PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Fobia + depresja
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam, nawet nie wiem od czego zacząć, żeby post był logiczny, mam depresję i podejrzewam poważną fobię społeczną, podejrzewam bo widzę, co jest ze mną ale nie zostało to zdiagnozowane przez lekarza. Mam różne doświadczenia z lekarzami, najlepsze z lekarzem prywatnym, na którego mnie aktualnie nie stać, do reszty więcej bym nie poszła, dlatego boję się znowu sparzyć. Nie chcę też żyć na lekach, brałam kilka lat temu i czułam jak mnie dosłownie "zamulały". Mam taki problem, oprócz depresji i fobii, po prostu próbuję się do tego przyzwyczaić i z tym żyć, jakby tak było lepiej, bo nie mam już siły wierzyć, że można inaczej. A przede wszystkim zaczęłam się bać poprawy po ostatniej, kilka miesięcy temu, było mi lepiej miałam dużo energii, nie zwracałam uwagi na ludzi, ale zaczęłam się dosłownie bać swojej otwartości, swoich reakcji, siebie, bać się tego otworzenia, że jestem nienaturalna i dalej opinia ludzi itd. że wszyscy wiedzą, że przecież taka nie jestem, nie jestem fajna, otwarta, przebojowa, nie mogę taka być, co prowadziło do obsesyjnych myśli, kolejnych lęków, czasem podchodzących pod paranoiczne, chociaż w stanie, w jakim jestem teraz, w wielu sytuacjach są podobne. Zdołowana czuję się po prostu stabilnie ale nie czuję się szczęśliwa, widzę jak lęk, poczucie winy, strach mnie blokuje i nie pozwala żyć tak jakbym chciała, ale tak czuję się jakby sobą czy "w roli" w jakiej powinnam być. Mam 22 lata a czuję się najczęściej jak 13latka, ograniczona rodzicami, tym co wolno a co nie, co można powiedzieć, jak się zachować itd, czuję się zalękniona, boję się odezwać, boję się ludzi. Nie wiem czy jest inne wyjście w moim przypadku niż leczenie farmakologiczne, mam wrażenie, że nie. Od jakiś 2 lat jestem kompletnie odrealniona od świata, zawsze miałam z tym problem (nie będę się rozpisywać nad powodami) ale ostatnio nie mogę już z tym żyć, myśli zżerają mnie od środka, wyniszczają, nie pozwalają działać, a z drugiej strony brak działania generuje ciągłe chorobliwe poczucie winy, nie wiem co zrobić.
Ciężko jest się przełamać i podjąć jakieś kroki w walce z fobią, szczególnie, jeśli jak sama uważasz jest bardzo głęboka, ale alternatywy są dwie:
Albo nie będziesz z tym walczyć i fobia nie ustanie, a może nawet się pogłębi, albo zaczniesz z tym walczyć i będziesz mogła wyeliminować większą lub mniejszą część objawów fobii.

Co do depresji to może być różnie. W tym pierwszym przypadku, jeśli jak mówisz - będziesz starać się przyzwyczaić do fobii to depresja może i sie trochę złagodzi, ale co to za przyzwyczajenie... Unikanie ludzi w tym znajomych i rodziny? Eliminowanie załatwiania podstawowych spraw w urzędach czy gdziekolwiek indziej, nie chodzenie do pracy, wegetowanie w domu? No bo jak sie można przyzwyczaić do FS, ja nigdy tego nie zrozumiem. Jeśli by się fobia pogłębiała, a tak raczej będzie jak będziesz za bardzo ograniczać kontakt z ludźmi to może pogłębić się też depresja. W drugim przypadku chyba nie masz nic do stracenia. Teoretycznie, jeśli walka nie będzie przynosić takich efektów jakie planowałaś to depresja może się powiększyć, ale warto walczyć. To jedyne wyjście na lepsze jutro. Masz dopiero 22 lata, więc przed Tobą jeszcze wiele dziesiątek lat do przeżycia, które możesz przeżyć normalnie, a nawet szczęśliwie jeśli podejmiesz odpowiednie kroki.
