PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Spsoób w walce z nielubieniem siebie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Dla ludzi niepewnych siebie którzy boją się innych. A więc jak stwierdziłam, że moja niepewność w kontaktach z innymi polega na tym że nie lubię siebie/nie jestem pewna siebie, to postanowiłam popracować nad sobą - na tym zeby siebie polubić.

Polecam nagranie siebie na wideo w jakiejś scence. Wyobraźcie sobie że z kimś rozmawiacie o czymś i spójrzcie na swoją mimikę i głos. Ja siebie nagrałam i zobaczyłam jak jestem niepewna siebie i dlaczego ludzie mogą mnie odbierać tak a nie inaczej. Sama się sobie nie podobam i ciężko mi się siebie samą ogląda.

Potem wyobraźcie sobie że jesteście mega pewnymi siebie osobami, które nie mają problemów w kontaktach, mają mnóstwo przyjaciół i lubią ludzi, są jednocześnie pewni siebie ale też empatyczni dla innych. Efekt jest taki że się sobie wtedy podobam. Jak nie spuszczam wzroku, nie uśmiecham się głupio, nie patrzę gdzieś w dal tylko mówię pewna siebie, to siebie wtedy lubię.

Jak na kogoś takie ćwiczenie podziała to fajnie. Trzeba pracować nad sobą. Nad tonem głosu, mimiką, zachowaniem. Wyeliminować te elementy ktore czynią nas wycofanymi osobami.
tylko nie przesadzaj z ilością "usprawnień", które będziesz chciała wprowadzić na raz, bo potem będzie ciężko Ci się skupić na interakcji z drugim człowiekiem. Takie zmiany wprowadzaj stopniowo: nowe, gdy stare już się zautomatyzują.

a tak btw nie wiem czy wiesz, że będziesz wyglądać na pewną siebie, gdy będziesz czuć się swobodnie, ale też będziesz czuć się swobodnie, gdy będziesz zachowywać się pewnie siebie.

Tutaj zależność działa w obie strony. Morał z tego taki, że można być stremowanym i udawać pewność siebie, i w rezultacie poczuć się pewniej.
Bez urazy, ale to brzmi trochę sztucznie. Nie można udawać kogoś kim się nie jest.
To zawsze da się zauważyć i wypadnie nienaturalnie.
Zycie to przecież nie jest "odgrywanie scenek", nie wystarczy odpowiedni ton głosu, mimika i spojrzenie.
Nie tędy droga.
Myślę, że najpierw trzeba zacząć od pracy nad samoakceptacją, poczuciem własnej wartości i asertywnością, a wtedy pewność siebie przyjdzie sama, z czasem.
większość życia to odgrywanie scenek; ciągle trzeba udawać kogoś kim się nie jest; a nienaturalnie wypada z początku, jak się jeszcze nie jest sobą.


soulmates napisał(a):Myślę, że najpierw trzeba zacząć od pracy nad samoakceptacją, poczuciem własnej wartości i asertywnością, a wtedy pewność siebie przyjdzie sama, z czasem.
Tutaj mogę się zgodzić w połowie. Wiadomo, że często naszym problemem jest niska samoocena i niemały wpływ ma na nią sposób w jaki myślimy o sobie i nad tym trzeba pracować. Jednak, dlaczego pewność siebie miałaby sobie przyjść tak znikąd, sama? Żaden kurs nie sprawi, że będę uważał się za odważnego (jak bohater) ale jak uratuję dziecko z płonącego budynku, to wtedy mógłbym o sobie tak pomyśleć. Chodzi o to, że muszę mieć jaką podstawę, by móc z przekonaniem wnioskować o jakiejś swojej cesze. Jeśli mam być przekonany, że potrafię być pewny siebie, to muszę zachowywać się pewnie w sytuacjach wymagających pewności siebie. Niestety żadna ilość "pracy umysłowej" itp. nie zastąpi realnego doświadczenia.

Tylko jak wymagać od ludzi, którzy nigdy nie byli pewni siebie, żeby zachowywali i czuli się pewnie siebie? Ano powoli, po trochu, nawet jeśli z początku tak naprawdę się boją. Niech testują się, sprawdzają, trenują, uczą się.

