PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: O co w tym chodzi??
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Tegorocznych wakacji wyjechałam zagranicę. Byłam tam przez 2 miesiące. Na początku ok. 3 tygodni, nie mogłam sie oswoić, a mianowicie, wiadomo, nieśmiały miewa problemy z mówieniem (pójście do sklepu, restauracji, kafejki itp.) w SWOIM JĘZYKU, a co dopiero w obcym. Z jednej strony np. siedzenie w towarzystwie obcokrajowcow, których sie rozumie 5 przez 10ąte, na małomówność ma sie alibi, z drugiej strony dla nieśmiałego są trudne nowe sytuacje (miejsca są jeszcze bardziej obce, ludzie są jeszcze bardziej obcy...). W drugim miesiącu pobytu, owszem oswoiłam się, z tym, że do ludzi tak jak dotychczas zwracałam sie skromnie i nieśmiało (choć bym nie chciała, jednak taka moja natura, nad którą nie panuje). Przyjechałam do Polski, nie wiedziałam co i jak, mało rzeczy do mnie docierało, moje obyczaje się lekko zmieniły. Z kolei w swoim kraju sie dziwnie czułam. Dziwi mnie właśnie to, że przez pierwsze 4 dni po powrocie byłam zadziwiająco śmiała, np. mama kazała mi pojść zapytac sie o cos kogos obcego to nie sprawiałao mi tego najmniejszego problemu. W szkole też się nikogo nie wstydziłam, zaczęłam nawet więcej mówić, byłam bardziej energiczna, zdecydowana i pewna. Z każdym dniem, jednak jakaś cząsteczka nieśmiałości powracała, i tak minęło 5 dni i jestem znów taka jak byłam, czyli kompletnie nieśmiała i teraz zwykłe pójście do biblioteki wypożyczyć książke sprawia mi problem. Nierozuiem, co to za gra? Mam wrażenie, że w 1 dniu mojego powrotu moja niśmiałość mnie jeszcze nie dogoniła, tak jakby została w tamtym miejscu, gdzie byłam i powoli do mnie wróciła. O co chodzi? :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:: :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Gość

Może o to, że zagranicą byłaś zmuszona przez całą tę sytuację do nabrania odwagi, a po powrocie do kraju to wszystkie minęło. Ta odwaga znikła. Ale nie od razu, dopiero po kilku dniach. Przeżyłem coś podobnego. Siedząc w psychiatryku nabrałem odwagi, bez problemu zagadywałem do obcych ludzi, nawet do panienek :Stan - Niezadowolony - W szoku: A po powrocie do domu w ciągu kilku dni znowu stałem się bardzo nieśmiały, lęki wróciły... :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Hmm czyli jednak zmuszanie się i postawienie sytuacji w której nie ma się wyjścia, nie można uciec, odpuścić powoduje odwagę. Myślę ,że to prawdopodobna teoria, skoro nie ma wyjścia to organizm w końcu się przystosowuje (adaptacja) w odmiennym środowisku. Jednak możliwym jest ,że stare mechanizmy zostają i dają o sobie znać gdy już nie ma tej konieczności. Być może łatwiej się jest dostosować niż po prostu zmienić. Jakby organizm wyszedł z założenia ,że skoro już odwagi nie potrzeba to można się znowu zacząć "opieprzać".
post usunięty przez autora
Ja miałem tak wiele razy. Gdy wyjeżdżałem gdzieś. Po jakimś czasie było mi tam lepiej. Potem jak wracałem do domu to parę dni jeszcze miałem powera, ale później wszystko wracało do normy :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
zgazam sie z pawłem może damy sobie rade.
Sosen napisał(a):Ja miałem tak wiele razy. Gdy wyjeżdżałem gdzieś. Po jakimś czasie było mi tam lepiej. Potem jak wracałem do domu to parę dni jeszcze miałem powera, ale później wszystko wracało do normy :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Aha..... Czyli dochodze do wniosku, że dla takich osob dobre są niezłe zmiany, przynajmniej tak mi się wydaje :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Kiedyś miałem więcej siły niż teraz. Teraz jestem pół-człowiek.
To zjawisko sie nazywa Bumerang? Chyba dobrze je znam.

Za granica byłas wciaz "na scenie" , a jak przyjechałąs do Polski to tak jakby kulturysta przestał cwiczyc. Okropna jest ta Polska.
ten kraj śmierdzi :Różne - Koopa:, no niestety..
to ja normalnie w przyszłości zamieszkam za granicą :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
myślę, że na wzrost odwagi wpływ może mieć dłuższy i intensywniejszy kontakt z innymi ludźmi, im dłużej się wśród nich przebywa i im więcej uczestniczy się w jakichś nowych sytuacjach, tym bardziej człowiek przekonuje się, że to wszystko wcale nie jest takie straszne
Ja to rozumuje w ten sposób: masz worek który waży 10kg i wydaje ci się ciężki, myślisz że nie dasz rady go udźwignąć. Po jakimś czasie okazuję się, że musisz zmierzyć się z wiekszym workiem, ważącym 20kg. Nie masz wyjścia, starasz sie i udaje ci się go podnieść. Wówczas kiedy wracasz do tego 10kg worka wydaje ci się on śmiesznie łatwy do udźwignięcia. Tak to działa moim zdaniem, to co przeżyłaś za granicą kosztowało cię dużo więcej wysiłku i było bardziej stresujące niż to co przeżywasz tu na miejscu. Dlatego te sytuacje w Polsce mogły wydawać się niczym trudnym w porównaniu z tym co było za granicą. :Stan - Uśmiecha się:

