PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: JAK ŻYĆ????
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Jak żyć z lękami, jak sobie radzicie z nimi podczas pracy, studiów itp
Jak żyć, panie premierze?!
Długo i szczęśliwie!
Studiować można przez Internet na wielu uczelniach, wiec fobia nie jest żadnym wytłumaczeniem, tylko wymówką. Ja ukończyłem studia przez neta. Co innego praca. Pewnie tez można przez Internet, ale ciężko znaleźć, jeśli coś mi się trafi, to skorzystam.
No u mnie jest. Nawet fryzjerkę zamawiam do domu. Zakupy tez często przez Internet (e-tesco). Ale jak są mniejsze zakupy, to nie wypada zamawiać do domu i wtedy trzeba iść. I jest problem.
Achino, możesz coś więcej o tych studiach napisać? Z tego co wiem w Polsce nie ma studiów 100% internetowych bo jest przepis, że ileśtam % zajęć musi się odbyć na uczelni.

Żeby nie było kompletnie nie na temat, ja miałam z pracą ogromny problem na początku. Potem ją zmieniłam i trafiłam na środowisko/osoby bardziej przyjazne socjofobom i jakoś ciągnę, chociaż bardzo często mam ochotę tym rzucić. Bardzo dużo zależy od współpracowników - mogą sprawić że praca jest całkiem znośna, ale mogą też zamienić ją w piekło.
Ja to nie wiem co by było gdybym w pore nie znalazł pracy która wymaga ciszy,skupienia i koncentrowania się przy użyciu zmysłu słuchu.Pewnie byłoby ze mną krucho.Widzę tu rękę Opatrzności.
Jest na parę sposobów uporania sie z lękiem tak na gorąco,a przede wszystkim jest to sytuacja popychająca do rozwoju.Jest taki blog na przykład:
http://szaffer.pl/
Który się nazywa "Historia pewnej nerwicy",i dużo innych rzeczy.
A tak na bierząco,to zawsze staram się tak po nitce do kłębka dotrzeć do sedna: Jakie to tym razem przywiązanie stało się żródłem mojego niepokoju,roztargnienia,zamieszania wewnętrznego.Mam już cały wachlarz takich przywiązań.
W pracy ratuje mnie to, że jest to niewielka firma. W sumie jest tam 5 osób, które znam już tak długo (pracuję tam ponad 4 lata), że jestem z nimi już na tyle "oswojony", że nie wywołują u mnie już większego stresu. W dodatku są to osoby starsze ode mnie, dość wyważone, spokojne, i raczej niezbyt rozmowne, tak że nie czuję nawet jakiejś presji, że muszę z kimś rozmawiać cały czas.

Natomiast, gdybym pracował gdzieś gdzie muszę codziennie spotykać nieznajomych ludzi i z nimi rozmawiać, to byłby jakiś koszmar...
Golden napisał(a):Achino, możesz coś więcej o tych studiach napisać? Z tego co wiem w Polsce nie ma studiów 100% internetowych bo jest przepis, że ileśtam % zajęć musi się odbyć na uczelni.

Tak. I nikt tego nie przestrzega (jak wielu innych przepisów w Polsce), bo jeśli wykładowca obserwuje prace studenta online (terminowe rozliczanie się z prac, zadań, forów itd.) to to wystarcza. Sa zjazdy 2 x na semestr - dostaje się grafik itd. I mało kto na takie wykłady jeździ. To nie gimnazjum - nie ma listy obecności, to wyłącznie Twoja sprawa, czy przyjedziesz na wykłady. Wiele osób to studenci pracujący za granica, wiec nawet nie mieliby możliwości przyjechać.
A powiedzieliście swoim znajomym/rodzinie o waszych lękach?? Ja zamierzam to zrobić ale oczywiście strasznie się boję i nie wiem jak za to sie zabrac...
Ja powiedziałem kiedyś rodzicom i żałuję, bo patrzą teraz na mnie, jak na świra - oceniająco. Polska to nie USA, gdzie każdy ma swojego psychiatrę i nagrywa filmiki na YT o tym, jakie lekarstwa sobie właśnie łyka.
Okazuje sie że dzisiaj rodzic to jak urzędnik siedzący na końcu długiego stołu gdzieś w ministerstwie.A jedynym powiernikiem i przyjacielem ekran. Brrrr.
Dokładnie, bardzo mądrze. Ja powiedziałem, a raczej napisałem to po pijaku i strasznie sie tego wstydzę. W ogóle uważam, że ludziom po alkoholu lub benzodiazepinach należałoby dla ich dobra zabierać telefon, zanim zrobią sobie krzywdę (ośmieszą się, zrobią z siebie debili). Należy uważać na to co się mówi, bo jeśli przyznasz się, że jesteś świrem, to już nigdy tego nie cofniesz, to jest całkowicie nieodwracalne. Nie należy nigdy tego robić. Trochę godności! Nie ma niczego ważniejszego w życiu niż godność. Rodzina i tak wie, że mamy nie po kolei w głowie. Zresztą często poprzez dziedziczenie cech, skłonności lub nie do końca odpowiednie wychowanie posiada wkład w tę sytuację. Tak czy inaczej, wiedzą, widzą wszystko i żadne deklaracje nie są potrzebne. Powtarzam, tu nie USA.
A wy nie stresujta się tam zdaniem rodzinki,bo oni nie lepsi.Dobre drzewo nie urodzi złego owocu,tylko złe drzewo rodzi zły owoc. Więc jeśli złe jest całe drzewo...
a jesli wiem ze moi rodzice to inteligentni ludzie, nie beda mnie traktowac z pogarda tylko mi pomoga to chyba warto coo? w piatek zwierzylem sie z moich problemow mojej dziewczynie i bardzo fajnie zareagowala i stwierdzila ze mi pomoze przezwyciezyc moje slabosci, bardzo mnie to podbudowalo i zmowtywowalo do dzialan, pozdrawiam
Kris 66 napisał(a):A wy nie stresujta się tam zdaniem rodzinki,bo oni nie lepsi.Dobre drzewo nie urodzi złego owocu,tylko złe drzewo rodzi zły owoc. Więc jeśli złe jest całe drzewo...