Hej, dopiero niedawno znalazłam to forum i chciałabym z kimś pogadac normalnie , proszę powiedzcie mi czy ze mna coś jest nie tak ? od jakiegoś czasu nie chce mi się zyc poprostu, bywa tak, że obudzę się rano, leżę a łzy same mi płyną, płacze po katach nie wiem czemu, nie moge nad tym zapanować! boję się wyjśc do ludzi, mam wrażenie że każdy się na mnie patrzy i smieje sie ze mnie, wtedy pragnę wrócic do domu jak najszybciej i byc tylko w swoim towarzystwie, wtedy czuję się najbezpieczniej, jeszcze miesiąc temu miałam pracę, teraz "niby szukam nowej ", ale dla mnie to jeden wielki koszmar!!! byłam na rozmowie o prace i nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, lekarz u którego starałam sie o robote (jestem rehabilitantką) patrzał na mnie jak na wariatkę....wyszłam po chwili bez słowa , nienawidzę sama siebie za to co się ze mną dzieje,,,,mam takie uczucie jakbym miala wybuchnąć poprostu w środku , gdy spotka mnie nowa sytuacja lub nowi ludzie ja dostaje poprostu jakiegos paraliżu, nie moge mówić , nawet się normalnie poruszyc,,, ręce mam mokre ,,,tragedia....jeszcze troche to naprawdę chyba oszaleję...dla innych to może być śmieszne , ale dla mnie to koniec normalnego życia , co to jest!!!!!! a w dodatku nachodzą mnie takie stany smutku nie wiem czemu!!!!! czy to jest ta fobia społeczna?? jak tak dalej pójdzie wszyscy się odsuna ode mnie i będę poprostu odizolowana od otoczenia na własne życzenie,,,,prosze doradzcie coś:Stan - Niezadowolony - Smuci się:
SMUTNA napisał(a):lekarz u którego starałam sie o robote (jestem rehabilitantką) patrzał na mnie jak na wariatkę....
Ot, fachowa medycyna..
Była sobie histamina, histadelia, under-methylation i takie tam..
te leki coś pomagaja??
Gdyby chodziło o mojego posta, to nie leki, to podpowiedź odnośnie pytania "co to jest.."
Depresja potęguje lęk, żeby coś zrobić z lękiem trzeba podleczyć depresję lekami, wg. mnie
inaczej to się zapętla. Najważniejsza jest jednak terapia, żeby wyjść z niewłaściwych nawyków myslowych, ktore te wszystkie zaburzenia powdoduja
ale żeby zacząć taką terapię, muszę wyjść do ludzi,a to nie jest takie proste dziś sie obudziłam i tak leżałam i myslałam po co wogólę zyję, nie potrafie cieszyc sie niczym, inni maja poukladane zycie , norlmalne rodziny a ja ?? pozostawiona sama sobie i jeszcze ten strach przed wszystkim,,,, jakies błędne koło poprostu!
ja cierpiałam z powodu fobii społecznej depresji i wgl oderwania od rzeczywistości 4 lata,sięgnęłam jak niektórzy mówią dna.Próby samobójcze i nieustanny płacz.Nie miałam pojęcia co się dzieje,najgorsze było że gdy szłam do psychologów to jeszcze bardziej mi się pogarszało bo nie rozumiałam tego że oni chcieli mi pomóc i myślałam że chcą zrobić mi krzywdę to rzeczywiście było prawdziwe błędne koło.Do tego doszły jeszcze komentarze innych osób że za niedługo będę stara że nic nie osiągnę itp co zamiast mi pomóc oczywiście pogłębiło lęk przed życiem i upływającym czasem.tamta piekielna sytuacja trwała bardzo długo dzień za dniem 4 lata miałam tabletki ale przestałam je brać wbrew zaleceniom i miewałam skrajne huśtawki nastrojów ale z czasem coś zaczęło się stabilizować.może to śmiesznie zabrzmi ale najpierw zaczęłam od zmiany wizerunku i wystroju mieszkania to pozwalało choć na chwilę zapomnieć o beznadziejnej sytuacji potem zaczęłam spisywać swoje cele i pragnienia nie myśląc o tym czy będę musiała wyjść z domu by je zrealizować po prostu pisałam.nikt nie był w stanie mi pomóc wszyscy krytykowali wszystko co robiłam ale nie poddałam się.a najgorsze w tym wszystkim jest to że w takiej sytuacji jesteśmy załamani osamotnieniem ale na początkach powrotu na prostą można zacząć wychodzić w nocy choćby na chwilkę ja nie mogłam się wręcz doczekać kiedy przyjdzie noc i będę wreszcie mogła wyjść potem zaczęłam wychodzić na chwilkę w dzień a każda rozmowa nawet ze staruszką była ważna ale stresująca ponieważ po każdej rozmowie bałam się czy się nie ośmieszyłam więc by to sprawdzić prowadziłam do kolejnej rozmowy a po czasie nawet gdy powiedziałam coś głupiego czy się zająknęłam brałam to na śmiech i stopniowo wszystko szło w dobrą stronę.ktoś napewno uzna moje rady za naiwne i głupie lepiej spróbować czegoś pozornie głupiego niż wgl niczego.pozdrawiam.
A tam, ja wystrój zmieniłem i mi nie pomogło :-P