p.s. po prostu lubie analogie x3
jednak na mnie działają te "worki"xD, to prawda, kiedyś w gim 1 klasie jeszcze, bardzo bardzo sie wtydziłam wszystkich, najbardziej nauczycieli (nie wiem czemu xP) rowiesnikow troche mniej. w ogóle słowem sie nie potrafiłam odezwać. pewnego dnia siedze sobie spokojnie na lekcji w klasie, nagle do klasy wkracza pedagog i wymawia moje nazwisko. okropnie się wystraszyłam "przeciez nic nie nabroiłam! zwłaszcza ja!?, a do tego ciężko się zdziwiłam. Okazało się, że wcale nie miał mnie ochoty ukarać tylko.... zwykle porozmawiać ( a ja sie jeszcze bardziej zestresowałam, byłam spięta jak balon nadmuchany, mowienie to nie moja mocna strona) Dużo mu nie powiedziałam (ale POWIEDZIALAM) i gdzies po 20 minutach wysłał mnie z powrotem do sali tam gdzie miałam lekcje. po wielkim stresie wszystko szło mi z górki, zaczęłam nawet normalnie mówić do koleżanek, choć to nie trwało długo. Myśle, że chyba powinnam częściej i częściej poznawać bardzo nie znane nawet prawie wszystkim obce, nowe rzeczy. moze im więcej w swoim życiu zaznam "przygód" tym łatwiej mi będzie się przełamywać i oswajać
...
no niestety
taki kraj, jacy ludzie
Niered napisał(a):taki kraj, jacy ludzie
popieram całkowicie ;F
tez się zgadzam:]
Captain Beefheart, nie mieszkam w wyszkowie i nie śmierdzi mi kurczakiem od chińczyka. nie podoba mi się ogólnie syf, jaki jest w tym kraju, tobie się tu może podoba, mi- niekoniecznie
...
Mi nie chce się wierzyć ,że to jest jedynie kwestia krajobrazu ,czy nawet rządów (bo ktoś tez na postawie tego może stwierdzić ,że nie podoba mu się Polska). Może kwestia przeżyć, tego czy ktoś tu był szczęśliwy czy nie, albo po prostu wszystko już się przejadło i chęć do zmian.
Co do poziomu cywilizacyjnego.. Niedawno byłam w Ameryce Południowej, w wiosce indiańskiej w dżungli. Indianie, którzy tam mieszkali żyją na skraju dwóch kultur - bo z jednej strony tradycja, z drugiej - napływ plastikowej tandety - pełno walających się po ziemi przedmiotów typu "made in China".. Żyją bardzo ubogo, bez lekarza, bez szkoły... Przywieźliśmy im cukierki, dzieci tak się na nie rzuciły, że roztargały torebki, cukierki spadły na ziemię, a maluchy się o nie biły... Było to bardzo smutne i przykre... Ale z drugiej strony dostrzegłam jak potrafią się cieszyć z małych rzeczy i pomyślałam, jak daleko są od cywilizacyjnych chorób świata... Wątpię, żeby ktoś z nich zastanawiał się podczas sikania (np), czy ktoś ich podgląda, podsłuchuje, itp. {odniosłam to do swojej przypadłości--> paruresis} Żyją tak blisko natury.. Na pewno jest im ciężko, ale trzymają się razem, małżeństwa trwają po "grobową deskę"...Czasami myślę, że są i potrafią być szczęśliwsi od nas...

To są takie moje przemyślenia, całkiem na boku...
w sumie masz całkpowitą racje.
...
Jest właśnie duża śmiertelność :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Kobiety rodzą bez lekarza... Dorośli żyją ok. 50 lat. Widziałam dziewczynę, która urodziła dzidziusia na dzień przed moimi odwiedzinami w wiosce - leżała w hamaku z dzieckiem. Hamak znajdował się na środku "domu", gdzie dom stanowiła podłoga i dach, wsparty na drewnianych palach. Zero ścian, nie ma mowy o intymności, bo czegoś takiego tam nie ma. [Natomiast TEGO nie robią przy dzieciach, jak mają ochotę - idą do lasu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ... ] No i w krzaczkach się załatwiają, co mnie osobiście by bardzo pasowało, bo na łonie natury nie mam z TYM problemów:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Stron: 1 2