Jeśli któryś fobik myśli, że stanie się inny, tak jakoś sam z siebie, bo bardzo chce, to niestety może się rozczarować.
"ciągle trzeba udawać kogoś kim się nie jest"
Niekoniecznie, to kwestia wyboru. Ja w końcu dojrzałam do tego, by mieć odwagę bycia sobą. Nie muszę niczego udawać, do nikogo się dostosowywać, dążyć do ogólnej akceptacji i zadowalać wszystkich wokół.
Udajemy kogoś kim nie jesteśmy z dwóch powodów:
Nie akceptujemy i nie lubimy samych siebie.
Albo wbrew sobie próbujemy zadowolić innych i spełnić ich oczekiwania.
Warto pracować tylko nad tym pierwszym :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
"udajemy", bo nie da się być zawsze takim samym, nie da się mieć jednej twarzy.


jeśli przy swoim chłopaku zachowujesz się jak małe napalone zwierzątko, a przy swojej babci ja grzeczna dziewczynka, to znaczy że udajesz? Jeśli w pracy jesteś pracowita, a w domu lubisz się lenić, to znowu udajesz? Tyle "zakłamania" w życiu : P

I nie mówię tu o podlizywaniu się wszystkim, z którego udało ci się zrezygnować. Tylko o tym, że nie da się być zawsze "sobą". Chyba że weźmiemy na poprawkę, to że mamy więcej niż jedną twarz i to że jesteśmy różni zależnie od sytuacji i że się zmieniamy (i jesteśmy zdolni do zmiany świadomej) to też "my".
Dokładnie o tym mówię. Przecież każdy ma "rożne oblicza" w zależności od sytuacji , okoliczności i wciąż może pozostać "sobą". Jedno nie wyklucza drugiego.
To że jesteśmy zmienni, wcale nie musi oznaczać, że udajemy.
Człowiek przeważnie ( poza nielicznymi?! wyjątkami ) jest skomplikowaną, niepowtarzalną i silnie zindywidualizowaną jednostką, nie można traktować go jednowymiarowo.

"Jednak, dlaczego pewność siebie miałaby sobie przyjść tak znikąd?"
Nie znikąd, lecz wraz z poczuciem własnej wartości.
Pytanie tylko z czego ta wysoka samoocena ma wynikać?
A to już różnie, sprawa indywidualna. Każdy ma inne priorytety.
Dla jednego będzie to atrakcyjny wygląd, dla drugiego bystry umysł (choć jedno nie wyklucza drugiego :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:, dla jeszcze innego bogactwo, super fura, liczba partnerek/ów etc.
"Jeśli mam być przekonany, że potrafię być pewny siebie, to muszę zachowywać się pewnie w sytuacjach wymagających pewności siebie."
Oczywiście. Ale to nie ma być wyuczone, przećwiczone przed lustrem zachowanie.
Pewność siebie powinna być naturalną, niewymuszoną konsekwencją naszej samoakceptacji.
Chodziło mi więc o to, że nie można zaczynać od du** strony. Najpierw trzeba zadbać o to co nam tą pewność siebie zapewni, a reszta przyjdzie sama.


Btw "małe napalone zwierzątko?!"
Cóż za subtelna fantazja :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: he, he
problem w tym, że twój sposób na pewność siebie nie trzyma się kupy, albo ja czegoś nie rozumiem.

Cytat:Dla jednego będzie to atrakcyjny wygląd, dla drugiego bystry umysł (choć jedno nie wyklucza drugiego Mruga, dla jeszcze innego bogactwo, super fura, liczba partnerek/ów etc.
jak osiągnąć bogactwo czy duża liczbę partnerek bez pewności siebie, która sprawi, że w ogóle będę miał odwagę po to sięgnąć? Mam wygrać w totka?

Rozumiesz chyba, że porady typu: zaakceptuj samego siebie, a pewność siebie sama przyjdzie, brzmią jak puste frazesy. Trochę jak: nie bój się, to nie będziesz mieć fobii.

