwierzakami podnosi odporność.
USiebie napisał(a):Dla odmiany mi się wydawało, że trochę osiągnę, a nie osiągnąłem. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

to tak jak ja :Stan - Uśmiecha się:
myślę co by ludzie myśleli po moim samobójstwie "żałosne życie i żałosna śmierć", więc wegetuje im na złość :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
co do osiągnięć, to jakichś strasznych dużych nadziei nie miałem, chciałem mieć święty spokój, a teraz mam już go dość hehe
Zas napisał(a):
USiebie napisał(a):Dla odmiany mi się wydawało, że trochę osiągnę, a nie osiągnąłem. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

to tak jak ja :Stan - Uśmiecha się:
Może mam jeszcze czas, żeby coś tam osiągnąć ale już mam podobne odczucia względem sb.
forac napisał(a):myślę co by ludzie myśleli po moim samobójstwie "żałosne życie i żałosna śmierć"
Prawda jest taka, że nic by nie pomyśleli i bardzo szybko o całym wydarzeniu by zapomnieli i nie rozwodziliby się nad tym już pózniej. Życie toczy się dalej.
Zas napisał(a):
USiebie napisał(a):Dla odmiany mi się wydawało, że trochę osiągnę, a nie osiągnąłem. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

to tak jak ja :Stan - Uśmiecha się:

Generalnie nie wiem, jak dla mnie matura i studia to spore osiągnięcia, tym bardziej, że chyba skończyłeś je uczciwie, nie?

Ja bym sobie mógł od biedy powciskać, że skończyłem liceum, biedne bo biedne dla dorosłych, ale zawsze, tylko jak potem sobie pomyślę, że ja to liceum skończyłem spisując z zeszytu na egzaminach i zrzynając prace żywcem z internetu, czyli najzwyczajniej w świecie oszukując, to jakoś nie potrafię myśleć o tym jak o osiągnięciu, bo to nie była nawet kwestia farta. Bycie oszustem osiągnięciem nie jest.
Widzisz USiebie, normalny zdrowy człowiek nigdy w życiu nawet by nie pomyślał w takiej sytuacji że osiągnął coś nieuczciwie. Po prostu osiągnął i ma.
No.. może i tak.
Na pewno chwaliłby się zręcznością i sprytem, przynajmniej w swoim gronie jemu podobnych. I właściwie starczy.

Usiebie - nie do końca uczciwie, kilka razy miałem szczęście... ale zakładając, że właśnie tak maja w życiu normalni - no to chyba uczciwie. Tylko co z tego, skoro za "skończyć" nie kryje się wiele ponad to?
No, ale chociażby świadczy to o tym, że umiesz spiąć poślady, jak trzeba. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: I coś tam zrobić, doprowadzić do końca, nie wiem zawsze to coś.
Ja ostatnio chyba traktuje samobójstwo jako pozytyw, jako fajną furtkę do wyjścia z problemów.. Wiem, że nigdy tego nie zrobię (ze względu na matkę, która mase cierpień już w życiu przeżyła i nie mógłbym jej dołożyć kolejnego), ale czasem się łudzę, że jak znów problemy, brak znajomych, odrzucenie i samotność za bardzo mi wjadą na głowę, to mam wyjście.
Wyjście ewakuacyjne.
Nie ma wyjścia. To będzie się działo ciągle na okrągło. Tak jak życie jest cały czas-na okrągło, w cyklu.
Wlasnie zycie to nie cykl. Zawsze mozna je przerwac. Tylko jeszcze trzeba potrafic.
Właśnie nie. To trwa wciąż. Na okrągło. Samobójstwo czy śmierć jako taka nic tu nie zmieni.
Filozoficzne pierdy. Od biedy można powiedzieć, że życie zatacza kręgi, ale życie ogółem, nie konkretnej jednostki.
Ale jednostki będzie to dotyczyło w różnych perspektywach. To się nigdy nie skończy.
Jak dla mnie człowiek umiera i jest kaput. Innych możliwości nie ogarniam.
Stron: 1 2 3