Właśnie. Droga Mamo, jeśli to czytasz, a nie mogę wykluczyć, bo wiem, że grzebiesz, wręcz ryjesz w moich rzeczach, szpiegujesz mnie, tropisz, podglądasz, węszysz, to musisz w końcu zrozumieć, że sama jesteś nieźle stuknięta. Przypomnij sobie, jak mówiłaś, że boisz się obsługiwać urządzeń, których nie znasz, takich jak automaty do sprzedaży biletów czy kasa samoobsługowa. To samo ojciec - dlaczego chodzi do toalety przed podróżą (biegunka, "Reisefieber"), dlaczego jest taki zestresowany, kiedy ma gdzieś wyjechać? Sami nie należycie do normalnych, zresztą wasi rodzice też walnięci - jedna babcia nie umie być długo w gościach, woli jak najszybciej zmyć się do siebie, druga zaś prawie wcale nie wychodziła z domu. Normalnie rodzina Adamsów! Zostawiliście mi straszliwe dziedzictwo.
Jak chcesz przerwać te pokoleniowe przeklenstwo?
jest pewien radykalny sposób...
albo nie, statystyczny fobik pewnie nigdy nie zarucha - więc wychodzi na to, że nakładające się mutacje same eliminują się ze środowiska. ot, ewolucja...
Zas teraz Ci to powiem,jeśli w radykalny sposób nie zerwiesz z internetem-to właśnie to Cię czeka. Te Twoje gry to nie tylko niewinna rozrywka,to tani zamiennik życia.Po co Ty masz walczyć ,jeśli siadasz przed grą i masz gratyfikację w kilka chwil? Poszedłeś do terapeuty bez woli walki wyprany w grach.Co mógł zrobić ten biedny terapeuta-zobaczył kompletnego flaka-bez woli walki.Pomyślał-"Wiem,uderzę go w męską ambicję-jesteś do niczego!-może wróci za rok z błyskiem w oczach i z zaciśniętymi zębami wycedzi:zrobiłem to,to i to,co ty na to?"
To było jedyne co mógł zrobić.
Lekarze nie chcą operować kogoś kto nie ma woli życia,psycholog nie pomoże komuś kto nie chce walczyć i boleśnie nie odczuwa swojej sytuacji.
A ty pewnie wróciłeć przed te swoje gry i w jednej chwili już znowu byłeś mega twardzielem i bogiem.
Dzisiaj dowiedziałem się że w miesiącu kilkanaście młodych osób kończy z sobą z powodu uwikłania w internet.
Proszę nie atakuj i spokojnie powiedz co o tym myślisz.
Przerwałem pokoleniową sztafetę szaleńców bo jestem pedałem. A co do seksu...gdybym nie byl gejem, tobym pewnie nigdy go nie zaznał. No ale jestem i mam seks mimo fobii. Ale place za niego bardzo wysoką cenę, bo świat pedalski jest okrutny. I kiedy jest się wrażliwym, to bardzo się cierpi. Przez cały czas.
nie pamiętam kiedy ostatnio w coś grałem... bo gry - ostatnio tak jakoś poczułem - już nie są dla mnie ucieczką, taką jak w czasach gimnazjum, rzadko kiedy udaje mi się zatopić w innym, "lepszym" świecie i poczuć z tego przyjemność.

właściwie nawet do tych nieogranych, często najfajniejszych, zostawionych na potem, mnie nie ciągnie.