Skoro ktoś nie ma pewności siebie, słabo prowadzi rozmowy, jest nieasertywny itd., to niech się tego nauczy. Co w tym złego? Ja wiem, że "naturalnie", od samego urodzenia itd. byłoby fajniej, ale jak się takich cech nie posiada, to trzeba je sobie jakoś wyrobić. Czemu miałyby samoczynnie sobie powstać? Albo czemu można uczyć się asertywności (ludzie chodzą na kursy itd.) a pewność siebie, to już musi być "naturalnie" (cokolwiek pod słowem naturalnie się tam kryje - znaczy, nieświadomie, bez naszej intencji?).

anyway, też nie sądzę, ze powinno się od tego zaczynać. Tyle że nie widzę w tym nic złego.

Gość

naira napisał(a):Jak nie spuszczam wzroku, nie uśmiecham się głupio, nie patrzę gdzieś w dal tylko mówię pewna siebie, to siebie wtedy lubię.
To ja jestem dziwnym przypadkiem... Spuszczam wzrok, patrzę w dal zamiast na rozmówcę, jąkam się i zacinam, a mimo tego siebie lubię...
000
To ja trochę od innej strony... Po przeczytaniu pierwszego postu od razu w głowie pojawiło mi się mnóstwo myśli typu: "to się nie da", "to nie zadziała", "to tylko napisane tak prosto wygląda" itp. Warto sobie uświadomić, jak tego typu myślenie ogranicza nas w próbach. Trudno, żeby cokolwiek zadziałało, jeśli już na samym początku postawimy na tym krzyżyk. Ja z natury raczej potrafię myśleć logicznie i racjonalnie, ale w tym wypadku poddaję w wątpliwość swoją racjonalność, która być może jest jedynie zakamuflowanym lękiem przed kolejnymi próbami i przed samą zmianą.

Pozdrawiam.
Nie przeczę, że pewność siebie może być cechą nabytą.
Chodziło mi tylko o to, że pewność siebie powinna wynikać z poczucia własnej wartości, bo jedno bez drugiego wydaje się nie istnieć.
Zamiast więc zaczynać pracę nad sobą od kursów, poradników dot. zdobycia hardości ducha czy też ćwiczenia min przed lustrem, może warto udać się na profesjonalną terapię pod tytułem "jak polubić siebie" ?
I na takiej solidnej podstawie można już budować całą resztę, nawet zacząć ćwiczyć miny przed lustrem. Chociaż mam nieśmiałe przeczucie, że wtedy już nie będzie to potrzebne :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ale to tylko moja skromna sugestia.


Jak zdobyć bogactwo bez pewności siebie?
Zawsze można odziedziczyć po bogatym wujku z wrodzoną charyzmą :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
ja myślę że to działa w dwie strony: samoocena <-> pewność siebie
Wydaje mi się prawdopodobnie, że poczucie własnej wartości, a co za tym idzie pewności siebie można by zainicjować zainteresowaniem dla filozofii życia i świadomego budowania etycznych/moralnych zalet i cech charakteru, które to mogą stanowić wartość same w sobie i w każdych okolicznościach można by na nich polegać.
no tak, ale jak mówisz, tą filozofię trzeba budować - a nie będzie to tak, że zamkniesz się w domu na rok i obmyślisz filozofię "dobrą na wszystko" i już wyjdziesz oświecony, bez fobii.

i analogicznie - terapia "jak polubić siebie" będzie polegała na budowaniu poczucia wartości. Bo to nie będzie tak, że pani terapeutka wytula cię co sesję i będzie szeptać na uszko jaka wspaniała jesteś... no i wtedy zdobędziesz pewność siebie.

chyba jedyne przed czym mógłbym jeszcze ustrzec OPkę, to żeby z tego sposobu nie zrobiła się obsesja typu "muszę zrobić to, to, to i to, i to, bo inaczej wyglądam źle. ojezu". Żeby to nie generowało więcej lęku.
BlankAvatar napisał(a):tą filozofię trzeba budować - a nie będzie to tak, że zamkniesz się w domu na rok i obmyślisz filozofię...
Nie ma potrzeby budować/wymyślać filozofii. Nie ma tu wiele do obmyślania - nic nowego się nie wymyśli - dawno temu już to za nas zrobili. Zasady są proste, spójne i nie ma ich wiele. Wystarczy przyswajać sobie tą starą, sprawdzoną przez pokolenia wiedzę opartą na życiowym doświadczeniu wspaniałych ludzi (np. Marek Aureliusz). I nie ma w tam miejsca dla fizycznego, przewlekłego izolowania się, migania się od społecznych obowiązków, lęków i fobii.
sorry, chodziło mi o "świadome budowanie etycznych/moralnych zalet i cech charakteru". "Filozofii" użyłem jako synonimu tego wszystkiego, ale to jednak mylące.

Więc świadomie budujesz swój charakter, a opierasz się na etycznych/moralnych wytycznych zawartych w jakiejś filozofii. Ktoś uparty mógłby się przyczepić, że to również sztuczne, bo przecież nasza moralność powinna "naturalnie" wynikać z czegoś tam.

Dla mnie to jest plus, jeśli ktoś przemyśli siebie, wyznaczy sobie jakieś standardy i próbuje do nich dążyć, co przecież nie jest łatwe, bo można sobie różne rzeczy wymyślić, ale trzeba to jeszcze wprowadzić w życie.


Wracając do tematu autoprezentacji - są dwa rodzaje ludzi: jedyni uważają, że zawsze należy być sobą, być autentycznym, oraz tacy, którzy traktują autoprezentację instrumentalnie. I jedna i druga postawa ma swoje zalety i nie będę tutaj próbował rozstrzygać, która jest lepsza, ale dodam, że nawet ci z grupy 'always be yourself' też udają, choć robią to rzadziej i mniej świadomie.
Myślę jednak, że w wypadku fobików, to chyba dramat znaleźć się w gronie ludzi, którzy uważają, że zawsze należy być "sobą". Zastanawiam się jak wtedy przebiega proces myślowy u kogoś: "zawsze należy być sobą, a ja jestem tchórzliwą łajzą. Jak nie będę tchórzem, to jeszcze gorzej, bo będę udawać kogoś kim nie jestem". Szach-mat. Game over?
"zawsze należy być sobą, a ja jestem tchórzliwą łajzą. Jak nie będę tchórzem, to jeszcze gorzej, bo będę udawać kogoś kim nie jestem". Szach-mat. Game over?"

No i wracamy do punktu wyjścia :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Właśnie dlatego trzeba pracować nad poczuciem własnej wartości :Stan - Uśmiecha się: Bo oprócz tego że " jesteśmy tchórzliwą łajzą" to mamy przecież szereg zalet, nawet jesli czasem sobie ich nie uświadamiamy, albo nie chcemy zauważyć. Rzecz w tym by te pozytywne cechy ( każdy przecież je posiada, a jesli nie to niech zacznie rozwijać ) wyciągnąć na wierzch z odmętów naszej osobowości i zrobić z nich swój główny atut. Nie można przecież definiować siebie tylko poprzez pryzmat własnej fobii, czy też samotności.
Wiem, że to trudne, ale trzeba zmienić sposób myślenia.
" zawsze należy być sobą, a ja być może jestem tchórzliwą łajzą, ale jestem od nich ( *wstaw właściwe ) bardziej bystry, oczytany, dowcipny, wrażliwy, empatyczny etc."
Szkoda tylko, że poprzez swoje "tchórzostwo" nie potrafię tego pokazać."

Po pierwsze trzeba poprawić swoją samoocenę ( w każdy możliwy, dostępny sposób ) a wtedy gra dopiero się zacznie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Tak, masz rację. Tylko problem polega jeszcze na tym, że jak ktoś "całe życie" siedział w domu, to nawet jeśli popracujesz nad jego samooceną i ona rzeczywiście wzrośnie, to i tak nie będzie czuć się pewnie w sytuacjach towarzyskich. Nawet jak założymy, że nasze "terapie" wpłynęły na ogólną samoocenę i jest już tego lęku mniej, to nie uda się go zlikwidować i zastąpić pewnością siebie, bo mu po prostu brak doświadczenia. Pewność siebie będzie dopiero następstwem tego, że ta osoba będzie mieć poczucie, że sobie w tych sytuacjach radzi, nie wcześniej. Nie da się mieć poczucia pewności siebie w sytuacjach społecznych, jeśli się w tych sytuacjach nie odnajdujemy.