Fajniejsze było chyba wyjście do kina pierwszy raz od x lat.
tylko filmy trzeba wybierać nawet uważniej niż gry, jak się nie chce wtopić. Gry wybrać łatwiej.
Coś co wyniszcza nie jest chyba warte kontynuacji,achino.Coś tam o godności było wcześniej. Dla mnie to nie seks tylko,wybacz, grzebanie w odpadkach. "Mam ful żarcia,dziś kubły są pełne!" itp
Z tymi lękami to jest różnie, ja leków jako tako nie posiadam, posiadam jeden duży lęk który mam od kąt tylko pamiętam, boje się podjęcia nowych rzeczy, długo nie pracowałem nagle znalazłem pracę, boje się podjąć nowych wyzwań, ciężko się z tym żyje, potrafię się zmotywować nawet bardzo, lecz trwa to kilka minut, po czym minimalizuje się cała moja motywacja, a wszystko przez to że idąc do nowej pracy widząc nowych ludzi, boje się braku akceptacji, cwaniaczków, pozerów, debili i hołoty która mądruje, wyzywa, prowokuje jak i zniechęca do dalszej pracy.
Maciek_Krawczyk bardzo dobrze Cię rozumiem i mam tak samo.
Kris 66 napisał(a):Coś co wyniszcza nie jest chyba warte kontynuacji,achino.Coś tam o godności było wcześniej. Dla mnie to nie seks tylko,wybacz, grzebanie w odpadkach. "Mam ful żarcia,dziś kubły są pełne!" itp

O, dziękuję za odniesienie się. Byłem disiaj u pani psycholog. W biały dzień, myślałem, że zdechnę z nerwów w autobusie, który stał w gigantycznym korku. Było mi gorąco, byłem za ciepło ubrany, a kierowca hajcował na maxa, było też pełno bachorów, młodzieży - pociłem się i trząsłem. Przez cały czas też bałem się, że się spóźnię.

Co do wizyty, to powiedziała, że reaguję w sposób nietypowy na fobię, bo większość osób z lękiem społecznym unikałaby takich zachowań autodestrukcyjnych, jakie podejmuję, ja zaś rzucam się na głęboką wodę, wykorzystując do tego celu arsenał środków odurzających, leków i alkoholu. No i dała do zrozumienia, że źródlem jest niskie poczucie własnej wartości, a raczej atrakcyjności fizycznej. Jej zdaniem niesłusznie, bo - jej zdaniem - "niczego mi nie brakuje". No ale co innego miała powiedzieć? Powiedziałem jej, że moim zdaniem leki, dragi i wódka być może wcale nie są takie złe, skoro pozwalają mi iść na disco, a w sobotę byłem i nawet miałem jako takie "wzięcie". I że naćpanie się i wyjście do klubu to lepsze niż siedzenie w domu i pogrązanie w szaleństwie własnego lęku. Ona wtedy w zasadzie przyznała, że dragi mogą spełnić swoją rolę, skoro wyprowadziły mnie z domu i pokazały, że dyskoteka nie jest niczym strasznym. Ale teraz wszystko zależy od tego, co z tym efektem zrobię - czy będę jedynie chodził tam otumaniony i naćpany koktajlem dragów i alko, czy też pracował nad sobą by może kiedyś wybrać się na trzeźwo lub nieznacznie wstawionym. Zastosowała też wzmocnienie pozytywne, mówiąc, że skoro miałem wzięcie na disco, to widać w oczach innych pedałów jestem ładny. I takie tam. Lubię ją, przynajmniej mogę jej wszystko powiedzieć.
Widzialem ten film, jest za+:Ikony bluzgi kochać 2: :Stan - Uśmiecha się: Bardzo też podoba mi sie opis filmu na wikipedii:

Aronofsky ukazuje wzloty i upadki ludzi rozpaczliwie próbujących zrealizować swoje pragnienia w dzisiejszym Brooklynie. Jednak ich nadzieje na odmianę swojego życia nie mają szans, aby się ziścić. Nie mogąc poradzić sobie z otaczającym ich światem, wszyscy bohaterowie uciekają w uzależnienia – narkotyki, słodycze, telewizję czy papierosy. Dążąc ślepo do zrealizowania swojej wizji szczęścia, żyją iluzją, nie zauważając, kiedy ich marzenia przemieniają się w coś, co doprowadza ich do samotności, a w rezultacie – do osobistej tragedi

https://www.youtube.com/watch?v=x4fQ-QoCKNw
Stron: 1 2 3 4