Małysz pracował nad swoimi lękami i w rezultacie stał się świetnym skoczkiem. Ale nie miał pewności, że jest świetnym skoczkiem, dopóki nie zaczął świetnie skakać. Nikt by mu medalu za wysoką samoocenę nie dał . I analogicznie przy fobii - trzeba pracować mentalnie, ale też trenować, uczyć się, zbierać doświadczenie, które będzie potwierdzeniem naszych umiejętności. Jeśli dla kogoś to jest sztuczne, bo nieautentyczne, to chyba nie rozumie na czym polega nauka. Albo chciałby wszystkiego uczyć się intuicyjnie (wtedy jest naturalnie? serio, nie wiem co się pod tym "naturalnie" tak naprawdę kryje).

Bo ostatecznie można skończyć się na etapie: "ok jestem mądry i dowcipny, ale boję się ludzi, bo ich nie znam".


podsumowując:
Cytat:to działa w dwie strony: samoocena <-> pewność siebie
Czyli jak ktoś chodzi na siłownię/biega/whatever żeby poprawić formę to udaje kogoś kim nie jest?
Bo na moje rozumowanie się po prostu rozwija.

A tak swoją drogą jakby ktoś w każdej sytuacji i niezależnie od otoczenia zachowywał się tak samo to by zwariował. Ew zginął będąc leniwym podczas jakiejś katastrofy :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Cytat: Jeśli dla kogoś to jest sztuczne, bo nieautentyczne, to chyba nie rozumie na czym polega nauka.

"O tak, Panie! oświeć nas, ześlij na nas blask Swej wiedzy.
Bo my som niedoóczone, marne, w dodatku napalone zwierzontka i tchurzliwe łajzy"

Bez urazy, tylko taki joke :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Wężykiem, Jasiu, wężykiem...
no zastanawiam się dlaczego jednych rzeczy wolno się uczyć np. iść na kurs asertywności, a wyrabianie pewności siebie, to już udawanie kogoś kimś się nie jest, sztuczność?

analogia WinterShoadow jest o wiele lepsza niż moja - jeśli pójdę na siłownię pierwszy raz, to znaczy, że "udaję kulturystę", jestem "sztuczny"? What?

Czepiam się tego tak mocno, bo takie, błędne stawianie sprawy jest potencjalnie szkodliwe. Ktoś będzie pracował nad tą samooceną, czytał dużo książek, zrobi sobie kurs internetowy ze stand-upa, a fobia może wcale nie chcieć znikać.


Co do reszty twojego twoich postów, jeśli chodzi samoocenę i gdy ona jest problemem, to się zgadzam. Ale na takie tworzenie takiej prostej zależności samoocena -> pewność siebie, to już nie bardzo. A dokładniej, że terapia jakoś napompuje globalną samoocenę tak mocno i na stałe, że człowiek będzie się już czuć pewnie w każdej sytuacji i mu nawet zburzenie lękowe zniknie. (Terapia kokainą czy jak?). Zastanawiam się jak sobie wyobrażasz taką terapię pt. "pokochaj siebie".
Wyrabianie pewności siebie nie jest sztucznością, tylko trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie z czego ona ma wynikać. Bo jeśli to mają być puste gesty, wyćwiczone przed lustrem miny i harde spojrzenia, to owszem jest to nienaturalne. W całej tej dyskusji poddałam jedynie w wątpliwość skuteczność metody zaproponowanej przez Naire.
Ale niech każdy robi co uważa za słuszne, od tego mamy demokracje, wolność wyboru i własny rozum.
Proponowałam tylko, że może warto zacząć od budowy poczucia własnej wartości. I nie bój się to nie jest szkodliwe, nawet jeśli nie pomoże, to z pewnością nie zaszkodzi :Stan - Uśmiecha się:
Możesz zacząć chodzić na siłownię, jak najbardziej popieram :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Odniosłam się tylko do metody kamerowo- lustrzanej :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

"Zastanawiam się jak sobie wyobrażasz taką terapię pt. "pokochaj siebie"."

To już pytanie do doświadczonego i profesjonalnego terapeuty. Imo czytanie książek i internetowe kursy mogą wspomagać, ale nigdy nie zastąpią fachowej pomocy lekarza bądź psychologa.


"Czepiam się tego tak mocno, bo takie, błędne stawianie sprawy..."
Rozumiem, że masz monopol na posiadanie racji i 'dobre rady' :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

Każdy na forum ma możliwość wypowiedzi i przedstawienia swoich racji. Taka przyświeca mu przecież idea. Możesz się ze mną nie zgadzać, masz takie prawo, ale nie zakładaj, ze każdy kto ma od Ciebie odmienne zdanie musi być w błędzie.
Szacunek i tolerancja w stosunku do innych to bardzo pożądane cechy, warto nad nimi popracować. Zresztą kto jak kto ale każdy fobik akurat to powinien rozumieć.

Serdecznie pozdrawiam
Nie wiem czy wiesz, że w terapiach też wykorzystuje się kamery wideo, żeby klienci mogli popatrzeć sobie jak się zachowują w danych sytuacjach?

No i druga sprawa - z tego, co zrozumiałem OPka nie ma zamiaru robić hardych min do lustra. Chciała porównać jak wygląda, gdy zachowuje się nieśmiało i pewnie siebie. Następnie, planuje wyeliminować zachowania, które sprawiają, ze wygląda na niepewną, bo (słusznie) zakłada że wygląda, wtedy mniej korzystnie. Być może przesadza, ale nie wiemy nic o jej samoocenie i równie dobrze możemy założyć, że jest w normie. Mam wrażenie, że za nadto patrzysz przez pryzmat swoich doświadczeń i trochę pośpieszyłaś się z oceną działań OPki.

Cytat:To już pytanie do doświadczonego i profesjonalnego terapeuty. Imo czytanie książek i internetowe kursy mogą wspomagać, ale nigdy nie zastąpią fachowej pomocy lekarza bądź psychologa.
też tak myślę

Cytat:Rozumiem, że masz monopol na posiadanie racji i 'dobre rady'
Rozumiem, że ty masz?

Cytat:Każdy na forum ma możliwość wypowiedzi i przedstawienia swoich racji. Taka przyświeca mu przecież idea. Możesz się ze mną nie zgadzać, masz takie prawo, ale nie zakładaj, ze każdy kto ma od Ciebie odmienne zdanie musi być w błędzie.
Nie zakładam tak. Co więcej należę do tego dziwnego gatunku ludzi, którzy potrafią przyznać się do błędu, jeśli ktoś mnie przekona.

Cytat:Szacunek i tolerancja w stosunku do innych to bardzo pożądane cechy, warto nad nimi popracować. Zresztą kto jak kto ale każdy fobik akurat to powinien rozumieć.
jeśli ton moich wpisów jest protekcjonalny to przepraszam
Być może w terapiach wykorzystuje się kamery video, ale właśnie "w terapiach" , a nie na własną rękę. Z wypowiedzi naire można wywnioskować, że nie jest to zalecony przez lekarza element terapii, który odbywa się pod jego profesjonalnym okiem, lecz jej własny pomysł, który chce sama wdrożyć w zycie i jeszcze namawia do tego innych.

"...ale nie wiemy nic o jej samoocenie i równie dobrze możemy założyć, że jest w normie"

Uważny czytelnik potrafi z przytoczonego poniżej cytatu wyciągnąć zgoła inne wnioski;

"A więc jak stwierdziłam, że moja niepewność w kontaktach z innymi polega na tym że nie lubię siebie/nie jestem pewna siebie, to postanowiłam popracować nad sobą - na tym zeby siebie polubić. "


Cytat:
"Rozumiem, że masz monopol na posiadanie racji i 'dobre rady'

Rozumiem, że ty masz? "

Nie mam i nigdy tak nie uważałam, dlatego nie używam zwrotów typu:
- nie rozumiesz na czym polega nauka
- błędne stawianie sprawy etc.

Średnio mnie bawi taka 'wzajemna wymiana złośliwości' i w kółko tłumaczenie tego samego. Na szczęście jestem wyluzowana, posiadam dużą wyrozumiałość, poczucie humoru i dystans do siebie samej, więc nie musisz mnie za nic przepraszać. Choć ton Twoich wypowiedzi jest mocno protekcjonalny ( delikatnie rzecz ujmąc :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: , a chyba nikt nie lubi być traktowany w ten sposób. Podejrzewam, że masz po prostu taki sposób bycia. Być może komuś to odpowiada ?!

Mimo wszystko miło się dyskutowało :Stan - Uśmiecha się:
Polecam się na przyszłość i do następnego.
Pozdrawiam
Stron: 1 2